Piechu - schuść i dobrze przepracować zimę

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

Witam.
Od sierpnia jestem na forum czyli od momentu gdy podjąłem decyzję, że coś ze swoim życiem i dupskiem trzeba począć.
Do tej pory prowadziłem niezwykle mało aktywny tryb życia. Praca za biurkiem. Od czasu do czasu jakiś wypad z aparatem - teraz coraz rzadziej. Do zeszłego roku częste malowanie w lasach lub opuszczonych budynkach dopóki ludzie się nie wykruszyli. Miała być jazda na rowerze tylko do cholery gdzie ja ten rower będę przechowywał.... stanęło na bieganiu.
Koniec lipca 2012, pierwsze zakupy w Decathlonie po taniości... no bo przecież może mi się nie spodobać. Pierwszy bieg 31 lipca 2012. Spodobało się i to bardzo i udało mi się moją pasją zarazić moją drugą połówkę.

Parę lat temu udało mi się dokonać rzeczy dla mnie samego niesamowitej. Przy moim prawie, ze karzełkowatym wroście ważyłem 97,5 kg... tragedia. Wtedy jakoś w ogóle nie odczuwałem potrzeby ruszania się. Od czasu do czasu jakaś piłka nożna z kumplami to był szczyt mojej aktywności fizycznej... o bieganiu nie było mowy. No ale zależało mi na pozbyciu się tłuszczu. Postanowiłem skorzystać z pomocy dietetyka gdyż oprócz mojego lenistwa także problemy z tarczycą (niedoczynność) miały wpływ na obrastanie zbędną tkanką. I tak dietetyk ułożył dietę i zalecił ćwiczenia. Oczywiście miałem milion innych rzeczy do zrobienia niż się ruszać więc stanęło tylko i wyłącznie na zmianie nawyków żywieniowych. Efekt? 22 kilogramy w pół roku i to uważam za swój osobisty sukces. Od tego czasu waga czasami skacze do góry ale maksymalnie 2-3 kilo czyli tragedii nie ma.
Moja waga w tej chwili mnie nie zadowala ale nie ze względów zdrowotnych czy estetycznych ale ze względu na bieganie :) Musze zrzucić dodatkowe kilogramy aby biegać szybciej i dalej... no i lżej, pewnie kolana na starości mi za to podziękują :)

Pierwszy bieg na pałę, nie umarłem i to był sukces. A dalej to już jakoś poleciało.
Jestem człapaczem - totalna amatorszczyzna.
Biegam dla przyjemności biegania póki co. W przyszłym roku będę biegał dla wyników... mam nadzieję.

W tej chwili przerwa spowodowana pierwej kontuzją stawu skokowego (bieganie po ciemku nawet z czołówką po polnych drogach to nie jest to co lubię) a potem lewy brzuchaty powiedział stop. Na dzień dzisiejszy wszystko wydaje się być ok chociaż lewa łydka już drugi raz mnie rozwaliła - może z butami coś jest nie tak.
Jutro spróbuję lekkiego rozbiegania. Nosi mnie strasznie.


A teraz konkrety
Obrazek
Urodzony: 1981
Wzrost:177 cm
Waga: 77,5 kg(07.10.2012)=>76,3(14.10.2012)=>75,7(28.10.2012)
Po czym biegam: głównie asfalt, chodniki, utwardzone drogi polne i w mniejszym stopniu miękkie ścieżki

Obrazek
Buty: Kalenji Ekiden 50 (na wiosnę chciałbym kupić coś co pozwoli biegać ze śródstopia tylko co?)
Ciuchy: Kalenji + Tchibo
Pulsometr: Medion MD15168
GPS: Garmin 310XT
Czołówka: MacTronic HLS-K1-PLUS 100

Obrazek wg Endomondo
Dystans: 185,06 km
Czas trwania: 20g:55m:07s
Średnie tempo: 6m:47s
Średnia prędkość: 8,85 km/h

Obrazek wg Endomondo
1 km 4m:36s
5 km 25m:50s - 3.11.12 GP Poznań (oficjalne netto)
10 km 56m:57s

Obrazek
- zawody na dystansie 5km - zrealizowane 3.11.12 GP Poznań PB: 25:50 netto
- zawody na dystansie 10km
- półmaraton
- maraton (chyba mnie poje...)
Ostatnio zmieniony 12 lis 2012, 15:57 przez Piechu, łącznie zmieniany 18 razy.
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

11/10/2012 CZWARTEK

Dziś ostatni dzień bez biegania... taką mam nadzieję. Nosi mnie niesamowicie już od kilku tygodni.
Pierwej staw skokowy i 3 tygodnie przerwy z nieudaną w międzyczasie próbą przetruchtania choćby kilometra.
Teraz prawie tydzień przerwy przez mięsień brzuchaty lewej łydki.

