Marcin
Z butami to wiesz, że tak?

Nawet miałam ostatnio o tym napisać. Muszę sobie plastrami zabezpieczać jedno miejsce na lewej stopie i wtedy naprawdę jest super. No ale to już moja wina a nie butów. W każdych mam ten problem. Amortyzacja albo się szybko uklepała, albo ja się przestawiłam. Nie mają za grosz dynamiki te buty, ale naprawdę są teraz bardzo wygodne i nie mam tego uczucia osiadania nogi przy kontakcie z podłożem. Ogólnie jestem bardzo zadowolona. Tym bardziej, że co najważniejsze - przestały mnie w ogóle boleć kostki. Cieszę się z tego bardzo. Trochę mniej z tego, że zaczęły boleć kolana.

No ale w tej kwestii nie będę oskarżycielsko w Vomero palcem celować, bo wraz ze zmianą butów zmieniłam treningi dodając zarówno objętość jak i mocniejsze szybkościowo akcenty, a że kolana mam od dawna zrujnowane, więc zdziwiona nie jestem. Po tej pykniętej siódemce w sobotę nie mogłam stanąć na lewą nogę (kolano), a w niedzielę na prawą (takoż). Starość nie radość.
No ale reasumując jeśli chodzi o buty, to jest tak jak Martyna zapowiedziała "kto się czubi ten się lubi".
A właśnie obok mnie leży pastylka NIKE do nich. Wczoraj obdzwoniłam wszystkie sklepy biegowe w Warszawie, ale nigdzie jej nie mieli (włącznie ze
Forpro 
), więc po południu zamówiłam w
run4fun i dzisiaj rano już miałam w rękach. Liczę na to, że sensor urealni pokazywanie tempa chwilowego w zegarku. Bo na GPS-ie pokazuje to-tal-ne bzdury. Trening interwałowy 400/200 na tempo w ogóle jest nie do zrobienia - w poniedziałek prawie się poryczałam z wściekłości.

Wieczorem będzie próba. Trzymajcie kciuki.
Poza tym za mną kilkudniowy maraton shoppingowy.
Byłam w
ERGO na Jana Pawła gdzie nabyłam Panache Sport
Jezuuuuuu, jaki on śliczny. Na żywo jest jeszcze ładniejszy. Zaraz po zakupie się zastanawiałam czy go nie założyć normalnie na dzień.

Niby sportowy, ale moim zdaniem elegancki i w ogóle aj waj. Pięknie się prezentuje. Jest bardzo wygodny. Super trzyma. Możliwość zapięcia z tyłu na krzyżyk lub standardowo. Re-we-la-cja.
Po tym udanym zakupie złaziłam całą Warszawę i okolice w poszukiwaniu bezsuwakowych legginsów biegowych. Uś! Ni ma!
Najbardziej podobają mi się Nike Filament Tight co Martyna polecała, bo są najprostsze i materiał się nie błyszczy, ale mają suwak (jednak

), więc zrezygnowałam.
W sklepie Addisas'a w Galerii Mokotów wpadły mi w oko prześliczne legginsy. Chyba te:
Nie udało mi się znaleźć zdjęcia, które by oddawało ich kolor, taki zgaszony fiolet, coś prześlicznego. Ale z tego co pamiętam mają suwak z tyłu, a po drugie są na kobiety o klasycznym kształcie, czyli z bioderkiem i szczupłą łydką. Mi na tyłku wisiały a na łydzie opinały się do tego stopnia, że materiał robił się tam przeźroczysty. Źle wyglądałam a żal mi było strasznie, bo są cudne. Choć może i dobrze się stało, bo kosztowały ponad dwie stówki.
Pojechałam też do outletu FACTORY w Ursusie. Załamka. W firmowych outletach NIKE, Addidas itd. nie było ani jednej pary długich legginsów w rozmiarze S. Ani jednej. Nigdzie. Wisiało smętnie kilka par w rozmiarze od L do XL. Oczywiście pojechałam tam zwabiona Szlakiem Kobiet Prowadzących.

No i muszę powiedzieć, że sklep Asics jako jedyny jest bardzo dobrze zaopatrzony. Ciuchy już są na zimę, ale i krótki rękawek się znajdzie. Wybór jak w normalnym sklepie. Towar dostępny we wszystkich rozmiarach jak w normalnym sklepie. No i ceny. Też jak w normalnym sklepie.
Nic nie kupiłam tylko dlatego, że wszystkie legginsy były z suwakiem. Oczywiście.
W stanie wyzutym z wszelkiej nadziei na upolowanie czegoś bezsuwakowego znalazłam się w GO SPORCIE w Galerii Mokotów i tam zobaczyłam męskie, świecące, najbrzydsze legginsy jakie w życiu widziałam. Ale. Nie miały dodatkowego miejsca na jajka. Nie miały suwaka. I przed 79.99 nie miały jedynki. To kupiłam.
Więc proszę, nie pytajcie mnie więcej dlaczego biegam w środku nocy, ok?
