Nie ma w nich klasyfikacji generalnej są tylko ci co zaliczyli podium.....ech wygląda na to
że mój pierwszy bieg w którym byłem skupiony nie na sobie lecz na przeciwniku przeminął
bez pamięci.
Tak - Walczyłem a bój stoczyłem zażarty.
Trasa od startu szła w dół więc rozpędziwszy się pognałem jak najbardziej do przodu aż do wzniesienia (wiadomo jak jest w dół
to musi być i górka i vice versa). Na podbiegu wyluzowałem i postanowiłem "Niech ta górka przeminie gładko " - znaczy trzeba się schować za czyimiś plecami. Wtedy spotkałem biegacza z numerem 36.
Biegł nie ociagajac się cięzko charcząc. Idealny obiekt na pokonanie podbiegu


Pod koniec czwartego zacząłem się zastanawiać kiedy rywalowi zadać ostateczny cios. Czułem, że mam nad nim przewagę
i
.
.
.
.
.
.
.
przegrałem.... (hłe hłe hłe). Szalony finisz przed mętą jedynie zmniejszył rozmiar przewagi jaki przeciwnik uzyskał na poczatku
piątego okrązenia a było to tylko pare metrów

ale po górce już kilkadziesiat. Na osłodę został mi piękny medal. Naprawdę piękny.
Ps. walnę jeszcze tysiączka na ścieżkach a potem poszukam bardziej statycznego sportu
