"Debiutanci" po debiucie
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
Hmmm... plan chyba jednak jest bezpieczniejszy. Od razu zaznaczam, że się na tym nie znam, a powtarzam tylko, to co przekonuje mnie. Spytałem kiedyś mojego trenera, dlaczego, kiedy wypadnie mi jakiś trening i nie biegam 2 dni, to bardziej odczuwam skurcze i inne takie. Odpowiedział, że to naturalne, ponieważ realizując plan ćwiczysz różne partie mięśni, i w różny sposób (oczywiście odpowiedział mądrzej - ja referuję i np. - o czym chyba JS też pisze - długie wybiegania mają pewna funkcję terapeutyczną po innych elementach. Ale zdaje się, że trzeba rozróżnić dwa rodzaje planów - taki prosty, standardowy z jakiejś książki czy portalu, i plan układany pod zawodnika, modyfikowany, kiedy nadchodzą odpowiednie sygnały czy dane - ten drugi wg mnie jest znacznie efektywniejszy i znacznie bezpieczniejszy niż bieganie "na czucie".
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Moja to nawet może być laleczka voo doo. Tylko pamiętaj dziubać w tyłek - moze będę szybciej zapierniczał .jacuś pisze:Można zrobić plastelinowe fugurki Bartessa i Pitera82
bez urazy chłopaki!
Napisałeś też „za 1,5 tygodnia chcaiłbym zejść poniżej 42 minut na 10 km” i uważasz się za słabego biegacza??? No aż taki skromny zaś nie bądź. Spośród nas życiówką ustępujesz tylko naszemu zawodowcowi Jakubowi Osinie .
Pozdrawiam
- Kapitan Bomba!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1212
- Rejestracja: 13 lut 2008, 22:50
Bartess - schlebiasz mi! ... poza tym życiówki na dychę to z forumowiczów na tym wątku nie tylko Josina ma lepsze
Ja już mam budzik nastawiony na 4:20 rano i tylko ulewa powstrzyma mnie przed biegiem.
Już się nie moge doczekać, ja, pusty (mam nadzieję ) las, "Division Bell"Pink Floyd w uszach i 15 km... mmmm, będzie fajnie!
Ja już mam budzik nastawiony na 4:20 rano i tylko ulewa powstrzyma mnie przed biegiem.
Już się nie moge doczekać, ja, pusty (mam nadzieję ) las, "Division Bell"Pink Floyd w uszach i 15 km... mmmm, będzie fajnie!
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
jacuś też się zastanawiam nad tą dobrodzieńską dychą tego 18 czy nie skusić się na atak na 40 min ale jeszcze to przemyśle, trasa podobno płaściutka jak marzenie i zacieniona na prawie całej długości i dość późno bo start o 16;30 to nawet jak byłby upał to już nie powinno być tak źle jak np strat w upale o 11
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Jakoś dosłownie chwilę wcześniej wykazałem coś CAŁKOWICIE odmiennego. Typowy przykład pomijania niewygodnych dla siebie faktów.piter82 pisze:Wykazałem tylko słuszność planowego, dobrze ułożonego biegania od biegania na czuja i widzimisie zależnego od aktualnego samopoczucia
Wystarczyło uważnie czytać moje wypowiedzi w ciągu ostatnich 8-9 m-cy by zauważyć, że miałem problemy z treningami . No cóż, też to można pominąć.piter82 pisze:jakości filozofii Bartessa
Akurat mam taką pracę, a nie inną i mam kontakt z informatykami z innych firm. Kilka z tych osób, które szanuję za ich godną pozazdroszczenia wiedzę, i kompetencje, ale w bezpośrednim kontakcie są wyjątkowymi palantami i w pracy nie jestem w tym zdaniu odosobniony. Są też tacy, których za bardzo nawet nie ma za co szanować.
Jakub Osina pisze:Najgorsze co możecie robić to wypominać sobie (1) słabe wyniki
Uf... a już sądziłem, że jestem odosobniony w swojej opinii w temacie wypominania.jacuś pisze:ot, i wszystko w temacie! popieram w całej rozciągłości!
