WojtekM pisze:tutaj nie chodzi o to, że buty przedwcześnie się rozlecą. wtedy jak najbardziej można dochodzić swoich praw.
tutaj chodziło o to, że można zrobić np. +1500km w butach i chcieć cwaniaczyć, gdyż buty nie mają jeszcze dwóch lat.
chodzi więc o zwyczajnie o uczciwość vs tanie cwaniaczenie, za które płacimy wszyscy, bo cwaniaczków koncerny mają zazwyczaj wliczonych w cenę.
zgadzam się oczywiście także z tym, że w PL jest trudniej dochodzić swoich praw konsumenckich, nawet kiedy jest to uzasadnione.
Wojtek: W Twoich wypowiedziach widać sporą dozę zdrowego rozsądku, jednak strzelasz na ślepo i nie masz bladego pojęcia, jak daleko jesteś od celu.
Ochrona praw konsumenta to spora część mojego życia zawodowego i zwyczajnie nie mogę sobie pozwolić na "cwaniaczenie", bo strzeliłbym sobie sam w stopę. Wszystko, co piszę nie jest namawianiem do rżnięcia cwaniaka, ale zwykłym tłumaczeniem na język polski zawiłości prawnych.
Zupełnie niepotrzebnie stawiasz też barierę "sprzedawcy vs cwaniaki" bo po obu stronach barykady można spotkać cwaniaczków. Statystycznie odrzucenie
zasadnej reklamacji wynika z dwóch przyczyn:
1. Sprzedawca nie wie, co robi (~20%)
2. Sprzedawca świadomie odrzuca zasadną reklamację (~80%)
O ile w pierwszym przypadku można tylko westchnąć i przypomnieć zasadę
Ignorantia iuris nocet o tyle w drugim przypadku jest to ni mniej ni więcej tylko "cwaniaczenie".
Jeśli chodzi o
bezzasadne reklamacje, to proporcje są tu akurat odwrotne

Przy czym wcale nie wynika to z faktu, że konsument z założenia jest uczciwy. Po prostu cwaniak ma świadomość, że cwaniakuje, dlatego po odrzuceniu reklamacji przez sprzedawcę nie brnie dalej i nie odwołuje się od decyzji, bo wie, że nie ma szans. Stąd też wynika taki a nie inny udział procentowy spraw rozpatrywanych w wyższych instancjach.
Summa summarum "cwaniaków" po obu stronach jest z grubsza tyle samo (procentowo). A biorąc pod uwagę, że sklepów jest znacząco mniej niż konsumentów... Wiadomo...
Żeby nie było, że opowiadam się tylko po stronie konsumenta, to przedstawię nieco informacji, które pozwolą sprzedawcy chronić się przed nieuczciwym klientem. Z góry jednak ostrzegam, że prawnikiem nie jestem i o kilka rzeczy musiałem dopytać kolegów. Jeśli więc trafią się tu jakieś nieścisłości, to wynikają wyłącznie one z mojej ignorancji bądź błędnej interpretacji tego, co koledzy starali się mi przybliżyć.
Ale do rzeczy:
Umowa kupna-sprzedaży zawierana pomiędzy sprzedawcą a kupującym powinna zawierać wszelkie dostępne informacje dotyczące cech przedmiotu sprzedaży. Nasuwa się tu pytanie: jaka umowa!? Klient wchodzi do sklepu, bierze towar z półki, płaci i wychodzi...
No właśnie ten proces jest umową, a poświadczeniem zawarcia umowy jest paragon lub faktura.
Tu ciekawostka - żeby złożyć reklamację w sklepie nie trzeba mieć paragonu. Wystarczy wykazać, że daną rzecz nabyło się u konkretnego sprzedawcy. Dowodem może być wyciąg z banku (w przypadku płacenia kartą). Może nim być też poświadczenie świadka (bezstronnego świadka!)
Podstaw do reklamacji jest cztery:
Po pierwsze - rzecz jest niezgodna z umową, kiedy nie ma właściwości, które rzecz tego rodzaju powinna mieć ze względu na cel w umowie oznaczony albo wynikający z okoliczności lub przeznaczenia
Co to są "właściwości rzeczy"? Otóż są to jej parametry jakościowe, ilościowe, wydajnościowe, cechy użytkowe, ale też aspekty estetyczne (!)
