Powodzenia!
Zobaczymy jak sie będzie układać nasze bieganie. Mam nadziję, że startujac z podobnego pułapu zaawansowania będziemy się wzajemnie motywować.
Tez lubię pepsi, alkohol wolę jednak łączyc z coca colą
ja za alko raczej nie przepadam, zdarza mi się to rzaaaaadko bardzo:)
choć abstynentem całkowitym nie jestem. Ale mam inny nałóg....faje:( ale rzucę to!!!
przyszły maratończyk pisze:ja za alko raczej nie przepadam, zdarza mi się to rzaaaaadko bardzo:)
choć abstynentem całkowitym nie jestem. Ale mam inny nałóg....faje:( ale rzucę to!!!
U mnie juz ponad 3 lata bez papierosa. Było cięzko. teraz juz znacznie lżej, ale nie jestem w stanie okreslić czy kiedyś znowu nie wrócę do palenia. Mam nadzieję, że nie.
Z mojego doświadczenia wynika, że liczy się tylko silna wola.
yyy, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Zdjęcie samo w sobie potrafię zmniejszyć, jednak nie potrafię zasysając zdjęcie z jakiegoś adresu (nie mojego) tak jak to, ustawić po tych "[img]" jego rozmiaru. Da się to zrobić tutaj na forum? Chyba, że się nie da to sobie poradzę inaczej (zmniejsze zdjęcie, wstawie gdzieś i wtedy zassam)
dzięki za zainteresowanie
Z plecami mam nadzieję, że szybko się uspokoi. Jesteś pod fachowa opieką.
Tak jak ty jestem po lekturze książki. Mi przeczytanie „Pierwszego maratonu” zajęło trochę więcej czasu. Odczucia mam podobne. Myślę, że może to być dobra pozycja dla osób, które jeszcze nie wybiegły na pierwszy trening. Książka zachęcająca do biegania i zmierzenia się z maratonem. Ktoś kto zaczął już biegać, realizuje jakiś plan bądź czerpie wiedzę z forum, książką może czuć się rozczarowany. Maraton Londyński, zbiórka charytatywna to słowa, które pojawiają się na każdej karcie książki, przyzwyczaiłem się do tego.
Książka przekazuje dużo wiedzy i rad praktycznych. Jednak nijak się one mają do rozdziału, w którym dziennikarka przygotowuje się do pieszego maratonu. Jawi się jako totalna amatorka, z czasem dowiadujemy się, że jednak w zamierzchłej przeszłości uprawiała sport. Na 6 miesięcy przed maratonem zaczyna trening od biegu na dystansie 8 kilometrów. Strasznie mnie to zdziwiło, bo ja sobie nie wyobrażam, że jako amator zaczynam o 8 km. Nie dałbym rady. Niestety organizm dziennikarki nie wytrzymał i złapała kontuzję. Wypadły dwa miesiące z przygotowań. Byłem pewien, że odpuści i przygotuje się za rok. Nic z tych rzeczy 4 miesiące to też kupa czasu. W między czasie z kontuzji wybawiła ja akupunktura. Dziennikarka zadowolona wspomina, że w cztery miesiące nadrobiła stracony okres i że bardzo dobrze przygotowała się do maratonu. Na tyle dobrze by go ukończyć z czasem ponad 7 godzin. Gdyby odliczyć przerwy na zdjęcia, raporty, pogaduchy z kibicami, wyszło by 6 godzin i 15 minut. Nie wiem co kierowało autorem by podać taki przykład przygotowań. Chyba tylko to, że każdy jest w stanie przeczołgać się przez maraton. Ja spodziewałem się czegoś ambitniejszego.