Posługiwanie się wyrwanymi z kontekstu słówkami świadczy o braku umiejętności czytania ze zrozumieniem. Nie pierwszy raz. Dla przypomnienia: chodziło o niechlujstwo, a nie wykształcenie.piter82 pisze:(...)"orłów z zawodówki"(...)
Jakubie Osina doskonale sobie zdaję sprawę, że czym innym jest bieganie na czuja na moim poziomie, a czym innym na Twoim. Ty masz trenera i to on za Ciebie decyduje co masz robić. No ale sam piszesz, że jest ten plan modyfikowany - czy aby przypadkiem również nie na podstawie Twojego samopoczucia?
Widać, że nawet taka łamaga biegowa jak ja, jak się spręży, to i bez ułożonego trenowania może walnąć życiówkę na „kosmicznym” poziomie 49,5'/10km. Zdaję sobie sprawę, że im wyższy poziom tym ciężej osiągnąć lepsze wyniki bez pewnego (chociażby szkieletowego) planu . Chociaż jeden tutaj kolega biega bez konkretnego planu, a śmiga całkiem całkiem (nie wiem czy mogę, dlatego nie napiszę o kogo mi chodzi). Widać, że mnie 2 miesiące takiego se biegania zrobiły bardzo dobrze (chociażby widać to po dzisiejszej życiówce ), ale pewnie gościowi z poziomu 35'/10 takie 2 miechy byłyby pewnie katastrofalne w skutkach.
Jakub738 ja raczej wolę zachody .
Pozdrawiam.
Ps.: jeżeli kogoś uraziłem swoim ciętym i miejscami nieprzyjemnym językiem to przepraszam. Po prostu pewnego poziomu głupot jeszcze nie potrafię pozostawić bez komentarza. Pocieszę może tym, że jednak znoszę coraz więcej .
- russian, white russian
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1406
- Rejestracja: 08 mar 2009, 21:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gaia
nie rozumiem do końca co mogłoby oznaczać 'lepszy w (1)'Jakub Osina pisze:Najgorsze co możecie robić to wypominać sobie (1) słabe wyniki; (2) błędy ortograficzne tudzież luki w wiedzy. Nie przystoi Panowie, zawsze znajdzie się ktoś lepszy albo w 1 albo w 2.
lepszy w słabych wynikach? muszę to jeszcze przemyśleć...
'lepszy w (2)' hmmm. o antydyktandzie, czyli konkursie na największą ilość błędów nie słyszałem, zresztą wydaje się to być ciężko mierzalnym zagadnieniem.
ale z drugą częścią sie zgadzam
luki w wiedzy bywają brzemienne w poważniejsze skutki, niż te w niewiedzy.
whatever.
zdradź chociaż, co to za infernalny wikidajło układa takie piękne treningi.
(na jakiej podstawie teoretycznej???)
-----------
ps.
jestem rocznik 82, całą podstawówkę wołali na, mnie piter, co otwieram wasz wątek czuję się, jakbym idąc ulicą, słyszał zza pleców:
- (tu pada moje imię), ty ch...
odwracam się, już z podniesioną gardą...a to pomyłka.
kozackie ćwiczenie na psychę, swoją drogą.
zdrówko
we gather energies
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
ours and the ones of the nature,
in order to make this intolerable world
endurable
- Jakub Osina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 576
- Rejestracja: 08 maja 2008, 17:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świdnik
- Kontakt:
wybacz, ale jeśli nie potrafimy posługiwać się pewnymi skrótami - które, jak sądzę, dla wszystkich są zrozumiałe - to przepadniemy z kretesem na forum (a raczej w jego formie). Mam niejakie podstawy twierdzić, że moja znajomość logiki tudzież metodologii, jest wystarczająca i sądzę, że to uproszczenie jest dopuszczalne.russian, white russian pisze: nie rozumiem do końca co mogłoby oznaczać 'lepszy w (1)'
lepszy w słabych wynikach? muszę to jeszcze przemyśleć...
