POZnań - moje POZegnanie???
Moderator: infernal
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Wiek: 42 lata, trzy maratony ukończone, PB 3:44:16 (Poznań 2011).
Zacząłem regularnie biegać w 40 urodziny -poszedłem do parku i przebiegłem sobie 5km, wtedy pomyślałem sobie nieśmiało o maratonie i zacząłem przygotowania. Długie biegi były wcześniej moją słabą stroną, zawsze byłem sprinterem. W liceum byłem regularnym reprezentantem szkoły w sztafecie 4x100m. Pamiętam jak w międzyszkolnych zawodach w czwórboju (to była chyba 6 klasa) wysokie miejsce zawaliłem na 800 metrach.
Do startu w maratonach podszedłem metodycznie, przeczytałem masę porad i artykułów no i udało się. Debiut zaliczony z czasem 4:06:15. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc zacząłem stopniowo podnosić poprzeczkę. W tym roku planowałem i nadal planuję złamać 3:30, jednak pierwsze podejście zakończyło się porażką, czas gorszy o 25 sekund w stosunku do jesieni - to już nawet nie stabilizacja, to regres!!! I to pomimo treningów 4x/tydzień, 60km/tydzień, z tempami lepszymi o 20-30s/km w porównaniu do poprzedniego roku!
Można by zwalić to na pogodę -paru znajomych także pobiegło poniżej swoich oczekiwań, oraz baloniki -zające pognały swoim własnym tempem, które się nijak miało do tego co mieli wypisane z czego zdałem sobie sprawę już na 5km i im odpuściłem starając się trzymać międzyczasów z opaski. Niestety dobrze szło do ok. 24km kiedy dopadł mnie kryzys i przez dobre parę km myślałem o zejściu z trasy.
Zostaje jeszcze przypadek szczególny - Karolina, którą mijałem na ostatnim zakręcie. Debiutantka w maratonie a o mały włos przybiegła by szybciej ode mnie - szacun!
Wniosek: zmiana planu. Zaczynam przygotowania wg Małgosi Sobańskiej na 3:10, z 5 treningami na tydzień. Dotychczasowa realizacja: sobota (6 dni po Cracovia) 10 min BBL, ok 5km, niedziela 12 km, poniedziałek 14km, wtorek nareszcie odpuściłem z powodu zmęczenia. Środa 12 km z 6km w tempie 4:30, dziś 10km + 100m sprintu.
Starty:
Najbliższa próba w Skawinie plan na < 45:00
Rudawa < 1:40:00
Jesień: ku zgrozie rodziny Warszawa/Poznań (lub oba) <3:30
Wcześniej jeszcze Zakopane i powrót na tartan - 100m, 400m, 5km, i ukochany skok w dal (nb. życiówka 5.98).
Update 2013:
I już stuknęły 43 lata, pięć maratonów na liczniku. Parę spraw się wyprostowało, parę pokomplikowało. Aktualnie cele wyglądają następująco:
1. (najważniejszy i niestety wciąż aktualny) rozprawić się wreszcie z tytułowym 3:30. Mam nadzieję, że w tym roku się uda, bo zaczęło się obiecująco. Byleby tylko czegoś po drodze nie sp...yć!
2. Korona Maratonów - pozostaje do zaliczenia Wrocław i Poznań
3. Ściśle związany z punktem pierwszym - zejść z obecnych 74kg do 68kg, zachowując jednocześnie wzrost 178cm. Da mi to BMI 21,5 i poprawi wydolność.
4. Debiut w ultra - 10 sierpnia Chudy Wawrzyniec, jeszcze nie zdecydowałem czy opcja 50 czy 80km
5. Poprawa wyniku w Półmaratonie Jurajskim
2011 - 1:54:36
2012 - 1:45:51
2013 - ???
