
Około tygodnia walczyłem z przeziębieniem. Przez ten czas zero biegania, zero basenu, do pracy auto zamiast roweru. Dziś uznałem, że można już pobiegać. Długo nie pobiegałem. Zakończyłem na etapie rozgrzewki jeszcze.
Rozgrzewam się truchtając delikatnie w tempie 7:30-8:00. Po dwustu metrach poczułem nagłe kłucie w lewej czwórce, w jej dolnej części. Pomyślałem, że to skurcz, rozmasowałem porządnie, ustąpiło, więc potruchtałem dalej. Po kolejnych kilkuset metrach zaczęło się to samo w obu łydkach. Znowu rozmasowałem, porozciągałem łydki (wspięcia na palce). Pomogło, więc potruchtałem delikatniutko dalej. Po kolejnych może stu metrach zaczęło się tak porządne kłucie w obu łydkach, że już wiedziałem, że z biegania nie będzie nic. Znowu porządnie rozmasowałem łydki i lewą czwórkę (która znowu zaczęła boleć) i zacząłem mozolny powrót pieszo do domu. Przejście 500-600 metrów bolało i zajęło mi ponad 20 minut z licznymi przystankami na rozmasowywanie.
Skracam tę opowieść. Nasmarowałem się volterenem, robię zimne okłady. Lewa łydka i lewa czwórka bolą porządnie, prawa łydka też boli, prawa czwórka również powiedziała "dzień dobry".
I teraz. Oczywiście wiem, że to musi przejść, że oszczędzać się, że smarować np. voltarenem i robić zimne okłady, obserwować.
Nie bardzo jednak wiem, co to może być (naciągnięcie lekkie po całości?) i wskutek tego nie wiem też, co mogło być tego przyczyną. Właściwie jedno, co mi przychodzi do głowy, to to, że ponieważ już dość chłodno, a ja po przeziębieniu, to część rozgrzewki zrobiłem w domu: trucht w miejscu - być może nieco z palców, by nie jątrzyć sąsiadów, może przy tym coś inaczej niż zwykle zaczęło działać (nie przekonuje mnie to zupełnie btw). Dodam, że biegałem dziś po równym jak stół gwarantowanym asfalcie by HGW w butach asics volt 33 (bardzo polecam).
Gdyby któraś Koleżanka albo któryś Kolega miał/a jakieś uwagi, doświadczenia z czymś podobnym, obserwacje, zalecenia i zechcieliby się wypowiedzieć, to byłbym zobowiązany.
pzdr
montalb