Dream big: (20+40+90+180), cel: Łódź Maraton 2023 (3:30-3:45)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Czas na ciąg dalszy.
After the race is before the race
Niedzielne zawody pokazały mi, gdzie jestem, 46:02, czyli trzeci wynik w długiej i wyboistej "karierze" biegowej. Jestem w okolicy kwietnia 2019, gdzie zrobiłem 46:14 w czasie DOZu. Majowy Bieg Piotrkowskiej i SB na poziomie 45:44. Od lutego do września bujałem się z kontuzjami, potem trochę głowa była gdzie indziej. W tym sezonie jest jed(y)na rzecz, którą będę mógł (i postaram się) poprawić - życiówka na piątkę, równie leciwa co reszta (nie licząc 10k). Wiem, że stać mnie na to, zwłaszcza, że nie jest wyżyłowana, więc osłodzę sobie nią sezon. Mam w nogach 925 km do dziś, liczę że jeszcze 400+ doskoczy. Nic nie boli, więc teraz biegać.

VDOT: 44,1 co przekłada się na takie tempa treningowe:
vdot 44,1.JPG
Do końca roku planuję taki schemat, podobny do tego który stosuje Wojtek (sultangrande):

T1 - wtorek: TM
T2 - czwartek - progowy ciągły
T3 - BS
T4 - BD

Czyli orientacyjnie ~10, ~10, ~10, ~15+, co powinno się przełożyć na 45-50km na tydzień. I to sobie planuję pobiegać do końca roku, spokojnie budując bazę. I pewnie w okolicy świąt podejmę decyzję, czy wiosna idzie w kierunku 10k, czy 42,2k w Łodzi (10 edycja). W 2020 będę więcej startował niż w ubiegłych latach, bo widzę że mi to daje sporo.

W międzyczasie pewnie pod koniec listopada odwiedzę Parkrun. Zapisałem się już na Bieg 3 Króli (6.01), na bank wystartuję w DOZie (19.04), w Biegu Piotrkowską (16.05), może w Biegu Fabrykanta (~29.08) i na koniec sezonu pewnie znów Koło i Bieg Warciański - 40 edycja. Inne biegi - się zobaczy.

Over & Out
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

97/2019 piątek, 7km BS

Po zawodach w Kole jakoś nie dane mi było pobiegać, więc dopiero w piątek coś ogarnąłem. Z uwagi na niedzielne zawody, postanowiłem poBSować, a że wyszedłem później niż planowałem, to zrobiłem krótką pętlę chodnikową po ~5:50, plus jedne w ciul długie światła po drodze. BS, ale taki jakiś zdrewniały, jakbym coś wcześniej pobiegał od niedzieli, to byłoby inaczej.

sobota - basen
Młoda katar, więc nie poszła "na basien" (czyli de facto do jaccuzi), więc jako że mam OK System, to młody na naukę pływania, a ja na pływanie. Zabrałem mu stare okulary z Decathlonu, które kiedyś dostał od moich rodziców (i zakładał je do zabawy), bo do pływania kupiliśmy mu nowe. I poszedłem pływać kraulem. Super, od razu coś innego niż żabka, jakoś tak naturalnie. Nooo, tylko te okulary w połowie 25m basenu już w połowie były pełne wody, więc przerwałem, pieprznąłem w kąt i wróciłem do żabki. Zrobiłem 850m w 24:45, co daje jakieś ~42/3s. na basen. Ujdzie. Stwierdziłem, że płynę, dzień później na zawodach nawet jak odczuję, to nic to, bo start docelowym nie jest, a zawsze jakiś ruch dodatkowy.

98/2019 6 Decathlon Run - ~10 km trail
Jacek już o swoich perypetiach napisał, ja z moim krasomówstwem opowiem jak u mnie. W sobotę wieczorem urodziny chrześniaka, mojego numer 2 z 3, wiec zrobiliśmy ze szwagrem trochę porzeczkówki. Po powrocie do domu zona stwierdziła, że napiłaby się wina, to jej potowarzyszyłem :bum:

Kładąc się spać, przypomniałem sobie, że zmiana czasu. Ale jak ma się dzieci, to trzeba pamiętać, że im się czas nie zmienia. Więc idąc spać 23:30 starego czasu, zostałem obudzony przez moją młodszą łajzę (zwaną czasem Majką), o godzinie 5:30 nowego czasu, czyli tak jak wstaje do przedszkola... Zabić to mało. Za to dziś o 6:45 jeszcze by spali i spali, wiadomo, tydzień roboczy.

Niemniej po śniadaniu (co chcecie? "ja-cie-ci-cie" (czyt. jajecznicę), i po 2,5h prac plastycznych rodzinnych (kasztany, plastelina, kleje, nożyczki, farby, mazaki i inne), przebrałem się i ruszyłem truchtem na start. Do miejsca startu mam równiutkie 2km spod domu, więc potraktowałem to jako rozgrzewkę (jakoś mnie niosło, wyszło średnio 5:19, za szybko). Wciągnąłem żel ALE pół godziny przed startem, więc zadowolony, lekki i zmotywowany ustawiłem się na starcie. Zamierzałem lecieć po 4:40-4:45 w ramach mocnego treningu, nie oszczędzając się zbytnio, ale lecieć równo, a nie w trupa koniec jak ostatnio.

Na starcie jeszcze spotkałem dwóch gości, z którymi leciałem połówkę w Aleksandrowie, tych co to mieli lecieć treningowo na 1:45, a ja oficjalnie na 1:43, gdzie wszyscy skończyliśmy >150 :hahaha: więc trochę śmiechu było. Zamierzam zrobić 47 minut.

1km - 4:42, w miarę spokojnie, dość wąsko, ale staram się trzymać chłopaków, i nie zapłacić frycowego za start, pilnować optymalnej trasy i jak nie muszą, to nie biec po kopnym piachu (a że mam tam obiegany każdy kamień, to wiem, gdzie nie muszę :taktak: ), ale tempo trochę rwane, na 4:35 czasem wzrastało, niefajnie. A wiało intensywnie, jak wszyscy wiedzą.
2km -4:46, pierwsza połowa leciutko pod górkę, w połowie nawrotka i to samo z górki,
3km - 4:48, wbiegamy w wąziutką ścieżkę i tempo trochę siada, nijak nie idzie wyprzedzać, bo pociąg liczy ze 20 osób, więc wykorzystuję czas na odpoczynek, i walkę z odruchem wymiotnym, go gość za którym biegnę jebie tak bardzo, że nawet mnie to rusza. C'mon, to trzeci kilometr, ja się nawet jeszcze nie spociłem, a ja czuję go w biegu przy tempie poniżej piątki. WTF gościu?! Tutaj też leżała zwalona brzoza (wróg!), ja to wiedziałem, ci z pociągu przede mną także, ale gość za mną zakończył przygodę z nią szorując po liściach, także tego :bum:
4km - 4:59, najcięższy odcinek, ale staram się mieć bieg pod kontrolą, puls łapie max dzisiejszy, czyli 193, co ciekawe, wyżej niż podczas wyjechanego finiszu w Kole.
5km - 4:47, nadganiam po poprzednim, połowę dystansu mijam jakoś 23:44, zgodnie z założeniami.
6km - 4:47, doganiam moich znajomych, przez chwilę biegniemy razem, ale ten starszy stwierdza, że on pasuje i mam biec z drugim (tym co go w Aleksandrowie na ostatniej prostej łyknąłem), ale ten też odpuszcza, a ja staram się trzymać, choć wytrzymałości brakuje, a i mam dziwne przeczucie, że sobotni basen i alko parę sekund z wydolności na dziś zabrały :hahaha:
7km - 4:42, jako że stawka przerzedzona na tym etapie, to dramatu nie było jak na pierwszym kółku, więc mogłem biec swoje i trochę przyspieszyć.
8km - 4:53, tu w międzyczasie wyprzedziła mnie jakaś mała dziewczyna w bluzie, potem ja ją i trochę się wieźliśmy razem, ale zaczynam puchnąć, i mi odchodzi.
9km - 5:15, ten sam co czwarty, tam wpadł 4:59, tu 15s wolniej, ale lecę na oparach.
10km - jakieś 200m za tabliczką dziewiątego kilometra za nawrotką o jakieś 140 stopni przyspieszam, nie jest to łatwe, ale wiem, że mam praktycznie prosty odcinek do mety. Zaczynam obierać sobie zawodników do łyknięcia i po kolei ich wyprzedzam. Na metę wpadam w czasie 47:36, w SMSie orga podali sekundę mniej. Dziewczyny w bluzie nie udało się wyścignąć (patrząc po wynikach, miała 47:01 i była siódmą kobietą i 71 w generalce), ale kilka osób i tak łyknąłem. Trasę Stryd mi zmierzył na 9,88 k,.

