Mam nowy pomysł!
Dla urozmaicenia treningu, wszystkie szybkie akcenty będę robił na maszynach, a regeneracyjne longerki - w terenie.
Wpadłem na ten pomysł w ciągu paru dni kwarantanny, na którą skazał naszą rodzinę miły pan z sanepidu (mamy tu kłopot z upierdliwym wirusem). W te dni biegałem na taśmociągu i pedałowałem na chomiko-rowerze w garażu. Ciekawe spostrzeżenie, że strasznie mnie te treningi wyeksploatowały, nawet myślałem, że jednak jestem chory. Ale nie, analizując wykresy, doszedłem do wniosku, że nawet biegnąc/jadąc spokojnie i planując lekki trening, tak strasznie mnie cholera bierze z nudów, że mimowolnie przyśpieszam, dokręcam i... robię trening do odmowy. Pod koniec kwarantanny zegarek wyświetlił mi stan treningu jako "ponad siły". Nie, żebym się przejął, ale... potruchtałem dziś trzy kwadranse 5'52"/km - po lesie.
No i właśnie terenowe przebieżki będę traktował krajoznawczo i turystycznie. Dodatkowo, mam teraz kompana kolarskiego, który preferuje ekskursje w tempie rodzinnym, co jest bardzo przyjemnym doświadczeniem.
Czyli pełen luzik na powietrzu, ma być przyjemnie, ale niekoniecznie krótko, a w zaciszu "maszynowni" krótko i na maksa. Hu ha!
...no i gimnastyka... błeee... nie wiem, co wymyślić, żeby nie zasnąć z nudów...
Oczywiście rozebrałem serwisowo bieżnię (choć dobrze działała i jest na gwarancji - :D ), znalazłem kupę kłaków Pakulasa i wytarmoszoną i podartą piłkę Oli. Uwaga! Elektryczne bieżnie mogą zaciągać do wnętrza taśmą przedmioty, które się pod nią wturlają. Faktycznie, jakiś czas temu Żona narzekała, że coś rzęzi taśma.
Porzęziła, porzęziła, aż piłkę wytarmosiła...
Wracając do sir Rogera Penrose'a, to jest człowiek pogranicza humanizmu i nauk przyrodniczych. Myślę, że dlatego tak długo czekał na nobla, bo jakoś tak nie pasował do szablonu naukowca. Te jego rysuneczki, zabawy myślowe z psychologią, spinanie (astro-)fizyki z filozofią musiały być "jednotorowcom" nie w smak.
Jako młody inżynier poznałem staruszka, który miał w dyplomie wpisane "magister filozofii geologii". Śmieszył mnie ten termin, co ma filozofia do geologii, od razu zalatuje jakimś abstracyjnym aspektem "twardej" nauki. Tymczasem jeszcze sto lat temu każda nauka była trochę filozofią, odkrywaniem jakiejś prawdy, a nie tylko tej prawdy "aplikacją" w życiu.
Tak mi się jakoś na kwarantannie powymyślało...
E- nauka poszła dużo sprawniej niż wiosną, nauczyciele naprawdę się ogarnęli i wzięli sprawę w swoje ręce. Myślę, że to działa.
Oczywiście wszystkie obciążenia psychiczne pozostają poważnym kłopotem.
Sanepid pozwolił mi zajmować się zwierzętami gospodarczymi. Niestety.
Acha! Pedałuję średnio z 170-180W, odcinki 5-8' trzymam spokojnie 260-270W. (dopisek: może nie tak bardzo spokojnie

)
Buty (Sidi, model '98) owierciłem, zeszlifowałem i przykręciłem nowe bloki.
BLOKI SĄ PLASTIKOWE!
Bubel, jak nic!