Szkoda, że pierwszy post od razu muszę umieścić w dziale kontuzje, ale cóż

Biegam od około 5-6 tygodni. Początkowo marszo - biegi w formie minuta marszu i minuta biegu i tak przez tydzień, następnie zwiększałem czas biegu o minutę albo dwie. Biegałem regularnie 4x w tygodniu. Praca też do biurowych nie należy, a jeżeli wierzyć opasce jaką kiedyś kupiłem do różnych pomiarów to pokonuję ok 7000 króków/ 4-5 km podczas jednego dnia w pracy

Miejsce o którym mówię jest zlokalizowane ok 1-2 cm od podbicia pięty i tylko w tym miejscu mnie boli, na tym zdjęciu będzie to punkt najniżej zlokalizowany w zaznaczonym ścięgnie, albo jeszcze o 1cm niżej.

Nie mam napuchniętych łydek, żadnych czerwonych miejsc, dotykając ścięgna tak jak tu też nic nie odczuwam
https://youtu.be/jBGLem4SCpY?t=3m42s
I teraz nie zaskoczę nikogo pytaniem ... co to może być

W planach po świętach był zakup porządnych butów, a teraz sam już nie wiem czy się nie wstrzymać, czy zaryzykować wizytę w sklepie specjalistycznym i zmienić obuwie a dolegliwość ustanie.
[edytowany]
Dzisiaj jeszcze podczas spaceru z dzieckiem, zauważyłem co kilkaset metrów chwilowe kłucie w okolicach zewnętrznej kostki stopy trwające kilka sekund, i również chwilowe odczuwalne napięcie łydki, ale nie objawiające się żadnym bólem.
[edytowany - 27.12]
Jednak jest jakieś jakaś forma opuchlizny, praktycznie niewidoczna, całkiem przypadkiem to zauważyłem, oglądając film... trzymając nogę na nodze padające światło uwidoczniło małą opuchliznę, w okolicy w której odczuwałem ból podczas, biegu. Miejsce nie jest sine, ma normalny kolor skóry a opuchlizna praktycznie nie jest widoczna. Za to dzisiaj po przebudzeniu przez pierwsze 5-10 minut czułem kłucie z tyłu pięty. Po tym czasie ustało. Póki co smaruję Voltarenem, bo nic sensowniejszego nie szło kupić.
Normalnie załamany jestem, pogoda świetna, urlop i trzeba siedzieć na dupie w domu. Nic tylko kilogramy przybywają, bombowa końcówka roku, a jeszcze pewnie się okaże, że po lekarzach trzeba się będzie z pół roku tułać.