rubin - komentarze
Moderator: infernal
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Czy fajnie idzie... hmmm na razie to wyrwałam się z marazmu i znów zaczynam chcieć. A więc tak, rzeczywiście fajnie, ale daleko mi póki co do poziomu sportowego, którego bym oczekiwała o tej porze roku.
Co do siłowni - w trakcie normalnego cyklu treningowego efekty są słabo zauważalne, bo zwykle biegam np. sobotnie krosy na zmęczeniu mięśniowym po piątkowej siłowni. Ale jak np. przed zawodami zrobię sobie ze 2-3 tygodnie przerwy to wtedy naprawdę czuję różnicę. O wiele później przychodzi zmęczenie, nogi sa lekkie jak piórka, łatwiej i szybciej pokonuję wzniesienia; w czasie zawodów nie bolą mnie kolana, nie mam problemów ze skurczami. Na SOGu np. na 130 kilometrze bolały mnie tylko stopy (bo mądra biegłam po tłuczniu i kamieniach w minimalach) i stawy biodrowe. Mięśnie ud, łydki - miały się bardzo dobrze.
A czy po płaskim biegam szybciej - trochę tak, na ile - nie bardzo miałam okazje sprawdzić.
Marzy mi się, żeby w przyszłym roku wybrać się na atestowany bieg 12, a może 24 godzinny bieg po płaskiej asfaltowej pętli. Wtedy zobaczymy, ile daje siłownia do klasycznego długiego biegania. Bo to co teraz robię - to tak jak zwykle opisuję - niczego nie ujmując, wręcz przeciwnie - ale raczej wyścigi niż biegi. Za to faktycznie - bywa bosko pięknie.
Co do siłowni - w trakcie normalnego cyklu treningowego efekty są słabo zauważalne, bo zwykle biegam np. sobotnie krosy na zmęczeniu mięśniowym po piątkowej siłowni. Ale jak np. przed zawodami zrobię sobie ze 2-3 tygodnie przerwy to wtedy naprawdę czuję różnicę. O wiele później przychodzi zmęczenie, nogi sa lekkie jak piórka, łatwiej i szybciej pokonuję wzniesienia; w czasie zawodów nie bolą mnie kolana, nie mam problemów ze skurczami. Na SOGu np. na 130 kilometrze bolały mnie tylko stopy (bo mądra biegłam po tłuczniu i kamieniach w minimalach) i stawy biodrowe. Mięśnie ud, łydki - miały się bardzo dobrze.
A czy po płaskim biegam szybciej - trochę tak, na ile - nie bardzo miałam okazje sprawdzić.
Marzy mi się, żeby w przyszłym roku wybrać się na atestowany bieg 12, a może 24 godzinny bieg po płaskiej asfaltowej pętli. Wtedy zobaczymy, ile daje siłownia do klasycznego długiego biegania. Bo to co teraz robię - to tak jak zwykle opisuję - niczego nie ujmując, wręcz przeciwnie - ale raczej wyścigi niż biegi. Za to faktycznie - bywa bosko pięknie.
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Nie wyobrażam sobie kręcenia się po tak krótkiej pętli przez naście godzin
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Też kiedyś myślałam, że to musi być bardzo nudne. Ale nie - jak masz paru znajomych na trasie + support, który mijasz co kilkanaście minut to ciągle coś się dzieje. Nie ma czasu na nudę. Prędzej bałabym się o stawy skokowe i kolana. W ubiegłbym roku z Darkiem Kondrackim supportowaliśmy 6-osobowa ekipę i przez 24 godziny mieliśmy non-stop pełne ręce roboty. Oni zaś co chwila - kubek herbaty, ziemniaka, dowcip, rękawiczki, arbuza.
Przepraszam, że tak późno odpowiedź, ale najpierw miałam full zajęć, a potem... wyleciało mi z głowy.
PS. z ciekawości zerknęłam sobie w wyniki ubiegłorocznych MŚ w 24h w Belfaście. Byłabym prawie w ogonie, ale nie taka ostatnia. Na moim ostatnim ultramaratonie - w 24 godzinie pagórkowatej, krosowej trasy nieco na orientację i w trudnych warunkach pogodowych (orkan, powalone drzewa na trasie i bajora błota) byłam na 160 km. Ciekawe ile zeszło by mi na płaskim równym terenie bez konieczności rozmyślania którędy dalej.
Może kiedyś... *taki żarcik oczywiście co do MŚ.
Przepraszam, że tak późno odpowiedź, ale najpierw miałam full zajęć, a potem... wyleciało mi z głowy.
