Piękny nie będę, to przynajmniej chcę być szybki

Moderator: infernal

Barti96
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 22
Rejestracja: 11 lis 2019, 20:24
Życiówka na 10k: 54:55
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cześć, witam serdecznie wszystkich goszczących w tym skromnym temacie. Jestem Bartek, rocznik 96. Sportowo całe życie byłem dość aktywny, początek raczej standardowy, jak to młody chłopak w tym nadwiślańskim kraju, trochę kopałem się po czole na terenie okolicznych boisk. W wieku 15 lat zakupiłem sprzęt i zacząłem ćwiczyć na siłowni. Była to tzw. "świńska masa" :hahaha: , z 60 kg w rok przeskoczyłem do 90. Mocno ćwiczyłem około 3 lat, potem pojawiły się kontuzje spowodowane niepoprawną techniką i zbyt dużymi obciążeniami. Największy kłopot był niestety z kolanem, konkretnie - łąkotka. Do jakiegokolwiek wysiłku typu cardio miałem wtedy stosunek bardzo negatywny - przecież ja dźwigam, nie mam czasu na głupoty. Wszystko się zmieniło, kiedy zostałem namówiony do spróbowania tenisa ziemnego - połknąłem bakcyla, a masa, wówczas około 100 kg, zdecydowanie nie ułatwiała mi osiągania dobrych wyników. Kilka lat się tak "bujałem", siłownia ciągle była obecna, ale już nie w takim wymiarze jak kiedyś, 2/3 razy w tygodniu grałem w tenisa. Zacząłem pracować i tak się złożyło, że biegaczem był zarówno mój ówczesny przełożony, jak i dziewczyna, która mi się bardzo podobała. Poszło szybko, pobranie endomondo i pierwsze wyjście w teren. Przebiegłem 3 kilometry i prawie umarłem. Pewnie gdyby nie czynnik, o którym wspomniałem wyżej, szybko bym odpuścił, jednak tak się nie stało. Biegałem minimum 3 razy w tygodniu, przeważnie około 5 km, zawsze na maksa. Stopniowo wydłużałem dystanse, pojawiły się dyszki, jakieś dwunastki. Pierwszy start i dycha w około 55 minut. Tydzień po tym biegu treningowo, w miarę na luzie pobiegłem 54. Zapisałem się na półmaraton, do którego przygotowałem się w miarę porządnie. Niestety nie złamałem bariery dwóch godzin, wydaje mi się, że głównie ze względu na fakt, że biegłem z koleżanką, która miała kontuzje, a nie chciałem jej zostawić (człowiek był kiedyś głupi :hej: ), choć możliwe, że i tak by brakło, bo ukończyłem w 02:05. Po nie byłem nawet specjalnie zmęczony.

I tutaj najgorsze - był to rok 2019, połówka odbyła się w listopadzie. Miałem odpocząć do stycznia i zacząć cisnąć. Skończyło się na tym, że od listopada 2019 do października 2021 byłem pobiegać może dwa razy. Przestałem ćwiczyć, grać w tenisa, porzuciłem jakikolwiek ruch poza sporadycznymi wypadami w góry. Praca biurowa, po 10 h za biurkiem, w weekendy studia - efekt łatwy do przewidzenia, waga 107 kg. Może nie typowy grubas, ale już delikatny brzuszek, pod kątem biegania waga całkowicie dyskwalifikująca. Kończąc biegać ważyłem 78 przy 183 cm wzrostu.

Kończąc ten przydługi wstęp - od października wróciłem do treningów siłowych, dorzuciłem rowerek stacjonarny (bałem się biegać ważąc powyżej 100, szczególnie z niepewnym kolanem), od początku listopada wychodzę poszurać, bo bieganiem tego nazwać nie mogę. Dziś najdłuższy dystans, 8 kilometrów bez przerwy. Aktualna waga wynosi 96 kg. Dalej za dużo, docelowo chciałbym zejść do 80, ale chyba idzie to w dobrym kierunku. Biegam póki co tylko po drogach polnych, kamiennych, bagnistych terenach. Mocno kręcą mnie biegi górskie, terenowe, niekoniecznie asfalt. Zresztą myślę, że jeśli będę dobry na tak trudnym podłożu, przełoży się to na lekkość w bieganiu po asfalcie (choć mogę się mylić). Chcę zacząć biegać z planem, gdzieś tam sobie spoglądam w stronę pewnego biegu, który ma się odbyć w kwietniu w Krakowie, ale wszystko wyjdzie w praniu.