81/350 open, pierwsza połowa 23:53, druga 23:48, zyskałem 9 pozycji.

Do domu 2km truchtem, łącznie prawie 14 km w tym naprawdę mocny ciągły.

Pobiegane :) jeszcze tylko parkrun jakiś i sezon zawodów kończę :)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

99/2019 BS po negocjacjach

Dokończyłem "Początek" Dana Browna - oficjalnie zepchnął Anioły i Demony na drugie miejsce moich ulubionych jego książek, polecam bo to świetna powieść, dla niej zarwałem kawałek nocki z niedzieli na poniedziałek (i poszedłem spać 0:40 nowego czasu).

Wczoraj zasnąłem 22:40, dziś budzik 4:55, zadzwonił, wyszedłem z łóżka, włączyłem kwadrans drzemki i wróciłem do łóżka, na negocjacje z samym sobą.

- Nie chce mi się...
- Idź, masz cel - 4 treningi w tym tygodniu
- pójdę wieczorem, albo jutro...
- !@#$% pójdziesz wieczorem, dobrze o tym wiesz
- no to jutro....
- taaa, jutro środa, więc plan na 4 treningi zaczynając od środy, żeby kolejny trening pobiegać w poniedziałek to daje śr-czw., sb-nd-pon. słaaaabo.
- to odpuszczę jeden, zostaną trzy...
- ale miały być cztery!
- ale już kwadrans po piątej, będzie mało czasu na bieganie, na co ja wyjdę, na pół godziny?
- 5:25 do 6:10 daje 45 minut, siódemka wpadnie, lepiej 7 niż zero
- ... dobra, w pizdu, idę.

Wstałem, dałem młodej mleko, żeby nie wyłaziła, i poszedłem biegać. Zaplanowany i zrealizowany bieg spokojny, pierwszy kilometr Stryd przekłamuje i to zdrowo, bo piknął 6:45, ok, biegłem wolno, ale nie aż tak. Aż muszę ustawienia sprawdzić wszystkie. W pulsometrze chyba bateria fika, bo na początku pokazał wartości do 159 bpm, gdzie reszta treningu szła na raptem <150. Leciutko, równo, załączyłem tempomat i po prostu biegłem minimalizując wysiłek, czasem patrząc na tętno, żeby było możliwie <150.

Ogólnie bardzo przyjemnie mi się biegało. Dziś wieczorem postaram się poćwiczyć jogę - oprócz 4 treningów biegowych, mam zaplanowane 3 podejścia do jogi.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

100/2019 BS aż dech zapiera

Tadam, dziś trening numero sto w 2019, a także ostatnio trening w październiku, w którym udało mi się nabiegać szacowne 98,68 km, czyli o 860 metrów więcej niż we wrześniu, :bum: a 20% tego to zawody. W roku daje to 960 kilometrów i 2 miesiące do dokręcenia kilometrażu. Mimo dwóch upierdliwych i długotrwałych kontuzji źle nie jest.

Dziś start o 5:25 (drzemka i sloth-mode w łazience), więc znów mała pętla. Ale wciąż mała>żadna. Jak tylko wyszedłem, poczułem zapierający dech w piersi aromat polskiej zimy, niemalże Kraków albo Nowy Targ. Po powrocie okazało się, jakie były wskaźniki smogowe. Screen poniżej.

Albo za słabo zwilżam pulsometr, albo zaczyna fikać - za początku pokazywał 175 bpm przy tempie 5:56. Stryda zostawiłem w pracy, więc leciałem na GPS, ale w sumie różnicy nie stwierdziłem. Jak we wtorek leciałem BSem powolutku, to dziś z uwagi na fakt, że znów krótko, to trochę intensywniej, wyszedłem z widełek Danielsa, ale szło przyjemnie. Tempo oscylowało wokół 5:35, potem ciut szybciej, tętno około 155-160. Do przeżycia. Jutro postaram się wrzucić jakiś progowy/TM, a w niedzielę wybieganie z 15 kilometrów.

kanarek.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

101/2019 krosik dookoła lotniska

Po czwartkowym wdychaniu benzopirenu, w piątek nie wyszedłem, ale udało się w sobotę, przed śniadaniem. Skorzystałem z tego że jasno i poleciałem krosik dookoła lotniska, bo wiele okazji do biegania w ciągu dnia (i niezabicia się w krosie) nie będzie, a progi mogę robić o 5 rano na chodnikach. Powiało, więc i powietrze zdatne do użytku. Początek treningu tak jak Tomek radził, 100m rozbujania Stryda i start lotny i chyba pomogło, dzięki. Od samego początku noga szła, stąd i tempo i tętno wyższe niż spodziewane, ale bez dramatu jeśli chodzi o odczucia, więc szedłem swoje, średnio wyszło w okolicy ~5:30. Jakbym znał swoje strefy treningowe, to pewnie w okolicy/powyżej 2 zakresu.

Zrobiłem 11,5 km i bardzo się ucieszyłem, że mi się tak fajnie biegało. Udany trening.

102/2019 4/4 i plan wykonany rzutem na taśmę
No właśnie - w ramach powrotu do regularnego, sensownego biegania (w końcu po sezonie, więc można złapać regularność, c'nie?), postanowiłem, że muszę zrobić 4 treningi. Kij z tym jakie, ważne że cztery. Trzy już na rozkładzie były. Przymierzałem się nawet do 15 km wybiegania w niedzielę rano, ale budzik o 5:30 został przeze mnie dokumentnie zignorowany. Bieganie przed śniadaniem raczej nie wchodziło już w grę, więc postanowiłem wykorzystać czas, który mam jak młoda pójdzie na drzemkę, a ja już pobawię się z młodym który poprosi o bajkę. Tylko że młoda miała inne plany i wstała 5 minut przed tym jak się miałem zacząć szykować. Wobec tego zebraliśmy się szybciej na urodziny do kuzynki, a ja stwierdziłem, że biegam wieczorem. Na urodzinach starałem się oszczędzać gastrycznie (tzn. jadłem normalnie, a nie podwójnie :hahaha: ), i nawet mi się to udało w obliczu mojego ulubionego sernika, którego zjadłem tylko 1 kawałek. Ale za to wypiłem 2 kieliszki soku, co to podobno winem jest (Mogen David) i kilka kieliszeczków naleweczki domowej. Mniam. W domu o 18.30, więc procedura kąpania, czytania i układania do snu dzieci zaowocowała tym, że o 19;50 byli w łóżkach, styrani weekendem jak koń westernem.

Ja się przebrałem i o 20.25 ruszyłem, przerabiając plan z 15km na: "5, może więcej, maks dycha, jak mnie zgaga nie zabije". Jak ruszyłem, to sam byłem zaskoczony, jak mimo wczorajszego biegania, i dzisiejszego odżywiania, lekko i przyjemnie mi się biegło. Pobiegłem trochę inną trasą, która zawiera w sobie parę podbiegów, a tempo mimo że oscylowało w granicach 5:40-5:45, skutkowało rozsądnym luzem i tętnem średnim 148 przy maksie 158 (który de facto było 6 bpm. niższy niż wczorajsze średnie - 164, ciekawe).

