16 maja stwierdzono u mnie zakrzepowe zapalenie żyły powierzchniowej (odpiszczelowej). Prawdopodobną przyczyną było odwodnienie po wysiłku (zawody biegowe i rowerowe w krótkim czasie), kilka dni wcześniej odwodniłem się też z powodu zatrucia. Sporo czasu spędzam też przy biurku w pozycji sprzyjającej zakrzepicy. Objawy jakie miałem to promieniujący ból uda, stwardnienie żyły, utykanie.
Po 3 dniach w szpitalu przepisano mi leki - heparynę drobnocząsteczkową (fragmin). Codziennie biorę zastrzyki. Kilka dni temu zniknął zupełnie ból, opuchlizna znikła wcześniej. Lekarz na wizycie kontrolnej stwierdził, ze stanu zapalnego już nie ma, w ciągu kilku miesięcy jest szansa na rekanalizację żyły. Mogę normalnie funkcjonować. Mój przypadek z tego co się zorientowałem należy do lekkich. Bardziej dbam o nawadnianie, o ruch w czasie pracy etp.
Zapytany o aktywność fizyczną, lekarz pozwolił, a wręcz zalecił sport o intensywności rekreacyjnej - na razie pływanie i rower. Z bieganiem mam się wstrzymać. Nie potrafił stwierdzić, kiedy będę mógł wrócić do poważniejszych treningów.
Czy mieliście już doświadczenie z zakrzepicą żył powierzchniowych? Po jakim czasie udało Wam się wrócić do treningów? Czy choroba miała nawroty? Czy możecie na 100% trenować?