Kontuzja płaszczkowatego a rower

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
Wieńczysław
Wyga
Wyga
Posty: 124
Rejestracja: 26 mar 2019, 21:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cześć wszystkim,

jakieś 2 tygodnie temu przypałętała mi się kontuzja mięśnia płaszczkowatego w prawej łydce. Przypuszczam, że nadmiernie go obciążałem w ostatnim czasie, bo oprócz tego, że ćwiczyłem trochę podbiegów (takich górskich, na odcinkach, na których wcześniej często przechodziłem do marszu), to i ogólnie zacząłem sporo ćwiczyć łydki, celem wzmocnienia, nieco zaniedbując rozciąganie. Kontuzja pojawiła się w trakcie lekkiego rozbiegania, mięsień jakby stracił elastyczność, miałem wrażenie ciągłego przykurczu, a bieg względnie normalnym tempem nie był możliwy bez bólu.

Przez pierwsze kolejne dni odczuwałem lekki ból nawet podczas chodzenia; pomagało przestawienie się na chodzenie "z dużego palca".
Teraz jest już lepiej, tym niemniej ciągle czuję, że jestem gdzieś w okolicy środka drogi (o ile nie wcześniej) do pełnej sprawności, a przynajmniej do powrotu do treningów biegowych. Codziennie się roluję i rozciągam, przypuszczam, że problem może leżeć w punktach spustowych, bo podczas rolowania bolesnych miejsc mam wrażenie "uskoku" pomiędzy bolącym a niebolącym odcinkiem łydki.

Zastanawiam się czy by nie włączyć roweru do treningów, przynajmniej teraz, żeby nie stracić resztek kondycji - mniejszy problem z tym, że go aktualnie nie posiadam i musiałbym albo od kogoś pożyczyć, albo zanabyć drogą kupna ;-) Większy problem natomiast jest taki, że nie jestem pewien czy przypadkiem trening na rowerze nie będzie nadmiernie angażował mięśni łydek i tym samym opóźni powrót do biegania. Bieganie jest jednak zdecydowanym priorytetem i jeżeli miałoby to w negatywny sposób wpływać na regenerację łydki, to raczej dam sobie z tym spokój.

Gdyby ktoś chciał coś doradzić, bardzo proszę.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Rower obciąża łydki, ale raczej mięśnie brzuchate i nie tak udarowo jak bieganie. Dla achillesa i mięśnia płaszczkowatego zwykle jest łagodny, ale ciężko powiedzieć co tu się wydarzy :). Pożycz od kogoś rower i zobacz czy będą dolegliwości.

Bazę wytrzymałościową spokojnie można budować na rowerze - oczywiście jak nie będziesz się kulał po parku spacerkiem, tylko założysz pulsometr i będziesz trzymał tętno w czasie jazdy w zakresie (zakresy na rowerze są średnio 7 bpm niższe niż przy bieganiu z uwagi na mniejszą pracę górnej połowy ciała i mięśni stabilizujących). Nawet jest to łatwiejsze, bo na rowerze spokojnie i bezkontuzyjnie zrobisz trening tlenowy 2-3h jak chcesz, a przy bieganiu jest to problematyczne.
Wytrzymałość nie jest tak specyficzna względem dyscypliny jak siła, szybkość i technika.
The faster you are, the slower life goes by.
Wieńczysław
Wyga
Wyga
Posty: 124
Rejestracja: 26 mar 2019, 21:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dzięki za odpowiedź, właśnie dzisiaj trochę sobie już popróbowałem, pierwszy raz na rowerze od paru czy nawet parunastu dobrych lat (przy okazji wizyty świątecznej u rodziców w Bielsku, gdzie przy okazji leżał mój stary, wysłużony Giancik).
Tak póki co delikatnie, troszkę ponad 20 minut, ale z kilkoma mocniejszymi podjazdami (teren tam do tego jest świetny) obserwując łydkę i będąc wyczulonym na jakiekolwiek ewentualne dolegliwości.