Jako, że biegania nie ma, będzie o żarciu w dniu dzisiejszym

Obrazek
Po przebudzeniu: szklanka wody + tran
I śniadanie: musli+mały jogurt+2x kiwi+zielona herbata
II śniadanie: serek wiejski light+pomidor+skibka chleba razowego+kawa
Lunch:omlet z pietruchą i szczypiorkiem+twarożek
Podwieczorek: grapefruit+płatki owsiane+mały kefir
Kolacja:sałatka owocowa (pomarańcza+banan+kiwi+nasiona słonecznika)+zielona herbata
Całodobowo:1,5l wody musowo

Obrazek
na ukończeniu - mięsień brzuchaty lewy
Ostatnio zmieniony 15 paź 2012, 00:47 przez Piechu, łącznie zmieniany 1 raz.
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

12/10/2012 PIĄTEK

No i cały misterny plan w pizdu... wczoraj na sam koniec dnia pracowego spiesząc się z papierami do podpisu zrobiłem małą przebieżkę po schodach (nie umiem wchodzić, muszę wbiegać... zawsze) poczułem szarpnięcie w nieszczęsnej lewej łydce. Nie za mocne ale jednak. To znaczy, że dziś z biegania znowu nici i rehabilitacja się niestety przedłuży...
Po pracy zachowałem się jak baba... pojechałem na zakupy do Decathlonu aby uśmierzyć egzystencjalny ból istnienia. Wróciłem z bluzą na chłodnie dni w oczojebnie-żółtym kolorze.

Obrazek
Po przebudzeniu: szklanka wody+tran
I śniadanie: 2 skibki chleba żytniego+sałata+pomidor+serek kanapkowy+szklanka soku pomidorowego
II śniadanie: 0,5l soku pomidorowego
Lunch: duży kefir+zielona herbata
Obiad: 1/3 woreczka brązowego ryżu+ryba z piekarnika+sałatka z buraków+szklanka soku pomidorowego
Kolacja: Sałatka - wędzona makrela+gotowane jajko+2x ogórek konserwowy+pietruszka+koperek+winegret(oliwa,musztarda,sok z cytryny)+zielona herbata
Całodobowo: 1,5l wody

Obrazek
mięsień lewy brzuchaty... cały czas
schładzanie kompresem żelowym, ibuprom jakiś, voltaren żel, reparil
Ostatnio zmieniony 15 paź 2012, 00:46 przez Piechu, łącznie zmieniany 10 razy.
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

10/12/2012 cz.2

No to przyszedł czas na aktualizację moich celów biegowych, w końcu jesień to i dużo okazji do pobiegania, najbliższe to GP Poznania i 2. Luboński Bieg Niepodległości. Pytanie czy starczy mi zdrowia i przede wszystkim odwagi aby zmierzyć się z innymi, w dużej mierze znacznie lepszymi ode mnie. Jakoś zawsze stroniłem od tego typu rywalizacji, zawsze wybierałem sporty zespołowy pewnie w dużej mierze ze względu na to, że w przypadku porażki można było odpowiedzialność rozłożyć na wszystkich członków drużyny. Tutaj będę zdany tylko na siebie.

Który plan na 10km wybrać jeśli zdecydowałbym się pobiec w Luboniu 11 listopada? Musiało to by być coś na 4 tygodnie. I czy w między czasie mógłbym sobie pozwolić na bieg 5km w GP Poznania?
Będę wdzięczny za wszelkie rady.

Przy okazji szukam jakiejś sympatycznej bielizny termoaktywnej, która spełni kilka warunków:
- musi przylegać i obciskać ciało
- wskazana byłaby chociaż mała stójka
- fajnie by było gdyby była przez kogoś organoleptycznie przebadana
- cena nie może zabijać ;)

Obrazek
- zawody na dystansie 5km
- zawody na dystansie 10km
- półmaraton
- maraton (chyba mnie poje...)
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

13/10/2012 SOBOTA

Kolejny dzień bez biegania. Noga ma się coraz lepiej. Mam nadzieję, że jeszcze dwa dni i będzie cacy. Chciałbym we wtorek wreszcie pobiegać bez bólu. Brakuje mi tego. Dziś w ramach odrobiny ruchu muszę się przejechać na działkę i ogarnąć to i owo, jakieś ostatnie koszenie przed zimą itp.

Dzisiejsze menu
Obrazek
Po przebudzeniu: tran
I śniadanie: 3xtost "hawajski" (tost pełnoziarnisty+szynka gotowana+ananas+zółty ser)+zielona herbata
II śniadanie: serek wiejski light+3 plasterki szynki gotowanej+świeża bazylia+kawa z mlekiem
Obiad: pół smażonej piersi z kurczaka+warzywa+szklanka wody
Podwieczorek: jabłko+4 plastry ananasa+3 łyżki jogurtu
Kolacja: 2xskibka chleba razowego+wędzony łosoś+sałata+pomidor+ogórek konserowy+zielona herbata
Całodobowo: 1,5l wody


Obrazek
ciąg dalszy powrotu do zdrowia (mięsień brzuchaty lewy)
schładzanie żelem, maści, tablety, masaż


