Dziś w południe zrobiłam lekkie rozbieganie wokół Rusałki. Był czad! Śnieg sypał w twarz. Tym razem ani ludzi, ani dzików.
Mnóstwo śniegu, ścieżka wyznaczona przez dwie płozy nart biegowych, reszta na równi zlana/ zasypana. Sceneria cudna, zwłaszcza na podbiegu, gdzie ciężkie od śniegu gałęzie uginały się nad ścieżką.
Na szczęście pod śniegiem jest równa powierzchnia, bezpiecznie się ląduje, nie to co na Yacoolowej pętli w Zielińcu
Porobiłam kilka testów - wbieganie w zaspy po boku trasy ( taka próba wyprzedzenia wyimaginowanych dzisiaj rywali), puszczenie się na zbiegu, pilnowanie rytmu na podbiegu. Biegłam w stuningowanych Kapterenach - dały radę, albo raczej - ja dałam

Osobiście wolę takie klimaty niż deszczową pluchę, ale patrząc z mojego 9 piętra widzę nadciągającą odwilż...
Do zobaczenia!