

Wczoraj wieczorem wleciał na balkon Jusek, prosto z dżamajki. Klął brzydko, bo w życiu mu tak w dupę nie piździło. Płakał Zenkowi, że nie ma w czym rozbiegiwać u siebie po sezonie i poprosił o pomoc. Impreza na spontanie się zrobiła, bo Jusek przyjechał z Marysią i upalili się razem z Zenkiem na balkonie. Przy okazji pacjent dostał dwa machy na znieczulenie. Świetny towar z wyspy, zachwalali rano wszyscy.


Były balety. Teraz to się ponoć domówką nazywa. Eeee...


Doktor rwał na wdechu i ciął na wstrzymaniu.


Po trzech machach fajnie się zakręciło na wydechu.




Jusek już pojechał ale zostawił Zenkowi trochę jamajskiej flory w torebce, żeby świat bardziej kolorowo wyglądał.