Więc założenia na tydzień 44/2019 zrealizowane, 4 treningi, jakie były takie były, ale były 4. Kilometraż tygodniowy na poziomie 35km udało się osiągnąć po raz pierwszy od 7 tygodni (tak to równiutko było 20km/tydz.) i trzeci raz od sierpnia (A ja się dziwiłem, że wyników brak... No dobra, w sumie to nie dziwiłem się).

------------------------
W tym tygodniu powtórka, i atak na 40km, bo liczę, że uda mi się wcześniej wstawać i wychodzić o 5:00, a nie 5:25, a to robi różnicę. W menu kucharz planuje na kolejne tygodnie:
T1: 2 zakres/TM
T2: progowy (tym razem ciągły po płaskim)
T3: BS (może z przebieżkami)
T4: wybieganie
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

J1: Poniedziałek
Joga, pół godzinki z aplikacją Keep Ypga, basic Strength Series + jakieś rozciąganie pleców, bo sztywne w dolnej części.

103/2019 wtorek, T1/4: TM z pełnym brzuchem
Przekleję z Endomondo, bo nie ma nad czym się rozwodzić. Nie wstałem rano, to po południu się zmusiłem, co rzadkie u mnie. Miało być 5km po 5:00, czyli TM Danielsa, aka drugi zakres. I było, tylko z brzuchem pełnym obiadu (nie strawił się tak szybko jak zakładałem) dalekie to było od luźnego i w miarę komfortowego biegania. A skąd hrmax w okolicy 98%, to pojęcia nie mam, bo się na tyle nie czułem ani trochę. Niemniej pierwszy trening wskoczył zgodnie z planem we wtorek, ratując mnie przed jedną z dwóch opcji - 4 treningi w 5 dni (śr-czw, sb-nd), albo odpuszczeniem jednego biegania.

104/2019 czwartek, T2/4: BS
BS (to planowane), z końcówką szybszą (spontan), ostatni, gdzie na końcu dobiłem do tempa T10 wpadł w 5:08. Wszystkie kilometry równo, 5:45-5:50, tylko te cholerne światła. Jest 5.30, a ja stoję na światłach, bo nie mogę przebiec na czerwonym, bo MI JADĄ ;) Ogólnie coś nos przyblokowany, więc pierwszy raz od niepamiętnych czasów na BSie oddychałem paszczą. Dziwne uczucie :szok:

105/2019 piątek, T3/4: progowy w odcinkach
Coś sensownego pobiegane, to można napisać. Staram się ostatnio ogarniać szybciej od wstania z łóżka (zostaje jeszcze do wyzerowania czas między budzikiem a wstaniem z łóżka, ale to lvl2). Dziś po 11 minutach od wstania byłem na dole, wliczając siku, ważenie i podgrzanie mleka młodej. Uciąłem minutę porównując do czwartku. No normalnie jak strefy zmian na tri :hahaha:

Wyszedłem, 2km rozgrzewki i progowy. Tempo progowego z zawodów z Koła (46:02) - 4:43, VDOT 44,1 - bo nie ma się co oszukiwać i biegać wyżej. Postanowiłem zrobić odcinki 1km na przerwie 1' - klasycznie, z Danielsa. Odwróciłem moją pętlę dookoła Retkini i wio.
1km - 4:41 (problemy z wstrzeleniem się w tempo)
2km - 4:41 (j.w., średnio pomaga, bo wieje)
3km - 4:39 (tu jakoś niosło jeszcze bardziej, ale to dlatego, że walczyłem z lewym, półprofilowym wmordewindem)
4km - 4:45 (trochę wolniej, ale pod górkę, i spłacałem walkę z wiatrem)
5km - 4:33 (yyy, no co, za szybko)
6km - 4:41 (niech już będzie 4:41...)
7km - 4:43 (FINALLY! Wiedziałem, że umiem!)

Całkiem budujące jest to, że mimo wahań tempa i generalnie biegu szybszego niż planowany, jeszcze dwa bym takie mógł zrobić, a po nie byłem zajechany, raczej przyjemnie zmęczony. Teraz niedziela i wybieganie.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

106/2019 niedziela, T4/4: wybieganie z szybszą końcówką

Wstałem dość rano, 6:20 start. Plan na 12-14km biegu, dość spokojnie. Po początkowym kłamstwie Stryda (6:14), tempo dalej pokazywał ok, a kilometry pikały między 5:40 a 5:45, zgodnie z założeniem, lekko i przyjemnie. Tętno znów z dupy na początku, mimo porządnego zwilżenia paska. Kilometry 6-7-8 to jedno kółko z łódzkiego parkruna, wszystko podobnie, dziewiąty 5:33, dziesiąty 5:40, jedenasty znów 5:36, a że wciąż luźno, to postanowiłem przyspieszyć końcówkę i poszło w temie okołomaratońskim, 5:09 i 5:04. A potem do teściów - pół godziny po biegu moje nogi zapomniały, że biegały.

========================
Podsumowanie tygodnia
Pierwszy raz od lipca przebiłem 40km w tygodniu, jupi :hahaha:
Na rozkładzie mam 5km TM, BS, 7x1 progowo i krótkie wybieganie. A, i jedną jogę.
========================


107/2019 wtorek, T1/4 (3?) niespodziewany okołoprogowy ciągły

Poniedziałek rano - miałem biegać, młodzież 3x w nocy wstawała, więc nie tego. Po południu się nie wyrobiłem - rodzinka wpadała z wizytą. Fajnie tak, ma człowiek imieniny, a tu biegi w całym kraju z tej okazji :bum: Wieczorem pomysł biegania zwalczyła nalewka śliwkowa do 4 kawałków ciasta z galaretką (witaminy trzeba przyjmować przecież). Wtorek też jakoś nie halo, to może wieczorem. No ale taki niechcemiś mnie ścisnął, że rzekłem "rano pójdę". Na co żona: "nooo, a ty przypadkiem w delegację nie jedziesz?" No jadę, a jak odwaliłem manewr, że biegałem o 5 rano a do hotelu dotarłem o 23 (czyli tak jak będzie teraz) to na rzęsach chodziłem.

Niemniej, zmobilizowałem się. Na 40 minut. No to ciągły, TM. 2km rozgrzewki ~6:00, jakieś badziewie siąpiło z nieba, ale dość ciepło było, więc luz, i ruszam. Pierwszy w 4:52. Za szybko, ma byc TM a nie progowy. Zwalniam. 4:50, tom kurfa zwolnił :bum: . Teraz zwalniam. 4:49 :hahaha: a kij, biegnie mi się luźniutko, to się nie spinam. 4:43. Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. 4:40. Koniec treningu. Odczucia takie, ze leciałem progowy, a lżej niż TM. Bardzo miło. Tym razem pasek nie świrował i HRmax to 172, a średnie 145. No nie spodziewałbym się.

Dziś wieczorem wycieczka do Szwecji, jutro powrót, a rano wybieganie - znalazłem fajną trasę, muszę przetestować :)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

108/2019 czwartek, T2/3 Trening zrobiony na wyjeździe liczy się podwójnie - 8km po nierównym terenie

Biegacze to jednak jebnięci są, czym składam samokrytykę :bum: Pisałem wcześniej, że w Szwecji będę. Środa o 8 w pracy. 13.30 taxi na pociąg, potem ŁKA relacji Łódź Skierniewice,m następnie Skierniewice Wwa Zachodnia, a potem już SKM na Okęcie. Luz. Potem już tylko lot o Kopenhagi, godzina przepaku, lot do Sztokholmu, 15 minut oczekiwania na busa (Flygbussarna się to zwie), pół godziny jazdy i o 23.10, po prawie 10h podróży melduję się w hotelu. Chwila rozmowy z żoną, prysznic, kolacja, sprawdzenie trasy którą chciałem obiegać i klops. Miała mieć 20 km, wyszło prawie 24. i 200m up. Ja o 9 zaczynam warsztaty. Żeby to ogarnąć wliczając śniadanie, checkout i pakowanie musiałbym wstać o 4:30. Ni-U-JA.

