rubin - komentarze

Komentarze do blogów treningowych, komentujcie w tym dziale w nie w blogach

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
lama71
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 353
Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
Życiówka na 10k: 52,22
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

beata pisze: No, ale to chyba dotyczy każdego z nas ...
dokładnie tak, dlatego pytam. A spytałem rubin, bo akurat Jej wpisy kilka razy przeczytałem. No i ten cel :taktak:
rubin pisze: Do tego jeszcze jestem na tyle asertywna, by po prostu wstać i wyjść z domu na trening, tak jak to zwykle robią faceci, nie pytając się o pozwolenie ;) Nie mieszkam sama, więc też nie uważam, że wszystkie obowiązki domowe leżą na mojej głowie. Może to czasami burzy męską wizję świata kobiety, no trudno… ;)
żadnej mojej nie zburzyłaś,bo myślę bardzo podobnie. Wręcz u siebie w robocie toczyłem boje jakiś czas temu z paniami, którym wprost powiedziałem, że nie uważam, że kobieta jest od domowych spraw wyłącznie, że jakoś ręce mi nie odpadają gdy sprzątam, albo obiad gotuję, albo okna czy zakupy. ALbo że jaką jakiś monopol na wychowywanie dzieci (mam 15 letniego syna). Ich życie ich sprawa. A moje i mojej rodziny tak samo - moja sprawa. Ale oczywiście - ma być współpraca, nie kierat dla którejś ze stron.
Robię podobnie do Ciebie, choć mam nieco dalej wszędzie (poza siłownią i basenem, do których mam 50 m, ale nie chodzę).
Nie ćwiczę też na bieżni, nie umiem się przełamać. Dla mnie bieżnia kolaży mi się z chomikiem w klatce. I stąd pewnie różnice w czasie jaki mam na trening. Zwykle jak biegnę, to co najmniej 1,5 godziny. Plus kąpiel łachy...
Próbowałem po pracy, ale to wcale nie wychodzi szybciej, bo z pracy jadę koło autostrady, jest tam fajna bezpieczna droga, w obie strony 14 km asfaltu. Ale potem trzeba się w aucie przebierać, przejechać całe miasto. Czasowo kicha i tyle.
STąd moje pytanie.
Poligon mam jakieś 2 km od domu, ale tam nie ma żadnych pagórków, można pod czołg wleźć co najwyżej, więc tam czasem w weekendy, jak jakiś długas wychodzi. W lesie swoim mam mae górki, małe ale wredne. Dobre i to. Za to do gór z 1,5 godziny jazdy.
Ale dzięki za odpowiedź. :hej: Wam :)
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
beata
Ekspert/Trener
Posty: 6509
Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: W-wa

Nieprzeczytany post

lama71 pisze:Nie ćwiczę też na bieżni, nie umiem się przełamać. Dla mnie bieżnia kolaży mi się z chomikiem w klatce.
Wiesz, to nawet nie o to chodzi, że jak chomik w klatce, bo czasem biega się na bieżni na stadionie i też jest jak w klatce, tylko większej ;).
Ale np. dla mnie trening, to też stawianie czoła warunkom zewnętrznym, odbiór bodźców ze świata i takie tam ;). Więc uważam, że lepiej nawet niewiele podreptać w śniegu na mrozie niż robić zaawansowane zakresy na bieżni mechanicznej w komfortowych warunkach. Bo trening na zewnątrz hartuje nas całościowo, że tak powiem. Poza tym np. dla mnie jest to jakiś tam reset, też dla oczu. Nie lubię zamkniętych pomieszczeń, ale samą siłownię jakoś znoszę ;).
Awatar użytkownika
lama71
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 353
Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
Życiówka na 10k: 52,22
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

