Bemowo Łosiowe Błota
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
W tygodniu startujemy, niezaleznie od pory roku, co drugi dzień o 6:00 rano spod południowej bramy stadionu WAT przy ul. Kartezjusza. W niedzielę z tego samego miejsca o 7:00, rzadziej o 6:00. Wieczorami biegamy raczej niechętnie gdyż czas ten wolimy poświęcic naszym rodzinom.
Ostatnio zmieniony 22 wrz 2006, 15:56 przez dargch, łącznie zmieniany 1 raz.
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
Dzisiaj na poranne łosiowanie wystartowałem wyjątkowo sam bo mój współbiegacz Maciaszczyk szykuje się na MŁ i wszystkie przedmaratońskie treningi ma już poza sobą a Kociemba w ostatniej chwili chyba się rozmyślił bo gdy dzwoniłem do niego żeby go zbudzić to od razu odzywała sie poczta głosowa. Zacząłem standardowo w okolicach 6:00. Na stadionie biegał tylko jeden biegacz. Szybko dopadłem pierwszej linii drzew i od razu stwierdziłem, że Matka Przyroda nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa w kwestii zawartości "zieleni w zieleni" od czasu mojego ostatniego biegu. Po pierwszym kilometrze spokojnego, równego przebierania nogami stoper pokazał 5'10". Zanosiło się więc na czas poniżej 50'. I tak było w rzeczywistości. Trasa jest krótsza o jakieś 200m od pełnych 10km a więc na mecie wypada się przynajmniej o minutę lepiej w stosunku do tego co mogłoby wynikać z tempa. Po drodze mnóstwo ptasiego śpiewu i trzasków łamanych gałązek dochodzących z głębi mijanych kniei . Eeeech!!!... POLECAM wszystkim poranne, leśne biegi o tej porze roku!
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
Czy SBBP ciągle działają? Można w tę (tę przed która mi ktoś odpisze:)) sobote przyjść?
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
SBBP działa. Z tego co wiem ostatnio w miarę regularnie zaczęli biegać po łosiowych we wtorki i czwartki - start o 19:30 (dziś będą biegać). Jeśli chodzi o nie-SBBP na łosiowych to m.in. ja z Maciaszczykiem biegamy w tygodniu od 6:00 (umawiamy się z biegu na bieg). W soboty i niedziele startujemy zwykle o 7:00. Gdybyś miał ochotę z nami pobiegać to zapraszamy jutro rano (6:00).
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
Dzięki serdeczne za zaproszenie. Jak mi sie uda wstać tak niewiarygodnie wcześnie to się zjawię któregoś dnia. Pozdrawiam.
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
Spox - SBBP umawiają się zwykle tutaj: http://biegajznami.pl/forum/viewforum.p ... e08083de5f
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
Dzisiaj na łosiowych o 7:00 tłoku nie było. Biegł ZbyszekTT, Maciaszczyk oraz Dargch. Postanowiliśmy przed maratonem poćwiczyć przebieżki. Szybsze odcinki rozpoczęły się od początku trzeciego kilometra (za odcinkiem wzdłuz torów). "Wyrwaliśmy" oczywiście za szybko - na 2,5 km pętli mieliśmy tempo w okolicach 3:30 co było, jak się okazało "rzeźnią" dla niewytrenowanych organizmów. Odpuściliśmy więc zgodnie drugą połówkę kilometrówki i początek czartego kilometra osiągnęliśmy po czasie 3:55 minuty. Kolejną przebieżkę rozpoczęliśmy po kilometrze wolnego biegu czyli na początku kilometra piątego. Tempo po 1000 metrach w pobliżu kładki łosiowej wyszło nam około 4:15min/km. Trzecia przebieżka na siódmym w okolicach 4:05-4:15min/km (grupa rozciągnęła się) i na dziewiątym 3:55-4:10min/km. Czas końcowy na mecie pętli łosiowej 51:20min. Stwierdziliśmy, że przydałoby się wyraźniejsze oznaczenie połówek kilometrów, które mogą być pomocne przy tempówkach na 3:30min/km. Zajmiemy się tym prawdopodobnie po maratonie na jednym z pierwszych wolnych rozbiegań. Tuż przed ósmą gdy kończyliśmy rozciąganie na stadionie WAT pojawił się Jang z Szarą. Niestety żaden z nas nie planował drugiej pętli i Janek pobiegł na łosiową pętlę sam. Na parkingu przed stadionem zauważyliśmy samochód Dżojkat a więc być moze udało im się spotkać gdzieś na łosiowych duktach.
