szelma pisze:Ja bym chciała coś z niezbyt grubą ale miękką podeszwą, o.
[...] nie oznacza to też, że koniecznie w jednej tylko parze butów muszę latać

Ad. 1) No to pewnie bardziej Skora, o ile dobrze pamiętam swoje sprężysto-mięsiste odczucia w nich (model Base) i potem w Merrellach

Ale w Skorze nie biegam, więc siedzę cicho i czytam uwagi tych, co biegają
Ad. 2) Możesz biegać w ilu zechcesz i to z dowolnego powodu. Zresztą jeden przytoczyłaś - lubisz kupować buty i mieć wybór. I co, on zły jest? A tu starasz się dorobić jakieś ideologie o amortyzacjach - pewno żeby się sama przed sobą usprawiedliwić (co świetnie rozumiem, bo mam tak samo

). Potraktuj mój wcześniejszy komentarz tak: wydaje mi się, że jeśli ktoś dopracuje się dobrej techniki i ją utrwali (zautomatyzuje), to wtedy wszystkie furtki i pełne spektrum obuwia stoi przed nim/nią otworem. Tu se pobiegnie na naleśniku, tam na czymś niezbyt grubym ale miękkim, jakiś wyścig na cienkim twardym, siam bez butów po rosie o świcie, potem w podgumowanych skarpetkach po śniegu, dla mnie to nawet w żelazkach się może pomęczyć dla treningu woli
Pogubiłem się już trochę w tych kryteriach grubo-cienko, twardo-miękko, z czuciem-bez czucia
Dla mnie (każdy ma prawo rozumieć to na swój sposób) twarda podeszwa to taka zrobiona ze sztywnej twardej gumy. Nawet jeśli jest cienka to czucie podłoża w niej cierpi (idzie bardziej w kierunku deski jeśli gruba albo arkusza blachy jeśli cienka), choć oczywiście na twardym podłożu ląduje się... twardo (jak zawieszenie w sportowym wozie). Podeszwa miękka zrobiona jest z materiału, który się łatwo odkształca. Jeśli jest gruba to jest amortyzującą poduchą i czucie podłoża też jest raczej kiepskawe. Jeśli cienka - jest elastycznym naleśnikiem o stosunkowo dobrym czuciu podłoża - co oczywiście oznacza, że twarde podłoża też czujemy twardo. To naturalnie schemat mocno uproszczony, bo pomiędzy tym czarne-białe są różne odcienie szarości.