Licencja na zabieganie

Moderator: infernal

Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Witam Ewentualnych Czytających!

Początek mojego biegania to lipiec 2009, czyli ruszyłem zadencję dopiero w wieku 39 lat. Lepiej późno niż po obiedzie...

Wiekopomna chwila – 1970r.
Kamień milowy – lipiec 2009r.
Wzrost – 190 cm
Waga – 80-82 kg

Personalne besty
10km – 41:27
Połówka – 1:34:58
Maraton – 3:24:39

Sprzęt:
Adidas Exerta, tzw. Łaciate (ponad 3000 km, naszyte łatki...sentyment mam)
Adidas Supernova Sequence 2 – nowe, już śmigane, ale jeszcze nie bite
Listki figowe

Cele na 2011:
biegać,
pisać,
10 km – złamanie 40 minut, - Made in Poznań - 39:43 (19.03.2011)
połówka – 1:30, Made in Łorsoł - 1:29:39 (27.03.2011)
Zmoraton – 3:10

Blog ma być treningowy więc zgodnie z zaleceniami admina postaram się pisać konkretnie o swoim bieganiu. A rozpisywanie się zostawiam na stronę http://www.quentino.pl

Zdrovaś!
Quentino
Ostatnio zmieniony 15 sie 2011, 17:13 przez Quentino, łącznie zmieniany 1 raz.
New Balance but biegowy
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Piątek - Żelazowa Wola czyli przerzucanie żelastwa czyli mini domowa siłka. W składzie - 2 sztangi, kilka sztangielek, ławeczka, 70 minut i ja. Połowa tego czasu to ogólnorozwojówka bezżelazowa. Kilogramów na gryfie ci u nas niedostatek - masy z tego nie będzie, trochę sprężystości ma być.

Sobota - Syzyfy czyli podbiegi. Najpierw 6 km rozgrzewkowo w tempie 4'57". Mam taki "prywatny" podbieg, który zamiennie nazywam Górą Syzyfa, Mount Plaza lub Quent Everest. Podbieg ma 130m długości i ok. 8 m przewyższenia. Dziś mała rewolucja - pierwszy raz w życiu postanowiłem wypróbować kolankA czyli skipy A. Człowiek się starzeje to "wymyśla"...Nigdy tego ustrojstwa nie używałem więc było delikatnie, na kontuzje niepodatnie.
5 razy 65 m kolankA + 65 m podbiegu.
Na koniec 2 razy 130 m podbiegu. Jak było? Nie wiem. Muszę to przemyśleć, może jutro się czegoś dowiem...
Powrót do hacjendy - 3 km - tempo 4'59".

Dla niewtajemniczonych - moim naturalnym piwotonikiem jest PiwoToNic...w dzienniczku treningowym mam rubrykę - Spożycie. Odnotowuję ilość w celu docelowej redukcji. Napój Bogów uwielbiam, ale tak czuję, że mi cały glikogen z wątroby pobiera...ta cholera...
Wczoraj były 3. Po ograniczeniach.

http://www.quentino.pl

Zdrovaś!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Niedziela - kiepski byłem od rana, zastanawiałem się nawet czy w ogóle biec. Prawe „podkolano” i achilles i w ogóle qrva wszystko nie tak...a to miał być mocniejszy trening...Ta doopa we mnie mówi – Zostajemy w domu, po co się napinać.
Qrva, jak ja słyszę hasło „napinać sie” i „spinać się” to rodzą się we mnie złe i bardzo bad instynkty. „Pobiegłem maraton ale bez wielkiej napinki, bez spinania się” - ja pierredolę! To mogłeś w domu zostać a nie tarasować drogę...
Decyzja jak zwykle oczywista, wybiegnę i posłucham co tam słychać z głębin...a głębiny cipovate, ciężkie i vaciate...czyli już wiedziałem jak rozszyfrować dziś skrót: BNP – Będzie Niestety Przeyeahbane.

Ale „nie miętkim trzeba być”

11 km – tempo 4'48”
12 km – tempo 4'36”
W tym ostatni km z tych dwunastu – 4'06”
Ostatni last „wleczony” do domu w tempie wleczonego...Razem 24 km. Przez 23 km schodziłem powoli z tempa 4'53” aż do 4”06”.
Teraz chodzę jakby (po)mnie przeleciało stado wygłodniałych Kenijczyków...
Czyli wychodzi na to, że to było uczciwe BNP na długim dystansie.