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
Dzisiaj z Maciaszczykiem biegaliśmy tylko 25 minut ale nie po łosiowych tylko wokół fortu przy ulicy Obrońców Tobruku. Tamtejszy park jest ciekawym biegowo miejscem - jedynym mankamentem jest krótka trasa ale z drugiej strony może być to zaleta dla osób rozpoczynających bieganie.
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
Dziś rano na pierwszym pomaratońskim, porannym biegu o godzinie 6:30 spotkałem w bramie stadionu WAT około 30-osobową jednolicie odzianą, "mieszaną" i powracająca z biegania (nieco zmęczoną ) grupę biegaczy . Ciekawe co to za GRUPA? Ciekawe w JAKICH GODZINACH biegają? Ciekawe JAK biegają?
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
Dzisiaj podczas tradycyjnego, porannego, niedzielnego łosiowania zauważyliśmy z Maciaszczykiem pięknie wysprzątane alejki. Ciekawe czy ma z tym coś wspólnego grupa biegaczy, którą spotkałem podczas mojego pomaratońskiego rozbiegania w Parku Leśnym Bemowo .
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
A ja dziś wszedłem na chwilkę do lasku znajdującego się za stadionem WAT i stwierdziłem, że powinien nad bramą wisieć napis "Król Śmieciarzy".
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
A w którym miejscu? Generalnie park ten jest czysty.pichotnik pisze:A ja dziś wszedłem na chwilkę do lasku znajdującego się za stadionem WAT i stwierdziłem, że powinien nad bramą wisieć napis "Król Śmieciarzy".
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
Gdy się idzie między stadionem (po prawej), a kortami tenisowymi (po lewej) alejką od ulicy Kartezjusza, to się dochodzi do takiej bramy do lasu. No i za tą bramą nie jest tak pięknie.
- dargch
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 09 gru 2003, 14:45
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa, Bemowo
Być może - nie zwróciłem uwagi - alejką, którą opisałeś zawsze rozpoczynam swój bieg. Kawałek dalej za płotem zaczyna się las. Poniżej Maciszczykowy opis pętli:
..."Miejsce startu znajduje się on przy stadionie WAT na ulicy Kartezjusza. Nie ma wyraźnej linii startowej, ale umówmy się, że startujemy w bramie przy ulicy. Ponieważ przy ulicy są dwie bramy wiodące na stadion, wyjaśniam, że chodzi o pierwszą bramę licząc od południa, tę położoną bliżej ulicy Kocjana.
Pierwszy kilometr
Wbiegamy bramą w dróżkę prostopadłą do ulicy. Po prawej mijamy stadion, a po lewej korty tenisowe. Dobiegamy do przeciwległej bramy i wbiegamy w las. Brama czasami bywa zamknięta, ale na szczęście jest w niej awaryjna dziura. Biegniemy około pół kilometra prosto. Nie zbaczamy w żadną z licznych ścieżek, dróg ni dróżek, aż w zasięgu wzroku pojawi się tor kolejowy. Kilkanaście metrów przed nim skręcamy w drogę w prawo. Jeśli nie zauważymy toru w porę, bo to jednak las, więc i drzew nie brakuje, to zawsze możemy wrócić kilkanaście metrów. Teraz trzeba nieco więcej patrzeć pod nogi, bo prawie zawsze jest tu błoto. I znowu biegniemy prosto przez jakieś pół kilometra. Nasza droga zwęża się nieco i w pewnym momencie odbija lekko w lewo. W pewnym momencie las się kończy i pojawia się przed nami duża otwarta przestrzeń. Jest to poligon.