PS. z ciekawości zerknęłam sobie w wyniki ubiegłorocznych MŚ w 24h w Belfaście. Byłabym prawie w ogonie, ale nie taka ostatnia. Na moim ostatnim ultramaratonie - w 24 godzinie pagórkowatej, krosowej trasy nieco na orientację i w trudnych warunkach pogodowych (orkan, powalone drzewa na trasie i bajora błota) byłam na 160 km. Ciekawe ile zeszło by mi na płaskim równym terenie bez konieczności rozmyślania którędy dalej.
Może kiedyś... *taki żarcik oczywiście co do MŚ.
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Bieganie 24/48h jest sportem na tyle niszowym, że jeśli ktoś jest zainteresowany takim bieganiem, to takie MŚ nie są abstrakcją
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- rolin'
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1824
- Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: małopolskie
Walcz, bo aż szkoda odpuszczać w takim momencie...
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
- cichy70
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4205
- Rejestracja: 20 cze 2001, 10:59
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: zewszont.
to akurat ma najmniejsze znaczenie.rolin' pisze:Walcz, bo aż szkoda odpuszczać w takim momencie...
ale trzyma kciuki, ja pamietam jak Monika zaczynała, więc wiem jaki postęp zrobiła
komenty : viewtopic.php?f=28&t=64974
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Za długo czekałam, żeby tak zupełnie odpuszczać. Ale od jesieni nie jestem w stanie trenować tak, jakby należało. Mogę sobie spokojnie pobiegać, iść na siłownię, od czasu do czasu jakiś drobny akcent tylko to za mało. Pojadę do Andory, tylko niestety bardzo prawdopodobne, że nie będę w stanie dokończyć całej trasy.
Ale zrobię co się da Tam jest za ładnie, żeby nie wystartować.
Poza Andorą nie planuję nic, jeśli chodzi o starty, bo na zawody jeżdżę żeby jednak powalczyć, nawet jeśli to imprezy kameralne, a teraz nie powinnam. Podreperuję tarczycę i mam nadzieję, że na przyszły rok znów wygram SOGa i nie tylko.
Robert - pierwsze postępy to były wyłącznie dzięki Twojej pomocy! Thx!
Ale zrobię co się da Tam jest za ładnie, żeby nie wystartować.
Poza Andorą nie planuję nic, jeśli chodzi o starty, bo na zawody jeżdżę żeby jednak powalczyć, nawet jeśli to imprezy kameralne, a teraz nie powinnam. Podreperuję tarczycę i mam nadzieję, że na przyszły rok znów wygram SOGa i nie tylko.
Robert - pierwsze postępy to były wyłącznie dzięki Twojej pomocy! Thx!
- katekate
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 7135
- Rejestracja: 01 paź 2013, 18:11
- Życiówka na 10k: 45.18
- Życiówka w maratonie: 3.42.11
ej Monika, nie rozumiem, czemu obawiasz się brania hormonu kurcze, wzięłabym jeszcze własnie przed Andorą i przetestowała przez te kilka tyg. poza tym eutherax i inne hormony są zakazane w sporcie pro, ale w wysokich dawkach
to tak, jak u mnie z ventolinem, bez tego nie ruszę, ale biorę bezpieczne ilości
w każdym razie-zdrówka!
to tak, jak u mnie z ventolinem, bez tego nie ruszę, ale biorę bezpieczne ilości
w każdym razie-zdrówka!
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Znam kilka osób, które też mają niedoczynność i pierwsze tygodnie z lekiem miały kołatania serca. Trochę się boję, bo w górach to jednak wysiłek jest spory, dochodzi do tego odpowiedź organizmu na wysokość. W poniedziałek mam kolejną wizytę u endo, zobaczę jeszcze. Gdyby było więcej czasu miałabym może mniej wątpliwości.
- sosik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5445
- Rejestracja: 21 lut 2013, 15:39
- Życiówka na 10k: 00:37:49
- Życiówka w maratonie: 2:58:50
- Lokalizacja: Kraków
Równierz trzymam kciuki za zdrowie. Może się uda, że w górach wyjdzie coś więcej niż wycieczka.
Zwierzęcy instynkt, oczy jak krew, Wilk, co ujawnia w nocy swój zew,
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!
Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!
Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6508
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Rubin, witaj w "klubie tarczycowców" i powiem tyle, że masz dobrze, że to niedoczynność. Ja mam nadczynność, która właśnie ujawniła się w pełnej postaci (wcześniej miałam postać subkliniczną z poziomem hormonów w normie): zaburzenia rytemu serca i częstoskurcze, jakieś osłabienia bez wyraźnej przyczyny i okresowe "spadki moc", koszmarny nastrój - mam tak od dawna, przywykłam. Niska ferrytyna też jest typowa dla chorób tarczycy.