Więcej będzie wieczorem na:
www.quentino.pl

Zdrovaś!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Podsumowanie last łika
W poniedziałki będę robił krótkie reasumki poprzedniego łika biegowego.
Kilometraż - 66 km
Ilość treningów - 5
Plusy dodatnie - przeżyłem
Plusy ujemne - ale co to za życie...
Minusy dodatnie - w niedzielę było wleczone, czyli się trochę sponiewierałem, choć pałera nie miałem
Minusy ujemne - zawiasy w prawym kolanie mówią - Na chooy ci to bieganie?...
Odpowiedź - jak was naoliwię to nie będzie thebilnych pytań ?...

Komentarz - Zaprawdę powiadam Wam, bieganie to moje światełko w tunelu, tego świata boordelu...
Howgh!

www.quentino.pl

Zdrovaś!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Tydzień zaczął się od wtorku, bo w poniedziałek nie biegałem. Liżąc rany po niedzielnym BNP.

WTOREK - rany wylizane, ale zacząłem bardzo grzecznie, aby nikomu, w tym sobie krzywdy po drodze nie zrobić...
Najpierw czekała na mnie czołówka z syberyjskim wiatrem. Dziwna to była kolizja, bo ja pobiegłem dalej, a i ta cholera też wiać nie przestała.
Czyli remis. Bez wskazania. Zobaczymy czy ja jutro rano wybiegnę i czy on będzie wciąż wiał...

Spokojne, blisko 12 km. Tempo wolne, przymulające - 5'16". Ale tak trzeba. Ponoć.
Jeśli będzie jutro, to może zapodam sobie "tysiączki". Dawno nie biegałem, ale z tego co pamiętam, to lubię...
Last łik, dziabnąłem 12 x 200m i "trzy po trzy km", więc ładnie by się skomponowały 6-7 x 1km i 8-10 x 400m.

Od listopada średnia tygodniówka to ok. 55 km. Natomiast ostatnie tygodnie to przedział 60-70 km. I tego kilometrażu chcę się trzymać.
Patrząc na to co biegają inni, to teoretycznie przy takim km/week, nie mam szans na realizację 3:10 w zmoratonie w tym roku.
Wniosek...nie patrzeć na innych. Albo patrzeć na tych "innych"...

Czas pokaże, a jak nie on, to organizator maratonu...

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Środa - czyli "tysiączki" a nawet kilometrówki...
Ostatni raz widziane przelotnie w listopadzie, więc doznań moc...

Tak jak wczoraj, wiatr październikowy, jakby spod Dębna sqbany. Po 1,5 km mocowania się z mocarnym polarnym wbiegłem do lasu.
Przed "tysiączkami: łącznie 3 km w tempie 4'50".
Wyzerowanie tachometru i pooooszli...
1 km - 3,53"
2 km - 3,53"
3 km - 3,51"
4 km - 3,50"
5 km - 3,47"
6 km - 3,34"
Wszystko na 4' przerwach w marszo-truchcie.
Ostatni last jak widać był "na zapalenie płuc".
Cofka do igloo 3 km w tempie 5'18".
Razem 14 km.

Zastanawiam się na jutrzejszym treningiem - albo 12 - 13 km jakiejś zawiesiny bez konkretnej wkładki, albo Syzyfy.
Bo na piątek wolałbym zaaplikować sobie 8-9 x 400 m.
Zobaczymy...
Samo samopoczucie ma własne wyczucie. Może coś podpowie.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

WIOSENNE PLANY STARTOWE
- 19 marca Maniacka Dziesiątka - w domu
- 27 marca Półmaraton Warszawski
- 17 kwietnia Cracovia Maraton

Takie są założenia, a co z tego wyjdzie/biegnie się zobaczy.
We wszystkich tych startach będą próby ataku na życiówki. Marne bo marne, ktoś zawoła,ale moje, wybiegane w pocie czoła...

Dla zainteresowanych - wczorajszy post do poczytania na mojej wuwuwie
"Im dalej w las tym większa wycinka"

Zdrovaś
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Od kilkunastu tygodni toczę drobne boje z małymi zdrowotnymi upierredliwościami. Niby mogę biegać, bo mogę, ale współpraca, dajmy na to z taką prawą nogą, to tak jakby pies dokarmiał kota myszami...Kolano strzela sobie w stopę, a achilles goni w piętkę...