Drugi kilometr
Skoro dobiegliśmy do poligonu, to znaczy, że pierwszy kilometr trasy jest już za nami. Skręcamy w lewo w drogę opasującą poligon. Nie biegniemy nią jednak daleko, bo tylko do pierwszego zakrętu, dość ostrego zresztą. To tylko kilkadziesiąt metrów. Droga skręca tutaj ostro w prawo, ale my wcale nie skręcamy, tylko biegniemy dalej prosto ścieżką, która właśnie tu bierze swój początek. Wbiegamy pomiędzy drzewa, ale nie na długo, bo po chwili znów wybiegamy na otwartą przestrzeń. Po lewej stronie znowu widzimy tor kolejowy. Przebiegamy kawałek, dobiegamy do kolejnej kępy drzew, przy którym nasza ścieżka rozwidla się. Jedna ścieżka prowadzi na wprost między drzewa, a druga odbija w lewo wyraźnie zbliżając się do toru. Wybieramy tę w lewo. Dobiegamy do toru i sprawdzamy, czy nie jedzie pociąg. Jeśli nie, to przekraczamy tor i dalej biegniemy wydeptaną ścieżką po jego przeciwnej stronie. Tutaj mała dygresja. Ten tor kolejowy to bocznica do huty. Jeździ tędy kilka pociągów dziennie. Pociągi w jedną stronę wożą złom, a w drugą wyroby hutnicze: druty zbrojeniowe, rury i stalowe belki, a rozwijają tutaj prędkości, że hej... tak poniżej prędkości truchtu przeciętnego biegacza. Po kilkuset metrach po lewej stronie pojawia się niewielki wybetonowany placyk. Przebiegamy na jego przeciwny koniec, by zaraz za nim wykonać ostry skręt w drogę na lewo. Na ogół droga jest zamknięta szlabanem, który w niczym nam jednak nie przeszkadza. Omijamy go bokiem, ewentualnie górą lub dołem, jak kto woli i wbiegamy w las. Po obu stronach pojawiają się wiklinowe zarośla. Gdy już miniemy zarośla przebiegniemy przez mostek na rowie melioracyjnym. Zaraz za nim kończy się drugi kilometr trasy.
Trzeci kilometr
Biegniemy drogą przez las. Od mostka do najbliższego skrętu jest coś około 400 metrów. Po prawej stronie miniemy obszerną polanę. Po lewej stronie będziemy mogli podziwiać nadgryzioną zębem czasu betonową budkę wartowniczą ze spękanym napisem "CZUWAJ". To pamiątka po nie tak znów odległych czasach, gdy te tereny były całkowicie zamknięte dla cywilów. Dalej, po prawej stronie stoi jakaś betonowa platforma. Gdy już ją miniemy, to zacznijmy wypatrywać kilkadziesiąt metrów dalej po prawej stronie dróżki, która krzyżuje się z naszą drogą pod kątem mniej więcej prostym. Gdy już skręcimy w tą dróżkę, to nie biegnijmy nią zbyt daleko. Po kilkudziesięciu metrach skręcamy w kolejną dróżkę w lewo. Tą dróżką biegniemy prosto około pół kilometra. W pewnym momencie po lewej stronie pojawia się ścieżka i w tym samym miejscu nasza dróżka skręca nieco w prawo. To znak, że należy zachować czujność, bo po kilkudziesięciu metrach znajdziemy się na kolejnym rozwidleniu i dobrze by było nie pomylić na nim drogi. Na tym rozwidleniu nie biegniemy prosto, tylko skręcamy nieco w prawo. Zaraz za rozwidleniem kończy się trzeci kilometr.
Czwarty kilometr
Biegniemy prosto naszą dróżką. Na tyle prosto, o ile oczywiście nam na to dróżka pozwala. Bo dróżka nie jest idealnie prosta. W każdym razie nie zbaczamy z niej na żadną ścieżkę, ani inną dróżkę aż do samego jej końca. Po dystansie mniej więcej pół kilometra pojawią się dwa ostre zakręty, takie po 90 stopni każdy. Pierwszy w prawo, a drugi w lewo. O ile poprzedni odcinek należał do suchych, to tutaj znowu może wystąpić błoto. I to błoto może nam towarzyszyć przez cały następny kilometr. Około stu metrów za drugim z zakrętów dobiegamy do skrzyżowania, na którym nasza dróżka kończy się na skrzyżowaniu z nieco szerszą drogą. Skręcamy tutaj w prawo i trzymamy się nowej drogi. Ta jest dosyć kręta. W pewnym momencie po jej lewej stronie pojawia się rów, który towarzyszy nam mniej więcej przez kilometr. Biegniemy jego prawą stroną. Gdzieś tutaj kończy się czwarty kilometr trasy.
Piąty kilometr
W pewnym momencie rów dość ostro skręca w prawo. Przeprawiamy się mostkiem na jego drugi brzeg i również skręcamy w prawo. Teraz przez chwilę trzymamy się drugiej strony rowu, ale niezbyt długo, bo już po chwili mamy kolejny mostek, a na nim skrzyżowanie. Z każdej strony mostku są po dwie drogi. My biegniemy mniej więcej prosto. To znaczy skręcamy w prawo na mostek, a zaraz za nim w lewo. W dalszym ciągu trzymamy się rowu. Dobiegamy do kolejnego skrzyżowania, na którym nasza droga kończy się. Skręcamy w kolejną drogę w prawo pod dość ostrym kątem. O ile poprzednia droga należała do błotnistych, to ta jest raczej sucha. Po kilku łagodnych zakrętach kończy się piąty kilometr.
