dokładnie tak, dlatego pytam. A spytałem rubin, bo akurat Jej wpisy kilka razy przeczytałem. No i ten celbeata pisze: No, ale to chyba dotyczy każdego z nas ...
żadnej mojej nie zburzyłaś,bo myślę bardzo podobnie. Wręcz u siebie w robocie toczyłem boje jakiś czas temu z paniami, którym wprost powiedziałem, że nie uważam, że kobieta jest od domowych spraw wyłącznie, że jakoś ręce mi nie odpadają gdy sprzątam, albo obiad gotuję, albo okna czy zakupy. ALbo że jaką jakiś monopol na wychowywanie dzieci (mam 15 letniego syna). Ich życie ich sprawa. A moje i mojej rodziny tak samo - moja sprawa. Ale oczywiście - ma być współpraca, nie kierat dla którejś ze stron.rubin pisze: Do tego jeszcze jestem na tyle asertywna, by po prostu wstać i wyjść z domu na trening, tak jak to zwykle robią faceci, nie pytając się o pozwolenie Nie mieszkam sama, więc też nie uważam, że wszystkie obowiązki domowe leżą na mojej głowie. Może to czasami burzy męską wizję świata kobiety, no trudno…
Robię podobnie do Ciebie, choć mam nieco dalej wszędzie (poza siłownią i basenem, do których mam 50 m, ale nie chodzę).
Nie ćwiczę też na bieżni, nie umiem się przełamać. Dla mnie bieżnia kolaży mi się z chomikiem w klatce. I stąd pewnie różnice w czasie jaki mam na trening. Zwykle jak biegnę, to co najmniej 1,5 godziny. Plus kąpiel łachy...
Próbowałem po pracy, ale to wcale nie wychodzi szybciej, bo z pracy jadę koło autostrady, jest tam fajna bezpieczna droga, w obie strony 14 km asfaltu. Ale potem trzeba się w aucie przebierać, przejechać całe miasto. Czasowo kicha i tyle.
STąd moje pytanie.
Poligon mam jakieś 2 km od domu, ale tam nie ma żadnych pagórków, można pod czołg wleźć co najwyżej, więc tam czasem w weekendy, jak jakiś długas wychodzi. W lesie swoim mam mae górki, małe ale wredne. Dobre i to. Za to do gór z 1,5 godziny jazdy.
Ale dzięki za odpowiedź. Wam