Sprzęt - biegam w Nike Pegasus Trail 3, zakupione w grudniu, przeszurałem w nich dopiero jakieś 40 kilometrów, ale już jestem zachwycony, tak dobrych butów biegowych jeszcze nie miałem. Poprzedni etap mojej biegowej "kariery" przedryptałem w jakichś Kalenji z Decathlonu, co namniej półka niżej, chociaż nie było złe.
Dodatkowo posiadam smartwacha, Xiaomi Stratos III (chyba), ale jeszcze go nie reaktywowałem. Myślę o jakimś Garminie, 6X PRO lub forrunerze, ale zobaczymy jak będę stał finansowo. Koniecznie muszę też zakupić czołówkę, bo jeśli chcę wyrabiać tygodniowe normy zgonie z planem, w tygodniu będę zmuszony biegać po ciemku. Jest w stanie ktoś polecić jakąś sensowną do powiedzmy 200 złotych?

Ten tydzień jeszcze po swojemu, od nowego roku zaczynam. Myślę o starcie od 5/6 tygodnia. Dodatkowo 2/3 razy w tygodniu siłownia, małe ciężary, dużo powtórzeń.
Plan - krótko i na temat: 24 tygodniowy dla początkujących, przygotowany pod kątem maratonu.

Cele? Regularność, jeśli waga będzie odpowiednia maraton, przed najchętniej zejście poniżej 2 h w jakiejś połówce. Potem próba walki z jakąś górską połóweczką.

Podziwiam, jeśli ktoś dotrwał do końca, bo bywam gadułą. Wszystkie rady, krytykę itp. bardzo chętnie przyjmę, bo nie jestem żadnym specjalistą, pierwszy raz chcę zabrać się za biegania tak, żeby to miało ręce i nogi.
Pozdrawiam :)
New Balance but biegowy
MatiR
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1490
Rejestracja: 12 lip 2017, 22:48
Życiówka na 10k: -
Życiówka w maratonie: -

Nieprzeczytany post

Załóż wątek z komentarzami to pierwsza rada żebyśmy nie spamowali Twojego bloga - od tego są komentarze :hejhej:

Co do czołówki - zerknij dokładnie oferty na decathlonie. Nie musisz kupować nie wiadomo jakiej czołówki. Rada ode mnie (może inni się zgodzą, może nie), ale dla wygody kup taką na baterię, a nie akumulatorek.

Odnośnie biegania...
Rada numer jeden, ale to sam wiesz - zrzuć balast :usmiech:
Barti96
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 22
Rejestracja: 11 lis 2019, 20:24
Życiówka na 10k: 54:55
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ależ to był bieg... czułem się, jakbym latał, stopy unosiły się wysoko, w idealnym rytmie, kolejne metry znikały w oczach... a nie, wybaczcie, to tylko odczucia, które miałem, oglądając podczas przerwy w pracy bieg Ingebrigstena po złoto w Tokio. U mnie było ciut inaczej, ale najważniejsze, że w końcu było.

Wróciłem do domu po pracy, dookoła ciemna noc. Czołówki jeszcze nie mam, ale przypomniałem sobie o mocnej, niedużej latarce którą mam w domu. Przebrałem się, złapałem ją w rękę i ruszyłem. Ta sama trasa, na której w niedziele pokonałem 8 kilometrów po 06:40 na mega luzie. Postanowiłem, że nie ma na co czekać, i od tego tygodnia ruszam z planem. Wypadło zatem 5 kilometrów +5x 20 sekund mocniejszej przebieżki. Łącznie pokonałem 5,20 km w 39:31, średnia - 7,36. Jedna z gorszych odkąd powróciłem do szurania. Mimo tego jestem zadowolony, bo trasa, która w pełnym słońcu wydawała mi się nierówna, ale do przyjęcia, w tych ciemnościach momentami zmuszała niemal do przejścia w chód (bardzo mocno drobione kroki), także nie zwracam mocnej uwagi na ten czas, najważniejsze, że obyło się bez kontuzji. Na jutrzejszy bieg mam już w głowie inną trasę, która powinna być bardziej do przyjęcia pod względem jakości nawierzchni. Pod względem wydolności całkowity luz, jednak nogi odrobinę odczuwam - od 2 lat nie przebiegłem w ciągu 48 godzin czternastu kilometrów, także dla mnie aktualnie to już jakieś obciążenie.