Od niedawna, tzn. od tygodnia zaczęłam brać leki, niestety, nieleczona nadczynność plus duży wysiłek grożą zejściem śmiertelnym. Leki z kolei też grożą różnymi strasznymi rzeczami, lepiej nawet nie czytać. Ale co mam zrobić. Z moich alpejskich lipcowych planów, mam nadzieję, nie będę musiała rezygnować, podobnie jak Ty z Andory.
Trzyma kciuki.
A co do tego żelaza, to poziom żelaza, jak wiesz, jest stanem chwilowym, a po drugie, przy niskich magazynach żelaza tzn. niskiej ferrytynie może być zwiększony wychwyt żelaza z pożywienia. Ja przy ferrytynie około 13-15 (mój standard ) miałam właśnie podwyższony poziom żelaza. A to świadczy tylko o tym, jak niemiarodajne jest badanie poziomu żelaza, a na nim opierają się przeciętni lekarze z przeciętnych przychodni ...
Co do alternatywnych metod leczenia, mam namiary na zielarzy leczących choroby tarczycy, mogę Ci podesłać. Ja chyba jeszcze nie jestem na to gotowa, choć moja dieta i tak jest mocno roślinno - ziołowa ...
Od niedawna, tzn. od tygodnia zaczęłam brać leki, niestety, nieleczona nadczynność plus duży wysiłek grożą zejściem śmiertelnym. Leki z kolei też grożą różnymi strasznymi rzeczami, lepiej nawet nie czytać. Ale co mam zrobić. Z moich alpejskich lipcowych planów, mam nadzieję, nie będę musiała rezygnować, podobnie jak Ty z Andory.
Trzyma kciuki.
A co do tego żelaza, to poziom żelaza, jak wiesz, jest stanem chwilowym, a po drugie, przy niskich magazynach żelaza tzn. niskiej ferrytynie może być zwiększony wychwyt żelaza z pożywienia. Ja przy ferrytynie około 13-15 (mój standard ) miałam właśnie podwyższony poziom żelaza. A to świadczy tylko o tym, jak niemiarodajne jest badanie poziomu żelaza, a na nim opierają się przeciętni lekarze z przeciętnych przychodni ...
Co do alternatywnych metod leczenia, mam namiary na zielarzy leczących choroby tarczycy, mogę Ci podesłać. Ja chyba jeszcze nie jestem na to gotowa, choć moja dieta i tak jest mocno roślinno - ziołowa ...
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jasne - dawaj informacje o o ziołach. Ja póki co mam zamiar spróbować leczenia dietą i ziołami. Zbadam jeszcze poziom wit. D. Koledzy dzisiaj podpowiedzieli mi, żebym zbadała insulinooporność, czy coś w tym rodzaju. Generalnie jestem introwertyczką, ale czasami takie pogadanie na głos o różnych problemach pomaga. Na szczegółowe badania tarczycy wysłała mnie E. Lewandowska, wcześniej rozmawiałyśmy o tym, że nie wiadomo czemu z miesiąca na miesiąc sypie się forma, wytrzymałość... a lekarz to tak jak piszesz - ogólne badania i tyle w temacie.
Dziwiło mnie, że nie mogę zrzucić wagi; w lutym-kwietniu planowałam dojść do wagi startowej, tak żeby na czerwiec była utrwalona. Ograniczyłam kcal, zwracałam uwagę na jakość jedzenia a waga ani drgnęła. Senność w dzień, brak dobrego spania w nocy. Zjazdy wydolności - zupełnie nieprzewidywalne - jeden dzień - super, innego, po odpoczynku i przy mega wolnym rozbieganiu - uczucie jakby mi ktoś na klatce piersiowej siedział.
No ale właśnie już wiem, że niedoczynność to z dwojga złego lepsza sytuacja. Teraz to nawet cieszę się, że przynajmniej już wiem "o co kaman", i że można to leczyć. Na razie hormonów ze sterydami brać nie będę, bo tak jak pisałam wyżej - trochę się boję w kontekście wyjazdu. Za krótki czas, żeby mieć pewność co do dopasowania dawki, do tego dochodzi wysiłek, zapewne upał i oczywiście wysokość. No ale może się nie znam i przesadzam, nie wiem. Będę niedługo u lekarza i się dopytam.
Pierwsze co to wywaliłam pastę do zębów z fluorem (podobno fluor toksyczny), zajadam algi (jod) i full zieleniny. Zamiast napoju sojowego do kawy mleczko kokosowe DIY. I ogólnie zakupy spożywcze ze smartfonem i sprawdzaniem każdego z produktów.
Jakoś się doprowadzimy do porządku! Twarde dziewczyny jesteśmy. Trzymam kciuki za powodzenie leczenia i u Ciebie.