Obrazek
wczoraj wróciła mi zajawka na BFL... dawno nie słuchałem

http://youtu.be/00ZHah-c0hQ

Obrazek
Hesher
mega porypany film ale takie lubię najbardziej :)
świetna ścieżka dzwiękowa, już od dawna nie słucham takiej muzyki ale łezka się w oku zakręciła ;)

http://youtu.be/HXKRKpvv3SU
Ostatnio zmieniony 15 paź 2012, 00:46 przez Piechu, łącznie zmieniany 1 raz.
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

14/10/2012 NIEDZIELA

Dziś podsumowanie tygodnia, które z kilku powodów będzie niewesołe...
Primo informacja o śmierci biegacza na dzisiejszym poznańskim maratonie. Bardzo przygnębiająca sprawa.
Secundo to już kolejny dzień, tydzień bez prawdziwego biegania (dwóch prób, które podjąłem w międzyczasie nie liczę bo nawet porządnie nie zdążyłem się rozgrzać a już musiałem odpuścić). Rekonwalescencji ciąg dalszy.
Jeden plus... waga systematycznie w dół.

Obrazek
Po przebudzeniu: tran
I śniadanie: mrożone owoce+mały jogurt+musli+zielona herbata
II śniadanie: jabłko
Obiad: makaron z łososiem (makaron pełnoziarnisty+łosoś wędzony+ser lazur+mleko+czosnek+bazylia)+sok pomidorowy
Podwieczorek:mały kefir+otręby+kiwi+kawa z mlekiem
Kolacja:mrożone owoce+mały jogurt+płatki owsiane+nasiona słonecznika+kawa z mlekiem
Całodobowo: 1,5l wody

Obrazek
Waga: 77,5 =>76,3kg
% tłuszczu: 20,7
pomiar wg Beurer BG39

Obrazek
Dystans: 0,0 km
Czas trwania: 00g:00m:00s
Średnie tempo: 0m:00s
Średnia prędkość: 0,00 km/h

Obrazek
mięsień brzuchaty lewej łydki - chłodzenie, smarowanie itp.
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

15/10/2012 PONIEDZIAŁEK

Dziś w końcu udało mi się upolować "Maraton - droga do doskonałości" na C+Sport. I coż... miły film ale zadu nie urywa.
Dziś nic mnie nie boli :) Jednak nadal okładam łydkę i wcieram mazidła.
Mam zamiar jutro po pracy pobiegać, już sobie spakowałem wszystkie ciuchy do torby co by nie marnować czasu na dojazd do domu. Przebiorę się w pracy i szybko podjadę nad Rusałkę. Trzymajcie kciuki ;)


Obrazek
Po przebudzeniu: szklanka wody+tran
I śniadanie: grahamka+wędzony łosoś+sałata+pomidor+korniszon+zielona herbata
II śniadanie: serek wiejski light+ papryka+kawa
Obiad: makaron pełnoziarnisty+kurczak+szparagi+sok pomidorowy
Podwieczorek: banan+jabłko
Kolacja: sałatka (kus-kus+papryka+ogórek kiszony+szynka gotowana+kukurydza konserwowa+ocet winny+oliwa)+herbata zielona
Całodobowo: 1,5l wody
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

16/10/2012 WTOREK

Zapakowałem ciuchy biegowe do torby i jeszcze w pracy przed wyjściem wskoczyłem w leginsy i resztę odzienia co by nie tracić czasu na przebieranki a w aucie lub na parkingu. Ludzie z pracy spoglądali na mnie z pobłażaniem i wyraźną dezaprobatą malowaną na ich twarzach. Co u niektórych widać było głupawy uśmieszek. Widać moda na bieganie nie wszędzie dotarła bo choć Poznań ma swój maraton, dość istotny przecież w skali kraju to jednak na lokalnym poletku bieganie nadal dla wielu jest czymś dziwnym. Szczególnie, że wczorajszy dzień był dość chłodny i dżdżysty. Strasznie byłem wczoraj napalony na chociaż kilkukilometrową przebieżkę, nie chciałem za bardzo przesadzić ze względu na przerwę jaką przymusowo musiałem odbyć. W 20 minut dojechałem nad Rusałkę. Rozruszanie stawów, lekki trucht i rozgrzewka. Biegnę powoli tempo między 5:30 a 5:50/km. Jest fajnie, wręcz !@#$%, przede wszystkim miękko pod nogami. Nic nie boli, pogoda idealna, chłodno ale nie zimno. Na początku tylko delikatna mżawka. Na ścieżkach pusto. Zliczyłem po drodze 4 biegaczy i jakieś dwie pary spacerujące za rączkę. Sielanka trwała do 1,5km, wtedy poczułem delikatne ukłucie w nieszczęsnej łydce. Ale to nadal nie był ból. Łydka delikatnie dała mi do zrozumienia, że jest na swoim miejscu i nie daje o sobie zapomnieć. Przetruchtałem jeszcze jakieś 300m, zwyczajnie bałem się, że za chwilę coś znowu mi strzeli i będzie po ptokach. Dałem sobie spokój. Porozciągałem się i mocno zawiedziony przespacerowałem się drugą stroną jeziora w kierunku parkingu. Im bliżej byłem auta tym większy wkur.. mnie brał. No ale nic, muszę się nauczyć cierpliwości i pokory.

