Dzień 4 - Iten - A wczoraj z tym opisem obiadu to efekt edycji tekstu. W Polsce też są smaczne obiady

Na razie z jedynym, z czym walczymy to - internet. Trudno cokolwiek wysłać, zwłaszcza zdjęcia. Wieczorami, kiedy mamy chwilę, świetlica jest zapełniona. Z tego co można zaobserwować, przyjechała jedna, może dwie ekipy oraz indywidualni biegacze. Mam wrażenie, że ośrodek jest całkowicie wypełniony a na pewno cieszy się orgomną popularnością.
Wczorajsza porada Kenijczyków jeśli - chcecie być wielkimi biegaczami - "train hard, eat well, and sleep a lot". Co pić? Piwa nie

Odpowiadają, całkiem na serio mówię - "milk". A na słowo piwo dziwnie się krzywią. Dziwny naród, dziwni biegacze
7:00 - zaczęliśmy od rozruchu. Delikatne 20 minut. W dół, w kierunku Iten. Wychodzimy z ośrodka, do pierwszego skrzyżowania a tam ... widać już to o czym można było poczytać na internecie. Z jednej strony małe dzieci do szkół - śmiesznie wyglądają maluchy (szacuję na 3-4 lata) stojące z tornistrami z drugiej "biegające miasto". Wyobraźcie sobie, że jesteście w niewielkim miasteczku. Tam po ulicach zamiast chodzić biegają. Tak po prostu, jakby gdzieś się spieszyli, jakby biegli spóźnieni na pociąg, tramwaj tylko znacznie, znacznie szybciej. Ruszamy a na przeciwko nas grupa pierwszych kenijskich biegaczy. Dosłownie jak konie, jak mustangi - pod górę ciągną z niewyobrażalną dla mnie prędkścią. Tylko tupot stóp i głęboki oddech. Za chwilę kolejni, kolejni, kolejni. Z prawej, lewej, z tyłu, od przodu. Wygląda metaforycznie jak atak rozwścieczonych os. Biegają ... i to z jaką prędkością! Widok wręcz niewyobrażalny. Obraz przysłonięty kurzem, oświetlony wschodzącym słońcem. A wszędzie tylko biegacze. Spory ruch!
Krótka przerwa. Siłowanie się z internetem. Chcemy wrzucić jakieś zdjęcia ale nie daje rady. Plany - może jutro skoro świt? 10:00 ruszamy na trening. Dzisiaj 10km.
O tej godzinie słońce już w pełni. Zdecydowanie mniej biegaczy. Od czasu do czasu (jak na te warunki) widzimy pojedynczych i w niewielkich grupkach. Nadal jednak życie biegowe w Iten tętni, w porównaniu z tym do czego jesteśmy przyzwyczajeni tutaj. Bieg mimo, że wolny (ER) nie należy do najłatwiejszych. Góra, dół, góra, dół - zapycha (inne warunki tlenowe), no i gorąco. Dzisiaj pewnie z 28-30C, choć odczuwalna, zwłaszcza w cieniu, którego nie brakuje, trochę mniejsza. Daje w kość! A teraz sobie siedzę w świetlicy ... przyszedł właśnie Mo Farah. Siedzi dosłownie 5 metrów ode mnie. Czerwone wielkie słuchawki na uszach, komputer na kolanach i ... ma ten sam problem co my - jego komputer nie chce połączyć się z internetem.
Wycieczka do Iten. Odkrywanie innego świata. Później słynne core stability z Richardem. One, two, three ... i następna seria. WoW - niezły wycisk! Zestawik ćwiczeń przywiozę do Polski. Ćwiczymy w ramię, ramię z innymi sportowcami np. z Edną Kiplagat (udało się załapać na zdjęcie)
Któtko podsumowując - fantastyczny obóz, fantastyczny wyjazd!!!!
Jutro wycisku

ciąg dalszy.
Galerię publiczną ze zdjęciami znajdziecie tutaj:
https://www.facebook.com/media/set/?set ... e4239babb3
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.