Imię: Mateusz
Data urodzenia: 18.06.1992
Wzrost: 184cm
Waga: około 74kg
Miejscowość: Kraków (przez większość czasu) + Opoczno

Asics Gel Contend (nowe)
Nike Dart 9
Samsung Galaxy Ace i niedziałające Endomondo (muszę kiedyś przysiąść, żeby zaczęło działać)

Swoją przygodę z bieganiem zacząłem mniej więcej dwa lata temu. Zaczęło się od nieśmiałych 5km, potem siadła pierwsza dyszka, czasy były coraz lepsze, było bardzo przyjemnie. Wystartowałem nawet w I Biegu AGH na 6km i byłem całkiem zadowolony ze swojego wyniku (29:09, trasa miała niecałe 6km). W wakacje 2012 biegałem coraz dalej i dalej, udało się wykręcić 16km w czasie 1h 26min. Wtedy poczułem, że jest moc. Zacząłem poważnie myśleć o jakimś maratonie na wiosnę 2013. Kilka dni po zrobieniu 16km uznałem, że dokładam 2km i próbuję zrobić 18. Specjalnie wybrałem taką trasę, żeby biec jak najdłużej bez zawracania, żeby mieć motywację w drodze powrotnej (coby biec, a nie iść nie wiadomo jak daleko do domu). Skończyło się na bólu w okolicy biodra, który zaczął się koło 6. kilometra, a na 8. uniemożliwiał dalszy bieg. Trzeba było iść grubo ponad godzinę do domu przez las w towarzystwie chmurki komarów. Późniejsze dni wyglądały podobnie ból gdzieś w okolicy biodra po sześciu kilometrach. Uznałem, że zrobię sobie kilka dni przerwy, może przejdzie. Przechodziło bardzo powoli, ale w końcu przeszło. W październiku zrobiłem kilka treningów, średnio po 10, 12km. Jesienią przypałętało się jakieś przeziębienie. Uznałem, że nie ma co ryzykować biegania po deszczu w takim stanie. Przeziębienie się przeciągało, nastała zima i zrobiła się przerwa w bieganiu. Potem próbowałem jakoś wrócić, ale miałem problemy z przebiegnięciem 4-5km, co mnie strasznie deprymowało. Wychodziłem i wracałem przybity, bo to był zaledwie ułamek tego, co było. Potem próbowałem coraz rzadziej, aż w końcu całkiem przestałem.
Tej wiosny (zacząłem chyba w lutym) uznałem (a raczej waga pokazała mi), że czas to zmienić. Że trzeba ambitnie podejść do sprawy. Pierwszy trening: 21 minut, drugi: 23. Stopniowo wychodziło coraz dłużej. Nie było żadnych wymówek. Co drugi dzień biegać. Najlepiej jeszcze dłużej niż poprzednim razem. Udawało się. Dłużej i szybciej. Czułem, że to jest to. Po kilku treningach zaczęła mnie boleć noga w okolicy kolana (bardziej z tyłu). Głupi Mateusz uznał, że co tam. Zagryźć zęby i biec jeszcze dalej. No i po pewnym treningu (7,8km 43:05) biegać się nie dało. Przez kilka dni chodzić za bardzo też nie. Jak ból nogi zaczął ustępować (dyskomfort czułem jeszcze dłużej), przypałętało się przeziębienie. Jak się skończyło, to zaczęło się kolejne (w sumie z nimi to sam sobie jestem winny, trochę mądrzejszego zachowania pewnie skróciłoby je znacznie). Tak czy siak, w piątek (jeszcze od czasu do czasu pokasłując leciutko), dokładnie 30 dni od poprzedniego treningu uznałem, że dość tego, trzeba wrócić.

Żadna konkretna, ostatnio staram się jeść trzy posiłki dziennie. Zazwyczaj jest to lekkie śniadanie (jogurt + dwie kromki chleba), obiad (ryż, albo makaron z jakimś dodatkiem i kolacja (4 kanapki, albo jajecznica, albo jeszcze coś innego).

Rekordy według Endomondo (wszystkie z 2012 roku)
16km - 1:26:35
10km - 49:56
5km - 23:51

Najbardziej podstawowe:
- Wrócić do regularnych treningów po min. 10km
- Start w AGH Run 14 czerwca 2014 (jak najszybciej określić na jakim dystansie dam radę)
- Zjechać z wagą nieco poniżej 70kg i utrzymać to


(Pisane w piątek:)
11.04.2014
2,4km - 12:00 - 5:00/km
Trasa: Błonia Krakowskie
Wpadłem na pomysł, że może zacznę od testu Coopera. Nie jestem przekonany, czy to był idealny pomysł. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek byłem bliżej stwierdzenia "wypluwam płuca". Może resztki przeziębienia zrobiły swoje. A może trochę przesadziłem z tempem na początku. W miejscu, gdzie myślałem, że zegarek pokaże koło 4 minut, on powiedział 3:07. Od momentu 9:00 myślałem tylko "Zaraz padnę, muszę się zatrzymać. Nie no, spokojnie, już tylko 3 minuty, trzeba jakoś dać radę". Skończyło się na 2,40km. Nie tak źle, przed wyjściem bałem się, że będzie gorzej. Ale po tym mocnym początku liczyłem cicho na nieco więcej. Pewnie, gdybym lepiej rozplanował tempo, wyszłoby lepiej. Nie ma jednak na co narzekać. I nie ma co wykręcać się od biegania w następnych dniach! (No chyba, że okaże się, ze to jednak był naprawdę idiotyczny pomysł i wróci moje przeziębienie).
(Pisane w niedzielę:) Przeżyłem, nic się nie pogorszyło, za parę godzin idę biegać!