Co tu dużo pisać o ostanich tygodniach... Jak jest każdy widzi. Co prawda jeszcze wracając zadowolony z Wrocławia snułem już plany na kolejne treningi i czekałem następnych startów, ale w kilka dni sytuacja zmieniła się diametralnie i było wiadomo, że nikt nic tej wiosny na zawodach nie pobiega... Szkoda tej wypracowanej formy, ale sytuacja jest poważna. Zaraz po Wrocławiu moja motywacja na jakiekolwiek mocniejsze podrygi spadła do zera. Myślałem kilka dni jak to ugryźć, co tu zrobić. Liczyłem tygodnie do jesieni, żeby poukładać dalszy trening z sensem. A czasu dużo, nawet za dużo, bo do wrześniowo - październikowych startów było 26-30 tygodni. Nie lubię aż tak długich przygotowań, bo jest wtedy duże ryzyko, że forma będzie wcześniej niż w docelowym starcie. Postanowiłem więc jeszcze chwilę przeciągnąć wiosnę i zrobić sobie sprawdzian na 1000m na stadionie. Była to jakaś motywacja, jakaś odskocznia. Miało być fajnie. Niedużo biegania, ale mocno i na bieżni. Szczególnie, że od jesieni mam niedaleko domu (2,6km - w sam raz na rozgrzewkę) nową bieżnię 400m z 4 torami. A było tak:
Tydzień#18
Poniedziałek 09.03.2020
EASY
1,9km
Miało być roztruchtanie po starcie na WroActiv. Po 1,8km coś strzykneło w kolanie prawym. Dziwny ból. Przy każdym kroku. Próbowałem rozmasować, roztruchtać, ale nic się nie dało zrobić. Nawet lekki trucht to był ostry ból. Co ciekawe jak szedłem to praktycznie nic nie bolało. Przestraszyłem się, ale nie załamałem.
Środa 11.03.2020
EASY
9km ~5:00/km
Testowo. Kolano nie boli, w zasadzie już we wtorek nic nie czułem. Dziwne to było.
Sobota 14.03.2020
EASY
10km ~4:32/km
Niedziela 15.03.2020
Repetitions
3x600m przerwa 2'45''
1:53.6 ~3:10/km
1:48.4 ~3:00/km
1:45.5 ~2:55/km
Był ogień! Mięśnie nóg na końcowych metrach zalewał beton, ale było fajnie. Oj dawno ja tak nie biegałem. Przypomniały się czasy liceum i dygania średniego dystansu na stadionie. Oj wtedy to była szybkość... Moja życiówka na 400m to w końcu 51.31 - dzisiaj to jest dla mnie kosmos
Tydzień#19
Poniedziałek 16.03.2020
EASY
10km ~4:38/km
Środa 18.03.2020
Repetitions
4x300m
49.8
49.5
49.5
47.3
Szybko, mocno, chociaż z niesodytem. Tempo poniżej 2:50. Czułem jednak jakiś dyskomfort w lewej łydce. Jakiś dziwny ból, który nie pozwolił mi się rozwinąć w pełni. Kolejny raz pojawiły się małe obawy.
Czwartek 19.03.2020
EASY
10km ~4:52
Początek OK, a później coraz bardzie bolała łydka. Na tyle, że ostatni 10.km już był zupełnie bez komfortu i ledwo, ledwo dokulany do domu. Oj.... Po przygodzie z kolanem znowu coś dziwnego. Rolowałem po tym sporo i była ulga. Przy chodzeniu oczywiście nic a nic nie czułem.
Niedziela 22.03.2020
EASY
5,9km
No i dupa. Już po 200m zaczęła mnie boleć łydka i czułem, że nic z szybkiego biegania nie będzie. Była pokusa, żeby mimo to polecieć, ale rozum zwyciężył. Nie chciałem nic sobie zerwać albo zrobić innej kontuzji, która by mnie wyłączyła na kilka miesięcy... A plan był ambitny na bieganie poniżej 3:00 Tu już nie ma żartów i nie ma co ryzykować :D Trudno. Należało zrobić przerwę. Coś ta wiosna pechowa. Choć tak patrząc teraz to pytanie czy gdyby żadnej pandemii nie było to ja przed maratonem i tak bym się nie posypał zdrowotnie z tymi kontuzjami...
Tydzień#19 i Tydzień#20
23.03.2020 - 05.04.2020
zero, nic, laba. Korona szaleje a ja zrobiłem roztrenowanie. 2 tygodnie żadnych aktywności. NA rozwalenie resztek formy. Przytyłem ledwie z pół kilo

Oszczędzałem nogi, łydka i kolano wyglądają OK. Nabrałem ochoty na bieganie. Plan wstępny jest. Szczegóły wkrótce. Wracam i jaram się!

Oby tylko rząd pozwolił nam biegać...