beata pisze:
lama71 pisze:Nie ćwiczę też na bieżni, nie umiem się przełamać. Dla mnie bieżnia kolaży mi się z chomikiem w klatce.
Wiesz, to nawet nie o to chodzi, że jak chomik w klatce, bo czasem biega się na bieżni na stadionie i też jest jak w klatce, tylko większej ;).
Ale np. dla mnie trening, to też stawianie czoła warunkom zewnętrznym, odbiór bodźców ze świata i takie tam ;). Więc uważam, że lepiej nawet niewiele podreptać w śniegu na mrozie niż robić zaawansowane zakresy na bieżni mechanicznej w komfortowych warunkach. Bo trening na zewnątrz hartuje nas całościowo, że tak powiem. Poza tym np. dla mnie jest to jakiś tam reset, też dla oczu. Nie lubię zamkniętych pomieszczeń, ale samą siłownię jakoś znoszę ;).
Źle napisałem. O elektrycznej nawet nie mówię, bo to by mi się zupełnie kłóciło z bieganiem. Miałem na myśli stadion i bieganie w kółko. Czasem jak wracam z biegania, robię z 2-3 kółka żeby zaokrąglić kilometraż. Albo się schłodzić i porozciągać. Ale bieganie w kółko...
Z warunkami zewnętrznymi jak najbardziej się zgodzę. Ja żeby sobie poryć nieco psychikę, biegam na trasie wzdłuż autostrady A4. To taka dołująca droga, cały czas prosto (poza mijaniem mostów), i cały czas widać, że masz jeszcze masę km przed sobą, jakby drogi nie ubywało. Mnie to dołuje, bo lecisz i lecisz... ale między innymi dlatego tam biegam czasem. Trasa kiedyś wydawała mi się płaska, ale taka nie jest. Na dodatek jest stały hałas, i wmordewind. Ale jest bezpiecznie, nie licząc takich co sobie skrót tamtędy robią. Tu też biegnie się w kółko - w sensie tam i z powrotem, ale to pełne kółko ma 14 lub 15 km - zależy jak się pokombinuje. Więc jest jakby stale co innego - czyli przestrzeń pusta.
A do siłowni się kiedyś zniechęciłem. CHodziłem kiedyś na taką, dla takich wyczynowców. A zniechęciło mnie to, jak się dopalali jakimiś zastrzykami. Masakra. To były czasy, gdy myślałem, że koks to jakieś tabletki, odżywki :ojnie:
Tyle że ja bieganie traktuję bardziej jako rekreację, nie stricte sport. Pomaga mi ono, a że jakieś tam wyniki mam, stąd kombinuję, co by tu jeszcze zmienić, albo przerobić, żeby było jeszcze lepiej.
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Na stadionie zdarza się, ale rzadko. Głównie wtedy, gdy mam w planie np. jakieś cztery-, czy dwusetki.

Na elektryku biegam tylko jak mam krótszą (do kwadransa) rozgrzewkę przed treningiem na siłowni. Jak jest więcej, to wychodzę na zewnątrz.
Przed Rzeźnikiem-Ultra miałam bardzo długie sesje treningowe pod wytrzymałość, ale chcieliśmy uniknąć nadmiernego rypania kilometrów. Np. w planie miałam 10 km wolnego biegu, zaraz po tym trening obwodowy na siłowni i natychmiast po tym seria szybszych przebieżek i na koniec jeszcze sauna. Nie byłabym w stanie zrobić tego na elektryku, choć logistycznie może byłoby najwygodniej. Zabierałam worek na siłownię, zostawiałam go tam, wychodziłam na zewnątrz na dychę, wracałam rozgrzana, robiłam obwodówkę, wychodziłam na zewnątrz, robiłam rytmy w parku (siłka tak jak moje mieszkanie - z wyjściem na park :hejhej: ), wracałam po worek i na saunę.

Dla mnie treningami, które mocniej szarpią psychikę, są kros i BNP. Zawsze przed nimi mam tremę. Nawet jeśli w ładnych plenerach - nie bardzo mam czas i siły się nimi wtedy zajmować.
Awatar użytkownika
lama71
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 353
Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
Życiówka na 10k: 52,22
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

