Piszę posta z dwóch powodów, pierwszy jest taki, że wątek krakowski spadł na drugą stronę

a drugi, że jestem cholernie zdemotywowany przedłużającą się przerwą od biegania. Podudzie nie chce dać za wygraną i dalej uniemożliwia bieganie tak jakby się chciało. No ale żeby było dobrze to nie ma co wydziwiać, odpoczynek musi być... Byłem na pierwszej wizycie u fizjoterapeuty (z polecenia z tego wątku, u Michała Kaczmarka na AWF) i trudno coś powiedzieć choć na pewno jest "przyjemniej" w nogę...
wydotykana, dostała z lasera, z dźwięku, polem magnetycznym i jeszcze taśmy ją naciągają... Ale w sumie zapytać chciałem kto z was borykał się z kontuzjami i jak długo w z nich wychodził, jak wyglądał trening po odzyskaniu sprawności i co z tą motywacją, która szalenie spada... i jakaś siła przyciąga mnie do ciastek i cukierków...
