Opowiem z czego się biorą moje "rozterki"

Przestawiłem się już dawno na bieganie w butach o raczej większej niż mniejszej elastyczności.
I jeśli założę but relatywnie sztywny (mówię o sztywności wzdłużnej) to mi to przeszkadza.
Np założyłem przed chwilą Asics FuzeX i mi przeszkadza, jest dla mnie za bardzo sztywny (chociaż wizualnie mi się bardzo podoba).
Mam dzisiaj las w planie (las, a nie park), do lasu dobiegam około 1 km twardszą drogą. Zazwyczaj biorę wtedy Nike TerraKiger - elastyczny, fajny bucik mający raczej niewiele podeszwy (w relacji do wszystkich butów).
Ale biegnąc w nim czuję jednak tę twardość na którą akurat dzisiaj nie mam ochoty.
Bardzo lubię adidas Energy Boost, to jest właściwie u mnie chyba najbardziej uniwersalny but, ale miejscami będę biegał przez jakieś krzaki, a szczególnie 1 km muszę lecieć po ściętym lesie, gdzie nie uprzątneli drogi i cały 1 km trzeba zasuwać coś jak gdyby skip A i kluczyć, więc jako że jestem słaby, nie chcę się jeszcze martwić, że jeśli zahaczę stopą o jakieś wystające drzewo to mi zaraz but spadnie. Lepsze by było coś terenowego, z mocną cholewką.
Gdybym założył np Salomon Speedcross (cholewka super zwarta i mocna) ale makabryczna sztywność.
Gdyby było ciepło założyłbym mimo wszystko (że luźne) stare Nike Free 5.0, ale czekam na wiosnę.
Moje rozterki obrazuje ten wykres na KatalogBiegowy.pl - na osi Y trzeba przestawić sobie na sztywność. Widać trzy dosyć elastyczne buty o różnym poziomie miękkości i jeden (Salomon) bardzo sztywny.
Mam przekonanie (nie wiem z czego wynikające

