Gratulacje! Trasa była faktycznie dająca w kość, zwłaszcza ten podbieg przed wylotem na stadion. I ten podbieg zaraz po starcie. I te wszystkie pozostałe podbiegi - ja się pytam, gdzie tam zbiegi były?!? Pogoda też dała w kość, ale mimo wszystko chyba było warto
Kurcze, Earendil - weź się chłopie nie łam. Z Twojego ostatniego wpisu bije taką niechęcią do biegania, że zaczynam się o Ciebie obawiać. Toż jest chyba najnormalniejszą sprawą na świecie, że nie zawsze pobijasz swoją życiówkę. Nie ten bieg to następny, a jak nie następny to któryś z kolejnych. Jesteśmy w końcu amatorami i bieganie ma sprawiać głównie przyjemność.
Teraz masz kryzys, ale kryzysy są po to, żeby je przezwyciężać. Zresztą z tego co mi się wydaje to kryzys ma swoje źródło tylko w głowie. Wmówiłeś sobie, że pobiegłeś fatalnie bo liczyłeś na więcej, a nie bierzesz pod uwagę różnicy trasy oraz pogody. Biegasz przecież niecałe pół roku.
Jesteśmy w końcu amatorami, mamy prawo do słabszych występów (a nawet nie wiesz czy był słabszy).
Na odstresowanie polecę ci Forest Gump Run - czyli bieg przed siebie bez żadnych założeń, najlepiej po przełajach z pewną ilością górek, podczas którego egoistycznie słuchasz własnych zachcianek - chcesz przygrzać - dajesz, chcesz się wdrapać na górkę - dawaj, zmęczysz się - odpoczywaj. Patrz, słuchaj, czuj. Poczuj radość z tego, że jesteś kawał drogi od domu dzięki własnym nogom i przypomnij sobie czy byłoby to możliwe rok temu.
Kryzys opanowany Po prostu przegiąłem na tej dyszce - ogólne zmęczenie czułem jeszcze w sobotę... Pobiegłem na 110% Teraz spokojnie wracam do tego, co robiłem, z zastrzeżeniem, że cotygodniowy przyrost kilometrów będzie pilnowany bardziej.
Z drugiej strony już wiesz, że nawet jeśli przygrzewasz na te 110%, to jakoś dajesz radę. I ból masz już w zasadzie oswojony, wiesz czego się spodziewać - możesz lepiej zaplanować, jak sobie z tym poradzić. Więc głowa do góry, będzie lepiej!
Oj, mocno Cie musiało boleć na tym Artemisie :/ nawet na międzyczasy na run-log spojrzałem to 9 km to jakaś rzeź była :/ Ja myślałem, że ja dałem z siebie wszystko, ale ja aż takich kryzysów nie mam, więc jak widać pewnie nie. Głowa do góry - trzeba twardo walczyć o swoje marzenia na 11.09.2011 Co do ćwiczeń siłowych - też zacząłem, bo pan Jacek ostatnio trochę pokazał na BBL i stwierdziłem, że trzeba
Cieszę się, że wychodzisz z kryzysu. Będę trzymał kciuki aby przerw było jak najmniej Ja też teraz kilka dni nie biegałem bo musiałem egzaminy pozdawać (w sumie wyszło 4 dni przerwy). Mam nadzieje, że nie wpłynie to zbytnio na moją formę.
Ale się czaisz, że walczysz o ukończenie Imo mnie wyprzedzisz spokojnie na maratonie! Bardzo się cieszę, że coś zacząłeś wreszcie biegać ostatnio. Mnie akurat wakacje bardzo służą pod względem treningowym (nie mam po prostu nic lepszego do roboty ).
Earendil coś nie pisze o wynikach, więc ja napiszę Nabiegał dziś 1:56:08. Imo to całkiem dobry prognostyk przed zbliżającym się maratonem we Wrocławiu Jeszcze raz gratuluje!