Dziwiło mnie, że nie mogę zrzucić wagi; w lutym-kwietniu planowałam dojść do wagi startowej, tak żeby na czerwiec była utrwalona. Ograniczyłam kcal, zwracałam uwagę na jakość jedzenia a waga ani drgnęła. Senność w dzień, brak dobrego spania w nocy. Zjazdy wydolności - zupełnie nieprzewidywalne - jeden dzień - super, innego, po odpoczynku i przy mega wolnym rozbieganiu - uczucie jakby mi ktoś na klatce piersiowej siedział.
No ale właśnie już wiem, że niedoczynność to z dwojga złego lepsza sytuacja. Teraz to nawet cieszę się, że przynajmniej już wiem "o co kaman", i że można to leczyć. Na razie hormonów ze sterydami brać nie będę, bo tak jak pisałam wyżej - trochę się boję w kontekście wyjazdu. Za krótki czas, żeby mieć pewność co do dopasowania dawki, do tego dochodzi wysiłek, zapewne upał i oczywiście wysokość. No ale może się nie znam i przesadzam, nie wiem. Będę niedługo u lekarza i się dopytam.
Pierwsze co to wywaliłam pastę do zębów z fluorem (podobno fluor toksyczny), zajadam algi (jod) i full zieleniny. Zamiast napoju sojowego do kawy mleczko kokosowe DIY. I ogólnie zakupy spożywcze ze smartfonem i sprawdzaniem każdego z produktów.
Jakoś się doprowadzimy do porządku! Twarde dziewczyny jesteśmy. Trzymam kciuki za powodzenie leczenia i u Ciebie.
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6508
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Źle działająca tarczyca odbija się niestety na wszystkim ... Ja już nawet sama czuję, kiedy jest gorzej, dlatego zrobiłam badania i okazało się, że są podstawy do tego, żeby czuć się źle. Mam niestety p-ciała, które pobudzają tarczycę do "nadpracy", że tak powiem. Ale mój lekarz, zresztą biegający, powiedział, że wyniki mam dobre a moja nadczynność jest bardzo umiarkowana (to sama widzę po wynikach), więc teoretycznie mam szansę na wyleczenie. Jeśli oczywiście przeżyję 12-to miesięczną kurację thyrolozem . Wcale mnie to nie pociesza bo generalnie to jestem antylekowa, ale trochę nie mam wyjścia.
Upał, wysiłek, stres, skąd ja to znam. Teraz myślę, że może ekstremalny wysiłek w dużym, alpejskim upale podczas ostatniego lata był tak dużym stresem dla mojego organizmu, że pobudził tę moją tarczycę. Nawet lekarz zapytał, czy nie miałam jakiegoś dużego stresu w ciągu ostatniego roku, no innego, niż sport i wspinanie, to nie miałam, heh .
A tu strona "tarczycowa" prowadzona przez lekarza, u którego się leczę:
http://www.tarczyca.info/
Upał, wysiłek, stres, skąd ja to znam. Teraz myślę, że może ekstremalny wysiłek w dużym, alpejskim upale podczas ostatniego lata był tak dużym stresem dla mojego organizmu, że pobudził tę moją tarczycę. Nawet lekarz zapytał, czy nie miałam jakiegoś dużego stresu w ciągu ostatniego roku, no innego, niż sport i wspinanie, to nie miałam, heh .
A tu strona "tarczycowa" prowadzona przez lekarza, u którego się leczę:
http://www.tarczyca.info/
- Johnny Żuberek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 02 gru 2013, 15:47
- Życiówka na 10k: 49:18
- Życiówka w maratonie: DNF
- Lokalizacja: Mogilany
- Kontakt:
Kurcze, Monia, mam nadzieję, że szybko uporasz się z tarczycą i wrócisz szybko do tego, co kochasz - wydeptywania kolejnych kilometrów hen hen wysoko w górach. Jesteś Kobietą z Żelaza, na pewno dasz radę Pozdrawiam
PB: 1000m - 3:54,7 * 5k - 24:01 * 10k - 49:18 * HM - 2:02:26
ZCZASODYSTANSEMZMAGACTWO *** POCHWAŁOZJEBKOPORADNIA *** STARE_DZIEJE *** STARA_KOMENTOWNIA
ZCZASODYSTANSEMZMAGACTWO *** POCHWAŁOZJEBKOPORADNIA *** STARE_DZIEJE *** STARA_KOMENTOWNIA
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Thx Ja myślę, że sposobem na poradzenie sobie z chorobą będzie odpuszczenie myśli o zawodach na jakiś czas. Nie ja jedna z tym żyję, tylko szkoda, że tak późno się zorientowałam co może być przyczyną pogarszającego się samopoczucia. Tak to pewnie byłabym trochę bardzo do przodu. Sport przy Hashimoto nawet jest wskazany, tylko nie wiem, czy akurat takie zawody. No nic - po Andorze na ten rok nic nie planuję. Zobaczymy, co w przyszłym roku.