Więc wstałem o 6:40 i poleciałem na krótki bieg, bo wyszło 8,2 km, 59m+/63m-. I uważam, że tyle było. Plus jako urozmaicacz, deszcz. Co pokazało, że Superlight 14 to nie są buty na mokrą nawierzchnię, bo zrobiło mi się mokro po jakichś 10 metrach. Ale przeżyłem. Potem 9-16:30 warsztaty, i powrót. Tak, ze o 1:10 byłem w domu. Niefajnie.

W dodatku na wykresie znalazłem tętno do 203 bpm... i zacząłem się stresować, tym bardziej, że w poniedziałek miałem po południu taki dziwny ból w prawej ręce, który zakwalifikowałem jako nerwoból, ból który przeszedł po kilku minutach. I zacząłem się zastanawiać, czy to nie był zawał... Może sobie wkręciłem (tym bardziej, że pulsometr ostatnio kilkukrotnie świrował), ale od tego czasu jakby dziwnie pracowało moje serducho, jakby mocniej/głośniej, po pulsie nie widać, ale i tak byłem zaniepokojony. Po paru dniach raczej przeszło, więc wyszedłem spokojnie pobiegać w niedzielę, choć lekarza z poniedziałku nie odwołałem.

109/2019 niedziela, T3/3 BSo-drugi zakres.

Na drzemce młodej, przed wyjściem ze znajomymi. Mając w pamięci wątpliwości związane z serduchem, lekko (ok, w miarę lekko), obserwując organizm i puls, poszło ciut szybciej niż BS, ale wolniej niż TM, choć puls pod 165 podjechał na koniec, ale zmęczenie ubiegłym tygodniem wychodziło chyba.


========================
Podsumowanie tygodnia
Wyjazd i obawy o serducho rozłożyły mi plan na 4 treningi, ale 3 zahaczone, w sumie 25 treningów, ale bardziej jakość, nie ilość.
========================

110/2019 wtorek, T1/3 (4?) Progowy (2+2+2+1)
Hurra, chyba nie był to zawał :taktak: internistka stwierdziła, że wskazanie objawów klatkowych nie wskazuje na objawy zawału, raczej na objawy stresowo-zmęczeniowe, ale wysłała mnie na EKG i dała skierowanie na badania. EKG wyszło modelowo, ale kardiologa i tak zostawiłem, żeby mnie przebadał, tak dla spokojnego sumienia.

Wtorek (wciąż czuję ogólne zmęczenie, intensywny okres w domu), rano nie wstałem, przez 2 wizyty młodej które mnie rozbiły, więc popołudnie. Przed końcem pracy tel. od żony - "muszę nadrobić, siedzę do oporu (tzn. żeby dzieciaków nie zamknęli w przedszkolu). Szybki look na zegarek, 16.05. Zdążę - wziąłem rower miejski, podjechałem do domu (5km), przebrałem się, podjechałem oddać rower miejski (1,5) i zacząłem trening.

Ruszam i widzę 185 bpm na zegarku, przy tempie wolnego BSa... Dobiegam do świateł, palec na tętnicę, no nie, puls przyspieszony, ale akceptowalny, bo biegłem. Ok, ruszam na progowy. Założenie 3x2 km po ~4:40. Na tartanie, pamiętając gdzie robiłem znaczniki przy mierzeniu.

2km: odcinki ~200m szły w 54-56s. Szło bardzo przyjemnie, odczuciowo i tętnowo (do 170/197 = 86%), wyszło w 9:12, czyli średnio 4:36
- przerwa 2 minuty w truchcie.
2km: ciut ciężej, ale wciąż pod kontrolą. Całość 9:20, czyli w punkt, 4:40
- przerwa 1,5 minuty w truchcie (porypałem czas).
2km: wiedziałem że domknę bez przeszkód, priorytetem było utrzymanie tempa i ograniczonego wysiłku. 9:15, czyli 4:38.

Na koniec korzystając z dyspozycji dnia (bo czułem, że jest pod nogą), zrobiłem jeszcze jeden, już po chodniku, w drodze do domu, trochę pod górkę, w 4:39.

No i fajnie. Co prawda cały czas czuję się chwilami dziwnie jeśli chodzi o serducho, ale zastanawiam się, na ile sobie wkręcam, a na ile to jakaś drobna infekcja + zmęczenie po Szwecji. I dla zasady wymienię baterię w pulsometrze, po 5 latach chyba jej się należy :szok:
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

111/2019 niedziela, T2/3 kros dookoła lotniska

Po wtorkowym progowym, środa rano nie wchodziła w grę, wieczór też nie bardzo, bo pomagałem się szykować żonie do delegacji, wstawała kulturalnie o godzinie o której nawet sosik śpi, 3:20 bo o 4:00 miała taksówkę, i 4h jazdy busikiem do Wrocka, a w perspektywie ~20h ciągłej pracy. Milutko. W samej trasie oka nie zmrużyła, bo jak zaczęła, to z lekkim przerażeniem zorientowała się, że kierowca odpływa i zaczyna robić łuki między liniami wyznaczającymi pas :orany: więc była aniołem stróżem swoim i reszty. Ja bym gościa rozniósł i zrobił mu lewatywę z kawy i tigera. Karcherem :sss:

Więc czwartek o poranku, wieczór i piątek rano - możliwości treningowe wypadły, bo moich szkodników samych jeszcze nie zostawiam, za małe. Po południu - długo oczekiwana randka z żoną. Teraz będzie recenzja kulinarna :bum: wybraliśmy się drugi raz do knajpy co się zowie "Piwnica Łódzka", serwująca lokalne, ale podrasowane dania. Powiedzieć, że cuda, to jak nic nie powiedzieć. A tatar z jelenia, i comberek cielęcy takie, że palce lizać. Jak ktoś z Łodzi i nie był, albo wpadnie na maraton i będzie chciał spędzić miło czas - https://www.restauracja-piwnicalodzka.pl/.

Sobota kulturalnie zmiana opon, i dopiero niedziela - bieganie. Jako że jasno i sucho (wyskoczyłem nie rano, tylko na drzemce młodej), a i czasu mało (na 15 na imprezkę rodzinną), to postanowiłem zrobić trasę dookoła lotniska. Niewiele brakowało, żebym nie dobiegł, bo tak wiatr pizgał. Jako że nie chciałem męczyć BSa, tylko dać mocniejszy bodziec, to trzymałem tempo ~5:30, wolniej na podbiegach albo w kopnym terenie, szybciej na zbiegach i na płaskim. Ogólnie męcząco, ale nie ponad miarę. A na koniec postanowiłem przewietrzyć płuca, i na odcinku 500m odmierzonym co 100 pobiegłem przyspieszając każdą setkę (26,0 - 25,5 - 24,7 - 23-8 - 21,9).

Bardzo przyjemny trening, choć odrobinę wymagający.

========================
Podsumowanie tygodnia
Logistyki nie pokonałem, 2 biegania, 22,5 km ale jakościowo. Czasem tak trzeba.
========================

112/2019 poniedziałek, T1/3? BS

Po imprezie fakt wyjścia na trening uważam za sukces. Mało czasu (start 5:17), to mała pętla (~7,2) i wolno, lekko poniżej 6/km. Na początku dziwny skok tętna, potem spokój. Bateria w czujniku wymieniona, więc może pasek zaczyna szwankować? Muszę następnego BSa zrobić na nadgarstkowym pomiarze.

