28.05.2017r
33 latka skończone. 110 kilo osiągnięte przy 180cm. Na początku maja w końcu realnie spojrzałem w lustro i zdecydowałem COŚ z sobą zrobić.
Od 3 tygodni zero papierosów, a paliłem dobre 16 lat, zero słodyczy, pilnowanie ile i co jem. Plus kilka suplementów, nie wiem czy działają czy nie ale na pewno pomagają psychicznie...Wieczorami pompki, brzuszki.
Do tego dołączyłem "bieganie". Czyli truchto-chód w tempie emeryta. Albo i gorszym.
Nigdy, przenigdy w życiu nie biegałem. Absolutnie nigdy, pomijając obowiązkowe bieganie w podstawówce. Pierwsze treningi, i w sumie obecne również to masakra. Jestem na etapie 3 minut truchtu/2 minut chodu i tak 6 razy. Nie wyobrażam sobie przejścia na system 4min/1min. Nogi nie bolą, ale walka o oddech jest ciężka. Choć bywa i światełko w tunelu, czasami sam nie wiem, kiedy te 3 minuty minęły, czasami po minucie mam ochotę się zatrzymać. Na swoją obronę mam to, że nigdy się nie zatrzymałem przed upływem czasu.
Bieganie na stadionie, choć lepsze dla nóg, nie jest dla mnie. Szybko zaczynam analizować ile jeszcze zostało okrążeń do odpoczynku. Bieganie po bezdrożach z kolei wciąga - niestety wyniki są wtedy słabsze, gdyż na nierównościach muszę uważać, coby nóg nie połamać.
1szy trening miał miejsce 11 maja. w 30 minut 3km.
W ciągu 3 tygodni moje "oszałamiające" wyniki poprawiły się z 3km w ciągu 30 minut na 4km. Czyli z beznadziejnych na denne. Choć przyznam, że satysfakcja z ukończonego treningu jest ogromna, humor lepszy i ogólnie lepiej się żyje.
Obecna waga - 103,5. Do papierosów czasem ciągnie ale da się wytrzymać. Picie wody i tylko wody weszło w nawyk, za słodzonymi napojami nie tęsknię. Jedzenie? Oj czasem chciałoby się zeżreć coś słodkiego czy ogólnie zjeść duuużo czegokolwiek. Ale szkoda mi tracić to, co już osiągnąłem. Żywię się dość monotematycznie, twaróg chudy, pierś z kurczaka, chleb razowy (tylko rano i niewiele), jakaś drobiowa wędlina, owoc, warzywo.
Cele na początek? Przetruchtanie 30 minut bez przerwy. Póki co kosmiczne osiągnięcie, nie wyobrażam sobie truchtać dłużej niż 5 minut. Cel na przyszłość? Może za rok w końcu 1szy raz zdać coroczne egzaminy z WFu ŁĄCZNIE z biegiem na 1000m, którego dotychczas nigdy nie zaliczyłem

30.05.2017r
No i pierwsze podejście do 4minuty truchtu/1 minuta biegu mnie pokonało. Dałem radę tylko za pierwszym, piątym i szóstym powtórzeniem, w pozostałych musiałem robić dodatkowe przerwy na chód i uspokojenie oddechu.
Co dziwne - i pierwszy raz miałem takie uczucie, przy dwóch ostatnich 4 minutowych truchtach nie musiałem walczyć z oddechem. Po prostu biegłem i biegłem i bardzo się zdziwiłem jak się czas skończył. Czułem zmęczenie, pot mi oczy zalewał ale dawałem radę i wcale nie odliczałem sekund do odpoczynku.
Poza tym moje nogi nie pozwalają mi się nudzić. Z początku po każdym treningu bolała górna część prawej stopy po lewej stronie. Dziś pobolewa na prawo od lewego kolana. Żaden wielki ból, bardziej lekkie uczucie sztywności, no i jak pomacam kolano to potrafię zlokalizować pobolewające miejsce. W czasie treningu nie boli nic, dopiero w domu się zaczyna.
Ważne, że zaczynam się wkręcać. Nadal się zastanawiam, czy mijani przeze mnie biegacze pozdrawiają uniesieniem ręki bo tak wypada, czy dlatego, że wyglądam jakbym miał stan przedzawałowy.