Szósty kilometr
Na szóstym kilometrze trasy znajduje się atrakcja w postaci pomostu. Pomost wchodzi dość głęboko w zabagnioną polanę. Są tacy, co dobiegając do pomostu, robią sobie na nim regularne przerwy. Za kolejnym zakrętem w prawo, a właściwie nie jest to zakręt, tylko zwidlenie dróg, zobaczymy przejazd kolejowy. To magistrala hutnicza, którą już widzieliśmy. Przebiegamy przez przejazd i biegniemy dalej prosto. Kilkaset metrów dalej kończy się szósty kilometr trasy.
Siódmy kilometr
Zaraz na początku siódmego kilometra mamy spore skrzyżowanie, przy którym jest też wiata biwakowa. Na tym skrzyżowaniu nie biegniemy dalej prosto, lecz wybieramy drogę w lewo. Jakieś sto metrów dalej mamy szlaban, a za szlabanem ulicę Radiową. Przekraczamy ulicę, uważając by nic nas nie rozjechało i biegniemy dalej prosto. Ten odcinek jest wręcz idealnie prosty. Przebiegamy tak ze czterysta metrów. W pewnym momencie zobaczymy drogę po prawej stronie. Nasza droga ma wprawdzie kontynuację na wprost, ale widać, że droga w prawo jest zdecydowanie mocniej wydeptana. Skręcamy więc w prawo. Tutaj znowu zaczyna się kolejny błotny odcinek. Dajemy prowadzić się naszej drodze, tak jak biegnie. A droga jest dość kręta, a przynajmniej jej początkowy odcinek, po którym jest dłuższa prosta. Przy tej prostej, po prawej stronie zobaczymy obszerną polanę. Gdzieś w okolicach jej końca kończy się siódmy kilometr trasy.
Ósmy kilometr
Jakiś maleńki zakręcik i znowu dłuższa prosta. A potem znów parę zakrętów i nieznaczny podbieg do nasypu. Zbiegamy z nasypu i przed nami kolejny zakręt. Wracając do tego nasypu, to jeszcze nie tak dawno temu był tutaj tor kolejowy. Ten tor to odnoga od magistrali hutniczej, wzdłuż której już biegaliśmy, a nawet przebiegaliśmy obok początku tego odgałęzienia. A prowadzi ono do Dżeksonlandu, czyli parku rozrywki Michasia Jacksona na Bemowie. Że niby co? Nie ma takiego parku? Ale miał być. W każdym razie było na ten temat sporo szumu parę lat temu. No ale dość tej dygresji. Za kolejnym zakrętem przy dróżce pojawiają się niskie płotki. Najpierw z jednej strony, potem z drugiej, a w końcu po obu jej stronach. Płotki rozstępują się przed skrzyżowaniem z poprzeczną drogą. Skręcamy na niej w prawo. Ten rejon lasu obfituje w miejsca biwakowe. Jest tu parę polanek z wiatami, miejscami na ogniska i placem zabaw. W ciepłe dni bywa tu niekiedy tłok niby na Marszałkowskiej. Dobiegamy do placu zabaw. Na jego końcu znajduje się kolejne skrzyżowanie. Tutaj znowu skręcamy w prawo. Niektórzy wprawdzie biegną prosto do pobliskiej ulicy, ale ja osobiście wolę biegać tą drogą. Po kilkudziesięciu metrach na wprost droga skręca w lewo i kończy się na skrzyżowaniu z asfaltową uliczką. My przebiegamy na ścieżkę po jej drugiej stronie. Uliczka nie należy wprawdzie do ruchliwych, ale zachowujemy ostrożność przy jej przekraczaniu. Tutaj znajduje się kolejna polana biwakowa. Przez nią na ukos przebiega ścieżka. Uwaga, bo tutaj ścieżka rozwidla się. My wybieramy jej prawy wariant, biegnący do pobliskiej ulicy Radiowej. Mniej więcej tutaj kończy się ósmy kilometr trasy.