Coraz bardziej narasta we mnie chęć sprzedania własnego ciała przygodnemu kierowcy tira w zamian za Garmina 310XT. Powodem tego narastającego pragnienia było dzisiejsze bliskie spotkanie III stopnia mojego telefonu z nawierzchnią ścieżki biegowej. Podczas rozgrzewki i krążeń ramionami nie wiedzieć jak, pokrowiec na ramieniu się rozpiął i telefon z impetem wyrżnął o glebę. Ekran cały ale dziewicza dotąd (choć już 1,5 roczna) obudowa doigrała się pierwszych rys.
Nie chce biegać z telefonem ale nie mam innego wyjścia bo na Garmina nie mam kasy

Obrazek
chłodno 8-10 stopni
zachmurzenie, początkowo lekka mżawka
Obrazek
zrobić choć jedno okrążenie wokół jeziora ~5km - nie udało się
Obrazek wg endomondo
start: 17:24
dystans: 1,84km
czas: 00:11:42
średnie tempo: 6:22/km
HR:144śr/172max
kalorie:160
Obrazek
Po przebudzeniu: szklanka wody+tran
I śniadanie: mały jogurt+1/2banana+płatki owsiane+otręby+zielona herbata
II śniadanie: mały jogurt+10xkulka ciemnego winogrona+płatki kukurydziane
Obiad: kasza jęczmienna+duszone warzywa(papryka+cebula+oliwki+pomidor+groszek)
Podwieczorek: ryba w warzywach
Kolacja: koktajl(banan+4xplaster ananasa+duży kefir)
Całodobowo: 1.5l wody
Obrazek
dalej okłady i maści na lewą łydkę
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

27/10/2012 SOBOTA

Wreszcie....
Pierwsze prawdziwe - oczywiście na miarę moich moich możliwości - bieganie :) Nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze się czułem jak dziś. W końcu nic mnie nie boli i można wrócić do regularnego biegania. Trochę nieśmiało się dziś zebrałem bo jednak dwie próby powrotu po kontuzji okazały się wielkim niewypałem i kończyło się na pogłębieniu urazu. Udało się.
Dodatkowym pretekstem do dzisiejszego biegania była chęć wypróbowania zakupionej w dniu wczorajszym koszulki termoaktywnej Stoor BioLine. Koszulka dość tania bo za 62,00 + przesyłka. Tania nie znaczy zła, przynajmniej tego można się było spodziewać czytając pochlebne recenzje o produktach tejże firmy. Jakże inna okazała się rzeczywistość. Koszulka na pierwszy rzut oka dobra jakościowo. Zamówiłem rozmiar S jednak tu nastapiło pierwsze rozczarowanie. Mimo najmniejszej rozmiarówki koszulka nadal nie opina ciała tak jak tego chciałem a szczypiorem nie jestem... jest co opinać. Rękawy na długość ok ale już sama długość koszulki troszkę za mała, niemniej jednak gdybym zamówił rozmiar M to bym w niej chyba pływał. KOszulka z utrzymaniem ciepłoty ciała nie ma problemu (było ciepło aż nadto) więc tutaj należy się plus. Podobnie z odprowadzaniem wilgoci, radzi sobie świetnie - kolejny plus. A teraz minusy. Wcześniej wspomniana rozmiarówka i elastyczność... kiepsko. Druga rzecz - po pierwszym użyciu zaczęła się pruć na szwie! Masakra. Obciąłem siepiącą się nitkę i przypaliłem zapalniczką co by nie ciągnęła się dalej. WIELKI MINUS. No i clue programu. Bioline czyli linia bielizny z jonami srebra, które mają zapobiegać rozmnażaniu bakterii i utrzymywać świeżość bielizny. I tu zaskoczenie. Po pierwszym użyciu koszulka "pachnie". Czuć pot a nie udało mi się spocić jakoś nie wiadomo jak bardzo. Za to bardzo niemiło zostałem przez firmę Stoor zaskoczony. Na razie niestety jestem zawiedziony.

A teraz konkrety:
Obrazek
Po przebudzeniu - tran+szklanka wody
I śniadanie: musli+brzoskwinia+jogurt+kawa z mlekiem
II śniadanie: ryba w galarecie+grahamka+zielona herbata
Lunch: banan
Obiad: dużo sushi+zielona herbata (w ramach sobotniego wyjścia z żoną i znajomymi)
Kolacja: niestety brak (późny powrót do domu)

Obrazek
zachmurzone niebo, chłodno

Obrazek wg endomondo
Swobodny bieg, przed siebie
Start: 09:33
Dystans: 5.51 km
Czas trwania: 30m:49s
Średnie tempo: 5:36 min/km
Max tempo: 4:29 min/km
Kalorie: 570 kcal
Tętno: 176 / 184
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

