Z planu treningowego na razie wychodzi blada dupa.
13.05.2014
Lekki bieg w ramach uzupełniania kilometrażu tygodniowego.
Dystans: 11,2km
Średnie tempo: 5:54/km
Czas całkowity: 1:06:30
Po tym 13.05 długo długo nic. Pogoda była taka że zalewało pół Polski i ciężko było z domu wyjść. Później była przeprowadzka, co jest dużym plusem, bo w końcu mieszkamy "na swoim"

W ten sposób weekend 17-18 maj poszedł na pakowanie, rozpakowywanie i sprzątanie. W poniedziałek udało się wyjść pobiegać po okolicznych wioskach, ale bez konkretnego planu na bieg.
19.05.2014
Dystans: 12,4km
Średnie tempo: 5:08/km
Czas całkowity: 1:04.10
22.05.2014
To miał być zaległy trening Q1, ale wyszedłem popołudniu i temperatura mnie wykończyła ekspresowo.
Plan był: 2 E + 2 × (1 T w/1 min rests) + 30 min E + 2 × (1 T w/1 min rests) + 2 E, ale udało się zrobić tylko początek 2E + 1T + 1min rest. Po tym zrobiłem nawrotkę do domu, bo w słońcu było chyba ponad 30 stopni, a od asfaltu i chodników ziało piekłem.
Dystans: 6,3km
Średnie tempo: 5:20/km
Czas całkowity: 34:01
24.05.2014
Półmaraton Mustanga - Poręba k/Trzemeśni
Zapisałem się dawno temu jeszcze na ten półmaraton. Był to bieg górski, mój pierwszy i profil trasy na ekranie komputera jednak nie oddaje tego jak sprawa wygląda na żywo. Na miejsce dotarłem bez problemów, chłopaki z Dobczyckiego Klubu Biegowego kierowali zainteresowanych w odpowiednie zakręty i parkingi już na jakieś 1.5km od miejsca startu, to było spore ułatwienie, bo o ile na FB były fotki z opisem jak dojechać, to zawsze łatwiej jeśli ktoś na miejscu pokieruje ruchem.
Na miejscu już standardowo, odbiór pakietu poszedł bardzo sprawnie. Mniej sprawnie poszło przebieranie się, ponieważ było malutko przebieralni (WC) i szybko się zrobiła kolejka. To był w sumie jedyny mini minus jeśli chodzi o organizację. Poza tym, wszystko bardzo elegancko.
Pierwszy mały podbieg można było przećwiczyć na rozgrzewce. W porównaniu z innymi podbiegami, ten był dość łagodny i mydlił oczy niedoświadczonym w górach biegaczom, czyli mi

O równej 10tej wystartowaliśmy, nie było nas wielu. Pierwszy podbieg zaraz za startem, jakieś 100 - 150 m, później niewielkie wypłaszczenie, jakieś 50 m i kolejny podbieg, tym razem jakieś 2,5km pod górę i to nie jakieś 50 - 100m różnicy, a ponad 300. Szybko przestałem biec a zacząłem iść. Wtedy zdałem sobie sprawę dlaczego limit czasowy to 5 godzin

Pierwsze 2 kilometry zajęły mi 23:19, gdzie na płaskiej trasie kończyłbym 5km. Po tej 2,5km mordowni przyszedł czas na "wypoczynek", ok 1km w dół, ale na pełnym skupieniu, bo wywrotki na takim terenie nie życzyłbym niekomu. Po 5km dotarłem do punktu z wodą. Zajęło mi to 44:38, czyli tempo około 2 razy wolniejsze od normalnego. Chwila odpoczynku, nie spieszyłem się już w ogóle, od pół godziny wiedziałem, że plan którego się muszę trzymać, to po prostu nie forsować się na podbiegach, w miarę możliwości biec po równym lub w dół, a na punktach z wodą łapać trochę oddechu. Wypiłem wodę, pogadałem z kimś, któryś z pomocników pocieszył mnie "spoko, spoko, teraz będzie gorzej". Na całe szczęście już nie było aż tak ostrych podbiegów, ale dużo jeszcze było w górę, sporo powalonych drzew leżało na trasie, ale w takich miejscach pojawiały się dodatkowe wstążki i ciężko było zgubić trasę. Do kolejnego punktu z wodą udało się dotrzeć w miarę sprawnie, chociaż trasa była okrutna. Sporo kamieni, nierówności, korzeni, ale generalnie w dół, więc jakoś szło.
Kolejne kilometry to była walka z samym sobą i kolejnymi podejściami, bo gdzieś od tego miejsca było non stop albo w górę, albo w dół, zero płaskich odcinków. Część trasy prowadziła czarnym szlakiem, który był ciężko żeby nim iść, a co dopiero, żeby nim biec. Dowlokłem się do ostatniego punktu z wodą, gdzie dodatkowo były ciastka. Podjadłem conieco i dalej w drogę. Tym razem było już głownie ostro w dół. Oprócz ostatniego kilometra

organizatorzy na dobicie ostatni kilometr zrobili pod górę i dopiero ostatnie 100 metrów (czyli pierwszy podbieg po starcie) był w dół. Upragniona meta. Na mecie drożdżówki, woda, grochówka, prysznic.
Całość zajęła mi 2:58:14 wg oficjalnego czasu. Zegarek jak zwykle wyłączyłem trochę później, ale specjalnej różnicy w czasie nie ma.
Odczyt z zegarka:
Dystans: 21,6km
Średnie tempo: 8:15/km
Czas całkowity: 2:58:37
Ogólnie bardzo fajnie, był to mój pierwszy bieg po górach i teraz cierpią moje mięśnie. W niedzielę, ciężko się wstawało, oj ciężko, ale jeśli w przyszłym roku będzię organizowany ten bieg to też się wybiorę. Jest co poprawiać

Bieg od strony ogranizacyjnej naprawdę super. Bardzo kameralny, bo na liście wyników nieco ponad 100 ludzi.