W ogóle bieganie po ciemku to trochę jakby odmienna dyscyplina, ale przyznam, że po pierwszy razie jestem zaintrygowany. Dużo mniej muzyki na słuchawkach, wyostrzone zmysły, wszystko dociera mocniej - lubię nocowanie w lesie i tego typu klimaty więc myślę, że to coś dla mnie. Liczę, że każdy kolejny trening w takich warunkach będzie przychodził coraz łatwiej, a mniejsza ilość kolein, wyżłobionych na trasie przez okolicznych rolników powinna być tutaj czynnikiem sprzyjającym. Jutro zgodnie z planem spokojne 4 kilometry, znowu w ciemnościach - myślę, że tempo powinno być sporo lepsze, ale dobra, muszę też pozbyć się nawyku przesadnego spoglądania na nie, to nie ten etap. Przychodzi mi to z trudem pewnie też dlatego, że kiedyś, tak jak wspominałem, każdy bieg to było zarzynanie się na maksa, i czasy od początku były sporo lepsze. Żywię nadzieję, że efekt długofalowy będzie zdecydowanie lepszy.

Ps. Już tak na koniec - świetne uczucie po 10 godzinach za biurkiem wyjść i się poruszać - czuję, jakbym się po prostu "odrdzewiał". Przydałoby się wprowadzić jeszcze jakieś rozciąganie, ale nie wszystko na raz - muszę poczytać, pooglądać - chyba, że macie jakieś sprawdzone zestawy dla początkującego klocka?:)

Spokojnego wieczoru.
Barti96
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 22
Rejestracja: 11 lis 2019, 20:24
Życiówka na 10k: 54:55
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W środę 4 kilometry (powinny być wczoraj, pomyliłem się i byłem pewny, że z planu wynika trening dzień po dniu, no nic, różnica chyba niewielka).

Trening był trochę szuraniem, a trochę kąpielą błotną. Było ciemno, z nieba śniego - deszcz, nogi jak z ołowiu. Dobrze, że w planie wypadł akurat najkrótszy dystans. Mimo wszystko, po czułem się całkiem ok.
Przede mną 5 z kilkoma momentami żwawszego truchtu. W planie wypada w sobotę, ale jako, że przesunąłem dzień przerwy, chyba pójdę dzisiaj. Poniżej dane z wtorkowej 4 (zegarek na etapie reanimacji, niedługo powinienem dodawać też tętno).

Swoją drogą zacząłem słuchać na yt jakiegoś biegacza, nazwisko mi wyleciało, z życiówką na dychę około 31 minut. Opowiadał właśnie o tempie konwersacyjnym, o tym jakie tempa biegać w stosunku do swoich maksymalnych osiągnieć i tego typu sprawy - dobrze mi to zrobiło, bo jednak w głowie ciągle coś ciśnie, żeby przyspieszyć, bo przecież jakieś tam rezerwy są (choć raczej niewielkie).

Środa:
4,10 kilometra, czas 30,54, średnie tempo 7,32 (7:16, 7:50, 7:52, 7,10)
Barti96
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 22
Rejestracja: 11 lis 2019, 20:24
Życiówka na 10k: 54:55
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Odpuściłem pisanie w wątku, jednak biegać nie przestałem - nie było jakiegoś szału, ale od stycznia wpadło jakieś 500 kilometrów, do tego regularna siłownia. Waga około 86 kg, czyli kolejna dyszka przez to pół roku uciekła. Przerobiłem 10 tygodniowy plan garmina (zakupiłem fenixa 6x pro w marcu), a aktualnie rozpocząłem 8 tygodniowy plan pod dyszkę poniżej 50 minut. Jestem w pracy, w domu podrzucę link do mojego garminowskiego profilu, tam można fajnie wszystko podejrzeć.
Treningi z tego tygodnia:

04.07 - rano FBW na siłowni
wieczorem baza; 10,04 km średnim tempem 06:36 (1:06:14), średnie tętno 158

05.07 - bieg w tempie docelowym (4x1km/3); 7,66 km, średnie tempo 06:09 (47:05), średnie tętno 157:
2 km rozgrzewka, czasy poszczególnych kilometrów; 04:52, 04:54,04:50, 04:54 - między każdym kilometrem przerwa na marsz 3 minuty - myślę, że przerwa ciut za długa, 2 powinny wystarczyć, ale i tak było dość ciężko, jeszcze skarpetka mi się przedziurawiła. :zmieszany: Na koniec wyciszenie, kilometr po 6 z hakiem i do domu.