W tym przypadku również - jak wynikało z kontekstu wypowiedzi - nie chodziło tylko i wyłącznie o kwestię błędów, choć przyznać muszę, że rażą mnie "byki" bez względu na to, czy na forum czy w pracy zaliczeniowej.russian, white russian pisze: 'lepszy w (2)' hmmm. o antydyktandzie, czyli konkursie na największą ilość błędów nie słyszałem, zresztą wydaje się to być ciężko mierzalnym zagadnieniem.
nie potrafię odpowiedzieć na drugą część pytania, a na pierwszą nie wiem, czy jestem upoważniony mogę puścić Ci na priv to co teraz biegam.russian, white russian pisze: whatever.
zdradź chociaż, co to za infernalny wikidajło układa takie piękne treningi.
(na jakiej podstawie teoretycznej???)
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
na mnie też wołali i nadal wołają piter a mój rocznik urodzenia to również 82 stąd nickrussian, white russian pisze: ps.
jestem rocznik 82, całą podstawówkę wołali na, mnie piter, co otwieram wasz wątek czuję się, jakbym idąc ulicą, słyszał zza pleców:
- (tu pada moje imię), ty ch...
odwracam się, już z podniesioną gardą...a to pomyłka.
kozackie ćwiczenie na psychę, swoją drogą.
zdrówko
co do wiedzy biegowej studiuje na bieżąco i wprowadzam w życie co jak na razie dobrze procentuje, a w razie wątpliwości zawsze zapytam kogoś doświadczonego gdyż trenerem nie jestem i zawsze warto wysłuchać fachowej rady
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Spisałem dane z pulsometru i w liczbach wygląda to tak: 10km w 49:24, pierwsze 2,5 km 11:59 (długi zbieg), kolejne 2,5km 12:24 (połowa w 24:25), 3 ćwiartka 12:37, ostatnie 2,5km (z podbiegiem) 12:23 (2. połowa dokładnie 25:00). Średnie tętno mi wyszło 174 (takiego przez tak długi czas jeszcze nie miałem) a maksymalne 185 (mój maks to 196). Kilometr przed końcem wiedziałem, że będzie <50' i nie chciało mi się już spinać pewnie, dlatego nie wyszło większe.
Zstanawiam się, czy gdyby to były zawody to czy udałby mi się ten „wyczyn”. Wydaje mi się, że byłbym spięty i zacząłbym asekuracyjnie, bo balbym się wypalenia pod koniec i ewentualnego obciachowego maszerowania przed metą, a biegając se luźno mogłem sobie pozwolić na takie ryzyko. Teraz pozostaje mi tylko potwierdzić wynik na atestowanej trasce. Wskazania pulsometru traktowałem informacyjnie.
A... może jeszcze jeden gwózdek do trumienki z krytyką teorii biegania na czuja w środku - wczoraj wstałem od kompa i bez rozgrzewki wybiegłem z domu na trening bijąc zyciówkę o prawie 4'. No ale pewne ten niewygodny fakt zostanie przemilczany tak samo jak porzednie. No cóż, nowością to dla mnie nie jest.
Moim wczorajszym bieganiem nie tyle udowodniłem, że mam rację o bieganiu „na czuja”, ale z pewnością dobitnie udowodniłem na własnym przykładzie, że można robić postępy bez wbijania się w sztywne ramy „książkowego” planu. Na „naszym” forum są biegający bez planu, „na czuja” i robią lepsze wyniki ode mnie, jak np Bleez, który najszybciej z nas zdobył Żar. I w cale nie są gorsi od biegających Bóg wie ile, Bóg wie wg jakich super-hiper planów. Chyba wystarczająco mocnych argumentów dostarczyłem na poparcie swoich tez, a przynajmniej obalenia tych, moim zdaniem, błędnych.
Pozdrawiam
Zstanawiam się, czy gdyby to były zawody to czy udałby mi się ten „wyczyn”. Wydaje mi się, że byłbym spięty i zacząłbym asekuracyjnie, bo balbym się wypalenia pod koniec i ewentualnego obciachowego maszerowania przed metą, a biegając se luźno mogłem sobie pozwolić na takie ryzyko. Teraz pozostaje mi tylko potwierdzić wynik na atestowanej trasce. Wskazania pulsometru traktowałem informacyjnie.
