Narzeczona stosowała ta diete już 2 razy, teraz miał być 3. To miała być odtrutka po wakacjach dla niej, dla mnie też. Nie zależało mi na wadze, bo wiadomo, że przy treningu i tak waga by zleciała, ale czułem się ociężały w żołądku, pełny, nie było to miłe uczucie. Do tego najgorsza sprawa. Wieczny apetyt. Zjadłem sniadanie, po 30 minutach w pracy jest znowu głodny, zjadłem obiad, znowu jestem glodny, musze coś zjeść, masakra. Rano nie miałem siły wstać z łóżka, ogólnie wieczorami tez się słaniałem. Miałem skoki nastrojów, ogólnie czułem, że coś dzieje się ze mną nie tak...
Postanowiłem, zaczynam diete wraz z Pauliną. Cieszyłem się, lubie wyzwania, wiedziałem, że dieta będzie katorżnicza dla mnie, gdy spoglądałem na menu nie wiedziałem jak można żyć na tej ilości kcal, a jak można biegać to juz wogóle zakrawało o mistycyzm

Dieta dla nas rozpoczęła się 6.11
Nie będe opisywał szczegółów przygotowania zupy kapuścianej, wszystko robiliśmy według wskazówek z tej strony:
http://www.dietakapusciana.net/jadlospi ... cianej.php
Tam też jest menu na poszczególne dni oraz szerokie kompendium wiedzy o tej diecie. Ostrzegam, że zupa kapuścina na początku jest okropna, wraz z obniżaniam poziomu cukru we krwi, zaczyna smakować

Dzień 1
Waga 69kg
Śniadanie: talerz zupy kapuścianej, szklanka kawy
Drugie śniadanie: 430g warzyw - średni ogórek i 2 marchewki, jedna mała, druga duża
Obiad: talerz zupy kapuścianej, herbata
Podwieczorek: 2 jabłka po bieganiu
Kolacja: 500ml 100% soku z pomarańczy, naturalny, nie z koncentratu
Do tego w międzyczasie 3 zielone herbaty, sporo wody mineralnej...
13km biegu
Dzień 2
Waga 68,1kg
Śniadanie: 900g brokułów, herbata (oczywiście bez cukru, brokuły bez soli)
Obiad: zupa kapuściana (dziś w końcu zaczęła mi smakować, bo wcześniej to był mega syf, bez soli)
Kolacja: po bieganiu 2 pieczone ziemniaki w mundurkach okraszone masłem, z dodatkiem czosnku i przypraw, ale bez soli)
11km biegu
Dzień 3
Waga 67,7kg
Śniadanie: porcja zupy kapuścianej
Drugie śniadanie: 2 jabłka
Obiad: 800g kalafiora
Kolacja: 2 jabłka
13,5km biegu
Dzień 4
Waga 66,9kg
Śniadanie: porcja zupy kapuścianej
Drugie śniadanie: 3 banany
Obiad: 4 banany
Kolacja: 2l mleka 0%...
brak biegania
Dzień 5
Waga 67,3kg
Śniadanie: porcja zupy kapuścianej
Drugie śniadanie: przed biegiem żel Nutrend Enduro 75g
Obiad: 400g smażonego pysznego zajebistego indyka
Kolacja: 6szt pomidorów
bieganie 22,5km w tym 5km w tempie 3,58min/km
Dzień 6
Waga 66,6kg

Śniadanie: porcja zupy kapuścianej
Obiad: 400g kurczaka
Kolacja: duży brokuł
brak biegania, ale chodzenie po skałkach na Jurze

