pil --> gdybym miał tyle zawodów biegać, to też pewnie by mi się nie chciało
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
MTB to jest zupełnie co innego - w bieganiu walczysz przede wszystkim z samym sobą, są jacyś zawodnicy, ale są jak jakieś znaczniki tempa -albo ich mijasz, albo ci odchodzą, w końcu znajdujesz swoją grupę i się jej trzymasz.
W MTB walka jest cały czas, jesteś dobry wydolnościowo, zyskujesz na 10km podjeździe, ale rywal dochodzi cię na zjeździe, bo jest lepszy technicznie itp. Czysta kondycja niewiele znaczy, to jest podobne do walki na miecze
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
. Takie porównanie mi się nasunęło od razu jak się zacząłem ścigać na rowerach, to jest walka jeden na jeden, jak widzisz plecy rywala to chcesz go pokonać. Takich emocji nie ma w bieganiu, tu się na zimno kalkuluje, bo w gruncie rzeczy walczy się z samym sobą i ze swoimi wynikami, a nie z rywalami.
Najbardziej podobne do MTB są biegi górskie, Strasb je bardzo ładnie opisuje - życiówki z płaskiego się nie liczą, liczy się odporność psychiczna i umiejętności na zjazdach/zbiegach.
Mtb to jest dzika walka, a bieg jest według kalkulatora
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
.
The faster you are, the slower life goes by.