Dziś miałem w planie trzeci trening z rzędu, mimo że tego raczej unikam. Ale jutro wyjeżdżamy śladami Lenina do Poronina :bum: i będziemy się chillować. Więc wpadło pakowanie. A jak się zaczyna poniedziałek biegiem o 5 rano, o 17 wraca i pakuje do 22:45, to wstanie o 4:50 bywa problematyczne. Budzik zadzwonił, ale organizm powiedział "no chyba nie", i mój trening dzisiejszy zaadaptował się do regeneracji :hej:

Niemniej ciuchy spakowane, chciałbym obiegać tamtejsze ścieżki. Ambitnie planuję 2 wyjścia. We will see.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

113/2019 sobota, T2/2? biegałem w górach! Tzn. Na górę. Małą. Ale wciąż górę!

Od środy 27.11 urlop. Dawno zaplanowany, zasłużony, wyczekiwany. W Poroninie. Żona ma z psiapsiułą (obie fanki Instagrama :hejhej: ) znalazły miejscówkę o nazwie Górska Osada. Domek z bali z kominkiem, świetnie tam :) tylko właścicielka zapomniała poinformować, że mają mini remont (saunę budują) i jeszcze rury im kładli. Więc rywalizowaliśmy o miejsca parkingowe z robotnikami i koparką. Dzieci miały fun.

Jak to na takich wyjazdach, czasu na sport mało, wieczorami kominek i wino. W czwartek miałem biegać na drzemce młodej. Ale nie poszła spać, to pojechaliśmy do knajpy na obiad. W piątek miałem biegać na drzemce młodej, ale nie poszła spać, to pojechaliśmy pod Wielką Krokiew. W sobotę postanowiłem, że ni chuchu, idę biegać. Czaiłem się od przyjazdu na taką górkę obok nas. Na szczycie domki, więc skoro domki, to samochód dojedzie. A jak samochód dojedzie, to ja dobiegnę. W piątek w nocy lało, więc sobota kałuże, a ziemia mokra i śliska. Na szczęście wziąłem nakładki z Aliexpress i uratowały mi dupę kilka razy.

Ruszam, wyznaczyłem sobie trasę, waypointy na Google Maps i juhu. Po czym na pierwszym kilosie problem, trzeba przekroczyć strumień, taki ze 2m szeroki. Udało się po chwili, po kamieniach i nawet nie zmoczyłem butów. Lecę w górę, trochę buksując, bo moje Reeboki to jednak szosówki. Kilometr w 8 minut :bum: Pierwszy mini rozjazd ścieżki, ja w prawo, po 30 metrach zawrotka, ścieżka odchodzi od trasy, a poza tym, a może nawet przede wszystkim - nie jestem kozicą, żeby pakować się tak stromo. Zejść było trudniej niż wejść. Lecę na trasę. Fajnie, wiatrołom i to taki, że nie ma jak obejść. Lecę objazdem, druki km w 10 minut. Więc plan zrobienia 11km zmieniłem na "mniej", co też miałem zabezpieczone :taktak: Trzeci już mocno pod górę, w pewnym momencie wyglądało to jak ścieżko-strumień, oddechu brakło to podszedłem, jak się dało biec, to biegłem. Dalej wróciłem do pierwotnej trasy, założyłem nakładki i leciałem, na asfalcie zdjąłem, zrobiłem parę zdjęć, wypiździło na górze strasznie, i ruszyłem do domu. Puściło mnie w dół i znów nakładki na buty, bez nich bym się albo połamał, albo sturlał, albo szedł, zamiast biec. ostatnie 3km w miarę płasko po 5:30. Nogi czuły.
Poronin endo.JPG
Endo pokazuje 375+, Garmin 265+. No trochę było, ale fajnie. W niedzielę oprócz lekkiego napięcia łydek luz, ale od poniedziałku do środy pęcinki od Achillesa do łyski jak z kamienia. Czyli nie taki luz ;)

========================
Podsumowanie tygodnia
2 biegania, 15 km, trochę siły. No cóż
========================

114/2019 poniedziałek, T1/4 BS na rozluźnienie skasowanych łydek

No, nie samych łydek, ale skasowanych konkretnie. Rolowanie niedziela, poniedziałek, wtorek, w środę po południu puściły.

Za późno wstałem, to tylko 7 km, ale zawsze 7 km to więcej niż zero. Tu miało być bardzo spokojnie i było - 5:53, 147 bpm średnio.

115/2019 czwartek, T2/4 8 km TM+

W środę, mimo 7h snu, za żadne skarby nie szło mi wstać. Ale nie tylko mnie, wszystkich trzeba było ściągać z łóżek, zwalam to na karb ciśnienia. Dziś się udało, w sumie to młoda przyszła o 4:30 i kasłała do 5:00, to 5:15 ruszyłem. Plan na dychę, z czego 8 po 5:15.

Stryd klasycznie pierwszy km z dupy (6:22), następny jakoś "szedł", to zamknąłem w 5:22, kolejne miały być po 5:15, ale szły szybciej. Miałem oddech pod kontrolą, siłowo też w miarę luźno, to stwierdziłem, że się nie cisnę. Trochę musiałem pilnować tempa, bo jak przestawałem, to schodziłem poniżej piątki, a nie o to chodziło. W sumie kilometry 3-8 weszłu 5:08-5:10, 9km w 5:14, ale ten jest lekko pod górę i nie chciałem cisnąć (choć mogłem). Dziesiąty na schłodzenie. Ogólnie przyjemnie.

Zostały dwa treningi - jutro i niedziela.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

116/2019 sobota, T3/4 wybieganie 15 km

W piątek rano nie poszedłem biegać bo już nie pamiętam co :bum: wieczorem z żoną zamówiliśmy sushi i odpaliliśmy wino, z okazji 11 rocznicy związku, a w sobotę o 5:30 wstałem i 5:43 start :) biegło mi się jakoś zdrewniale, ale bez dramatu. Założenie było biec spokojnie, pilnując tempa, żeby nie spadało poniżej 6:00, i wysiłku, żeby tętno oscylowało około ~150 bpm. Około 7-8 kilometra jakoś się rozluźniłem i szło naturalniej. Obiegłem dookoła Park na Zdrowiu, zwany dla niepoznaki Parkiem im. J. Piłsudskiego :bum: :bum: i zamknąłem trening w 15 kilometrów. Łydki poczuły, że po kilku tygodniach średniego biegania zrobiłem sensowny dystans wreszcie. Albo czuły jeszcze tę górkę z soboty. Albo oba naraz. Garmin pokazuje 60+, więc w 100% płasko nie było.

117/2019 niedziela, T4/4 kiepsko wyszedłem z progu

Sobota od góry do dołu wypełniona życiem rodzinnym, i o 22:30 oczy mi się zamknęły praktycznie. W niedzielę o 6:00 rano moja młoda powiedziała ja już nie cie pać", ale prośbą i groźbą została wysłana z powrotem. Położyłem się na chwilę i po chwili dzieciaki obudziły mnie, o 9 rano :bum: mój organizm nie wiedział co ze sobą zrobić, w takim był szoku5. Do wieczora na nogach i dopiero o 20:30 wyszedłem pobiegać, nie chcąc palić całego wieczoru, postanowiłem zrobić małą pętlę (7km), ale z progowym.

Początek sztywne Achillesy, w górnej części, więc muszę wrócić do ćwiczeń, i solidnie porolować. Założyłem na siebie krótki rękaw i wiatrówkę, ale jak wyszedłem to stwierdziłem, że za ciepło. Po 2km ruszam z progowym - miało być 20 minut ciągłego po 4:40-4:45. Jakoś ciężko mi było utrzymać wyznaczone tempo, niekoniecznie ze względu na sam wysiłek (choć i tak było ciężej niż bym chciał), i wahało się między 4:30-4:50, czyli z dupy. Ale pierwszy wszedł w 4:41, drugi tak samo, (choć zaczęły tu przeszkadzać boczne powiewy wiatru), i stwierdziłem, że rozbijam te 20 minut na 2 odcinki.

