rocha - komentarze
Moderator: infernal
- beata
 - Ekspert/Trener
 - Posty: 6528
 - Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: W-wa
 
Wizja basenu z trenem na razie się oddaliła, bo mam wizje, jak w malignie niemal. Wirus grypopodobny opanował mój organizm i rządzi, a z gorączką 38.5 stopni wolę niczego nie planować, bo trochę rzeczywistości nie ogarniamrocha pisze:Z trenerem na basen? Łokieć nisko, ręka daleko i pływasz!
Na triatlonie Mietkowskim są jeszcze wolne miejsca.
Więc cel krótkoterminowy to pokonać wirusa, długoterminowy - zaleczyć (wyleczenie mało realne ...) - kontuzję, a co później, to się zobaczy
A na razie i tak spadł śnieg. No, w końcu mamy jednak zimę. Martwię się o żurawie, które na Podlasie już przyleciały ...
- rocha
 - Zaprawiony W Bojach

 - Posty: 1187
 - Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
 
A no to życzę zdrowia! Zima się rozkręca, to może wirusy wydusi.
W ramach solidarności przynajmniej nie będę treningów opisywał. Bo nudne.
Nie wiem, co z żurawiami, ale u nas plaga bażantów była. Owies koniom spod pysków wydziobywały.
Przyleciała kania i po kłopocie
.
Ale jakaś inna niż w lecie, mniejsza.
            
			
									
									
						W ramach solidarności przynajmniej nie będę treningów opisywał. Bo nudne.
Nie wiem, co z żurawiami, ale u nas plaga bażantów była. Owies koniom spod pysków wydziobywały.
Przyleciała kania i po kłopocie
Ale jakaś inna niż w lecie, mniejsza.
- beata
 - Ekspert/Trener
 - Posty: 6528
 - Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: W-wa
 
Oj, aż tak?rocha pisze:Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!
- beata
 - Ekspert/Trener
 - Posty: 6528
 - Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: W-wa
 
Mam wrażenie, że w tym sezonie wirusowym trwającym od początku grudnia wirusy jakoś wyjątkowo łatwo "wchodziły głębiej", nieproszone. Mam taką teorię, że brak słońca i ciągnąca się zima-niezima skutecznie nas jednak osłabiły i nie jesteśmy w stanie podołać wirusom, ulegając ich niecnym, unicestwiającym planom.rocha pisze:Chory jestem, ale przechodzę z etapu cieknąco-kapiącego do fazy dyndająco-chlupoczącej. Wpuściłem to przeziębienie dużo głębiej, niż zwykle.
Mój wirus hulał 4 tygodnie, z fazą wstępną i schłodzeniem, a kolejne 4 będzie się ciągnęła faza dydnająco-chlupocząca i drapiące gardło, ale to już taki urok zatokowców
Ech, oby do wiosny ...
W temacie przyrodniczym, chociaż kojarzącym się z wirusami
Coś o gilach poczytałam (bo jednak zdziwił mnie ten gil z pełnym dziobem pączków) i okazuje się, że przez lata sadownicy traktowali je jak szkodniki, za to obgryzanie pączków właśnie.
A w temacie pączków - niedługo tłusty czwartek, zdaje się. Może gile już się szykowały
- beata
 - Ekspert/Trener
 - Posty: 6528
 - Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: W-wa
 
W zasadzie, nie byłby to zły pomysł wobec perspektywy przymusowego postu i karmienia raz dziennie, podczas, gdy ja spędzałam czas tam, gdzie zieleń, kwiaty i pionowe przestrzenierocha pisze:Koty zjadły tłuste gile?
W każdym razie - koty przeżyły, ja również, trochę tylko nowych szlifów dłoniach i przedramionach: w końcu skała, to nie plaża, nawet jeśli znajduje się nad morzem
Moje plecy również świtem sztywne, cóż, to już nie czas na gwałtowne wstawanie
- rocha
 - Zaprawiony W Bojach

 - Posty: 1187
 - Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
 
W tej całej menażerii, którą u siebie oporządzam, tylko koty szanuję, reszta to darmozjady.
Gdyby nie koty, to by nas myszy zjadły.
Może gdy owce ogolę, to i z nich będzie jakiś pożytek. Gdzieś jeszcze wala się kołowrotek, za łebka ćwiczyłem na wacie wiskozowej (wełna za bardzo mi śmierdziała).
A jeśli chodzi o sztywność pleców, to muszę przyznać, że rówieśnicy-zdrowiacy szybko mnie w tym temacie doganiają. Jeszcze trochę i nie będę miał podstaw użalać się nad sobą. Szkoda, przywykłem.
            