06.07.2022 - lekkie FBW na siłowni

Plan na dziś;
8km BC1 +
SB 8x 100m podbiegi

Generalnie zamierzam bazować na tym planie - https://przemyskadycha.pl/trening-do-zy ... -50-minut/
Co o nim uważacie, nada się?

Uszanowanie
Barti96
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 22
Rejestracja: 11 lis 2019, 20:24
Życiówka na 10k: 54:55
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

07.07.2022 8 km BC 1 +8x100 - 10,13 km w 01:06:11
https://connect.garmin.com/modern/activity/9159792526


Generalnie bardzo spoko trening, podbiegów jeszcze nie ogarniam - raz zacząłem za szybko, bo bałem się, że górka będzie za krótka, a okazało się, że jest idealna pod kątem długości (wydaje mi się tylko, że za mało stroma), zatem połowa setki była po płaskim. :zmieszany: To pierwszy mój trening tego typu, zatem sobie wybaczam. Jeżeli chodzi o podbiegi to zawsze, kiedy gdzieś tam zdarzyło się kilka lat temu wystartować, czułem się na nich mocny. Oczywiście porównując się do ludzi z podobnego poziomu. Myślę, że wpływ ma na to wiele lat treningu siłowego, gdzie nigdy tych nóg nie odpuszczałem. Nawet teraz, kiedy siłownię traktuję już typowo rekreacyjnie, serie siadów z ciężarem 100+ nie stanowią dla mnie większego problemu. Zobaczymy jak to będzie, kiedy poleci jeszcze z 5 kg z wagi.

Pierwszy kilometr tradycyjnie za szybko, no nie umiem się tak wlec od początku, szczególnie przy ludziach - i tak staram się bardzo na siłę zwalniać. Klepanko bardzo spoko, muszę na razie te BC1 biegać w okolicach 06:30, wtedy tętno jest w porządku i czuję się bardzo komfortowo.

08.07.2022 - FBW

Dziś lub jutro idę wykonać dłuższe wybieganie z planu. Wolałbym dziś, bo wieczorem zapowiada się grill i może być różnie, ale niestety mam odciski nad piętami, załatwiłem się w górach, nie mogę tego zaleczyć a każdy bieg podrażnia. Muszę pomyśleć o nowych butach, te pegasusy mam od grudnia i już widać, że nie jest to to samo, co na początku.

Macie może do polecenia jakieś przyzwoite buty, które sprawdzą się zarówno na drogach polnych jak i asfalcie? Zależy mi na sporej amortyzacji.

W przyszłym tygodniu urlop, to pewnie wpadną jakieś górki na kilka dni. Postaram się tam pobiegać.
Barti96
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 22
Rejestracja: 11 lis 2019, 20:24
Życiówka na 10k: 54:55
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

09.07.2022 - 16,07 km, 01:40:22 (06:15/km), średnie tętno 158; 13 km bc1 + 3 km bc2
https://connect.garmin.com/modern/activity/9171865834

Miało być 13 km, ale biegło mi się bardzo spoko, to trochę wydłużyłem. Najdłuższy dystans od powrotu do biegania i chyba drugi najdłuższy w ogóle w mojej biegowej "karierze". Nic nie bolało, starałem się trzymać około 06:20/km, po 8 kilometrze zgodnie z planem poleciałem 3 kilometry szybciej, po około 05:40. 14 kilometr tragiczny, bo postanowiłem wrócić polną drogą - nie wziąłem pod uwagę, jak bardzo roślinność urosła, zatem musiałem przebijać się przez chaszcze, stąd kilometr wpadł po ponad 7. Potem wybiegłem na asfalt i ostatni już w normalnym tempie.

Po biegu grill, trochę whisky i piwa - dzisiejszy dzień bardzo spokojny, bez aktywności. Od poniedziałku 4 razy biegałem i 3 razy byłem na siłowni - poza delikatnym kacem czułem, że organizm potrzebuje odpoczynku. Od jutra rzeźbimy dalej.
Barti96
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 22
Rejestracja: 11 lis 2019, 20:24
Życiówka na 10k: 54:55
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

11.07.2022:

Rano lekkie FBW; https://connect.garmin.com/modern/activity/9182316951

Potem; 2km BC 1 + 8x400 (1,45-1,49) + wyciszenie (1 km BC1) - z przerwami na marsz wyszło 8,17 km na średnim tętnie 154
https://connect.garmin.com/modern/activity/9184334984