W przypadku butów Andrew1962 reklamacja opiera się właśnie na cechach estetycznych, bo z dziurami zasadniczo biegać się da
Po drugie - rzecz jest niezgodna z umową, gdy nie ma właściwości, o których istnieniu sprzedawca zapewnił kupującego
Czyli jak wyżej, przy czym w punkcie pierwszym jako właściwości rzeczy przyjęte są normy zwyczajowe a w punkcie drugim - za właściwości uważa się wszystko to, co sprzedawca zachwala przed klientem. Krótko mówiąc: jeśli nazmyśla, to za te zmyślenia później odpowiada
Po trzecie - rzecz jest niezgodna z umową, gdy nie nadaje się do celu, o którym kupujący poinformował sprzedawcę przy zawarciu umowy
Oznacza to, że jeśli klient kupując gumofilce oświadczy, że zamierza w nich biegać a sprzedawca nie poinformował klienta, że to kiepski pomysł, to później klient może śmiało reklamować gumofilce jako niezgodne z umową
Po czwarte - rzecz jest niezgodna z umową, gdy została kupującemu wydana w stanie niezupełnym.
Nie znaczy to tylko, że buty powinny mieć sznurówki. Powinny mieć też instrukcję obsługi w języku polskim oraz wszelkie dostępne atesty i certyfikaty
Zgadza się:
sprzedawca ma przerąbane
Ale!
Pojawiło się po drodze pojęcie "parametry wydajnościowe". I tu dochodzimy do meritum, czyli odpowiedzi na pytanie dlaczego można zareklamować buty z przebiegiem 7500km. Jak już wspomniałem, umowa kupna-sprzedaży powinna zawierać wszelkie dostępne informacje dotyczące cech przedmiotu sprzedaży. Czego nie ma w umowie traktowane jest jako nieistniejące. Sprzedawca musi więc zadbać, żeby w umowie pojawił się parametr "przebiegu" butów. Jak o to zadbać? Trzeba
skutecznie poinformować konsumenta o danym parametrze. "Skutecznie" oznacza "w taki sposób, żeby klient nie mógł się wyłgać".
Nie wystarcza powiedzieć "producent podaje na stronie www przebieg butów - pan sobie sam sprawdzi". Klient ma być poinformowany
najpóźniej w momencie zawierania umowy (w momencie kupna). Nie wystarczy też powiedzieć "to są buty startowe"
Był przypadek klienta, który uznał, że określenie "buty startowe" oznacza buty dla początkującego biegacza. Sprawę wygrał...
Co robić? Wyraźnie mówić podczas sprzedaży: "Te buty mają przez producenta trwałość określoną na 500km." Koniec. To wystarczy. Oczywiście podczas ewentualnej sprawy w sądzie mamy słowo przeciwko słowu i tu znów sprzedawca ma przerąbane, bo wszelkie wątpliwości rozstrzygane są na korzyść konsumenta. Co można zrobić?
- Znaleźć świadka (inny klient - tylko gdzie go szukać?, współpracownik?)
- Wykazać, że
każdy klient dostaje rzetelną informację (inni klienci mogący poświadczyć rzetelność, tylko gdzie ich szukać?)
- Założyć monitoring w sklepie
Ważne! Taka operacja wymaga walącej po oczach wywieszki w sklepie, że mamy monitoring. Jeżeli informacji nie ma - nagranie nie może służyć za dowód, bo klient był filmowany bez jego zgody. Jeśli info o monitoringu jest przed wejściem, to klient wchodząc domyślnie zgadza się na filmowanie. BTW sporo się ostatnio pojawiło wywieszek "w trosce o poprawienie jakości obsługi zamontowaliśmy monitoring..."
- Moim zdaniem najlepsza opcja - wywieszanie przy produkcie informacji o przewidywanym przez producenta przebiegu butów. W sklepach stacjonarnych dodajemy informację na wiszącej pod butem wywieszce, w sklepach internetowych w umieszczamy to w opisie buta, byle pojawiło się to przed opcją "dodaj do koszyka"
Uwaga! Jedna z bardziej znanych sieciówek poszła jeszcze dalej i w sklepach stacjonarnych wiesza informację typu: "Buty przeznaczone są do biegania 3x w tygodniu po 10km". Moim zdaniem to akurat przejaw cwaniactwa, niestety zgodnego z prawem. Wyobraźmy sobie napaleńca, który kupił takie buty i tak mu się spodobały, że postanowił założyć je na debiut w półmaratonie. Pech chciał, że buty rozpadły się po 15 kilometrach... W tym przypadku nie ma podstaw do reklamacji, bo informację o cechach butów klient otrzymał biorąc towar z półki. "Widziały gały co brały" i w tym przypadku buty z przebiegiem 15 km nie podlegają reklamacji... Dura lex sed lex
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Qba Krause pisze:wspaniały przykład pustej erystyki, który tylko obnaża brak argumentów.
widać zdecydowaną tendencję do odchodzenia od argumentacji (i odnoszenia się do argumentacji adwersarzy) w kierunku kwiecistości wypowiedzi.
no cóż, pozostaje mieć nadzieję, że pozostaniesz wierny swojemu oświadczeniu, że na tym swój udział w dyskusji kończysz.