Dziewiąty kilometr
Dobiegamy do ulicy Radiowej. Już raz ją przebiegaliśmy. Teraz trzeba to zrobić jeszcze raz. Przypominam, że należy przy tym uważać, bo ulica jest dość ruchliwa. Po drugiej stronie powinniśmy trafić na dość szeroką ścieżkę prostopadłą do ulicy. Biegniemy nią prosto wzdłuż rowu. Po jakiejś ćwierci kilometra pojawia się rów w poprzek ścieżki, na nim mostek, a zaraz za mostkiem zakręt w prawo. Kilkanaście kroków za zakrętem jest skrzyżowanie z inną ścieżką. Skręcamy na tym skrzyżowaniu w lewo. Przed nami znowu dłuższa prosta, którą dobiegniemy na tyły strzelnicy. Napisałem prosta, więc nie należy nigdzie skręcać, a jest ku temu sposobność, bo pojawia się rozwidlenie, z którego wybiega nawet nieco szersza ścieżka, ale ona odbiega nieco na lewo, a my przecież mamy biec prosto. Strzelnicę poznamy po płocie i wysokim wale ziemnym zaraz za nim. Skręcamy w prawo w ścieżkę biegnącą wzdłuż tego płotu. Uwaga tutaj na zdradliwą ścieżkę, która odgałęzia się i ucieka od płotu. My biegniemy wzdłuż płotu aż do jego winkla, a za winklem skręcamy pod kątem prostym w lewo i dalej trzymamy się płotu, tyle że innej jego krawędzie. Przed nami widok na poligon. Płot kończy się. Za płotem droga prowadząca na poligon. Przekraczamy tą drogę i biegniemy dalej prosto, po lewej stronie mając krawędź lasu, a po prawej poligon. Gdzieś tutaj, na skraju lasu, kończy się dziewiąty kilometr.
Dziesiąty kilometr
Biegnąc drogą pomiędzy poligonem a lasem możemy podziwiać linie okopów. Po lewej stronie, w lesie zobaczymy okopany czołg, w którym możemy wczuć się w rolę pancernych ze słynnego Rudego. Dobiegamy do poprzecznej krawędzi lasu i biegniemy dalej prosto, opuszczając obszerną polanę poligonową. Po kilkudziesięciu krokach las znowu otwiera się na sporą podłużną polanę. Nie tak wprawdzie rozległą jak poligon, ale wcale nie taką małą. Na polanie znajduje się tor przeszkód, tak zwany małpi gaj. Skręcamy tu w lewo i biegniemy utwardzoną ścieżką opasującą tor przeszkód. Ale nie będziemy całkiem go opasywać, tylko wybiegniemy na jego krańcu. No może niezupełnie prosto, ale prawie prosto. Przed nami zupełnie już niedaleko brama terenu sportowego WAT. Przebiegamy przez bramę. Przed nami, po prawej stronie widać już wał, na którym znajduje się trybuna otaczająca stadion. Mijamy trybunę, skręcamy w prawo i wbiegamy na bieżnię stadionu. Przebiegamy pod trybuną, biegniemy do przeciwległej bramy i... Tak, przy tej bramie jest meta. Za sobą mamy około dziesięciu kilometrów trasy. Niektórzy utrzymują, że to trochę więcej, inni, że trochę mniej. Geodezyjny pomiar trasy, z tego co wiem, nie był przeprowadzany, a te dziesięć kilometrów to tak z dokładnością do 150 metrów. Sprawdzałem osobiście rowerem.
Rozciąganie
Możemy teraz pobiec drugie kółko, a jak nie, to płotek otaczający stadion jest doskonałym miejscem do gimnastyki rozciągającej. Spokojnie rozciągamy się. Uspokajamy oddech i serce, i kończymy"...
..."Miejsce startu znajduje się on przy stadionie WAT na ulicy Kartezjusza. Nie ma wyraźnej linii startowej, ale umówmy się, że startujemy w bramie przy ulicy. Ponieważ przy ulicy są dwie bramy wiodące na stadion, wyjaśniam, że chodzi o pierwszą bramę licząc od południa, tę położoną bliżej ulicy Kocjana.
Pierwszy kilometr
Wbiegamy bramą w dróżkę prostopadłą do ulicy. Po prawej mijamy stadion, a po lewej korty tenisowe. Dobiegamy do przeciwległej bramy i wbiegamy w las. Brama czasami bywa zamknięta, ale na szczęście jest w niej awaryjna dziura. Biegniemy około pół kilometra prosto. Nie zbaczamy w żadną z licznych ścieżek, dróg ni dróżek, aż w zasięgu wzroku pojawi się tor kolejowy. Kilkanaście metrów przed nim skręcamy w drogę w prawo. Jeśli nie zauważymy toru w porę, bo to jednak las, więc i drzew nie brakuje, to zawsze możemy wrócić kilkanaście metrów. Teraz trzeba nieco więcej patrzeć pod nogi, bo prawie zawsze jest tu błoto. I znowu biegniemy prosto przez jakieś pół kilometra. Nasza droga zwęża się nieco i w pewnym momencie odbija lekko w lewo. W pewnym momencie las się kończy i pojawia się przed nami duża otwarta przestrzeń. Jest to poligon.