Jako, że pierwszy dzień urlopu, a do aktywności mam ostatnio spory zapał, to trochę mnie poniosło. Wiedziałem, że wieczorem trening biegowy, ale nie potrafiłem oprzeć się przed udaniem się na siłkę. Co gorsze, zacząłem od superserii; przysiady + martwy na prostych z hantlami. :lalala: Skomentuję to krótki - wybaczcie mu bo nie wiedział co czyni. :hahaha:

Wyszedłem, nogi odczuwały jeszcze sobotnią 16 i, nazwijmy to, mało sportową pozostałą część weekendu. Myślałem, że będzie dramat, ale o dziwo po 400 metrach zaczęło mi się biec bardzo spoko - tętno nawet specjalnie nie skakało, poleciałem 2 km
jakieś chyba 5,40/km. Piekiełko (nie Jan:P) zaczęło się później.

Wydaje mi się, że te 4setki to najszybsze, co do tej pory biegałem. Dużym błędem było też zjedzenie około godziny przed wyjściem serka wiejskiego, dużego banana i bułki. Czułem żołądek dosłownie po każdym szybszym odcinku.

I teraz tak, czasy tych 4setek;

1,48,3
1,51,4
1,54,3
1,37,9 (?)
1,52
1,48,4
1,51,8
1,48,9

Sprawdziłem i średnia to właśnie 1,49 - plan zakładał między 1,45 a 1,49 więc niby wszystko ok. Starałem się nie biec sprintem, wydłużać krok, nadawać mu, jakby to nazwać, sprężystości? Generalnie było bardzo ciężko, ale po czasie 4 odcinka widzę, że nie biegłem w trupa. Nie taki też był mój zamiar, chociaż szkoda, że tego odcinka po 1,54 bo to już jednak zdecydowanie za wolno. Na pewno muszę szybciej startować, bo człapanie do ostatniego momentu zabiera mi potem sporo sekund, zanim zdążę się rozpędzić. Kilka razy zacząłem biec jakieś 15 sekund przed końcem przerwy i było znacznie lepiej. Z plusów znalazłem idealny, płaski 400 metrowy odcinek. Jedynym mankamentem była śliska szosa; mniej więcej połowa odcinka biegnie przez las, gdzie było w miarę sucho, druga połowa z kolei cała mokra - chwila nieuwagi i kontuzja gotowa.
Kończąc ostatni odcinek byłem konkretnie sponiewierany; stąd bardzo powoli potruchtałem kilometr z hakiem, a pozostałe 2 wróciłem do domu spacerem. Nie chcę przegiąć, szczególnie, że siedząc teraz przed kompem czuję dyskomfort w prawej nodze, na razie ciężko mi go jakkolwiek zdiagnozować, chyba lekkie przeciążenie.

Jutro ruszam w Karkonosze także 2 dni będą raczej bez biegania. Kusi wziąć buty i zrobić trening z podbiegami, ale wiem, że po kilkudziesięciu kilometrach marszu z ciężkim plecakiem nie byłoby to rozsądne. Myślę, że taka zmiana nie zaszkodzi, a może pomoże. Postaram się nie zajechać, tak żeby w czwartek móc już iść coś poszurać.

Teraz jeszcze uwaga natury ogólnej. Mam srogą rozkminę, czy nie zabrałem się za ten plan za szybko. Czy nie lepsze byłoby spokojne budowanie legendarnej bazy i robienie powiedzmy 4 treningów w tygodniu, dających łącznie jakieś 40 km tygodniwo spokojnym tempem, z ewentualnymi przebieżkami? Zdecydowałem się na coś i raczej tego się będę trzymał, ale sam nie wiem. Im więcej czytam, tym w głowie mam większy mętlik; jedni każą biegać długo wolno, drudzy z kolei uważają, że to zabijanie szybkości i trening powinien być urozmaicony. Ta rozmkina wzięła się z rozmowy z pewnym biegaczem, który twierdzi, że jako młody chłopak, który dopiero zaczyna, powinienem po prostu dreptać, a poprawa wyników i tak przyjdzie. Czas na takie plany jest później. Osobiście wydaje mi się z kolei, że szkoda czasu, i nawet teraz trenując takim planem powinienem się poprawiać bardziej, niż po prostu szurając. No sam już nie wiem, serio.
Tradycyjnie się rozpisałem, ale jak widać tak już mam; szczególnie, kiedyś coś mnie mocno zainteresuje, a tak dzieje się teraz z bieganiem.
Barti96
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 22
Rejestracja: 11 lis 2019, 20:24
Życiówka na 10k: 54:55
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Serwus,

