Livestrong - back to life (powrót do formy + pierwsze 10 km)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Livestrong
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 4
Rejestracja: 21 lip 2014, 19:50
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Cześć,

bieganie.pl i to forum śledzę już od bardzo, bardzo dawna, ale dopiero teraz postanowiłem wrzucić swoje trzy grosze w tej sekcji. Już na wstępie chciałbym zaznaczyć dwie podstawowe kwestie:
1. to nie będzie klasyczny blog biegowy, gdyż do biegania jeszcze długa droga przede mną - jeśli komuś to nie odpowiada to proszę tu nie zaglądać
2. bardzo cenię wasze poświęcenie, motywację i sukcesy i liczę, że w najbliższych miesiącach będę mógł powiedzieć to samo o sobie;)

W dobrym tonie byłoby napisanie kilku słów o sobie, a zatem: Jestem 27-letnim korporacyjnym gryzoniem z bardzo długim stażem sportowym, stosunkowo skromną (ale zawsze!) historią sukcesów na koncie. Słowo "historia" jest tu słowem kluczem, gdyż 3,5 roku temu zmuszony zostałem do stawienia czoła najtrudniejszemu jak dotąd wyzwaniu - zmierzeniu się z chorobą nowotworową. Trafiłem na dwóch przeciwników: pierwszy był wyjątkowo agresywny, ale poprzez dobre, wczesne rozpoznanie wroga udało się go położyć na deski już w pierwszej rundzie - wygrałem przez K.O.;) Drugi natomiast pojawił się znienacka w styczniu tego roku, jednak ze względu na potulną naturę padł po jednym lewym sierpowym. Zasiał jednak spore spustoszenie i zmusił mnie do wielomiesięcznej rekonwalescencji w pozycji horyzontalnej i leczeniu, którego skutkiem jest niestety zamiana wypracowywanego latami sześciopaka na dwuskrzydłową lodówkę;) Ale do rzeczy...

Cel:
1. Stracić ekwiwalent Mai Włoszczowskiej - obecnie ważę 135 kg i chcę wrócić do wagi sprzed choroby: 85 kg (przy wzroście 190 cm i 5,5-6,0% BF).
2. Przebiec pierwsze 10 kilometrów w czasie poniżej 1h.

Horyzont czasowy:
Pół roku (okolice Świąt Wielkanocnych, ewentualnie długi weekend majowy).

Sprzęt:
1. Buty: Adidas Supernova Glide 5, Salomon Speedcross 3, Asics GT-1000 2.
2. Waga: Tanita BC 571.
3. Pulsometr: Garmin FR60 (wysłużony, ale sprawdzony, jeszcze działa) + endomondo.
4. Finnlo Speedbike w domu + półroczne członkostwo w dobrej, dużej i sprawdzonej siłowni.
5. Empetrójka wypełniona muzyką z pozytywnym, motywacyjnym kopnięciem.

Plan działania:
Biegać senso stricte chwilowo nie zamierzam, głównie z miłości do własnych kolan i stawów, a i kręgosłup, który otrzymał ogromną dawkę promieniowania gamma raczej by się na fakt takiego obciążenia nie ucieszył. A że całkiem lubię swój układ kostny to pozwolę chłopakom powoli wdrażać się ponownie do sportowego życia. Liczę, że za tę wyrozumiałość odwdzięczą się z nawiązką.
Z powyższego powodu pierwsze 30-35 kg zamierzam stracić gorąco romansując z orbitrekiem i rowerem spinningowym. W końcu każdy facet marzy o trójkącie, co nie?;) W okolicach 110-115 kg wprowadzę trochę egzotyki do tego związku i zaproszę do treningu także bieżnię i stairmastera, a co!;)
Szczegółów na chwilę obecną nie zdradzam, bo w środę idę na pierwszy trening. Nie chcę deklarować ani czasu ani planowanego dystansu, gdyż najzwyczajniej w świecie muszę poznać swój organizm na nowo. Wierzcie lub nie - 4 lata temu zrobienie 20km w mniej niż 2h nie było dla mnie problemem. Teraz nie mam pojęcia czy wytrzymam pół godziny na orbitreku.

Dieta:
Z tajnikami "skrojonego na wymiar" żywienia miałem w życiu trochę do czynienia (co prawda głównie jako beneficjent, nie jako kreator menu), więc pewne podstawy teoretyczne posiadam (jakkolwiek marne by się one nie wydawały), jednak na chwilę obecną szczegóły pominę i ograniczę się do wyeliminowania węglowodanów prostych i skupię się na obserwacji reakcji organizmu na taką zmianę. Oczywiście zasada 5-6 posiłków o stałych porach zostanie wdrożona w życie + duże ilości wody mineralnej. Dobrej wody.
Szczegóły będę opisywał na bieżąco. To bardzo rozwojowy temat.

Podsumowanie:
Cel jest ambitny (aż nadto), ale uważam, że realizacja 75% wyśrubowanego celu jest lepsza niż zrobienie 100% celu zupełnie przeciętnego (rozumiem, że większość zapewne się ze mną w tym punkcie nie zgodzi - macie takie prawo). Mam nadzieję, że nie znudziłem was długim wstępem i powtarzam - w tej chwili nie jest to blog stricte biegowy. Liczę, że za kilka miesięcy właśnie taki będzie. Do tego czasu - proszę o wyrozumiałość. Głównym celem tego bloga jest motywacja samego siebie, poczucie odpowiedzialności za własne cele oraz "bat" w postaci świadomości, że ktoś z was może chcieć mnie rozliczyć za złożone obietnice;) O ile ktokolwiek będzie "mnie" czytał.

Pozdrawiam i do zobaczenia,
Livestrong
ODPOWIEDZ