Drugi kilometr
Skoro dobiegliśmy do poligonu, to znaczy, że pierwszy kilometr trasy jest już za nami. Skręcamy w lewo w drogę opasującą poligon. Nie biegniemy nią jednak daleko, bo tylko do pierwszego zakrętu, dość ostrego zresztą. To tylko kilkadziesiąt metrów. Droga skręca tutaj ostro w prawo, ale my wcale nie skręcamy, tylko biegniemy dalej prosto ścieżką, która właśnie tu bierze swój początek. Wbiegamy pomiędzy drzewa, ale nie na długo, bo po chwili znów wybiegamy na otwartą przestrzeń. Po lewej stronie znowu widzimy tor kolejowy. Przebiegamy kawałek, dobiegamy do kolejnej kępy drzew, przy którym nasza ścieżka rozwidla się. Jedna ścieżka prowadzi na wprost między drzewa, a druga odbija w lewo wyraźnie zbliżając się do toru. Wybieramy tę w lewo. Dobiegamy do toru i sprawdzamy, czy nie jedzie pociąg. Jeśli nie, to przekraczamy tor i dalej biegniemy wydeptaną ścieżką po jego przeciwnej stronie. Tutaj mała dygresja. Ten tor kolejowy to bocznica do huty. Jeździ tędy kilka pociągów dziennie. Pociągi w jedną stronę wożą złom, a w drugą wyroby hutnicze: druty zbrojeniowe, rury i stalowe belki, a rozwijają tutaj prędkości, że hej... tak poniżej prędkości truchtu przeciętnego biegacza. Po kilkuset metrach po lewej stronie pojawia się niewielki wybetonowany placyk. Przebiegamy na jego przeciwny koniec, by zaraz za nim wykonać ostry skręt w drogę na lewo. Na ogół droga jest zamknięta szlabanem, który w niczym nam jednak nie przeszkadza. Omijamy go bokiem, ewentualnie górą lub dołem, jak kto woli i wbiegamy w las. Po obu stronach pojawiają się wiklinowe zarośla. Gdy już miniemy zarośla przebiegniemy przez mostek na rowie melioracyjnym. Zaraz za nim kończy się drugi kilometr trasy.
Trzeci kilometr
Biegniemy drogą przez las. Od mostka do najbliższego skrętu jest coś około 400 metrów. Po prawej stronie miniemy obszerną polanę. Po lewej stronie będziemy mogli podziwiać nadgryzioną zębem czasu betonową budkę wartowniczą ze spękanym napisem "CZUWAJ". To pamiątka po nie tak znów odległych czasach, gdy te tereny były całkowicie zamknięte dla cywilów. Dalej, po prawej stronie stoi jakaś betonowa platforma. Gdy już ją miniemy, to zacznijmy wypatrywać kilkadziesiąt metrów dalej po prawej stronie dróżki, która krzyżuje się z naszą drogą pod kątem mniej więcej prostym. Gdy już skręcimy w tą dróżkę, to nie biegnijmy nią zbyt daleko. Po kilkudziesięciu metrach skręcamy w kolejną dróżkę w lewo. Tą dróżką biegniemy prosto około pół kilometra. W pewnym momencie po lewej stronie pojawia się ścieżka i w tym samym miejscu nasza dróżka skręca nieco w prawo. To znak, że należy zachować czujność, bo po kilkudziesięciu metrach znajdziemy się na kolejnym rozwidleniu i dobrze by było nie pomylić na nim drogi. Na tym rozwidleniu nie biegniemy prosto, tylko skręcamy nieco w prawo. Zaraz za rozwidleniem kończy się trzeci kilometr.
Czwarty kilometr
Biegniemy prosto naszą dróżką. Na tyle prosto, o ile oczywiście nam na to dróżka pozwala. Bo dróżka nie jest idealnie prosta. W każdym razie nie zbaczamy z niej na żadną ścieżkę, ani inną dróżkę aż do samego jej końca. Po dystansie mniej więcej pół kilometra pojawią się dwa ostre zakręty, takie po 90 stopni każdy. Pierwszy w prawo, a drugi w lewo. O ile poprzedni odcinek należał do suchych, to tutaj znowu może wystąpić błoto. I to błoto może nam towarzyszyć przez cały następny kilometr. Około stu metrów za drugim z zakrętów dobiegamy do skrzyżowania, na którym nasza dróżka kończy się na skrzyżowaniu z nieco szerszą drogą. Skręcamy tutaj w prawo i trzymamy się nowej drogi. Ta jest dosyć kręta. W pewnym momencie po jej lewej stronie pojawia się rów, który towarzyszy nam mniej więcej przez kilometr. Biegniemy jego prawą stroną. Gdzieś tutaj kończy się czwarty kilometr trasy.
