Barti96 pisze: ↑16 lip 2023, 23:14
U mnie ten problem z wolnym bieganiem jest chyba generalnie szerszy - jestem (a może byłem?) mocno rozczarowany tym punktem "startowym", z którego zacząłem to moje bieganie i tempem postępów. Całe życie w zasadzie byłem związany ze sportem, oczywiście sporty siłowe i waga grubo powyżej 100 kg bieganiu raczej nie pomagają, byłem jednak przekonany, że takie zaplecze gdzieś tam zaprocentuje. Coś tam jedna pobiegałem, waga znacząca spadła, % tkanki tłuszczowej jest całkiem zadawalający - a wyniki biegowe nadal beznadzieje.
Wiem, że jeśli samo bieganie nie sprawia przyjemności to tym bardziej czytanie książek o bieganiu będzie średnio interesujące. Natomiast każdy z trenerów, czy to Daniels, czy to Gallowey, czy nawet nasz trener Skarżyński, dzielą trening i przygotowania na etapy.mpa progowego. 4. Budowanie wydajności do wyścigów, bieganie w tempie progowym.
Tłumaczą znaczenie wolnego biegania i co taki typ treningu daje. Ja czytam Danielsa i staram się podążać za jego wskazówkami, i nawet nie chodzi o trenowanie zgodnie z jego programami, ale opis danego typu treningu buduje świadomość co on ma na celu. A znając cel treningu dużo łatwiej za nim podążać. Także proponuję pożyczyć książkę, albo poszukać informacji z internecie, które czerpią z doświadczeń trenerów.
Na koniec dodam, wolne bieganie nie sprawi, że będziesz biegał szybciej. Od tego są inne typu treningów, które pojawiają się późniejszych etapach. Natomiast wolne bieganie też jest ważne, bo nie da się 4 razy w tygodniu zrobić dobrego treningu z pełnym wysiłkiem.
. Tak samo jest z zawodami, chętnie bym coś na jesień pobiegł, ale ciągle mam wrażenie, że to jeszcze nie będzie ten poziom. I zdaję sobie sprawę, że może nie jest to podejście mądre, bo mistrzem olimpijskim to ja nie będę, ale jednak wychodząc "do ludzi" chciałbym tym swoim bieganiem prezentować choćby przyzwoity poziom. To z kolei rodzi pytanie, gdzie ten przyzwoity poziom się zaczyna i tak w kółko.
Nie ma czegoś takiego jak jeden przyzwoity poziom. Natomiast zawody to bardzo fajny sposób na motywowanie się. Pracujesz w korpo to pewnie w pracy musiałeś deklarować indywidualne cele na kolejny rok, tam się mówi, że cel musi być SMART - sprecyzowany, mierzalny, atrakcyjny, realistyczny i określony w czasie. Zawody są idealnym celem SMART, wybierasz atrakcyjną imprezę, najlepiej jak największą popularną w Twoim regionie, bo będziesz czuł satysfakcję jak będziesz się chwalił znajomym czy rodzinie, że ukończyłeś znany bieg. Czas w który celujesz ustalisz sam, dla jednego wyczynem jest ukończenie 10km w 60minut, dla innego będzie to 45, a jeszcze inny będzie celował w 35. Każdy czas jest przyzwoity i uwierz każdy doceni wysiłek, który włożysz w ukończenie zawodów bez względu na czas. Potem w każdym kolejnym roku, możesz walczyć o urwanie kolejnych minut i to będzie Cię napędzać do następnych treningów. Bez tego moim zdaniem, ciężko biegać od tak bez celu, szczególnie jak nie sprawia to przyjemności.
Wspominałeś, że chodzisz/chodziłeś na siłownię, tam też często pada pytanie a ile bierzesz na klatę :P Tutaj tak samo jak w bieganiu, jeden uzna, że 100kg to przyzwoity poziom, a inny od tego zaczyna lekkie serie...Na koniec, każdy doceni przede wszystkim wysiłek wkładany w trening, i nikt nie będzie patrzył ile jest na sztandze...