toxic - główny cel zwalczenie nałogu

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
toxic
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 360
Rejestracja: 12 lis 2011, 08:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam, zakładam bloga głównie w celach motywacyjnych. Otóż walczę z nałogiem już parę lat jakim jest (dużo ludzi się uśmieje :)) JEDZENIE a raczej OBŻERANIE SIĘ. Otóż nie mam jakiejś kosmicznej nadwagi bo ważę 82 kg przy 178cm ale nie w tym sęk. Chcę odżywiać się normalnie jak człowiek ze zdrowie myśląca głową a ja potrafię jeść zdrowo przez 2-3 tygodnie a potem jak coś mnie najdzie to jem aż do bólu. Bywało, że utyłem 5kg w 2 tygodnie. Bardzo mi to przeszkadza w startowaniu w różnych biegach. Przygotowałem się prawie cały rok na dwa biegi i wszystko zaprzepaściłem 3 tygodnie przed pierwszym startem. Przytyłem chyba z 7kg biegało mi się strasznie ciężko i suma sumarum nie wystartowałem ani w jednym ani w drugim. Gdyby nie to jestem prawie przekonany, że założone cele bym osiągnął ale nie dowiem się tego bo żarłem i żarłem... Plan treningowy ułożyłem sobie sam wcześniej bazując na danielsie, na różnych wywiadach z zawodnikami i analizując plany układane przez bieganie.pl i realizowałem go co do dnia praktycznie. Czułem duży progres na treningach a tu taka wpadka tuż przed startem... Nie ma co się oglądać za siebie, teraz celuje na jeden bieg 7go października na 10k. Liczę na czas poniżej 40:00 ale żeby to zrobić nie mogę ulec mojemu nałogowi...
Zaczynając od początku, od zawsze byłem aktywny fizycznie ale nigdy nie miałem jakiegoś magicznego talentu do wyników. Ot taki przeciętniak. W podstawówce 2 lata trenowałem piłkę nożną w klubie, potem przez 4 lata trenowałem parkour. Nałogowo po 4-6 godzin dziennie co mi się nie nudziło. Na początku, przez pierwsze pół roku to była zabawa potem zacząłem się interesować bardziej tematem. Ćwiczenia siłowe(wyskok, górna partia ciała), ćwiczyłem technikę, analizowałem technikę różnych skoków i porównywałem je do siebie. Utrudnienie było takie, że nie było jeszcze to tak powszechne jak jest teraz. Mało kto trenował w okolicy, zero materiałów w internecie tylko parę kultowych filmików. Do wszystkiego dochodziłem sam, dużo trudności za to dużo satysfakcji. Potem miałem poważniejszą kontuzję, dłuższą przerwę i ogólnie umiejętności spadły i zajawka spadła tylko, że do zera. Pewnie gdyby nie ta kontuzja to bym nadal ćwiczył parkour i nie pisał bym tego bloga :) Uważam, że parkour to świetna ogólnorozwojówka, rozwija siłę, skoczność. Potem spełniłem swoje marzenie dzieciaka. Trenowałem równolegle tajski boks i brazylijskie jiu jitsu (pozdrawiam kulawego :) chociaż go nie znam ale wiem, że coś tam trenował). Nałogowo... po 8-9 treningów w tygodniu. Trenowałem tak przez rok. Do momentu zainteresowania się sportami wytrzymałościowymi a dokładnie bieganiem i kolarstwem szosowym. Po drodze były jeszcze jakieś tam epizody ale mało znaczące.
Niedawno skończyłem 10tygodniowy cykl treningu obwodowego stworzonego przeze mnie. Ot takie ćwiczenia siłowe pod własnym ciężarem żeby zachować sprawność mięśni. Teraz od poniedziałku do piątku jeżdżę rowerem na praktyki(w obie strony 60km). Poza tym w weekendy także robię jakieś wypady na rower. Zazwyczaj w sobotę jest to 1,5 godzinna sesja a w niedzielę od 2 do 2,5 godzin. Może uznacie, że to głupie (sam po części tak uważam) ale chce sprawdzić czy jeżdżenie rowerem w drugiej strefie tętna może zastąpić mi jako tako BS. Biegam teraz tylko jak to daniels nazywa "sesje specjalistyczne" czy jak to tam się nazywało. Dwa razy w tygodniu. Zsiadam z roweru, jem obiad i lecę na stadion biegać rytmy lub robię podbiegi. Zaraz pewnie dużo ludzi mi wyskoczy, że to grozi kontuzją itp. Póki co czuje się dobrze po każdym bieganiu, nic mnie nie boli a co będzie dalej zobaczymy. Zastanawiam się tylko czy na 40:00 na 10k nie wypadałoby się chociaż trochę wybiegać. No ale cóż pożyjemy zobaczymy. 40:00 to nie jest jakiś wygórowany wynik, ciekawy eksperyment przynajmniej dla mnie(chociaż nie jeden kolarz pewnie już próbował biegać bez zbytnich przygotowań i jakiś tam wynik osiągał). Na razie muszę zaniechać wszelkich treningów bo wracając wczoraj z praktyk złapała mnie konkretna ulewa. Wpadłem w jakąś dziurę rowerem i przy prędkości 35km/h przejechałem się po asfalcie kolanem i łokciem. Na szczęście nic poważnego się nie stało, jakieś zbicie kolana i typowe obtarcia. Co jakiś czas będę opisywał swoje zmagania z przestrzeganiem diety i z treningami ale póki co muszę dojść do siły.
Na razie nie odnotowałem jakichś tam życiówek bo nigdzie nie startowałem. Co prawda robiłem sobie jakieś testy na 5k czy biegałem teraz na studiach sprawdzian na 1000m ale nie będę o tym pisał bo test to test a sprawdzian biegłem po 2 tygodniach obżarstwa. Żeby nie było... mam świadomość tego, że rowerem nie wyjeżdżę sobie czasu 35 minut na 10km. Żeby dobrze biegać trzeba biegać.
Teraz kończę drugi etap danielsowski w swoich przygotowaniach. Jeszcze jeden tydzień budowania siły a potem zaczną się interwały i biegi progowe. Jak na początek wystarczy.
"Niesamowite, jak mało wiesz o grze, w którą grasz całe życie."
ODPOWIEDZ