A... może jeszcze jeden gwózdek do trumienki z krytyką teorii biegania na czuja w środku - wczoraj wstałem od kompa i bez rozgrzewki wybiegłem z domu na trening bijąc zyciówkę o prawie 4'. No ale pewne ten niewygodny fakt zostanie przemilczany tak samo jak porzednie. No cóż, nowością to dla mnie nie jest.
Moim wczorajszym bieganiem nie tyle udowodniłem, że mam rację o bieganiu „na czuja”, ale z pewnością dobitnie udowodniłem na własnym przykładzie, że można robić postępy bez wbijania się w sztywne ramy „książkowego” planu. Na „naszym” forum są biegający bez planu, „na czuja” i robią lepsze wyniki ode mnie, jak np Bleez, który najszybciej z nas zdobył Żar. I w cale nie są gorsi od biegających Bóg wie ile, Bóg wie wg jakich super-hiper planów. Chyba wystarczająco mocnych argumentów dostarczyłem na poparcie swoich tez, a przynajmniej obalenia tych, moim zdaniem, błędnych.
Pozdrawiam
- piter82
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3381
- Rejestracja: 31 lip 2008, 11:57
- Życiówka na 10k: 40:32
- Życiówka w maratonie: 3:22:xx
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Bartess bardzo fajnie że w końcu się przełamujesz biegowo oby ta tendencja się utrzymywała i abyś potwierdzał to w zawodach gratulacje i dalszych sukcesów biegowych życzę
nie wiem o jakich książkowych sztywnych ramach w planach mowa, nie widziałem jeszcze planu Nagora w żadnej książce i na pewno nie jest on sztywny, z resztą nigdy nie popierałem trzymania się sztywnych książkowych planów szczególnie tych ponad swoje możliwości z resztą mówiłem o tym nie raz, plan jak najbardziej tak ale nie sztywny i realizowany za wszelką cenę.
Co do twojego przykładu mogę ci powiedzieć, że moja kuzynka przepraszam , że tak nazwę ale "łamaga" sportowa z resztą sama tak o sobie mówi, lat 30 zaczęła biegać w listopadzie 2008 wg planu JS poniżej 5 h, trzymała się tylko jego zarysu i czasem o coś pytała jeśli chodzi o trening odżywianie itd w mailach i w styczniu w testowym biegu na 10 km zrobiła 53:xx a maraton w Londynie 4:56:xx (przy czym 0,5h spędziła w kolejce do kibelka na trasie, z resztą przy kilkudziesięciu tysiącach biegaczy to raczej normalne - tego niestety nie jestem w stanie zweryfikować) od tamtej pory nie biega już, ale jest dobrym przykładem, że planowe bieganie jest bardziej skuteczne od na czucie. Acha chciałem zaznaczyć że 1/4 treningów zrobiła na bieżni mechanicznej co jej później wybiłem z głowy szczególnie w późniejszym okresie przed samym maratonem w kwietniu. Jak na razie nie biega ale od jesieni znowu zaczyna treningi pod maraton w Londynie i tym razem chce poniżej 4:30
nie wiem o jakich książkowych sztywnych ramach w planach mowa, nie widziałem jeszcze planu Nagora w żadnej książce i na pewno nie jest on sztywny, z resztą nigdy nie popierałem trzymania się sztywnych książkowych planów szczególnie tych ponad swoje możliwości z resztą mówiłem o tym nie raz, plan jak najbardziej tak ale nie sztywny i realizowany za wszelką cenę.
