Kwiat pisze:
Blog ma służyć do wymiany poglądów i uwag odnośnie treningu, więc nie ma mowy o gniewaniu się czy urazie
.
W takim też celu i z takim nastawieniem pisałem poprzedni (i piszę teraz ten) post, dobrze że się rozumiemy
.
2 zakres czy po prostu szybki bieg ciągły jest, zdaniem trenera Kwiatkowskiego, niepotrzebny na moim poziomie; zaczyna to mieć sens biegając dychę w okolicach 35 minut. Tutaj pojawia się przykład jakiegoś trenera, który zaszczepił w Ojcu tę myśl w dawnych latach oraz przykład maratończyka, który biegając kilometrówki po 4'00"/km i robiąc drugie zakresy nie potrafił złamać 3h10' - powiodło mu się to dopiero po odrzuceniu ciągłych i przyspieszeniu na interwałach powiodło mu się;
To teza dość kontrowersyjna i większość trenerów/biegaczy/ekspertów pewnie powie coś zupełnie odwrotnego (co oczywiście nie oznacza, że teza jest błędna). Podam tylko swój przykład, ja do poziomu koło 21 min/5km i 45 min/10km doszedłem praktycznie samymi biegami długimi o różnych prędkościach (biegane typowo na samopoczucie, bez żadnej kontroli jaki to zakres, ale jak to teraz wspominam to myślę, że były to w 70-80% wybiegania, 10-20% drugie zakresy i dosłownie kilka szybszych biegów - testów na 5 i 10 km) i zajęło to dość krótko, około pół roku od wstania z kanapy z lekką nadwagą. No ale wiadomo, każdy zawodnik jest inny.
Trochę też źle zrobiłem, wrzucając w poprzednim poście do jednego wora wszystkie rodzaje biegów ciągłych. Ja sam przez ostatnie pół roku nie biegałem tzw. "polskiego drugiego zakresu", bo u Danielsa w planie 5-15 km go praktycznie nie ma (jest tylko opcjonalne zamienianie TP na TM). Ale biegałem bardzo dużo tempa progowego, zarówno ciągłych (po 35-45 min.) jak i interwałów progowych typu i w zasadzie czułem jak z tygodnia na tydzień rośnie mi od tych treningów forma.
[*]rytmy biegam szybko, dlatego że w tym momencie liczy się "walka" o szybkość - priorytetem jest więc zapoznawanie organizmu i głowy z naturalną szybkością, która była przez lata bezruchu uśpiona;
[*]biegając kilometrówki nie można biegać za szybko, w sensie, że robota idzie na marne - poprawiam cały czas szybkość i to jest w tej chwili najważniejsze; co ciekawe, Ojciec mówił o tym samym, o czym pisze Daniels, tj. o nieprzekraczaniu maksymalnej intensywności, bo wtedy robota idzie na marne;
[*]wytrzymałość wzrośnie wraz ze skróceniem czasu przerwy między kilometrówkami - z czasem przerwa sama się skróci, natomiast prędkość niekoniecznie wzrośnie (szybkość wtedy trzeba ćwiczyć "od nowa");
[*]od 4'20"-4'15"/km zaczniemy skracać przerwę, później, być może, znowu przeskoczymy o kilkanaście sekund w powracając do dłuższej przerwy (powtarzamy proces - robimy najpierw szybkość, potem ćwiczymy wytrzymałość);
Niekonwencjonalne podejście, ale faktycznie ma sens.
szybkości NIE poświęcamy dla wytrzymałości - ponownie, w uproszczeniu: wytrzymałość przyjdzie sama, natomiast szybkość nie;[/list]
Z tą wytrzymałością to może być różnie. Taka "ogólna" wytrzymałość faktycznie przychodzi z czasem (i sam na to czekam, nie "wydłużam" się na maratony, a nawet w najbliższym czasie "skracam"), natomiast czy tak jest z wytrzymałością tempową? Tego nie wiem, nie mam wiedzy i doświadczenia żeby tutaj dyskutować (nie wiem też czy to poprawnie definiuję, w każdym razie chodzi o ten rodzaj wytrzymałości potrzebny pod 5/10 km, to jest trochę inna cecha niż wytrzymałość np. pod 42 km).
Zauważyłem, że Ojciec ma dość bezkompromisowe podejście do treningu i zawodów w tym sensie, że w Tarnobrzegu, jego zdaniem, nie powinienem biec na zakładany wynik, zamiast tego pobiec zakładanym tempem i czekać rezultatów. Jeśli zdechnę po 6 czy 8 km biegnąc np. po 4'30"/km, to trudno, nic się nie stało i mamy jeszcze trochę roboty do zrobienia. Wygląda to jakbyśmy byli w trakcie procesu rzeczywiście ukierunkowanego na konkretny wynik w konkretnym biegu za kilka miesięcy, a to co będę biegać teraz i chwilę później to jedynie trening, zbieranie doświadczenia i punktów odniesienia do dalszego treningu
.
O ile zawodnik wytrzyma psychicznie takie podejście to oczywiście jest to słuszne
.
Wiem, że nie przekonam do zmiany podejścia treningowego i nie miałem takich zamiarów, po prostu jakoś czułem, że muszę się wypowiedzieć, w ramach wymiany poglądów. W każdym razie jestem ciekaw co Wam z tego wyjdzie, trzymam kciuki i będę stale śledził jak idzie.