28/10/2012 NIEDZIELA
Wczoraj podczas biesiadowania ze znajomymi z głupia franc zaproponowałem kumplowi wspólne bieganie... był pijany zgodził się. Oczywiście potraktowałem to jako żart i biesiadowaliśmy dalej.
Niedziela rano godzina 8:15 domofon swoim przerażającym rykiem przerywa kończone właśnie śniadanie. Wojtas przyjechał aby potowarzyszyć mi w bieganiu... chyba jednak nie była aż tak pijany ;)
Wypiliśmy herbatę, zapakowaliśmy się do mojego auta i pojechaliśmy nad Rusałkę. Pogoda wręcz wymarzona do biegania. Chłodno i słonecznie. Po prostu pięknie. Aż nie chciało się z nad Rusałki uciekać. Niestety plan dnia mocno napięty: zakupy z żoną, proszony obiad u rodziców itp. Trzeba było się streszczać. Bieg był wolny, spokojny i na dużym luzaku. PO raz drugi miałem na sobie koszulkę Stoor BioLine. Niestety po tym bieganiu skreśliłem ją po całości. znowu zaczęła się pruć, tym razem w innymi miejscu. A po skończonym treningu, mimo, że prawie wcale się nie spociłem jej zapach był nie do wytrzymania. Jednym słowem masakra. Omijajcie Stoor z daleka, nie jest wart żadnych pieniędzy. Dodatkowo okazało się, że dzianina, z której jest zrobiona ma się nijak do opisu na stronie. tam stoi: 51 % POLIAMID SkinLife 49 % POLIAMID MIKROFILAMENTOWY a na koszulce POLYESTER 100%. Tak się robi ludzi w bambuko :/ Raz jeszcze powtarzam, unikać i nie kupować nigdy!!!

I jeszcze jedna rzecz. Długo się wahałem czy uczynić ten krok. Zarejestrowałem się do udziału w Grand Prix Poznania, na wszystkie pięć biegów :) Nabliższy już 3 listopada. Na szczęście krótki dystans - 5km. Jestem ciekaw jak to jest zmierzyć się z innymi :)

A teraz konkrety:
Obrazek
Po przebudzeniu - tran+szklanka wody
I śniadanie: 2xtost pełnoziarnisty+sałata+mozarella+pomidor+zielona herbata
II śniadanie: serek wiejski+3xplater szynki gotowanej+koperek+kawa z mlekiem
Lunch: jogurt+4x plaster ananasa
Obiad: pierś z kurczaka+marchew+brokuł+ryż brązowy+szklanka wody
Kolacja: sałatka (sałata lodowa+papryka czerwona+ogórek zielony+pomidor+feta+oliwki+oliwa)+skibka chleba razowego+kieliszek wytrawnego czerwonego wina

Obrazek
słońce i chłód... pięknie

Obrazek wg endomondo
Swobodny bieg, przed siebie
Start: 09:07
Dystans: 7.30 km
Czas trwania: 44m:56s
Średnie tempo: 6:09 min/km
Max tempo: 4:09 min/km
Kalorie: 636 kcal

Obrazek
Dystans: 12.81km
Czas: 01:15:45
średnie tempo: 05:54min/km

Obrazek
Waga: 76,3kg => 75,7kg
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

30/10/2012 WTOREK
Dziś mimo nie do końca sprzyjającej pogody bardzo chciało mi się biegać. Powody były dwa. Wypróbować kupioną w piątek czołówkę MacTronic HLS-K1-PLUS 100 oraz dostarczonego w dniu dzisiejszym Garmina 310XT HRM :]

Na razie zarówno jedno jak i drugie urządzenie bardzo na plus ale na jakieś konkretne wnioski przyjdzie jeszcze pora

A teraz konkrety:
Obrazek
Po przebudzeniu - tran+szklanka wody
I śniadanie: musli+jogurt+winogrono+kawa z mlekiem
II śniadanie: Sok marchwiowy
Lunch: grahamka+sałata+łosoś wędzony+pomidor+ogórek+zielona herbata
Obiad: gulasz(kurczak+cebula+olej+pomidor+fasolka szparagowa)
Kolacja: sałatka (kukurydza koserwowa+groszek konserwowy+fasola czerwona+jogurt+harissa)+herbata zielona
Całodobowo: 1,5l wody

Obrazek
ciemno, zimno, deszcz+śnieg

Obrazekwg garmin 310xt
próba pobiegnięcia 5km w miarę żwawo ale nie żeby się dobić, wprawka przed sobotą

Start: 19:16
Dystans: 6,37 km
Czas: 34:54
Śr. tempo: 5:29 min/km
Najlepsze tempo: 4:45 min/km
Śr. tętno: 176 uderzenia/min
Maks. tętno: 183 uderzenia/min
Kalorie: 511

1km 5:32
2km 5:34
3km 5:21
4km 5:34
5km 5:14
6km 5:27
7km (niepełny i w głównej mierze wychładzający) 5:55

Obrazek wg Endomondo
5 km 27m:02s PB
Ostatnio zmieniony 01 lis 2012, 16:37 przez Piechu, łącznie zmieniany 1 raz.
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

31/10/2012 ŚRODA
Krótko i na temat:

