Witam, jestem amatorem, który chciałby podzielić się swoimi doświadczeniami z bieganiem w butach minimalistycznych. Spotkałem w Internecie sporo negatywnych opinii na ich temat, a według mnie one naprawdę działają.
Zaznaczam, że całą opinię opieram wyłącznie na własnych doświadczeniach, a nie na jakiejś specjalistycznej wiedzy.
Gdy zaczynałem przygodę z bieganiem, biegać nie potrafiłem w ogóle. Nie ważne jakie buty zakładałem, czy miały drop 0, czy większy, czy miały bardziej miękką podeszwę, czy były to trampki, lądowałem twardo, głośno, całą stopą. Tak, lądowałem w taki sposób nawet biegnąc w trampkach po betonowym chodniku, przez co po kilku kilometrach mocno bolały mnie kolana. Moje ciało nie potrafiło inaczej, nie wiedziało w jaki sposób amortyzować uderzenia nogi o ziemie.
Po pewnym czasie kupiłem buty do wody, które swoją budową bardzo przypominają buty minimalistyczne. Są bardzo elastyczne, bez trudu można dwoma palcami zgiąć podeszwę wzdłuż. No i nie mają amortyzacji prawie w ogóle, nawet na spacer chodzi się w nich ciężko, bo cały czas czuć nieprzyjemne uczucie tłuczenia piętą o ziemię.
No i te buty do wody to był taki przełom. Gdy pierwszy raz wyszedłem w nich biegać, wrażenie było dziwne. Czułem, że stopa ląduje bardziej sprężyście, najpierw zewnętrzną stroną śródstopia (tą częścią przed małym palcem), i, że wygina się przy tym nie tylko w poprzek, ale i wzdłuż . Przy czym wzdłuż, czułem, że stopa wygina się tak jakby bezwładnie, że nie wie jak zareagować, i że nie jest do czegoś takiego przyzwyczajona. To uczucie, miałem tylko za pierwszym razem, za drugim stopa potrafiła się już tak jakby usztywniać podczas lądowania.
Dodatkowo, biegłem niezwykle koślawo: lewą stopę stawiałem bardziej do środka, a prawą na zewnątrz. Po jakimś kilometrze musiałem przestać biec, bo czułem, że łydki nie wyrabiają.
Na początku gdy biegałem w tych butach, postępy były bardzo duże. Z każdym treningiem stawiałem stopy coraz bardziej prosto, a łydki potrafiły wytrzymać coraz dłuższy dystans, aż w końcu przebiegłem około 10 km. Po takim dystansie (gdy biegam po mieście, czyli nawierzchnia beton + asfalt) czuje, że moje stopy są poobijane jak kotlety schabowe i, mają dosyć, dlatego już nie biegam w tych buta takich odległości.
Na początku, obojętnie jakie buty zakładałem, sztywne, czy elastyczne, stopa bezwładnie się im poddawała. Nie wiedziała jak powinna się ruszać, więc ruszała się tak jak pozwalał na to but. I, nawet jeśli but nie miał amortyzacji, stopa lądowała twardo, bez pracy łydek. Teraz gdy założę zbyt sztywne obuwie, czuje, że stopa walczy z butem, czego skutkiem mogą być różne boleści. I nawet gdy biegnę w butach z amortyzacją (obecne biegam w Pumach Faas 100r) to ląduje sprężyście na śródstopiu.
Czyli podsumowując, można powiedzieć, że dzięki butą do wody nauczyłem się biegać. Po wszystkich moich doświadczeniach dochodzę do wniosku, że biegać bez butów jest w pewnym sensie łatwo, a w butach trudno. Biegać bez butów umie chyba każdy. Natomiast w przypadku biegania w butach, podeszwa tłumi sporą część sygnałów, przez co organizm może nie wiedzieć jak powinien się zachowywać. Dlatego biegania w butach trzeba się nauczyć. A żeby się tego nauczyć, najlepszą drogą jest spróbować biegać w butach minimalistycznych, albo czymś podobnym (oczywiście w granicach rozsądku, i jeśli nie ma się nadwagi). Dlatego ja jak najbardziej polecam taki typ obuwia.
Bieganie w butach minimalistycznych, doświadczenia amatora
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 7
- Rejestracja: 03 cze 2014, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ostatnio zmieniony 12 sie 2016, 23:28 przez Obi-Wan Kenobi, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 7
- Rejestracja: 03 cze 2014, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Żeby nie było, że kryptoreklama, usunąłem markę butów.
A i dodam jeszcze, że buty do wody są tanie, ale zapewniają marny komfort biegania. Jak ktoś ma pieniądze to lepiej poszukać jakiś minimali z prawdziwego zdarzenia.
A i dodam jeszcze, że buty do wody są tanie, ale zapewniają marny komfort biegania. Jak ktoś ma pieniądze to lepiej poszukać jakiś minimali z prawdziwego zdarzenia.
- charm
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1929
- Rejestracja: 28 sty 2014, 15:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: silesia
- Kontakt:
Dobrze też czasem biegać boso
Ja biegam na co dzień w minimalach, i generalnie bardzo polecam
A co butów do wody - mnie się w nich źle biega, ale i tak zimą w takich regularnie robię biegowe rozgrzewki przed kąpielą (jestem morsem)
Wysłane z Tapatalka

Ja biegam na co dzień w minimalach, i generalnie bardzo polecam

A co butów do wody - mnie się w nich źle biega, ale i tak zimą w takich regularnie robię biegowe rozgrzewki przed kąpielą (jestem morsem)
Wysłane z Tapatalka

-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 7
- Rejestracja: 03 cze 2014, 17:30
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No ja coś tam próbowałem biegać boso, i wizja kolejnych bąbli i zdartej skóry jakoś nie bardzo mnie do tego zachęca.
- KrzysiekJ
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1571
- Rejestracja: 06 lis 2013, 16:29
- Życiówka na 10k: 38:00 z treningu
- Życiówka w maratonie: 2:57:26 atest
- Lokalizacja: Gdańsk
Trudno jest biegac bezkontuzyjnie tylko w minimalach przy przebiegach miesiecznych 500+. Pewnie niektorzy dadza rade, ale obawiam sie, ze to zdecydowana mniejszosc (moze za wyjatkiem plemienia Raramuri).
Nie bez powodu coraz wiecej naszych ultrasow gania w Hoka One One.
Nie bez powodu coraz wiecej naszych ultrasow gania w Hoka One One.