Po każdym bieganiu oczywiście się rozciągam.
Jak dotąd wszystko było okej, ale w zeszłym tygodniu coś dziwnego zaczęło dziać się z moją prawą nogą. Na początku bolało mnie ścięgno Achillesa, albo jego okolice. Rozmasowałam i przestało. Pobiegłam. Następnego dnia nie mogłam praktycznie chodzić.
Cała noga była jednym wielkim zakwasem. Wzięłam przeciwbóle, posmarowałam maścią. Na drugi dzień poszłam biegać - i znowu to samo! Chodzę - boli. Biegam - po chwili cudem ból znika. Jak tylko się zatrzymam, pojawia się znowu.
Następnego dnia znowu odpoczynek, nie mogę się ruszyć. Tabletki i maści w ruch. Kolejny dzień - boli kolano. Tylko kolano. Nie jest to ciągły ból - każdego razu chodzi mi bardziej o takie "ciągnięcie" jakby ktoś zbyt mocno mnie rozciągał.
Kolejny trening - znowu przy biegu zero bólu. I tak każdego dnia mam inną dolegliwość, na następny dzień jest okej, a po biegu zaczyna się coś nowego.
Dzisiaj okropnie boli mnie górna, zewnętrzna część uda - czuję, że to jest to miejsce, które zaznaczono na tej ilustracji; http://www.google.pl/imgres?sa=X&biw=13 ... x=64&ty=81 .
Jestem zrozpaczona, nie chcę przerywać biegania, ale z treningu na trening jest coraz gorzej. Przestają działać tabletki i rozciąganie.
Co mogę zrobić w tej sytuacji? Ogromnie chciałabym iść do lekarza, ale niestety - jestem niepełnoletnia, a rodzice uważają to za moją fanaberię. Czy mogę coś zdziałać w warunkach domowych? Co mi właściwie może być, skoro za każdym razem boli inne miejsce?
Dodam, że mam ogromną skoliozę - może to ma jakiś wpływ na obciążanie nogi?
Przez święta chcę zrobić przerwę w treningach, bo dalej tak nie wyrobię. Proszę, pomóżcie.