Obrazek
Po przebudzeniu: tran
I śniadanie: ryba w galarecie + grahamka(sałata+pomidor+ogórek)+zielona herbata
II śniadanie: serek wiejski+pomidor+kawa z mlekiem
Lunch: sałatka (ryż brązowy+szynka gotowana+kukurydza+papryka czerwona+majonez light+nać pietruszki)+zielona herbata
Obiad: zapiekanka mięsno-warzywna (niestety w ramach wyjątku, nie zdążyłem spreparować swojego obiadu więc na szybko chwyciłem obiad, który przygotowałem dla żony... tak, tak codziennie gotuję dwa obiady:))
Kolacja: niestety brak
Całodobowo: 1,5l wody

Obrazek
chłodno, mżawka, niestety dość mocny wiatr przez ponad pół treningu prosto w mordę

Obrazek
Start: 19:24
Dystans: 10.25 km
Czas trwania: 1g:05m:52s
Średnie tempo: 6:26 min/km
Max tempo: 5:23 min/km
Kalorie: 785 kcal
Wysokość: 82 m / 110 m
Przewyższenie: 10 m ↑ / 10 m ↓
Tętno : 159 / 170

Obrazek
Dystans: 36.41km
Czas: 03:39:56
Średnie tempo: 06:02min/km
Kalorie: 3111Kcal


P.S. Godspeed You! Black Emperor po 10 latach wydało nową płytę. Jak to miło, że postanowili znowu grać razem :)
Z tej okazji coś starszego do posłuchania... jeśli ktoś zechce odpalić link to niech poczeka do samiuśkiego końca. Każdy ich kawałek to jest coś pięknego, arcydzieło od początku do końca :)
tutaj króciutki bo zaledwie 10-minutowy Moya
http://youtu.be/Rsf2LoLk3SA

a tutaj Blaise Bailey Finnegan III :)
http://youtu.be/pP8XBJc2p_g
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

03/11/2012 SOBOTA

Stało się. Pierwszy start w jakichkolwiek zawodach za mną :) Stało się to za sprawą Grand Prix Poznania w tym roku rozgrywanego pod nazwą Z biegiem Natury. Zawody składają się z pięciu biegów, Począwszy od listopada a skończywszy na biegu marcowym. Biegi odbywają się w bardzo malowniczym i popularnym wśród poznańskich biegaczy miejscu - wokół jeziora Rusałka na poznańskim Golęcinie. Są to zawody na dystansie 5 km zatem idealnym dla amatora takiego jak ja.
Plan na bieg był taki:
Pierwsze 3,5km w tempie 5:30, kolejny kilometr podkręcamy do 5:00 a ostanie 500 m przyspieszam co by na finiszu odpalić wszelkie możliwe rezerwy. Niestety plan całkowicie nie wypalił :)
Primo, do momentu przyjazdu na miejsce i odebrania pakietu startowego wszystko było ok. Gdy już odebrałem numer i coraz mniej czasu zostawało do startu rosło we mnie jakieś dziwne podniecenie ;) Zacząłem się denerwować, sam nie wiem czym, w końcu biegam póki co dla zrzucenia kilogramów i dla zabawy. Dotruchtałem sobie spokojnie do linii startu po drodze rozgrzewając się. Stanąłem gdzieś pod koniec stawki (znam swoje miejsce w szeregu). Start się przeciągał bo ludzie pchali się jak najbliżej linii startowej i bramka ciągle piszczała bo non-stop czyjś chip przekraczał linię. W końcu się udało ustawić wszystkich tak jak być powinno. "Pach" i start i tu pierwszy zonk. Wygląda na to, że ludziom się pomyliły miejscówki i "słabiaki" zamiast stanąć na samym końcu stawki przepchneli się do przodu i blokowali pozostałych zawodników. trzeba się było przepychać. Minęło kilkadziesiąt sekund zanim przekroczyłem linię startu i zaraz na początku zacząłem "łykać" zawodnika za zawodnikiem. Przyznam szczerze, że całkiem miłe uczucie :) Póki co nie zerkałem na zegarek aby sprawdzić tempo. Czułem, że biegnę w okolicach 5:30-5:40. Minął I kilometr, kilkunastu, może kilkudziesięciu zawodników zostawiłem w tyle, kolejnych kilkunastu-kilkudziesięciu zostawiło mnie :) Garmin w tym momencie drżeniem oznajmił mi, że właśnie ów kilometr przebiegłem więc chcąc nie chcąc zerknąłem jak tam wygląda tempo. I tutaj zdziwienie. Tempo 5:20. Szybciej niż zakładałem ale w ogóle tego nie czułem. Myślę, że zadziałała adrenalina. Skupiałem się na tym aby wyprzedzać kolejnych zawodników a tym samym odpuściłem kontrolę tempa. Przez chwilę pomyślałem, że to się źle dla mnie skończy i za czas jakiś zamiast biec zacznę człapać do mety. Ale nic, skoro czułem się całkiem nieźle to co mi tam biegniemy. jakby co to będą mnie szuflą z trasy zbierać. Mijałem kolejne osoby zaraz po nich znowu kogoś wyprzedziłem. Po drodze byłem także nie raz i nie dwa mijany. Biegło mi się wyśmienicie. 2 kilometr przebiegłem jeszcze szybciej bo w tempie 5:15. Mówię sobie wow, jest nieźle a ja równie nieźle się czuję. żadnej większej zadyszki choć oddech był głębszy. Żadnej kolki. Jest super. No to dalej przed siebie. Olałem kontrolę tempa już totalnie. Biegłem na wyczucie. 3 kilometr był wolniejszy bo na 5:21 bo na tym właśnie kilometrze był niewielki podbieg. 4 kilometr przebiegłem na 5:04. Tutaj dużo osób minąłem. Pojawiło się już kilkoro truchtaczy, którzy zupełnie opadli z sił. Mijałem też jedną dziewczynę, która chyba biegła Gallowayem albo po prostu się zmęczyła i jakoś postanowiła dobiec do mety. I ostatni kilometr. tutaj troszkę przyspieszyłem czując, że jeszcze mam rezerwy. Średnie tempo na ostatnim kilometrze wyniosło 4:41. Na taką średnią złożył się też bardzo mocny finisz w moim wykonaniu. Niestety kompletnie nieprzemyślany. Na 300 m przed metą zacząłem biec ile fabryka dała. Niestety to był błąd. Na 100m przed końcem totalnie odcięło mi prąd. Zrobiło mi się biało przed oczami a w żołądku poczułem tak okrutny ból, jakiego nigdy nie doświadczyłem. Przepraszam za sformułowanie ale autentycznie chciało mi się rzygać. Miałem ochotę stanąć i puścić pawia. Niesamowicie okropne uczucie, którego z jednej strony nikomu nie życzę a z drugiej strony dzięki temu wiem, że dałem z siebie wszystko. nie wiem jakim cudem dobiegłem do mety bo miałem wrażenie, że będę musiał się czołgać. Gdyby nie ta odcinka prądu czas byłby lepszy. Na tych 100 ostatnich metrach wyprzedziło mnie kilka osób, która z kolei ja wyprzedziłem na 200 poprzednich. Masakra. Dzięki temu finiszowi w końcu poznałem jednak swoje HRmax (przynajmniej mam taką nadzieję). Garmin pokazał 192bpm. Więc wszystkie wzory na jego obliczenie można o kant dupy roztrzaskać :)
Generalnie niesamowite przeżycie. Polecam każdemu ze względu na atmosferę i adrenalinę jaka towarzyszy tego typu zawodom:) żaden nawet najintensywniejszy trening nie zastąpi współzawodnictwa z innymi. No i najważniejsza rzecz. Po zakończeniu każdy zawodnik dostał od organizatora sznekę! Ale co to była za szneka. Choćby dla niej i jej smaku warto startować w GP :D A tak poza wszystkim to jest coś niesamowitego, przecież jeszcze w sierpniu miałem problem żeby przetruchtać 30 min:)