Piąty kilometr
W pewnym momencie rów dość ostro skręca w prawo. Przeprawiamy się mostkiem na jego drugi brzeg i również skręcamy w prawo. Teraz przez chwilę trzymamy się drugiej strony rowu, ale niezbyt długo, bo już po chwili mamy kolejny mostek, a na nim skrzyżowanie. Z każdej strony mostku są po dwie drogi. My biegniemy mniej więcej prosto. To znaczy skręcamy w prawo na mostek, a zaraz za nim w lewo. W dalszym ciągu trzymamy się rowu. Dobiegamy do kolejnego skrzyżowania, na którym nasza droga kończy się. Skręcamy w kolejną drogę w prawo pod dość ostrym kątem. O ile poprzednia droga należała do błotnistych, to ta jest raczej sucha. Po kilku łagodnych zakrętach kończy się piąty kilometr.
Szósty kilometr
Na szóstym kilometrze trasy znajduje się atrakcja w postaci pomostu. Pomost wchodzi dość głęboko w zabagnioną polanę. Są tacy, co dobiegając do pomostu, robią sobie na nim regularne przerwy. Za kolejnym zakrętem w prawo, a właściwie nie jest to zakręt, tylko zwidlenie dróg, zobaczymy przejazd kolejowy. To magistrala hutnicza, którą już widzieliśmy. Przebiegamy przez przejazd i biegniemy dalej prosto. Kilkaset metrów dalej kończy się szósty kilometr trasy.
Siódmy kilometr
Zaraz na początku siódmego kilometra mamy spore skrzyżowanie, przy którym jest też wiata biwakowa. Na tym skrzyżowaniu nie biegniemy dalej prosto, lecz wybieramy drogę w lewo. Jakieś sto metrów dalej mamy szlaban, a za szlabanem ulicę Radiową. Przekraczamy ulicę, uważając by nic nas nie rozjechało i biegniemy dalej prosto. Ten odcinek jest wręcz idealnie prosty. Przebiegamy tak ze czterysta metrów. W pewnym momencie zobaczymy drogę po prawej stronie. Nasza droga ma wprawdzie kontynuację na wprost, ale widać, że droga w prawo jest zdecydowanie mocniej wydeptana. Skręcamy więc w prawo. Tutaj znowu zaczyna się kolejny błotny odcinek. Dajemy prowadzić się naszej drodze, tak jak biegnie. A droga jest dość kręta, a przynajmniej jej początkowy odcinek, po którym jest dłuższa prosta. Przy tej prostej, po prawej stronie zobaczymy obszerną polanę. Gdzieś w okolicach jej końca kończy się siódmy kilometr trasy.
Ósmy kilometr
Jakiś maleńki zakręcik i znowu dłuższa prosta. A potem znów parę zakrętów i nieznaczny podbieg do nasypu. Zbiegamy z nasypu i przed nami kolejny zakręt. Wracając do tego nasypu, to jeszcze nie tak dawno temu był tutaj tor kolejowy. Ten tor to odnoga od magistrali hutniczej, wzdłuż której już biegaliśmy, a nawet przebiegaliśmy obok początku tego odgałęzienia. A prowadzi ono do Dżeksonlandu, czyli parku rozrywki Michasia Jacksona na Bemowie. Że niby co? Nie ma takiego parku? Ale miał być. W każdym razie było na ten temat sporo szumu parę lat temu. No ale dość tej dygresji. Za kolejnym zakrętem przy dróżce pojawiają się niskie płotki. Najpierw z jednej strony, potem z drugiej, a w końcu po obu jej stronach. Płotki rozstępują się przed skrzyżowaniem z poprzeczną drogą. Skręcamy na niej w prawo. Ten rejon lasu obfituje w miejsca biwakowe. Jest tu parę polanek z wiatami, miejscami na ogniska i placem zabaw. W ciepłe dni bywa tu niekiedy tłok niby na Marszałkowskiej. Dobiegamy do placu zabaw. Na jego końcu znajduje się kolejne skrzyżowanie. Tutaj znowu skręcamy w prawo. Niektórzy wprawdzie biegną prosto do pobliskiej ulicy, ale ja osobiście wolę biegać tą drogą. Po kilkudziesięciu metrach na wprost droga skręca w lewo i kończy się na skrzyżowaniu z asfaltową uliczką. My przebiegamy na ścieżkę po jej drugiej stronie. Uliczka nie należy wprawdzie do ruchliwych, ale zachowujemy ostrożność przy jej przekraczaniu. Tutaj znajduje się kolejna polana biwakowa. Przez nią na ukos przebiega ścieżka. Uwaga, bo tutaj ścieżka rozwidla się. My wybieramy jej prawy wariant, biegnący do pobliskiej ulicy Radiowej. Mniej więcej tutaj kończy się ósmy kilometr trasy.