Co do twojego przykładu mogę ci powiedzieć, że moja kuzynka przepraszam , że tak nazwę ale "łamaga" sportowa z resztą sama tak o sobie mówi, lat 30 zaczęła biegać w listopadzie 2008 wg planu JS poniżej 5 h, trzymała się tylko jego zarysu i czasem o coś pytała jeśli chodzi o trening odżywianie itd w mailach i w styczniu w testowym biegu na 10 km zrobiła 53:xx a maraton w Londynie 4:56:xx (przy czym 0,5h spędziła w kolejce do kibelka na trasie, z resztą przy kilkudziesięciu tysiącach biegaczy to raczej normalne - tego niestety nie jestem w stanie zweryfikować) od tamtej pory nie biega już, ale jest dobrym przykładem, że planowe bieganie jest bardziej skuteczne od na czucie. Acha chciałem zaznaczyć że 1/4 treningów zrobiła na bieżni mechanicznej co jej później wybiłem z głowy szczególnie w późniejszym okresie przed samym maratonem w kwietniu. Jak na razie nie biega ale od jesieni znowu zaczyna treningi pod maraton w Londynie i tym razem chce poniżej 4:30
Ciągle do przodu pokonując własne słabości
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
10k - 40:32 - 05.10 15k - 01:04:39 - 09.10 21,097k - 1:29:57 - 09.10 42,195k - 03:22:36 - 09.09
Mój Blog Aktywni Sportowo
GG 730243
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
To co Bartess pisze to prawda, biegam trochę na czuja. Jak patrzę na choćby ten plan amerykański, w którym to pisze, co drugi dzień „lub wolne” no i poczytawszy trochę, co nie, co wyczytałem, że jak wieje wiatr czy pada deszcz, grad, śnieg, jest zimno czy gorąco, jest huragan, trąba powietrzna, tajfun, trzęsienie ziemi jest pod górkę z górki, równo lub nierówno, czuje się dobrze czy tez źle, boli mnie głowa, brzuch, noga, jestem wkur... i co by tu jeszcze nie wymyślać to mogę sobie to wszystko zmieniać i biegać szybciej lub wolniej to też właśnie tak robię. Jakieś ramy treningu każdy ma i niech się ich trzyma. Ja nie mam trenera i to wszystko robię na czuja. Ze swojego biegania jakie ono by nie było to jestem zadowolony. Forma rośnie biega mi się coraz lepiej
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 776
- Rejestracja: 20 paź 2007, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraków
Widzę że dyskusja na temat tego jaki sposób treningu jest lepszy się rozrasta:) Na pewno realizowanie sensownego planu ale z głową daje efekty, tak samo bieganie "na czuja" ale to tez musi być w jakimś sensie przemyślane, trzeba czasem uważać by nie dać się ponieść i nie robić non stop mocnych treningów .
Bieganie według planu, ale gdy mamy trenera, bądź osobę która bardzo dobrze się na tym zna i mamy z nią stały kontakt to zupełnie co innego. Bo wtedy plan jest tak naprawdę ułożony po prostu pod nas. Każdy jest inny i to co dla jednego okaże się skuteczne i da mu dobrą formę, dla innego może mieć fatalne skutki. Poza tym mając kontakt z osobą układającą nam plan, cały czas może ulegać on modyfikacji, uwzględniając to co się z nami dzieje. Ja na przykład mam czasem takie dni że po prostu nic nie jestem w stanie zrobić, czuję się fatalnie fizycznie. Załóżmy że w taki dzień wypadnie mocny trening (tak było rok temu gdy robiłem plan pod 1500m) i będę chciał się trzymać planu. Czy taki trening przyniesie mi jakiekolwiek korzyści? Mi się wydaje że nie. Rok temu skończyło się tym że chcąc go zrealizować na siłę (bo tak było w planie), po kilku powtórzeniach miałem dość i musiałem zrezygnować z dalszej jego realizacji... Poza tym zawodowcy cały czas są monitorowani, wiadomo kiedy są przemęczeni itd. Gdy ma się trenera to plan jest układany pod zawodnika a nie zawodnik musi się przystosować do jakiegoś odgórnie narzuconego planu. Mi trener nie jest potrzebny, nie czuję takiej potrzeby, bo biegam amatorsko a zawodowcem nigdy nie zostanę, więc po co sobie tym zawracać głowę. Zresztą sam lubię trochę poeksperymentować z treningiem i to mi sprawia frajdę