Obrazek
Tak wyglądają nieoficjalne dane z biura zawodów (oficjalne wg. info z profilu facebookowego mają pojawić się w połowie tygodnia):
Miejsce w generalce: 329 na 525
Miejsce w kategorii M30: 127 na 169
Miejsce w kategorii mężczyzn ogółem: 277 na 359
Czas netto: 00:25:50
Czas brutto: 00:26:14

A teraz to co pokazał gamin:
Dystans: 5,04 km
Czas: 25:56
Śr. tempo: 5:08 min/km

Śr. tętno: 182 uderzenia/min
Maks. tętno: 192 uderzenia/min

1 5:20.5 1,00 5:20
2 5:15.0 1,00 5:15
3 5:21.6 1,00 5:22
4 5:04.0 1,00 5:04
5 4:41.3 1,00 4:41
6 0:14.0 0,04 6:10


A teraz zagadka: Znajdź dziesięć różnic jakimi charakteryzuje się zawodnik na poniższych zdjęciach:

PRZED STARTEM
Obrazek

PO PRZEKROCZENIU METY
Obrazek
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
Awatar użytkownika
Piechu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2762
Rejestracja: 06 sie 2012, 20:34
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Rokietnica/Poznań

Nieprzeczytany post

Podsumowanie ubiegłego tygodnia

6/11/2012 WTOREK 16:28

Obrazek
Jezioro Rusałka
rozgrzewka+OWB1(1'h)+ćwiczenia w truchcie+przebieżki(6x100m b/p)+wychłodzenie


Dystans: 12,49 km
Czas: 1:26:46
Śr. tempo: 6:59 min/km
Wzrost wysokości: 54 m
Kalorie: 865 C

Śr. tętno: 150 uderzenia/min
Maks. tętno: 167 uderzenia/min

Bieg zasadniczy bardzo sympatyczny, bez stresowy. Niestety przebieżki nie wyszły tak jak trzeba. Nie mogłem złapać rytmu.
Ekideny niestety na błocie średnio dawały radę. Ale za to po raz kolejny Mactronic pokazał klasę :)

8/11/2012 CZWARTEK 16:22

Obrazek
Jezioro Rusałka
rozgrzewka+OWB2(1'h)+ćwiczenia w truchcie+przebieżki(8x150m b/p)+wychłodzenie