Dziewiąty kilometr
Dobiegamy do ulicy Radiowej. Już raz ją przebiegaliśmy. Teraz trzeba to zrobić jeszcze raz. Przypominam, że należy przy tym uważać, bo ulica jest dość ruchliwa. Po drugiej stronie powinniśmy trafić na dość szeroką ścieżkę prostopadłą do ulicy. Biegniemy nią prosto wzdłuż rowu. Po jakiejś ćwierci kilometra pojawia się rów w poprzek ścieżki, na nim mostek, a zaraz za mostkiem zakręt w prawo. Kilkanaście kroków za zakrętem jest skrzyżowanie z inną ścieżką. Skręcamy na tym skrzyżowaniu w lewo. Przed nami znowu dłuższa prosta, którą dobiegniemy na tyły strzelnicy. Napisałem prosta, więc nie należy nigdzie skręcać, a jest ku temu sposobność, bo pojawia się rozwidlenie, z którego wybiega nawet nieco szersza ścieżka, ale ona odbiega nieco na lewo, a my przecież mamy biec prosto. Strzelnicę poznamy po płocie i wysokim wale ziemnym zaraz za nim. Skręcamy w prawo w ścieżkę biegnącą wzdłuż tego płotu. Uwaga tutaj na zdradliwą ścieżkę, która odgałęzia się i ucieka od płotu. My biegniemy wzdłuż płotu aż do jego winkla, a za winklem skręcamy pod kątem prostym w lewo i dalej trzymamy się płotu, tyle że innej jego krawędzie. Przed nami widok na poligon. Płot kończy się. Za płotem droga prowadząca na poligon. Przekraczamy tą drogę i biegniemy dalej prosto, po lewej stronie mając krawędź lasu, a po prawej poligon. Gdzieś tutaj, na skraju lasu, kończy się dziewiąty kilometr.
Dziesiąty kilometr
Biegnąc drogą pomiędzy poligonem a lasem możemy podziwiać linie okopów. Po lewej stronie, w lesie zobaczymy okopany czołg, w którym możemy wczuć się w rolę pancernych ze słynnego Rudego. Dobiegamy do poprzecznej krawędzi lasu i biegniemy dalej prosto, opuszczając obszerną polanę poligonową. Po kilkudziesięciu krokach las znowu otwiera się na sporą podłużną polanę. Nie tak wprawdzie rozległą jak poligon, ale wcale nie taką małą. Na polanie znajduje się tor przeszkód, tak zwany małpi gaj. Skręcamy tu w lewo i biegniemy utwardzoną ścieżką opasującą tor przeszkód. Ale nie będziemy całkiem go opasywać, tylko wybiegniemy na jego krańcu. No może niezupełnie prosto, ale prawie prosto. Przed nami zupełnie już niedaleko brama terenu sportowego WAT. Przebiegamy przez bramę. Przed nami, po prawej stronie widać już wał, na którym znajduje się trybuna otaczająca stadion. Mijamy trybunę, skręcamy w prawo i wbiegamy na bieżnię stadionu. Przebiegamy pod trybuną, biegniemy do przeciwległej bramy i... Tak, przy tej bramie jest meta. Za sobą mamy około dziesięciu kilometrów trasy. Niektórzy utrzymują, że to trochę więcej, inni, że trochę mniej. Geodezyjny pomiar trasy, z tego co wiem, nie był przeprowadzany, a te dziesięć kilometrów to tak z dokładnością do 150 metrów. Sprawdzałem osobiście rowerem.
Rozciąganie
Możemy teraz pobiec drugie kółko, a jak nie, to płotek otaczający stadion jest doskonałym miejscem do gimnastyki rozciągającej. Spokojnie rozciągamy się. Uspokajamy oddech i serce, i kończymy"...
[i]poranne biegi nikomu nie zaszkodziły[/i]
Czy w czasie roku akademickiego można spokojnie w ciągu dnia biegać po stadionie WAT? Któregos dnaia tam zajrzałem to było pełno ludzi i jakieś ścieżki pogrodzone taśmami w poprzek bieżni.