1:45 przerwy w truchcie i ruszam na drugi, ale tu zaczęły się schody w postaci podmuchów wmordewindu. Takie upierdliwe, narastające, ale i znikające w sekundzie. Czyli zaczynam po 4:45, biegnę. Zaczyna lekko wiać, ja biegnę mocniej, po czym wiatr się wzmaga, aż do takiego, że biegnę ponad 5/km... próbuję rzeźbić, 4:52-4:55 i tyle, nagle przestaje wiać - a ja już nie rzeźbię 4:55, a nagle widzę 4:25... wracam do 4:45, i po chwili znów narastający wiatr... Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, tyrając mnie mocno, znacznie mocniej niż chciałbym i niż powinno, pierwszy kilometr drugiej dwójki wszedł 4:52, po następnych 500m rzuciłem ręcznik, nie było sensu cisnąć, zwłaszcza że Achillesy czułem. Kilometr BSa do domu, na padniętym Garminie, bo wychodziłem na trening mając 10% baterii. I tyle.


========================
Podsumowanie tygodnia
4 biegania, 39,5 km, fajny 2 zakres, piętnastka i przepalony przez wiatr progowy (który i tak powinien być BSem, ale postanowiłem kombinować)
========================

Ten tydzień - plan na 3x10 + 15-17 km
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Ok, jestem z powrotem. Ostatni wpis z 1 połowy grudnia, więc nadrobię na szybko i przejdę do 2020/

118/2019 wtorek, 7 km BS
Na Endomondo pisałem tak: "W tym tygodniu logistycznie muszę zrobić 3 treningi z rzędu, więc nie ma co się zarzynać". Niestety, na tym jednym się skończyło. Dopadło mnie zapalenie lewego tym razem Achillesa... jak nie urok to sraczka.

119/2019 poniedziałek, 8,9 km BS
BSik, żeby trochę pobiegać i nie drażnić lewego (tym razem) Achillesa...a już z prawym dobrze było...

120/2019 środa, BS po nierównym
18-20.12 byłem w Szwecji w delegacji (żona stwierdziła, że tylko facet mógł ustawiać termin workshopów na 19.12, parę dni przed świętami :bum: ). Udało się trochę pobiegać.
BSik w pofałdowanym terenie. Trening na wyjeździe liczy się podwójnie, a tak poza tym, starałem się dogadać z lewym Achillesem, nie przestając biegać. Projekt w trakcie.

121/2019 czwartek, 8 km BS
Tu trochę karkołomnie, dzień po dniu, ale Achilles masowany, rolowany, szczypany :oczko: więc było ok. Okolice Sztokholmu (ustrzeliłem fotę z tabliczką), teren znów góra dół, przyjemnie się biega, nie ma monotonii.

W sobotę zabrałem młodego na naukę pływania, on do grupy, na na duży basen, 800m w 25 minut. Nie wiem, czy to dużo/szybko, czy nie, ale starałem się płynąć kraulem. Choć od ostatniego mojego porządnego pływania kraulem minęło ze 20 lat, i parę razy musiałem zmieniać na żabkę, bo mi się technika posypała i nie za bardzo chciałem się podtopić :bum:

122/2019 niedziela, 7 km BS
Rzutem na taśmę, czwarty trening. Garmin padł ma początku, dalej na czuja.

123/2019 niedziela, 8,25 km BS
Jak pisałem na Endomondo: "poświąteczny wytop. Nie ma to jak pomóc z wyglądu bezdomnej kobicie przenieść wózek przez kładkę, a dowieźć się w międzyczasie że to malarka i rzeźbiarka o_O "

Ogólnie spoko, tylko jak się okazało, w święta szwagierka przyjechała zakatarzona i sprzedała mnie i teściowi przeziębienie (i tak lepiej mnie niż dzieciakom). Więc w weekend z biegania wyszedł Metafen i herbata z miodem i cytryną, ale jak to przeziębienie, leczone trwa tydzień, nie leczone 7 dni. Przesilenie miałem w Sylwestra, i gdyby nie to, że wpadli do nas znajomi i posiedzieliśmy do 3 (dzieci wstały 8:10 :lalala: ) to bym padł wcześniej, bo czułem się jak szmata do podłogi.

Niemniej - 27.12 był mój ostatni bieg w 2019. Odpuszczę podsumowanie tygodnia, miesiąca chyba też

========================
Podsumowanie 2019
========================
- Rok powrotu po złamaniu śródstopia we wrześniu 2018, mojego najlepszego biegowo (treningi + wyniki) roku.
- Przebiegłem 1173 kilometry w 123 treningach, wychodzi 9,5 km/trening.
- Starałem się w miarę regularnie biegać, i wychodziło mi to ogólnie nieźle, choć w międzyczasie bujałem się z 3 kontuzjami - 1x naciągnięciem przyczepów mięśni strzałkowych (luty), 1x zapalenie Achillesa (środek roku) w prawej nodze i na koniec zapalenie Achillesa w lewej noce (grudzień). Irytujące strasznie, bo upierdliwe i długotrwałe, a i w leczeniu niełatwe. Niemniej był to drugi najwyższy kilometraż w mojej krótkiej, ośmioletniej przygodzie z bieganiem.
- Startowałem kilka razy w zawodach, z różnym skukiem:
- Kwiecień:
- 10 km przy maratonie, 45:59 - zaskakująco, ale wyglądało, że ponowne zejście poniżej 45 to kwestia niedługiego czasu. Drugi raz w życiu zszedłem <46
- 10,5 km trailowo - 51:10, niełatwa trasa, wynik bez szału, ale dobrze pobiegane taktycznie
- Maj:
- 10 km - Bieg Piotrkowską - 45:44 - miało, powinno być lepiej, ale nie poszło.
- Sierpień:
- 21,1k Półmartaton Aleksandrów - 1:51:54 - ugrillowany przez słoneczko, 8 minut wolniej od założeń, mówi samo przez się.
przebieg 2019.jpg
- Wrzesień:
- 3,7k - Łódź Business Run - 15:47 - tu jestem dość zadowolony
- Październik:
- 10k - Bieg Warciański - 46:02 - Bieg na maksa maksa, dobrze poprowadzona głowa, końcówka mocno jak jeszcze nigdy.
- 9,9k - Decathlon Run - 47:36 - co mogłem, zostawiłem na trasie - spoko.


Czyli z jednej strony - cele niezrealizowane, żadnej życiówki (10 & 21,1) co chwila jakieś wyboje w bieganiu, 3 kontuzje.
Ale z drugiej strony - dość sporo przebiegnięte, żadnej POWAŻNEJ kontuzji, która by mnie wykluczyła z biegania, z z kilometrażu ~100/m-c byłem w stanie biegać na poziomie 46/10. Więc jakiś przyczółek jest. I dalej lubię biegać.

============================================
Plan ramowy na pierwszą połowę 2020
============================================

Od 2 lat przymierzam się do zrobienia 44/10k i wtedy dopiero rozważę powrót do treningu maratońskiego. I tak samo będzie w 2020. W grudniu, przez problemy z lewym Achillesem odpuściłem maraton wiosną - wiem, że musiałbym wejść na większą objętość, a przy tym zapaleniu to raczej średni pomysł. A trening do 10k łatwiej się w tym ogarnie.

Planowane starty 2020 (część na 100%, część rozważam)
0. 06.01 - pobiegłem w pierwszych i najwcześniejszych zawodach jakie robiłem - Bieg 3 Króli. Piąteczka, relacja za chwilę.
1. 22.02 - 5k Pączek Run - rozważam (start B)
2. 29.02 - Indoor Truck Run - może pobiegnę coś MD? Rozważam (start B)
3. 05.04 - Półmaraton Pabianice (start B/C)
4. 19.04 - oficjalnie zapisałem się na 10k run. Chłopaki - ekipa będzie zacna, widzimy się :taktak: Start A1 na wiosnę.
5. 16.05 - 10k Bieg Piotrkowską (zapisy od 15.01). Start A2 na wiosnę.