Dystans: 15,05 km
Czas: 1:32:53
Śr. tempo: 6:10 min/km
Wzrost wysokości: 65 m
Kalorie: 1.048 C

Śr. tętno: 161 uderzenia/min
Maks. tętno: 177 uderzenia/min

Bardzo fajny trening :) Wszystko wyszło tak jak sobie założyłem. Super przebieżki. Dodatkowo oczywiście nieoficjalnie bo tylko na treningu złamana została 1'h na 10km :) Czas 57:50 sweet :)


10/11/2012 SOBOTA 12:05


Obrazek
u mnie na wsi ;)
Coś w rodzaju fartleka
rogrzewka+6'5'4'3'2'1' żwawym tempem z przerwami takimi samymi jak czas biegu+wychłodzenie

Dystans: 12,36 km
Czas: 1:12:40
Śr. tempo: 5:53 min/km
Wzrost wysokości: 10 m
Kalorie: 877 C

Dałem do pieca, niestety aż za mocno:/ Przesadziłem z tempem na szybkich odcinkach i po treningu byłem tak wypruty, że koniec. Muszę sobie w końcu wbić do łba, że trening to tylko trening a nie walka o złoto olimpijskie. jak dla mnie było za szybko i za mocno. Po treningu umierałem.
Pozytywny aspekt? Znowu nieoficjalnie poprawiony wynik na 10km - 56:57

11/11/2012 NIEDZIELA 11:16

Obrazek
u mnie na wsi znowu
wolne wybieganie

Dystans: 12,43 km
Czas: 1:15:51
Śr. tempo: 6:06 min/km
Wzrost wysokości: 124 m
Kalorie: 844 C

Śr. tętno: 153 uderzenia/min
Maks. tętno: 164 uderzenia/min

Miała być pętla ok. 18km wolno. Niestety wczorajszy trening dał się mocno we znaki i na 10km nogi dostałem jak z betonu. Miałem wrażenie, że ważą kilkadziesiąt kilogramów :/ Masakra. O ile nie czułem ani psychicznego ani ogólnego zmęczenia to jednak nogi nie chciały nieść dalej. Na 13 km dałem sobie spokój i poprosiłem żonę aby przyjechała mi z pomocą bo do domu było jeszcze daleko :) Gdyby nie moja bohaterka dnia to pewnie musiałbym się czołgać ;) W czasie biegu odezwało się delikatnie lewe biodro a kilka godzin po ścięgno pod prawym kolanem. Wnioski są takie - za dużo i za mocno. Głód biegania zwyciężył ze zdrowym rozsądkiem. Muszę przystopować bo znowu będę miał dłuższy rozbrat z bieganiem. Jeden pozytywny aspekt niedzielnego biegu - odkryłem fantastyczną miejscówkę do biegania. Piękny las położony między Rostworowem, Sobotą, Zielątkowem i Golęczewem. To będzie moje miejsce :) I znowu pojawił się temat kupna trailówek bo w błocku po raz kolejny ekideny traciły przyczepność.
Coraz bardziej ciągnie mnie w stronę butów minimalistycznych.
Mam dylemat, a w zasadzie trzy. Czy za radą Crocodile'a kupić Kaptereny 50, trochę w nich pobiegać zimą a później wyciachać je i stunningować na zenki? Czy za radą Qby kupić Pumy Faas trail 250 jako but przejściowy między zwykłą amortyzacją a papciem minimalnym? Czy może od razu iść po bandzie i kupić Merrell Trail Glove'y?:) Generalnie miałem jeszcze niedawno wątpliwości czy zima w ogóle jest dobrym momentem na takie eksperymenty ale Qba uświadomił mi, że zima to śnieg a śnieg to przecież doskonała amortyzacja i najlepszy moment na próby z minimalem. Tak oczywiste, że nawet o tym nie pomyślałem. Nadal nie wiem co zrobić i którą ścieżką pójść. Muszę to przemyśleć.
I jeszcze jedno niedziela 11 listopada to w Poznaniu oczywiście dzień Św. Marcina czyli rogale świętomarcińskie. W piątek kupiłem jednego w sklepie i na spółę wciągneliśmy go z żoną. Musze dbać o wagę więc postanowiłem nie szaleć :) niestety cały misterny plan poszedł w pizdu gdy w niedzielę odwiedziliśmy moich rodziców i mama Lilianna postawiła na stole własnoręcznie jak co roku pieczone rogale. Poddałem się i zeżarłem 3. Teraz biję się w pierś bo wiem, że źle uczyniłem ale zapewniam Was, że nie ma lepszych rogali jak Liliannowe i każdy na moim miejscu uległby pokusie :)


Podsumowanie w liczbach
Obrazek

Ilość: 4 treningi
Dystans: 52,33 km
Czas: 5:28:10
Śr. tempo: 06:16 min/km
Śr. tętno: 157 uderzenia/min
Wzrost wysokości: 253 m
Kalorie: 3.634 C
"W bieganiu najważniejsza jest regeneracja więc ja się nie opierdalam, ja się regeneruję!" - cyt. nieskromny autor powyższego wpisu
ODPOWIEDZ