Wiem, że powinienem zaaplikować wszystkim brejka biegowego, ale...kto biega bo lubi, kocha i szanuje to...wie, że to najtrudniejszy element treningu...przymusowa przerwa. Zwłaszcza gdy przygotowania idą fullniętą parą. Ale wymyśliłem sobie, że zdrowy rozsądek nic nie kosztuje, a jeszcze nam mogą resztę wydać.
Dlatego dziś jeśli chodzi o bieganie to zostawiłem samo „ a nie”.
Obolałe miejsca potraktuję ajsem i jeszcze im puszczę „Arktykę” Republiki, aby sobie skrystalizowały samoświadomość i istotę swego jestestwa.

Wczoraj wieczorem uskuteczniłem godzinkę żelazowej woli, coby się resztki rachitycznej klatki piersiowej nie zapadły. Ze wstydu. Trochę jednak musi potrwać zanim klatka pójdzie przede mną...

Organizmu się nie oszuka. Tak łatwo...Ja z moim generalnie staram się dogadać i od dłuższego czasu jesteśmy na etapie - „Ty znasz moje chwyty, ja znam Twoje, marnujemy czas”...

Dziśday oprócz chłodzenia będzie też rozciąganie członków wszelakich.

W Poznaniu od rana spadł bałwanolepny, spadł jak zwykle, na cztery płaty. Zbyt pięknie było ostatnio, prawie wiosna. Gdy byłem dzieckiem to po wiośnie przychodziło lato.
Świat idzie do przodu. A nawet zapierredala.

Zdrovaś
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dobra przerwa nie jest zła - jak mawiali starożytni czy inni młodopszenni.
Na razie plan jest taki aby trwała przez 3 dni, choć wiem, że najlepiej gdyby zakręcić się coś koło tygodnia. Szansa na poważniejszą regenerację pewnie by wzrosła. Ale kto to wytrzyma. Ja się wstępnie piszę na trzy dni.

Aplikuję sobie też w ciągu dnia kilkukrotne chłodzenie "podejrzanych" miejsc.
No i skoro nie biegam to zapodaję ćwiczenia żelazowej woli. Gdzieś ta energia musi znaleźć ujście. Akumulatora w samochodzie mógłbym coprawda naładować, ale potem silnik może nie dać rady...z nadmiaru powera...

Do Maniackiej Dziesiątki w Poznaniu zostały jeszcze 4 tygodnie, więc powinienem się wyrobić na tym obolałości zakręcie.
Z drugiej strony, patrząc na to co dzieje się na zewnątrz, znowu bym przeklinał chooyoovkę podkopytną, która pojawiła się na drogach.
A tak, mam "spokój grabarza"...."wszystko będzie dobrze..."

Przez weekend muszę tylko przypilnować tego drugiego "ja", coby z PiwoToNicami nie przegiął. Na dolewkę, znalazły się jeszcze dwie przeleżakowane buteleczki wiśniówki własnego chowu...wiem, że nie powinno się w treningu upychać zbyt wielu mocnych akcentów, ale...
...jak do tej pory bieganie ma trochę większy udział procentowy w życiu codziennym niż inne procenty.
Jeśli ilość procentów łącznie przekracza 100, tzn., że musi być zbiór wspólny...Tam jest moje miejsce.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
http://www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Więcej o moim bieganiu i niebieganiu w dzisiejszym poście
"Zebra na przejściu dla pieszych przez rzekę Mara" - na www.quentino.pl

Zdrovaś!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Trzeci dzień bez biegania i już czuję, że wzrasta mi tętno spoczynkowe...
Spokój i odpoczynek bywa bardzo wyczerpujący...

Jutro rano będzie pierwsza próba zimowego wejścia na Mój Everest. Czuję, że prawa noga nic a nic się nie poprawiła, ciągle jest sprawna inaczej. Sprawia wrażenie odnogi kaczej.

Rano założę Łaciate i pobiegniemy udeptać śnieg. Ale jeszcze dziś wieczorem posiłuję sie z odrobiną żelastwa. Rozciągnę nieco co nieco.