To z cyklu grubszych biegów. Jest kilka piątek i dyszek które rozważę - jak trening będzie szedł bez kontuzji, to jako starty testowe. Jak będą problemy, to pewnie odpuszczę. Jeszcze nie doprecyzowałem tego jak będę trenował. Ale Będzie to jakaś hybryda +- temp Danielsa, jednostek z książki Hudsona i Fitzgeralda i mądrości ludowej. I więcej progowego, bo czuję, że oddaje w wynikach.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Ok, jestem z powrotem. Ostatni wpis z 1 połowy grudnia, więc nadrobię na szybko i przejdę do 2020/

118/2019 wtorek, 7 km BS
Na Endomondo pisałem tak: "W tym tygodniu logistycznie muszę zrobić 3 treningi z rzędu, więc nie ma co się zarzynać". Niestety, na tym jednym się skończyło. Dopadło mnie zapalenie lewego tym razem Achillesa... jak nie urok to sraczka.

119/2019 poniedziałek, 8,9 km BS
BSik, żeby trochę pobiegać i nie drażnić lewego (tym razem) Achillesa...a już z prawym dobrze było...

120/2019 środa, BS po nierównym
18-20.12 byłem w Szwecji w delegacji (żona stwierdziła, że tylko facet mógł ustawiać termin workshopów na 19.12, parę dni przed świętami :bum: ). Udało się trochę pobiegać.
BSik w pofałdowanym terenie. Trening na wyjeździe liczy się podwójnie, a tak poza tym, starałem się dogadać z lewym Achillesem, nie przestając biegać. Projekt w trakcie.

121/2019 czwartek, 8 km BS
Tu trochę karkołomnie, dzień po dniu, ale Achilles masowany, rolowany, szczypany :oczko: więc było ok. Okolice Sztokholmu (ustrzeliłem fotę z tabliczką), teren znów góra dół, przyjemnie się biega, nie ma monotonii.

W sobotę zabrałem młodego na naukę pływania, on do grupy, na na duży basen, 800m w 25 minut. Nie wiem, czy to dużo/szybko, czy nie, ale starałem się płynąć kraulem. Choć od ostatniego mojego porządnego pływania kraulem minęło ze 20 lat, i parę razy musiałem zmieniać na żabkę, bo mi się technika posypała i nie za bardzo chciałem się podtopić :bum:

122/2019 niedziela, 7 km BS
Rzutem na taśmę, czwarty trening. Garmin padł ma początku, dalej na czuja.

123/2019 niedziela, 8,25 km BS
Jak pisałem na Endomondo: "poświąteczny wytop. Nie ma to jak pomóc z wyglądu bezdomnej kobicie przenieść wózek przez kładkę, a dowieźć się w międzyczasie że to malarka i rzeźbiarka o_O "

Ogólnie spoko, tylko jak się okazało, w święta szwagierka przyjechała zakatarzona i sprzedała mnie i teściowi przeziębienie (i tak lepiej mnie niż dzieciakom). Więc w weekend z biegania wyszedł Metafen i herbata z miodem i cytryną, ale jak to przeziębienie, leczone trwa tydzień, nie leczone 7 dni. Przesilenie miałem w Sylwestra, i gdyby nie to, że wpadli do nas znajomi i posiedzieliśmy do 3 (dzieci wstały 8:10 :lalala: ) to bym padł wcześniej, bo czułem się jak szmata do podłogi.

Niemniej - 27.12 był mój ostatni bieg w 2019. Odpuszczę podsumowanie tygodnia, miesiąca chyba też

========================
Podsumowanie 2019
========================
- Rok powrotu po złamaniu śródstopia we wrześniu 2018, mojego najlepszego biegowo (treningi + wyniki) roku.
- Przebiegłem 1173 kilometry w 123 treningach, wychodzi 9,5 km/trening.
- Starałem się w miarę regularnie biegać, i wychodziło mi to ogólnie nieźle, choć w międzyczasie bujałem się z 3 kontuzjami - 1x naciągnięciem przyczepów mięśni strzałkowych (luty), 1x zapalenie Achillesa (środek roku) w prawej nodze i na koniec zapalenie Achillesa w lewej noce (grudzień). Irytujące strasznie, bo upierdliwe i długotrwałe, a i w leczeniu niełatwe. Niemniej był to drugi najwyższy kilometraż w mojej krótkiej, ośmioletniej przygodzie z bieganiem.
- Startowałem kilka razy w zawodach, z różnym skukiem:
- Kwiecień:
- 10 km przy maratonie, 45:59 - zaskakująco, ale wyglądało, że ponowne zejście poniżej 45 to kwestia niedługiego czasu. Drugi raz w życiu zszedłem <46
- 10,5 km trailowo - 51:10, niełatwa trasa, wynik bez szału, ale dobrze pobiegane taktycznie
- Maj:
- 10 km - Bieg Piotrkowską - 45:44 - miało, powinno być lepiej, ale nie poszło.
- Sierpień:
- 21,1k Półmartaton Aleksandrów - 1:51:54 - ugrillowany przez słoneczko, 8 minut wolniej od założeń, mówi samo przez się.
przebieg 2019.jpg
- Wrzesień:
- 3,7k - Łódź Business Run - 15:47 - tu jestem dość zadowolony
- Październik:
- 10k - Bieg Warciański - 46:02 - Bieg na maksa maksa, dobrze poprowadzona głowa, końcówka mocno jak jeszcze nigdy.
- 9,9k - Decathlon Run - 47:36 - co mogłem, zostawiłem na trasie - spoko.


Czyli z jednej strony - cele niezrealizowane, żadnej życiówki (10 & 21,1) co chwila jakieś wyboje w bieganiu, 3 kontuzje.
Ale z drugiej strony - dość sporo przebiegnięte, żadnej POWAŻNEJ kontuzji, która by mnie wykluczyła z biegania, z z kilometrażu ~100/m-c byłem w stanie biegać na poziomie 46/10. Więc jakiś przyczółek jest. I dalej lubię biegać.

============================================
Plan ramowy na pierwszą połowę 2020
============================================

Od 2 lat przymierzam się do zrobienia 44/10k i wtedy dopiero rozważę powrót do treningu maratońskiego. I tak samo będzie w 2020. W grudniu, przez problemy z lewym Achillesem odpuściłem maraton wiosną - wiem, że musiałbym wejść na większą objętość, a przy tym zapaleniu to raczej średni pomysł. A trening do 10k łatwiej się w tym ogarnie.

Planowane starty 2020 (część na 100%, część rozważam)
0. 06.01 - pobiegłem w pierwszych i najwcześniejszych zawodach jakie robiłem - Bieg 3 Króli. Piąteczka, relacja za chwilę.
1. 22.02 - 5k Pączek Run - rozważam (start B)
2. 29.02 - Indoor Truck Run - może pobiegnę coś MD? Rozważam (start B)
3. 05.04 - Półmaraton Pabianice (start B/C)
4. 19.04 - oficjalnie zapisałem się na 10k run. Chłopaki - ekipa będzie zacna, widzimy się :taktak: Start A1 na wiosnę.
5. 16.05 - 10k Bieg Piotrkowską (zapisy od 15.01). Start A2 na wiosnę.

To z cyklu grubszych biegów. Jest kilka piątek i dyszek które rozważę - jak trening będzie szedł bez kontuzji, to jako starty testowe. Jak będą problemy, to pewnie odpuszczę. Jeszcze nie doprecyzowałem tego jak będę trenował. Ale Będzie to jakaś hybryda +- temp Danielsa, jednostek z książki Hudsona i Fitzgeralda i mądrości ludowej. I więcej progowego, bo czuję, że oddaje w wynikach.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

Na 2020 wprowadzam nowy kolorek :bum:
1/2020 niedziela, 8 km ~2 zakres

Przeziębienie puściło, to wyszedłem pobiegać, pierwszy raz w nowym roku. Biegłem o 13, więc poleciałem na Lublinek, pobiegać po lesie. Biegło mi się całkiem przyjemnie, mam nowe bezprzewodowe słuchawki, więc postanowiłem przetestować je w bieganiu, odpaliłem podcast Black Hat Ultra (całkiem spoko - tu był odcinek o biegu po łuku Karpat z Romanem Fickiem). Słuchawki i podcast mogę polecić.