Ostatnio przeczytałem po raz kolejny obie książki Jerzego Skarżyńskiego. Na pewno bardzo mi się przydają w moim bieganiu, bo szczególnie gdyby nie "Biegiem przez Życie" to moja wiedza w temacie bieganie byłaby bardzo mała. Ale czytałem ostatnio plany pod maraton zamieszczone w jego najnowszej książce. Gdybym chciał się przygotowywać specjalnie pod ten dystans wybrałbym albo plan na poniżej 4:00h, albo na poniżej 3:40h. Ale jak tak dokładnie się w niego patrzyłem to żaden mi nie przypasował... W tym na 4h gdy popatrzyłem na tempo biegania WB2 to stwierdziłem że to byłoby dla mnie za wolno i bym się po prostu zamulił takim bieganiem. Patrzę na plan na 3:40h, tam odcinki WB2 są w miarę, choć może ciut za wolne, ale myślę że nie wytrzymałbym takiego kilometraża rozłożonego zaledwie na 4 dni treningowe... Tak więc w moim odczuciu ani jeden ani drugi plan nie są stworzone dla mnie. Dla mnie te plany w książce "Maraton" to jest takie wrzucenie wszystkich biegaczy do jednego worka. A przecież każdy jest inny i skutki realizacji tego samego planu przez dwie różne osoby mogą być zupełnie inne. Podobało mi się natomiast to co było w Biegiem przez Życie. Tam JS nie zamieścił jakiegoś konkretnego planu, pokazał tylko schemat, dając swobodę w doborze ilości przebieganych kilometrów i ich szybkości. Zresztą sam tam wtedy napisał że każdy jest inny. I taka jest prawda, jeden potrzebuje więcej wolno przebiegniętych kilometrów a inny mniej ale szybciej. Patrzyłem też na plan amerykański według Danielasa, przyznam się szczerze że mi ten plan nawet odpowiada, bo jest dość elastyczny. Problemem było tylko że jak przeliczyłem sobie według tych tabeli w jakim tempie powinienem biegać (teraz oczywiście to już byłoby nieaktualne) to według mnie niektóre treningi byłby za szybkie... Dlatego póki co nie mam zamiaru realizować jakiegoś ściśle określonego planu, choć może wezmę pod uwagę na jesieni Danielsa, ale z tymi prędkościami będę musiał coś zmienić. Każdy musi sam sobie dobrać odpowiednią ilość i prędkość na treningach, bieganie na zasadzie że dziś jest 16km i ja muszę przebiec 16km, choćby nie wiem co, moim zdaniem nie ma sensu.
Tu daję linka do fajnego teksu, którego już tu kiedyś podawałem:
http://www.bieganie.com.pl/joomla/index ... 9&Itemid=1
Bieganie według planu, ale gdy mamy trenera, bądź osobę która bardzo dobrze się na tym zna i mamy z nią stały kontakt to zupełnie co innego. Bo wtedy plan jest tak naprawdę ułożony po prostu pod nas. Każdy jest inny i to co dla jednego okaże się skuteczne i da mu dobrą formę, dla innego może mieć fatalne skutki. Poza tym mając kontakt z osobą układającą nam plan, cały czas może ulegać on modyfikacji, uwzględniając to co się z nami dzieje. Ja na przykład mam czasem takie dni że po prostu nic nie jestem w stanie zrobić, czuję się fatalnie fizycznie. Załóżmy że w taki dzień wypadnie mocny trening (tak było rok temu gdy robiłem plan pod 1500m) i będę chciał się trzymać planu. Czy taki trening przyniesie mi jakiekolwiek korzyści? Mi się wydaje że nie. Rok temu skończyło