			
									
									
						Gdyby nie koty, to by nas myszy zjadły.
Może gdy owce ogolę, to i z nich będzie jakiś pożytek. Gdzieś jeszcze wala się kołowrotek, za łebka ćwiczyłem na wacie wiskozowej (wełna za bardzo mi śmierdziała).
A jeśli chodzi o sztywność pleców, to muszę przyznać, że rówieśnicy-zdrowiacy szybko mnie w tym temacie doganiają. Jeszcze trochę i nie będę miał podstaw użalać się nad sobą. Szkoda, przywykłem.
- beata
 - Ekspert/Trener
 - Posty: 6528
 - Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: W-wa
 
Plan zakupu komody jakoś tak naturalnie skojarzył mi się z niedawnym zakupem owiec. Może to komoda dla owiec? 
Ketonal bez recepty, a nie powinien, bo to straszne świństwo.
Ptaki od rana się uwijają, a koty linieją. Na termometrze -7, ale chyba jednak wiosna.
            
			
									
									
						Ketonal bez recepty, a nie powinien, bo to straszne świństwo.
Ptaki od rana się uwijają, a koty linieją. Na termometrze -7, ale chyba jednak wiosna.
- beata
 - Ekspert/Trener
 - Posty: 6528
 - Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: W-wa
 
Magicznego zegarka nie mam. Nikt nie będzie mi mówił, kiedy mam mieć rest a kiedy mam się ruszyć, a co!  
. 
Zresztą, po co mam się podczas urlopu stresować. Wystarczy, że jeden z kolegów, z którymi się latem w Alpach wspinam, zarzuca nas podczas restu zegarkowymi komunikatami na temat przekroczeń normy dziennej aktywności.
Ile po tym trzeba by odpoczywać? Wolę się nie zastanawiać i nie wiem, co na to zegarek, bo następnego dnia i tak w planie to samo
. I to są niby wakacje, heh 
. 
Taki obrazek z wakacji
. Później się zastanawiam, dlaczego przez całą jesień jestem zmęczona ...
            
			
						Zresztą, po co mam się podczas urlopu stresować. Wystarczy, że jeden z kolegów, z którymi się latem w Alpach wspinam, zarzuca nas podczas restu zegarkowymi komunikatami na temat przekroczeń normy dziennej aktywności.
Ile po tym trzeba by odpoczywać? Wolę się nie zastanawiać i nie wiem, co na to zegarek, bo następnego dnia i tak w planie to samo
Taki obrazek z wakacji
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
			
									
						- rocha
 - Zaprawiony W Bojach

 - Posty: 1187
 - Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
 
Ale fajny zegarek! Nie ma to jak porządna liczba, najlepiej w procentach.
Znam biegaczy, którzy nie wychodzą na trening, gdy im się bateryjka wyczerpuje, a wykresy analizują nawet po grzybobraniu.
            
			
									
									
						Znam biegaczy, którzy nie wychodzą na trening, gdy im się bateryjka wyczerpuje, a wykresy analizują nawet po grzybobraniu.
- beata
 - Ekspert/Trener
 - Posty: 6528
 - Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
 - Życiówka na 10k: brak
 - Życiówka w maratonie: brak
 - Lokalizacja: W-wa
 
A w szpitalu, to można aby biegać - inaczej, niż po korytarzu 
? 
Będąc trzy lata temu całe trzy dni w szpitalu (z powodu badań, które łącznie trwać mogłyby trzy godziny, a nie trzy dni ...), w ciągu dnia wychodziłam sobie do domu, wracając grzecznie na wieczór. Cóż: trzeba jakoś odnajdywać się w rzeczywistości zastanej
. 
Moje narastające ostatnio a nie mijające zmęczenie zwalam na przedłużającą się zimę, zawsze to lepszy argument niż ten, że cyfra w osobistym kalendarzu znów się zmieniła ...
            
			
									
									
						Będąc trzy lata temu całe trzy dni w szpitalu (z powodu badań, które łącznie trwać mogłyby trzy godziny, a nie trzy dni ...), w ciągu dnia wychodziłam sobie do domu, wracając grzecznie na wieczór. Cóż: trzeba jakoś odnajdywać się w rzeczywistości zastanej
Moje narastające ostatnio a nie mijające zmęczenie zwalam na przedłużającą się zimę, zawsze to lepszy argument niż ten, że cyfra w osobistym kalendarzu znów się zmieniła ...