rubin pisze: Przed Rzeźnikiem-Ultra miałam bardzo długie sesje treningowe pod wytrzymałość, ale chcieliśmy uniknąć nadmiernego rypania kilometrów. Np. w planie miałam 10 km wolnego biegu, zaraz po tym trening obwodowy na siłowni i natychmiast po tym seria szybszych przebieżek i na koniec jeszcze sauna.
Poruszyłaś drugi problem, o który chciałem zapytać. Zaznaczam, ja się na treningach biegowych nie znam, ot próbuję coś na sobie i tyle. Pewne rzeczy się sprawdzają (np. rozciąganie, interwały i inne takie) inne nie. Ale tego wpisu nie rozumiem. 10 km wolnego biegu to długa sesja treningowa? Pod Rzeźnika Ultra? Rozumiem, teraz piszesz że gdzieś tam wplatasz dłuższe wybiegania, po 28 km w jakimś spokojnym tempie. Ok. Wiem po co, wiem że się da i nie jest to nic bardzo szczególnego. Ale taka sesja jak piszesz - wolny dziesiątak, potem ćwiczenia na siłowni i przebieżki. Ale trening jest obwodowy, jak gdzieś tam czytałem, on nie jest robiony w dużej ilości powtórzeń tylko raczej w szybkim tempie - nie chodzi o przyrost mięśni tylko o ich sprawność siłę i wytrzymałość. A potem przebieżki. Rozumiem, że jako jednostka treningowa - ok. Ale pod Rzeźnika Ultra?
rubin pisze: Dla mnie treningami, które mocniej szarpią psychikę, są kros i BNP. Zawsze przed nimi mam tremę. Nawet jeśli w ładnych plenerach - nie bardzo mam czas i siły się nimi wtedy zajmować.
BNP jest dla mnie jakimś tam wyzwaniem. Nie robię go często ale czasem tak. I zwykle przy A4. Mnie "dołują" monotonne płaskie odcinki. Może nie tyle dołują, co jakoś się w sobie zamykam. Podobnie długie, po kilka, kilkanaście kilometrów monotonne i niezbyt nachylone podbiegi. Choć dołują nie jest dobrym słowem. Gdy jestem w górach i jest jakiś wczesny ranek i mam taki odcinek to raczej nie nazwałbym tego dołowaniem, wręcz przeciwnie.
DOłują w sensie - gdy wiem, że mam to przed sobą, jakoś mi tak niezbyt fajnie - ale gdy zaczynam taki odcinek, często jest dokładnie odwrotnie. W bieganiu to mi się właśnie podoba, nie dołuje mnie ono, w sensie w jakim zwykle rozumie się dołowanie. :taktak:
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie no, w przygotowaniach do zawodów biegałam i po 30-40 km, ale żeby tego nie robić zbyt często robiłam też łączony trening np. taki jak opisałam wyżej.
10 km biegu + 45' ćwiczeń obwodowych na siłowni + przebieżki + godzina na saunie - to dawało łącznie kilka godzin pracy serca na podwyższonym tętnie, a jednocześnie nie było to samo tylko bieganie.

Trening obwodowy robiłam np. tak: ok 12 stacji przy każdej ok. 30 sekund, przechodziłam z jednej bezpośrednio do drugiej, bez odpoczynku. Po pełnym obwodzie odpoczynek do jednej minuty i z powrotem. Takich obwodów robiłam 5-6-7, różnie. Uwierz mi, że nawet przy umiarkowanych obciążeniach pod koniec nogi się pode mną uginały, a pot lał się strużkami. No a później jeszcze przebieżki i na koniec sauna. Sauna jako jednostka treningowa, nie odpoczynek.

Ja wiem, ze w przygotowaniach do maratonów, połówek ludzie biegają po 100 i więcej kilometrów tygodniowo. Gdyby tak na to patrzeć - to ile trzeba by było biegać szykując się do 100 mil? W "szczycie" biegałam nie więcej niż 90 km tygodniowo, a i też może zdarzyły się tylko dwa, może trzy takie tygodnie. Na tak amatorskim poziomie jak mój - w bardzo długim wyścigu górskim kilometry są ważne, ale równie ważne są: ogólna sprawność, wytrzymałość siłowa, siła.

W 2015 roku na Rzeźniku Ultra poległam nie dlatego, że nie miałam siły pokonać ponad 100 km, tylko nie miałam siły podchodzić wystarczająco szybko tam gdzie było bardzo stromo. A limity na PK były surowe. To samo na NILu - na podejściu na Szczebel mięśnie drgały mi ze zmęczenia tak mocno, że było to wyraźnie widoczne przez skórę.
Po wprowadzeniu treningu siłowego zawody w 2016 r. wyglądały już zupełnie inaczej. Gdybym nie miała innych obowiązków, pracy zawodowej, byłoby więcej czasu na wypoczynek - może i biegałabym więcej. A tak - uważam, że kolega-trener zaplanował mi trening optymalny do moich planów, możliwości i aktualnej dyspozycji. U mnie się sprawdziło.
No i jeszcze jedno - Rzeźnik - Ultra był w maju. Styczeń i luty bardzo chorowałam. Echa tego odczuwałam nawet do kwietnia, więc nie mogłam się nadmiernie forsować treningiem. Prawda jest taka, że w marcu rozważałam nawet, że zrezygnuję ze startu w Bieszczadach, bo widząc co się ze mną dzieje - nie wierzyłam, że uda mi się to w ogóle ukończyć. Damian powoli i ostrożnie mnie z tego dołka wyciągnął.