Na razie wydaje się, że jest OK, zobaczymy jak to wyjdzie po jakimś dłuższym treningu, ale jestem dobrej myśli, już sobie nawet zacząłem planować jakieś wjazdy na Klimczok, Skrzyczne czy inną Szyndzielnię :oczko:

Heh, tak w ogóle to fajne to pedałowanie, oby mi się priorytety nie pozmieniały :hej:

Zdziwiło mnie tylko tętno pokazywane przez zegarek (używam Suunto 9 Baro). Wprawdzie dzisiaj mierzyłem jedynie z nadgarstka, ale przy bieganiu rozbieżności mam rzędu może ok. 10-15 uderzeń na minutę. Na rowerze natomiast dzisiaj trochę się na tych podjazdach podmęczyłem (przejechałem ok. 6 km i 150 m wzniosu), a średnie tętno zegarek pokazał 65 (maksymalne 114), co jednak musi być grubym przekłamaniem. Wiadomo, jak już wjechałem pod górkę, to potem w dół leciałem na pełnym odpoczynku, ale żeby 65? Toć nawet jak robię sobie trening obwodowy w domu to wychodzi mi średnio coś w okolicy 100.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Pewnie przekłamanie, przy nadgarstkowym pomiarze też mi się czasem zdarza na Polarze Vantage, że pokazuje średnie tętno 45 bpm, ale to rzadko. Choć często nieprzyzwyczajony może się zdziwić, jak ciężko na rowerze utrzymać nawet tlenowe tętno, ostatnio byłem na dwugodzinnym tlenie na szosie, i wyszło mi tętno 133 bpm przy 60km poniżej 2 godzin. To tak jakbym sobie truchtał na tętnie 140 bpm po 6:00/km.
Najgorszy przy zaczynaniu roweru jest ból dupy na drugi dzień przy wsiadaniu :).
Trwa to jakiś tydzień do dziesięciu dni, i trzeba to przeżyć i jeździć, nie jest to przyjemne, ale mija po kilku minutach jazdy, a po 10 dniach mija w ogóle.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
keiw
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 9050
Rejestracja: 12 paź 2014, 14:32
Lokalizacja: Szczecin

Nieprzeczytany post

Kiedyś gdzieś już ktoś tłumaczył, że pomiar pulsu z nadgarstka na rowerze potrafi bardzo wariować.
Chyba chodzi o układ ręki, jest ona zasadniczo w pozycji nieruchomej (wygięty nadgarstek) utrudniającej swobodny przepływ krwi a dodatkowo jesteśmy podatni na większe wibracje.
Mój Blog "Luźne wpisy"
Mój Blog "Luźne wpisy" - Komentarze

Zrzucone w biegu kilogramy, cierpliwie czekają w lodówce.
Wieńczysław
Wyga
Wyga
Posty: 124
Rejestracja: 26 mar 2019, 21:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

keiw pisze:Chyba chodzi o układ ręki, jest ona zasadniczo w pozycji nieruchomej (wygięty nadgarstek)
Tak, to mogłoby się zgadzać, pokrywa się też z innymi moimi doświadczeniami odnośnie pomiaru nadgarstkowego. Np. w trakcie treningów obwodowych tętno skacze mi dość mocno, czasem wręcz zbliżając się do maksymalnego, kiedy robię rozgrzewkę przed ładowaniem na drążku poprzez tzw. krążenia nadgarstków (pomimo tego, że tak naprawdę wysiłek jest minimalny). Natomiast przy ćwiczeniach, podczas których dłonie leżą na ziemi, a nadgarstek jest wygięty (np. przy pompkach), tętno bardzo spada.
klosiu pisze:Trwa to jakiś tydzień do dziesięciu dni, i trzeba to przeżyć i jeździć, nie jest to przyjemne, ale mija po kilku minutach jazdy, a po 10 dniach mija w ogóle.
W moim przypadku to całkiem dobra wiadomość, z różnymi już dolegliwościami próbowałem walczyć poprzez "rozchodzenie" / "rozbieganie", zazwyczaj niestety z nie najlepszym skutkiem ;-) Dobrze, że w tym przypadku powinno być inaczej.
klosiu pisze: ostatnio byłem na dwugodzinnym tlenie na szosie, i wyszło mi tętno 133 bpm przy 60km poniżej 2 godzin
Łosz kurna, zapier..niczanie konkretne, bo za takie postrzegam średnie tempo ponad 30 km/h, a tętno jak na lajtowym rozbieganiu :bum: Pewnie u takiego kompletnego początkującego jak ja wystarczą prędkości znacznie niższe, no ale jednak wychodzi na to, że trochę trzeba będzie się pomęczyć. I bardzo dobrze :taktak:
ODPOWIEDZ