2 stycznia 2021Sylwester ze znajomymi.
Gdyby ktoś nie wierzył, że można w kalamburach pokazać "Daj se siana"
(jak zobaczyłam to hasło, myślałam, że się ze śmiechu przewrócę
) tudzież "Coca-Cola", to zapewniam - można
Przy okazji nieskromnie dodam, że zgarnęłam najwięcej punktów za odgadnięte hasła.
Wróciłam bez mandatowych przygód, trochę pospałam, a potem stwierdziłam, że w sumie i tak nie mam nic szczególnego w planach i wybrałam się z tą samą ekipą na morsowanie, ot czysto towarzysko. Okazało się, że na miejscu było już sporo osób, a i kolejne przyjeżdżały. Okazało się też, że 10-letnia córka znajomych jest bardziej odporna na mróz niż ja

, która zamarzam na samą myśl o rozebraniu się w takich warunkach
Kiedy wracałam do domu i widziałam parę osób biegających, coś tam przez myśl mi przemknęło, że może by też się wybrać, ale szybko ucichło. Za to wróciło dziś rano, stwierdziłam, że tym razem "a ja owszem, a ja tak", trochę się rozruszam po wczorajszym biesiadowaniu.
Btw, podczas wczorajszego obiadu przemówiły do mnie zapiekane śliwki zawijane w boczek, wg zasady jednego z moich znajomych, który twierdzi, że każdy porządny wegetarianin raz w roku musi zjeść mięso
Dobre były, nawet bardzo.
Niestety, otarcia wciąż się nie zagoiły, więc ubrałam stare kalenji, co okazało się błędem - wytarte podeszwy biegania mi nie ułatwiły nad zalewem.
Pierwszy kilometr jakoś szybko, 5:33, później zwolniłam, jeszcze bardziej, kiedy wbiegłam na przyzalewowy asfalt. Cieniutka warstewka lodu, cieniusieńka, a taka dokuczliwa... Niemniej jednak ostatnie dwa pełne kilometry z 6.5 wpadły po 5:35, po tej stronie, gdzie kostka jest. Całość tych 6.5 po 5:41.
Stwierdziłam, że skoro tak kiepsko się biegnie, to dokulam 2 okrążenia po lasku, a później pobiegnę do domu.
Z tego kulania zrobiły się dość szybkie odcinki, pierwszy po 5:20, drugi po 5:00, z przerwą na złapanie oddechu. A był potrzebny zwłaszcza po tym drugim, oj ciężko mi było. Ale i radośnie, że coś szybszego wpadło
Powrót 2km po 5:50.