Do czego się szykujesz? :)
Awatar użytkownika
lama71
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 353
Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
Życiówka na 10k: 52,22
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

rubin pisze:Nie no, w przygotowaniach do zawodów biegałam i po 30-40 km, ale żeby tego nie robić zbyt często robiłam też łączony trening np. taki jak opisałam wyżej.
10 km biegu + 45' ćwiczeń obwodowych na siłowni + przebieżki + godzina na saunie - to dawało łącznie kilka godzin pracy serca na podwyższonym tętnie, a jednocześnie nie było to samo tylko bieganie.
hm.. na to nie wpadłem. Ze nie tyle chodzi o sam bieg, pracę mięśni, całego mechanizmu ruchu co utrzymanie serca na wyższych obrotach. Godzina w saunie... jako jednostka treningowa. Na to bym nie wpadł.
rubin pisze: Ja wiem, ze w przygotowaniach do maratonów, połówek ludzie biegają po 100 i więcej kilometrów tygodniowo. Gdyby tak na to patrzeć - to ile trzeba by było biegać szykując się do 100 mil? W "szczycie" biegałam nie więcej niż 90 km tygodniowo, a i też może zdarzyły się tylko dwa, może trzy takie tygodnie. Na tak amatorskim poziomie jak mój - w bardzo długim wyścigu górskim kilometry są ważne, ale równie ważne są: ogólna sprawność, wytrzymałość siłowa, siła.
Ja w zeszłym roku miałem po 70-75 km/tydzień, ale terenu dość trudnego, zróżnicowanego. Były odcinki płaskie ubite i fajne, ale i takie gdzie przejeżdżały tylko traktory i konie. Przełaj, jakieś łąki, pole zaorane. Ogólnie ciężko. CHoć jednorazowo tak z 20-21 km, ale np dzień po dniu, czasem trzy dni z rzędu. Na zasadzie - jak zareaguję.
I pytanie dla mnie najtrudniejsze.
rubin pisze: Do czego się szykujesz?
Myślę, ale zaznaczam że myślę o Rzeźniku Ultra 100 km. W przyszłym roku. Ale tu jest pewien problem. DLatego pytanie jest dla mnie trudne.
W zeszłym roku, na początku maja załapałem się na boreliozę. Była terapia antybiotykowa, dość brutalna ale jeszcze nie ILADS. Potem jak skończyły się antybiotyki, było ok (początek roku też był do kitu, bo but zeżarł mi nogę, zrobił się taki wielki pęcherz i z miesiąc siedziałem na tyłku, żeby tego nie zakazić).
Ale nie o tym. Jak było już po leczeniu, zwiększyłem objętość, obciążenie i te sprawy. Trochę górek. Potem 2 tygodnie w Karkonoszach i tu nagle pojawił się problem. Chyba ostatni dzień, zrobiłem sobie takie wybieganie dłuższe, wyszło ponad 30 - 35 km, ale gdzieś tak w połowie trasy kolana zaczęły boleć. Zatrzymałem się na chwilkę na Szrenicy i nie mogłem się ruszyć, dosłownie. Przy schodzeniu ból potworny, a miałem takiego zbiegu bodaj 12 km. Jakiegoś bidoka skląłem bo z panną się zaczęli śmiać (czy ja tak to odebrałem), co prawda wróciłem się do nich i przeprosiłem (mam tak czasem :lalala: ) ale nie zmieniało to faktu że był problem. Piszę to, bo to był naprawdę ból. Bałem się że coś w stawach zostało. Przebadałem się i niby ok. Ale zalecenie, powoli zwiększać obciążenie. No więc sobie tak zwiększam, teraz miałem dylemat czy w Bieszczady na maraton, czy Stołowe, ale wybrałem jednak Stołowe, bo bardziej techniczne, bo... kto zna Stołowe to wie w czym rzecz. I na razie spoko. Ale jak będzie nie wiem.
Więc teoretycznie zakładam przyszły rok, a teraz... nie wiem. W zeszłym z racji tych kolan odwołałem start jesienią w Bieszczadach (nawet miałem opłacone wszystko). Teraz może znowu stołowe w lipcu. Bardzo lubię te góry.
Awatar użytkownika
beata
Ekspert/Trener
Posty: 6509
Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: W-wa