W ubiegłym tygodniu trochę się "urlopowałem", były górki i jakieś tam inne wypady. W tym niestety doskwierało mi odrobinę kolano, chociaż to raczej nic wielkiego. Większą przeszkodą okazało się zamykanie tematów w pracy, bo od sierpnia rozpoczynam nową, a w obecnej trochę się tego nazbierało. Poniżej wrzucam co tam robiłem przez te dni, choć zadowolony z nich nie jestem. Waga chyba nawet trochę podskoczyła, zamiast spaść. :lalala:

12.07.2022 - Około 20 km po Karkonoszach
13.07.2022 - Około 30 km po Karkonoszach
14.07.2022 - FBW na siłce
15.07.2022 - Spokojny bieg, 9:26 km w 55:55, średnie tętno 153 (https://connect.garmin.com/modern/activity/9209646590)
16.07.2022 - FBW na siłce, potem urodziny kuzyna, na których przesadziłem z mocnym alkoholem - odczuwałem skutki przez następne 3 dni :O
17.07.2022 - Nic, większość dnia w łóżku
18.07.2022 - Marne FBW na siłce
19.07.2022 - 5,55 km w 34:39 - po całym dniu w pracy, lało się ze mnie niemiłosiernie (https://connect.garmin.com/modern/activity/9235610587)
20.07.2022 - 3,19 km - 17, skwar niesamowity, bezpośrednio po pracy + bolące kolano - nie mogło się to dobrze skończyć
21.07.2022 - FBW na siłce (po dłuższej przerwie zrobiłem zakroki - zakwasy na, hmm... kości ogonowej dziś potężne :bum: )
23.07.2022 - 7,50 km w 50:25, średnie tętno 157. Tutaj wreszcie coś mocniejszego. Udało się wyjść, kiedy na zewnątrz było całkiem znośnie.

https://connect.garmin.com/modern/activity/9256324626

Rozgrzewkowy kilometr, a potem 3 razy 1,6 km, które miałem przebiec w czasie między 8,05 a 8,10 na 4 minutowych przerwach w marszu. Plan zakładał 4 razy ale wiedziałem, że to będzie za dużo. Mam zamiar biegać zgodnie z jego zaleceniami, ale jednak lekko modyfikując, bo jest dla mnie na ten moment za mocny. Tak wyglądały poszczególne odcinki tempowe:
1 - 1,6 km w 07:51,8 - ponisło mnie, za szybko
2 - 1,6 km w 08:05 - tutaj idealnie
3 - 1,6 km w 8:07,7 - ledwo, ledwo, przespałem 600 metrów i musiałem nadrabiać, pod koniec tętno wskoczyło na 188, to chyba jakiś mój rekord.

Trening jak dla mnie bardzo ciężki, 1,6 km to już spory dystans, w dość szybkim jak na moje obecne możliwości tempie. Pod koniec 3 odcinka, przy najwyższym chyba w życiu tętnie oddech zaczął wręcz "świszczeć". Po spora satysfakcja, trochę marszu i delikatnego truchtu (ledwo zacząłem wolny trucht a tętno wskoczyło na 168 :O - uznałem, że nie ma to sensu, wyłączyłem zegarek i wróciłem do domku spacerem.
Barti96
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 22
Rejestracja: 11 lis 2019, 20:24
Życiówka na 10k: 54:55
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

23.07 - wieczorem wpadła jeszcze siłka, miałem akurat spokojną sobotę
24.07 - spokojny bieg, 7,18 km w 42:50, średnio po 05:58/km, średnie tętno 156 - bieg bez historii, po całym dniu lenistwa, nie chciało mi się i było duszno - odfajkowane;
https://connect.garmin.com/modern/activity/9267323087
25.07.2022 - fbw
26.07 - 8x400 1,45-1,49 p3

https://connect.garmin.com/modern/activity/9279741331

Wyszło nadspodziewanie dobrze. 2 km typowo rozgrzewkowo i lecimy;

Sumując interwał zamknięty w 13:35, gdzie na ostatnim, identycznym treningu ten sam odcinek pokonałem w czasie 14:33. Średnie tempo z dziś 04:14, ostatnio 04:33. Dodatkowo miałem wrażenie, że dziś było łatwiej (nie lekko). 1600 metrów w tempie docelowym jawi mi się w porównaniu do tego treningu jako jakiś koszmar. :O Po wszystkim delikatny truchcik do domu. Jutro wolne od wszystkiego - czuję zmęczenie plus czekają badania do nowej pracy i późny powrót do domu. W czwartek pobiegamy.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
ODPOWIEDZ