Kolega namawiał mnie na dzisiejsze morsowanie, ale jeszcze nie czuję sie na siłach...czytaj: pękam jak ten lód pod przerębel...
Inicjację zimowego maczania doopska zostawiam na grudzień. Zauważyłem, że spora grupa biegaczy regularnie zanurza swój kuper kaczy. Prędzej czy później do nich dołączę. Choć cały czas mam wrażenie, że jak wejdę do lodowatej wody to zastygnę na wieki i umieszczą mnie w Galerii Figur Lodowych...

Dokładnie za 4 łiki Maniacka Dycha a ju tu "cały w papilotach"...mam hołpa, że od jutra powoli ruszy ta maszyna po szynach ospałych i pociągnie to cielsko z mozołem
i pogna coraz prędzej tak to to, tak to to, pa ta taj...

Zaprawdę powiadam Wam, życie bez biegania jest jak...(wstaw właściwe porównanie)...

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

"Sunday Morning", był taki utwór The Bolshoi jakieś 2500 lat temu...
Dziśday, w niedzielny poranek wybiegłem, aby sprawdzić podstawowe funkcje życiowe.

Lekkość słonicy tuż przed rozwiązaniem - tak to mniej więcej z naciskiem na więcej, wyglądało...
Nie szarżowałem - 10,5 km w średnim tempie 5'15".

Pod koniec zaczęła się pyskówka z prawym kolanem. Wymieniliśmy kilka "uprzejmości"...
Kolano do mnie - ...że mi sprzeda kopa z kolanka...
Ja do kolana - ...że mu nogi z doopska powyrywam...
Smarkateria yeahgo mać....

Ale do igloo wróciliśmy ciugewa...

Następne dni pokażą jaka jest "ostatnia wersja prawdy".

Mam nadzieję, że jutro nie będę musiał sobie puszczać - "I Don't Like Mondays"...

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Nowy post w lekko dołujących klimatach więc nie wiem czy polecać...

www.quentino.pl

Zdrovaś!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Ostatnie wieści z poznańskiego Iten. Wczorajszy dół postanowiłem zasypać z samego rana...
Przyznaję, że się lekko wczoraj podłamałem...po kilkudniowej przerwie ruszyłem bardzo spokojnie, aby nie wywołać wilka z lasu kontuzji...wróciłem jeszcze bardziej rozklekotany niż przed przerwą...

Dlatego postawiłem wszystko na ostrzu biegowego noża - dziś ruszyłem szybciej a potem już tylko...przyspieszałem. Wyszło mi takie łagodne BNP:

4 km - śr.tempo - 4'50
3 km - śr.tempo - 4'47
3 km - śr.tempo - 4'30
1 km - śr.tempo - 4'55

Podczas biegu nie odezwała się żadna wczorajsza cholera, dżuma czy inna zaraza...
Na odtrąbienie zwycięstwa jest dużo za wcześnie, ale po raz kolejny działa, w moim przypadku prosta zasada - zbyt wolne bieganie może cię zgubić...

Jak na sawannie.

Z poznańskiego Iten nadawał dla Państwa zmarznięty (-12C) korespondent
Quentino
----------------
www.quentino.pl
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Nie wiem jak dokładnie wyglądają uśmiechnięte mitochondria, ale jakiś ogólny zarys mam.
Po wczorajszym i dzisiejszym bieganiu. Słońce glikogen ogrzewające...

Wczorajszemu łagodnemu BNP, nieco wyostrzyłem dziś kształty:

4 km - śr. tempo - 4'48"
3 km - śr. tempo - 4'26"
3 km - śr. tempo - 4'07"
1 km - 4'58"

Przypomnę, że w niedzielę byłem podłamany kontuzyjnie, ale się odrodziłem jak Niedopałek z popielniczki...
Teraz najważniejsze, to aby skupić się na odpowiednim rozciąganiu.
Po ostatnich doświadczeniach nastąpiła weryfikacja dotychczasowych rozciągutek.
Przemyślałem, przeanalizowałem i chyba zakoomałem...mam hołpa przynajmniej...

Uśmiechnijcie się pomimo kilkunastu minusowych kresek! Da się w tym cholerstwie biegać.

Zdrovaś!
Quentino
----------------
www.quentino.pl
ODPOWIEDZ