Nieprzeczytany post

Żeby biegać dobrze maratony i dłuższe biegi, nie trzeba biegać tygodniowo strasznie dużo, 90-100km jest optymalne. Ważniejsza jest jakość. Dlatego taki trening jak 10k rozbiegania plus siłownia plus przebieżki jest w gruncie rzeczy lepszy, niż np. 15km wolnego biegu. W górach też przecież ciągle coś się zmienia i wysiłek nie jest jednostajny. A i w treningu wyczynowym nigdy nie jest tak, że robi się np. samą siłownię, zawsze przed siłownią jest trening w terenie.

Lama71, gdy biega się po górach i nie ma się już 15lat ;), to kolana bolą. Dlatego warto jednak na tę siłownię zaglądać, i prewencyjnie wzmacniać niektóre partie mięśni.
Chociaż z tą boreliozą może być coś na rzeczy, oby jednak nie!
W Bytomiu jest dość znany ośrodek zajmujący się diagnostyką i leczeniem chorób odkleszczowych, choć mnie osobiście nie bardzo te metody przekonują (byłam na wykładzie lekarza prowadzącego ten ośrodek).
Awatar użytkownika
lama71
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 353
Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
Życiówka na 10k: 52,22
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

beata pisze: Lama71, gdy biega się po górach i nie ma się już 15lat ;), to kolana bolą. Dlatego warto jednak na tę siłownię zaglądać, i prewencyjnie wzmacniać niektóre partie mięśni.
wiem że bolą. Jakby tylko o to chodziło nie zawracałbym sobie głowy. To nie był taki zwykły ból. Pojawił się nagle i naprawdę potężny. Był do wytrzymania gdy się odpowiednie tempo dobrało i nie zatrzymywało. Każdy postój to prawdziwa masakra.
Ten ból nie był "normalny".
beata pisze:Żeby biegać dobrze maratony i dłuższe biegi, nie trzeba biegać tygodniowo strasznie dużo, 90-100km jest optymalne. Ważniejsza jest jakość. Dlatego taki trening jak 10k rozbiegania plus siłownia plus przebieżki jest w gruncie rzeczy lepszy, niż np. 15km wolnego biegu. W górach też przecież ciągle coś się zmienia i wysiłek nie jest jednostajny. A i w treningu wyczynowym nigdy nie jest tak, że robi się np. samą siłownię, zawsze przed siłownią jest trening w terenie.
no właśnie tego się jakoś tam uczę. Tyle że lepiej mi robi bieganie niż siłka.
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Beata bardzo dobrze Ci radzi. A skąd wiesz, że "bieganie zrobi lepiej niż siłka" skoro nie chodzisz ;). W przygotowaniu do zawodów biegowych bieganie to podstawa, ale dałabym sobie rękę uciąć, że już po kilku miesiącach regularnych i dobrze dobranych ćwiczeń siłowych zauważysz różnicę. BRz-U na nowej trasie nie jest tak bardzo wymagający, jak to mieliśmy podczas pierwszej edycji, ale ciągle to jest jednak grubo ponad 100 km i kilka tysięcy metrów przewyższeń. Wzmocnisz nogi - to nie tylko będziesz sprawniej podbiegał/ podchodził ale i kolana odwdzięczą się na zbiegach. Wiesz ilu na zbiegach mijałam silniejszych od siebie facetów, którzy z gór schodzili bokiem, tyłem, żeby tylko ograniczyć ból kolan?
Awatar użytkownika
lama71
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 353
Rejestracja: 16 lis 2015, 07:11
Życiówka na 10k: 52,22
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gliwice