Dzień 7
Waga 66,8kg
Śniadanie: porcja zupy kapuścianej (bardzo mało, już było na dnie )
Obiad: torebka brązowego ryżu, sałatka z ogórka i pomidora
Kolacja: 1l naturalnego soku pomarańczowego
bez biegania, przeziębienie
Dieta skończyła się 12.11, natomiast 13.11 rano wazyłem 66,3kg... Straciłem 2,7kg w ciągu tygodnia, dużo też przebiegłem. Można sobie porównać moje menu z menu ze strony. Jeśli, kogoś ciekawi wygląd posiłków, kilka zdjęć znajduje się na moim blogu. Starałem się jeść wszystko zgodnie z zaleceniami i tak wyszło, jedyna rozbieżność to większe porcje, szczególnie mięsa i warzyw. Nie chciałem przekręcić się podczas biegania.
Kilka słów komentarzu. Pierwsze dni były masakryczne. Pierwsze dwa. Pierwszego dnia z upływem godzin odczuwałem spadek cukru i ospałość, po bieganiu było lepiej. Drugiego dnia niekiedy czułem braki energetyczne, było dziwnie. Najlepsze jednak w tej diecie było to, że nie byłem wogóle głodny, do niektórych posiłków nie to, że się zmuszałem, ale nie miałem na nie poprostu ochoty. Byłem najedzony! Trzeciego dnia wszystko zacząło się poprawiać, bieganie wchodziło, braków energetycznych nie było, czułem się lekko, sprawnie, zdrowo. Naprawdę mega pozytywnie! Nastepne dni były coraz lepsze. Start w zawodach 10.11 i późniejsze bezpośrednie wybieganie potwierdziło moje przypuszczenia, że organizm rządzi się swoim tłuszczem jako paliwem, bo jednak na kilku łyżkach bezkalorycznej zupy 22km się nie przebiegnie, tym bardziej, że był w tym start na 5km w szybkim tempie.
Najlepsze jednak to ostatni 2-3 dni diety. Nie odczuwałem, że jestem na jakieś diecie. Mógłbym tak funkcjonować cały czas. Aż żal serce ściskał na myśl o jej końcu... Myślałem, że to będzie jakaś masakra, głodów, brak energi, pokładanie się... A tu taka niespodzianka. Oczywiście pierwsze 2 dni były niefajne... Organizm musiał się przestawić!
Co do zachcianek! Od 3 dnia diety przestałem myśleć o słodyczach, jakby ktoś mi coś podstawił i tak bym nie zjadł. Marzyłem jedynie o mięsie, naprawde mocno, do kurczaka ciągnęło mnie niesamowicie. To uczucie pozostaje do teraz. Występuje swoista niechęć do słodyczy. Dla przykładu dziś na śniadanie miałem ser biały 250g, nie chciałem dodawać miodu jak zwykle, ponieważ staram się obcinać węglowodany, o czym napisz później, więc wziąłem jogurt brzoskwiniowy 175g. Miałem wrażenie jakbym jadł cukier prosto z cukierniczki. Niewyobrażalnie słodki! Potem zacząłem jeść sam ser biały, smakował neutralnie, a wcześniej poprostu nie było tematu, aby zjadł co samego, musiałem dosładzać.
W czasie diety dużo czytałem o diecie niskowęglowodanowej. Wiele postów i informacji znalezionych w sieci jest logiczna. Chciałem to sprawdzić na sobie. Miałem dość skoków insuliny, ciągłego apetytu! Ospania i zmęczenia! To mnie dobijało, czas aby coś z tym zrobić! Oczywiście nie stosuje swoistej diety low carb, ale staram się wyrzucić wszystko co zawiera zbyt dużo cukru. Obniżyć jego spożycie maksymalnie jak się da, po treningu uzupełniać go będe owocami. Nastawiam się na spożywanie dużych ilości mięsa, zdrowych oleji, orzechów, jaj, serów, mleka, ryb, warzyw. Wiadomo, każdy kto stosuje tą diete, ten sposób odżywania wie z czego zrezygnować, a co zostawić. Jeśli węglowodany to złożone i takie, które dłużej się trawią i nie powodują mega strzałów insuliny.
Na tą chwile po diecie kapuścianej i kilku dniach czegoś na styl low carb czuje się dobrze. Mam energie, świeżość umysłu. Co najważniejsze rano mam siłe wstać z łóżka, nie słaniam się. Jest energia do biegania. Nie mam dziwnych skoków nastrojów.
Najważniejszą kwestią jest to, że NIE ODCZUWAM GŁODU, co jest najcudowniejszym uczuciem. Gdy przychodzi czas obiadu poprostu odczuwam coś takiego, co informuje mnie, że dobrze by było coś zjeść, ale nie jest to głód! Nie mam ochoty na cukry, na słodycze! Nie mam też ochoty na duże porcje jedzenia. Wszystko jakby się ustabilizowało w organiźmie. Zresetował się i pomownie złapał ustawienia

Mam nadzieje, że moje wypociny komuś się przydadzą... Jest to reakcja prawdziwego MOJEGO orgaznimu na diete kapuścianą i obcinanie węglowodanów. Nie są to rekalmy diet z sieci. Macie przykład realnego człowieka, który nic nie reklamuje, jest obiektywny i potrafi opisać to co przekazuje mu jego organizm.
Dla kobiet podam codzienną wage Narzeczonej. Ona nie biegała. Nie uprawiała aktywności podczas diety.
64,7 6.11
63,7
63,2
62,5
62,5
61,8
61,7
61,3 13.11
Pozdrawiam Wszystkich!