się tym że chcąc go zrealizować na siłę (bo tak było w planie), po kilku powtórzeniach miałem dość i musiałem zrezygnować z dalszej jego realizacji... Poza tym zawodowcy cały czas są monitorowani, wiadomo kiedy są przemęczeni itd. Gdy ma się trenera to plan jest układany pod zawodnika a nie zawodnik musi się przystosować do jakiegoś odgórnie narzuconego planu. Mi trener nie jest potrzebny, nie czuję takiej potrzeby, bo biegam amatorsko a zawodowcem nigdy nie zostanę, więc po co sobie tym zawracać głowę. Zresztą sam lubię trochę poeksperymentować z treningiem i to mi sprawia frajdę
Ostatnio przeczytałem po raz kolejny obie książki Jerzego Skarżyńskiego. Na pewno bardzo mi się przydają w moim bieganiu, bo szczególnie gdyby nie "Biegiem przez Życie" to moja wiedza w temacie bieganie byłaby bardzo mała. Ale czytałem ostatnio plany pod maraton zamieszczone w jego najnowszej książce. Gdybym chciał się przygotowywać specjalnie pod ten dystans wybrałbym albo plan na poniżej 4:00h, albo na poniżej 3:40h. Ale jak tak dokładnie się w niego patrzyłem to żaden mi nie przypasował... W tym na 4h gdy popatrzyłem na tempo biegania WB2 to stwierdziłem że to byłoby dla mnie za wolno i bym się po prostu zamulił takim bieganiem. Patrzę na plan na 3:40h, tam odcinki WB2 są w miarę, choć może ciut za wolne, ale myślę że nie wytrzymałbym takiego kilometraża rozłożonego zaledwie na 4 dni treningowe... Tak więc w moim odczuciu ani jeden ani drugi plan nie są stworzone dla mnie. Dla mnie te plany w książce "Maraton" to jest takie wrzucenie wszystkich biegaczy do jednego worka. A przecież każdy jest inny i skutki realizacji tego samego planu przez dwie różne osoby mogą być zupełnie inne. Podobało mi się natomiast to co było w Biegiem przez Życie. Tam JS nie zamieścił jakiegoś konkretnego planu, pokazał tylko schemat, dając swobodę w doborze ilości przebieganych kilometrów i ich szybkości. Zresztą sam tam wtedy napisał że każdy jest inny. I taka jest prawda, jeden potrzebuje więcej wolno przebiegniętych kilometrów a inny mniej ale szybciej. Patrzyłem też na plan amerykański według Danielasa, przyznam się szczerze że mi ten plan nawet odpowiada, bo jest dość elastyczny. Problemem było tylko że jak przeliczyłem sobie według tych tabeli w jakim tempie powinienem biegać (teraz oczywiście to już byłoby nieaktualne) to według mnie niektóre treningi byłby za szybkie... Dlatego póki co nie mam zamiaru realizować jakiegoś ściśle określonego planu, choć może wezmę pod uwagę na jesieni Danielsa, ale z tymi prędkościami będę musiał coś zmienić. Każdy musi sam sobie dobrać odpowiednią ilość i prędkość na treningach, bieganie na zasadzie że dziś jest 16km i ja muszę przebiec 16km, choćby nie wiem co, moim zdaniem nie ma sensu.
Tu daję linka do fajnego teksu, którego już tu kiedyś podawałem:
http://www.bieganie.com.pl/joomla/index ... 9&Itemid=1
- Bartess
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1338
- Rejestracja: 08 gru 2006, 10:30
- Życiówka na 10k: 999:99
- Życiówka w maratonie: 999:99
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice
Piter82 - Dziękuję.
Książkowego napisałem w „” mając na myśli plany „niespersonalizowane” czyli z książki/netu/gazety/cholera wie jakich nie ułożonych pod Jaśka Nowaka. Nawet plan Nagora jest „sztywny” patrząc na rozpiskę jego zawartości, chociaż często pojawia się to „lub wolne”. Moim zdaniem daje to właśnie tą swobodę i możliwość regulacji np. samopoczuciem.