Nieprzeczytany post

rubin pisze:Beata bardzo dobrze Ci radzi. A skąd wiesz, że "bieganie zrobi lepiej niż siłka" skoro nie chodzisz ;). W przygotowaniu do zawodów biegowych bieganie to podstawa, ale dałabym sobie rękę uciąć, że już po kilku miesiącach regularnych i dobrze dobranych ćwiczeń siłowych zauważysz różnicę. BRz-U na nowej trasie nie jest tak bardzo wymagający, jak to mieliśmy podczas pierwszej edycji, ale ciągle to jest jednak grubo ponad 100 km i kilka tysięcy metrów przewyższeń. Wzmocnisz nogi - to nie tylko będziesz sprawniej podbiegał/ podchodził ale i kolana odwdzięczą się na zbiegach. Wiesz ilu na zbiegach mijałam silniejszych od siebie facetów, którzy z gór schodzili bokiem, tyłem, żeby tylko ograniczyć ból kolan?
Tak właśnie myślę, że Beata dobrze radzi. Obie dobrze piszecie tak sobie myślę :lalala: . Ja dlatego czytam takie rzeczy tyle że staram się zawsze odpowiedzieć na pytanie "po co" a z drugiej strony uznaję coś, jeśli wiem kto to pisze. Dam Ci przykład. Miałem kiedyś problem ze sztywniejącymi nogami. Gdzieś coś napisałem o tym że się nie rozciągam i ktoś mi napisał jedno zdanie - jak chcesz iść do przodu. I - nikt go nie zrypał. Więc sobie zadałem pytanie - a może? I nie mam już sztywniejących nóg. Tak samo z np. interwałami czy BNP. Spróbowałem i się zdziwiłem pozytywnie.
Myślę że podobnie jest z siłownią i całą resztą. Tylko cały problem to dobrze dobrany plan treningu. I z drugiej strony - to co chce się poświęcić. Jeśli w miarę dostępnego czasu uda mi się założenie zrealizować, to będę bardzo zadowolony. A jak nie, myślę że mój świat się nie zawali. Obserwuję jakieś tam swoje postępy, konfrontuję z innymi (np. których mijam tu czy tam) i kombinuję tak, aby otrzymać więcej. A niektóre rzeczy które kiedyś mnie bawiły jako rady, stosuję a efekty są dla mnie czasem szokujące (np. interwały tak mnie zdziwiły).
A co do bólu - widzisz, rozumiem gdy ciśniesz, dystans jest długi i takie tam. Ale tamten przypadek nie był jakiś nadzwyczajny. Bardzo fajna wycieczka w pięknych okolicznościach przyrody. Bez ciśnienia. Czas nie grał roli. technicznie też nie było tam nic takiego. A że ciągle miałem na uwadze leczenie i możliwe skutki (mam nadal - bo jednoznacznie będę wiedział być może w marcu, ale to wcale pewne nie jest), więc jak mam wątpliwość - wolę się cofnąć. :taktak:
Awatar użytkownika
sosik
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 5445
Rejestracja: 21 lut 2013, 15:39
Życiówka na 10k: 00:37:49
Życiówka w maratonie: 2:58:50
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Zdrowia Monika - oby szybko przeszło!
Zwierzęcy instynkt, oczy jak krew, Wilk, co ujawnia w nocy swój zew,
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!

Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dzięki! Wypadałoby szybko dojść do siebie, bo w niedzielę mam... treningowy co prawda, ale jednak start. Do tego drużynowy, w górach... i nie wypada, by chłopaki nazbyt długo na mnie czekali..
wigi
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2700
Rejestracja: 02 lut 2012, 00:11
Życiówka na 10k: 00:38:28
Życiówka w maratonie: 02:56:00
Lokalizacja: Brzeg Dolny/Wrocław

Nieprzeczytany post

Również zdrowia życzę i przy okazji zapytam, co to za urządzenie, które mierzy częstość oddechów?
BlogKomentarze
10 km - 38:28 (5.03.2017), HM - 1:24:30 (25.03.2017), M - 2:56:00 (15.10.2017)
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Thx! ;)
Urządzenie to Suunto Ambit 3 Peak, ale pod warunkiem, że jest założony pas do pomiaru HR. Suunto to bardzo fajny zegarek - daje mnóstwo możliwości, których jeszcze nie ogarnęłam i do tego jest bardzo prosty w obsłudze. Dość łatwo można nauczyć się tworzyć skomplikowane treningi, w tym multidyscyplinarne. No czas działania baterii... rejestracja treningu 20 godzin przy najdokładniejszym zapisie (co 1 sekundę).

Zerknęłam w wykres z Coopera - śr. częstotliwość oddechu to 40, maks 47 - dużo? mało? W czasie BW wychodzi ok. 20/min.
ODPOWIEDZ