2/2020 poniedziałek. Pierwsze zawody 2020, 5km - Bieg 3 Króli
Obrazek

Ciekaw byłem, jak bieg dzień przed zawodami wpłynie na samopoczucie w trakcie, a że start był kontrolny, to się nie cisnąłem na mega wynik, którego i tak się nie spodziewałem, to nawet jakbym pobiegł gorzej, to cóż. Kolejne doświadczenie.

Pakiet odebrany w południe, o 17 bieg. O 16:35 ruszamy do Manufaktury - na szczęście od mojej strony, jak się wie jak pojechać, minimalizuje się szanse na korek. 16:48 zaczynam rozgrzewkę, temperatura około 1 stopnia. Ja mam na sobie długie leginsy, bieliznę termiczną z długim rękawem, na to krótki rękaw, kominiarka i rękawiczki. Akurat tak jak trzeba.

Start i meta w Manufakturze na rynku, ustawiam się w 2 strefie, jak miałem w smsie, znalazłem 2 znajomych, z czego 1 tylko kibicował swej lubej. Ja nie za bardzo wiedziałem co mam biec - oficjalna życiówka to 22:24 sprzed 5 prawie lat. W formie wybornej nie jestem, ale coś tam biegam. W listopadzie jakieś progowe wpadały, tempo <4:30 mam obiegane. No to decyzja jest taka, że zaczynam ~4:30 i lecę tak, a jak będzie siła, to na piątym ogień. Z pomocą przychodzi ten drugi znajomek, na pytanie o planowany wynik odpowiadając 22:30. Git.

Ruszamy. I zaraz kupa, zator, człek chce biec, a tu tylko przy barierkach można, patrząc pod nogi żeby nie wywinąć orła (inni się chyba boją, więc biegną od nich ciut dalej). Ten znajomy trochę wyszedł do przodu, ma większy gabaryt, więc pierwszy kilometr wiozłem się (a właściwie próbowałem wieźć) za nim, bo chyba jego pole grawitacyjne odpychało innych biegaczy. Niestety miało mały zasięg i zaraz wskakiwali między nas inni biegacze. U mnie się ustabilizowało po wybiegnięciu z Manu i skręcie w Kościuszki.

Pierwszy 4:44 - słabo, czuję, że mogę więcej - to w końcu tylko 5k. Czuję też, że rezerwy mam wąskie jak sik komara, i jak przedobrzę, to spuchnę i położę jak Rossmana w maju. Więc na lekkim hamulcu próbuję motywować i holować tego znajomego, bo odstaje. Po jakiejś chwili jak się mocniej przerzedziło, puszczam go i staram się trzymać 4:30. Idzie całkiem nieźle, i dokładnie tak pika Garmin.

Kolejny kilometr to dwa zakręty o 90 stopni w lewo, półmetek i powrót Piotrkowską. Początek lekko pod górkę, zakręty też swoje zrobiły, trzeci w 4:34, źle nie jest, bo mam świadomość, że czwarty z górki. Przyspieszam, tempo rośnie <4:25, czuję, że mogę i skuchy nie będzie.

Czwarty 4:22, tu już czuję wysiłek, ale kilometr do mety mnie nastraja pozytywnie. Tym bardziej, że mam ~120 zapasu, bo mi Garmin pika za znacznikami kilometrów (modlę się, żeby ostatni nie był wyrównaniem :hejhej: )

Piąty cisnę - początek lekko w górę i obiegnięcie Tadzia Kościuszki na Placu Wolności, potem trochę kostki na Nowomiejskiej i w lewo w Ogrodową, trzymam tempo, sporo zwalniam przy ciasnym zakręcie (ca. 100 stopni) przy bramie Manufaktury, tam wąsko, ale za to z górki, wyprzedzam kogo mogę, 9- stopni w lewo i ostatnia prosta, ~150 metrów po 3:05. Kończyłem na miękkich nogach.

Czas netto: 22:13, życiówka pobita o 11 sekund :bum: Pierwsza w 2020 i oby nie ostatnia.

3/2020 środa, 7 km BS

Rozbieganie po zawodach, nieduże, żeby Achillesa nie denerwować. Trochę ciężko, ale akceptowalnie. Czwórki jeszcze spacyfikowane.

Tak w ogóle to ostatnio więcej czasu poświęcam na jogę, docelowo planuję ćwiczyć codziennie. Znalazłem (gdzieś, ktoś polecił, sprawdziłem i został) fajny kanał na YT - Yoga with Adriene. To będzie mój główny trening uzupełniający na razie, bo widzę jakie mam zaległości. A poza tym, to całkiem spoko ćwiczenia. Żonę zmobilizowałem :)
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
Awatar użytkownika
sochers
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3431
Rejestracja: 16 sty 2014, 10:35
Życiówka na 10k: 44:15
Życiówka w maratonie: 3:48:12
Lokalizacja: Woodge aka Uć

Nieprzeczytany post

No, to jeśli chodzi o poprzedni tydzień, to by było na tyle ;) żona i syn organizowali wspólne urodziny w niedzielę, więc weekend przepadł biegowo, bo organizacja musi być. Wziąłem młodego na basen, on na mały i płytki, ja na duży i głęboki, 1 km żabencją w 25 minut. Bez dramatu, ale jeden mięsień w lewej łapie bolał w niedzielę. No cóż, w poniedziałek przestał :bum:

Za to młody złapał zapalenie gardła, i o 4 rano (impreza proszona, żarło całe przygotowane na 15 osób) 38 stopni... Próbowaliśmy z młodym negocjować zmianę terminu o tydzień, ale jak ktoś nie próbował tego z pięciolatkiem - nie polecam. Ostatecznie imprezę przeżył na ibuprofenie, nie wyglądał na chorego, za to temperatira 39,9 wieczorem pokazała, że jednak jest chory :ojnie: niemniej od wtorku wyglądał już spoko. Za to zaraził siostrę i zeszły tydzień mieliśmy dwójkę chorych i marudnych dzieci na kwadracie. FUUUUUN!

========================
Podsumowanie tygodnia
Czyli 2x bieganie, do tego 3x joga i 1x basen. Do przeżycia, patrząc na okoliczności.
========================


Niemniej, dało się biegać :taktak:
4/2020 poniedziałek, 10 km po 5:44 - ciut szybszy BS
Wieczorna pętla dookoła Retkini, kończyłem <5:30, także lekki BNP. Fajnie. Achilles w miarę.

5/2020 czwartek, 8 km + 6 przebieżek, średnio po 5:54
Na Endo pisałem tak: "Jakoś ciężko szło, ale tak to jest jak się mało biega. Niemniej, biegam. Cel na ten tydzień - 4 treningi i min. 35 km."
Uprzedzając fakty - cel zrealizowany.

6/2020 sobota, 10 km po lesie, średnio po 5:56
Dyszka po lesie, tętno jeszcze nie ma swoim poziomie, ale automatyka biegania powolutku wraca

7/2020 niedziela, 10 km po lesie, średnio po 5:23
Nowa koszulka na zawody (Od Biegam Bo Mnie Ludzkość !@#$%) to trzeba było trochę przyspieszyć, zwłaszcza, że jutro wolne. Trening między TM a progiem, fajnie się biegło.

========================
Podsumowanie tygodnia
Czyli 4x bieganie (38m5 km), do tego 1x joga (czasu brak, dzieciaki chore, a żona z nimi). Zostawić bieganie, plus 4-5x joga i będzie git. Achilles daje żyć.
========================
BLOG: viewtopic.php?f=27&t=40946&start=435
KOMENTARZE: viewtopic.php?f=28&t=40947&start=1680

PBs: 1M - 6'09, 3000 - 12'11, 5k - 20'35, 10k - 44'15, HM - 1:47'11, M - 3:48'12
ODPOWIEDZ