Przykład Twojej kuzynki,moim zdaniem,nie jest najlepszy. W pisaniu o bieganiu „na czuja” biorę pod uwagę naszą „silną grupę pod wezwaniem bieganie.pl”, a nie „stan początkowy” biegacza, który prawie nic nie wie o bieganiu, a o „metodologii” treningu już kompletnie nic. W tym przypadku mówienie o bieganiu „na czuja”, bez chociażby podstawowej wiedzy treningowej jak i równie ważnego „obiegania się” jest nieporozumieniem. Chodzi i mi o to, żeby nie robić błędów w bieganiu „na czuja” trzeba poznać siebie i wiedzieć jak reaguje organizm na to czy siamto, a do zdobycia takiej wiedzy konieczny jest czas spędzony na treningach np. wg jakiegoś planu „utrudniajacego” popełnianie błędów. Nie wyobrażam sobie początków mojego biegania BEZ planu. Jakby mi ktoś powiedział „biegaj tak jak czujesz” to bym mu powiedział, że chyba zwariował. To jest niewykonalne i kuriozalne jak łażenie po jaskini bez latarki. Z czasem jednak zdobywamy coraz wiecej wiedzy czytając to czy siamto, a co ważniejsze doświadczenia, pokonując kolejne setki i tysiące kilometrów podczas których można nauczyć się obserwować reakcje swego organizmu/psychiki.
Rapacinho masz rację o wrzucaniu przez JS wszystkich do jednego wora. Właśnie w tych jego planach brakuje mi chociażby odrobiny tej Danielsowskiej swobody.
Piszesz bieganie na zasadzie że dziś jest 16km i ja muszę przebiec 16km, choćby nie wiem co, moim zdaniem nie ma sensu i tu się z Tobą zgadam w 100%. Właśnie w takich przypadkach należy wykorzystać swoją wiedzę, doświadczenie i „czucie” by zmienić trening w sytuacji gdy on po porostu zarzyna a nie buduje (subiektywnie).
Pozdrawiam.
Książkowego napisałem w „” mając na myśli plany „niespersonalizowane” czyli z książki/netu/gazety/cholera wie jakich nie ułożonych pod Jaśka Nowaka. Nawet plan Nagora jest „sztywny” patrząc na rozpiskę jego zawartości, chociaż często pojawia się to „lub wolne”. Moim zdaniem daje to właśnie tą swobodę i możliwość regulacji np. samopoczuciem.
Przykład Twojej kuzynki,moim zdaniem,nie jest najlepszy. W pisaniu o bieganiu „na czuja” biorę pod uwagę naszą „silną grupę pod wezwaniem bieganie.pl”, a nie „stan początkowy” biegacza, który prawie nic nie wie o bieganiu, a o „metodologii” treningu już kompletnie nic. W tym przypadku mówienie o bieganiu „na czuja”, bez chociażby podstawowej wiedzy treningowej jak i równie ważnego „obiegania się” jest nieporozumieniem. Chodzi i mi o to, żeby nie robić błędów w bieganiu „na czuja” trzeba poznać siebie i wiedzieć jak reaguje organizm na to czy siamto, a do zdobycia takiej wiedzy konieczny jest czas spędzony na treningach np. wg jakiegoś planu „utrudniajacego” popełnianie błędów. Nie wyobrażam sobie początków mojego biegania BEZ planu. Jakby mi ktoś powiedział „biegaj tak jak czujesz” to bym mu powiedział, że chyba zwariował. To jest niewykonalne i kuriozalne jak łażenie po jaskini bez latarki. Z czasem jednak zdobywamy coraz wiecej wiedzy czytając to czy siamto, a co ważniejsze doświadczenia, pokonując kolejne setki i tysiące kilometrów podczas których można nauczyć się obserwować reakcje swego organizmu/psychiki.
Rozbawileś mnie do łez!!! A poprawiające się wyniki świadczą, „że podążasz jedyną słuszną drogą” .bleez pisze:Forma rośnie biega mi się coraz lepiej
Rapacinho masz rację o wrzucaniu przez JS wszystkich do jednego wora. Właśnie w tych jego planach brakuje mi chociażby odrobiny tej Danielsowskiej swobody.
Piszesz bieganie na zasadzie że dziś jest 16km i ja muszę przebiec 16km, choćby nie wiem co, moim zdaniem nie ma sensu i tu się z Tobą zgadam w 100%. Właśnie w takich przypadkach należy wykorzystać swoją wiedzę, doświadczenie i „czucie” by zmienić trening w sytuacji gdy on po porostu zarzyna a nie buduje (subiektywnie).
Pozdrawiam.