No cóż, w zasadzie miałem sobie odpuścić, ale mnie podpuściłeś

Mam nadzieję, że wg Twoich standardów tym razem było znacznie więcej treści niż pustej erystyki
A tak na marginesie: pogrzebałem na forum i znalazłem Twoją historię reklamacji zegarka Suunto Ambit. 19 grudnia 2014 pisałeś, że:
Qba Krause pisze:Ambita używam od początku września. Od samego początku przycisk start/stop działał wyraźniej gorzej niżp ozostałe. Myślalem, ze może z czasem się wyrobi ale było niestety coraz gorzej. Żeby go wcisnąć trzeba było używac coraz więcej sily, często "nie wracał". Przed około miesiącem zaczął się blokować, w ostatnich tygodniach kilkakrotnie zablokował się dokumentnie - albo nie można było go wcisnąć-użyć jego funkcji, albo blokował się wciśnięty i zamiast pauzować trening (jedno przyciśnięcie) kończył i zapisywał sesję (długotrwałe przyciśnięcie).
Zanioslem go go do salonu, wypełniłem zgłoszenie reklamacyjne. [...]
Moim zdaniem:
1. Reklamację złożyłeś po upływie terminu zawitego dwóch miesięcy więc można byłoby ją z miejsca odrzucić bez rozpatrzenia
2. Biorąc pod uwagę, że "Od samego początku przycisk start/stop działał wyraźniej gorzej niżp ozostałe" (Twoje własne słowa). Wychodzi na to, że świadomie używałeś uszkodzonego produktu, co doprowadziło do pogłębiania się usterki, a to z kolei skutkuje utratą gwarancji.
Krótko mówiąc: jeśli uznano Ci reklamację, to śmiało możesz sobie zapisać w CV, że "wydymałeś system" (choćby nawet nieświadomie)
Ale to tylko moje zdanie...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
krzys1001 pisze:embe pisze: Proponuję, żebyś wydrukował sobie ten wątek. Weź potem za rączkę swoją Zosię, zaprowadź ją na ławkę do jakiegoś ładnego parku i poczytaj z tych kartek zamiast wierszy. Ona wtedy będzie na Ciebie patrzeć z zachwytem swoimi wielkimi oczętami, kiwać śliczną główką i mówić "Jakiś Ty mądry..."
Facet to jest moja sprawa co ja robię, komu co czytam i gdzie chodzę.
Masz rację. Wycofuję to co napisałem. "Zosia" była równie hipotetyczna, co Twoje opony.
Gdyby taka hipotetyczna Zosia porównała sobie:
krzys1001 pisze:embe pisze:
Całkiem niedawno reklamowałem buty dziecka. Buty rozpadły się po pół roku. Reklamację odrzucili bo "podeszwa została starta od ślizgania się w butach". Odwołałem się prosząc o instrukcję użytkowania butów i wyniki badań lub opinię rzeczoznawcy na podstawie których doszli do wniosku, że dziecko się ślizgało. Sklep "D" (nie decathlon) odpisał, że obstają przy swojej opinii, ale w trosce o dobro konsumenta... bla bla bla... reklamację uznali
Opony w samochodzie też reklamujesz jak Ci się zetrą?
z tym:
krzys1001 pisze:LolaRun pisze:Witam.
Mam pytanie do zaawansowanych biegaczy.
około 4 miesięcy temu zakupiłam Puma Faas 350, z których jestem bardzo zadowolona. Biegam co drugi dzień po około 10 km.
Na siatce w okolicach małych palców w obu butach już widoczne są duże przetarcia siatki.
Czy jest to "normalne zużycie" czy powinnam towar reklamować? Słowem: jak szybko zużywacie buty do biegania?
Pozdrawiam
Reklamować.
...to mogłaby np wystawić Ci walizki za drzwi...
Bo wiesz... La donna e mobile, ale sama wymaga stabilizacji a nie chorągiewkowej zmienności
OK! Tak czy owak odszczekuję - nie chciałbym "włazić z butami", bo sam jesteś kowalem swojego losu...
Pozdrawiam serdecznie
embe