6. Próba poprawy wyniku na dychę - jedno podejście w Cracovia Interrun. Presji nie ma, szybko się męczę na krótkich dystansach, więc tutaj sobie za wiele nie obiecuję
Update ad 6. Cracovia Interrun - 46:06, wynik lepszy od poprzedniego o 1:38, chociaż nie osiągnąłem planowanych 45 minut. Ze sprintami daję sobie w tym roku spokój.
I to by było na tyle. Żadnych występów na stadionie w tym roku nie przewiduję - za dużo zachodu, przygotowań a efekt nie proporcjonalny - błysk i po wszystkim.
PS Z okazji dzisiejszych urodzin zafundowałem sobie dwa razy kilometrowy podbieg, 50 metrów różnicy w pionie - przyda się na Półmaraton Jurajski. Mina gościa, którego mijałem lecąc z góry na łeb na szyję - bezcenne!
Zacząłem regularnie biegać w 40 urodziny -poszedłem do parku i przebiegłem sobie 5km, wtedy pomyślałem sobie nieśmiało o maratonie i zacząłem przygotowania. Długie biegi były wcześniej moją słabą stroną, zawsze byłem sprinterem. W liceum byłem regularnym reprezentantem szkoły w sztafecie 4x100m. Pamiętam jak w międzyszkolnych zawodach w czwórboju (to była chyba 6 klasa) wysokie miejsce zawaliłem na 800 metrach.
Do startu w maratonach podszedłem metodycznie, przeczytałem masę porad i artykułów no i udało się. Debiut zaliczony z czasem 4:06:15. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc zacząłem stopniowo podnosić poprzeczkę. W tym roku planowałem i nadal planuję złamać 3:30, jednak pierwsze podejście zakończyło się porażką, czas gorszy o 25 sekund w stosunku do jesieni - to już nawet nie stabilizacja, to regres!!! I to pomimo treningów 4x/tydzień, 60km/tydzień, z tempami lepszymi o 20-30s/km w porównaniu do poprzedniego roku!
Można by zwalić to na pogodę -paru znajomych także pobiegło poniżej swoich oczekiwań, oraz baloniki -zające pognały swoim własnym tempem, które się nijak miało do tego co mieli wypisane z czego zdałem sobie sprawę już na 5km i im odpuściłem starając się trzymać międzyczasów z opaski. Niestety dobrze szło do ok. 24km kiedy dopadł mnie kryzys i przez dobre parę km myślałem o zejściu z trasy.
Zostaje jeszcze przypadek szczególny - Karolina, którą mijałem na ostatnim zakręcie. Debiutantka w maratonie a o mały włos przybiegła by szybciej ode mnie - szacun!
Wniosek: zmiana planu. Zaczynam przygotowania wg Małgosi Sobańskiej na 3:10, z 5 treningami na tydzień. Dotychczasowa realizacja: sobota (6 dni po Cracovia) 10 min BBL, ok 5km, niedziela 12 km, poniedziałek 14km, wtorek nareszcie odpuściłem z powodu zmęczenia. Środa 12 km z 6km w tempie 4:30, dziś 10km + 100m sprintu.
Starty:
Najbliższa próba w Skawinie plan na < 45:00
Rudawa < 1:40:00
Jesień: ku zgrozie rodziny Warszawa/Poznań (lub oba) <3:30
Wcześniej jeszcze Zakopane i powrót na tartan - 100m, 400m, 5km, i ukochany skok w dal (nb. życiówka 5.98).
Update 2013:
I już stuknęły 43 lata, pięć maratonów na liczniku. Parę spraw się wyprostowało, parę pokomplikowało. Aktualnie cele wyglądają następująco:
1. (najważniejszy i niestety wciąż aktualny) rozprawić się wreszcie z tytułowym 3:30. Mam nadzieję, że w tym roku się uda, bo zaczęło się obiecująco. Byleby tylko czegoś po drodze nie sp...yć!
2. Korona Maratonów - pozostaje do zaliczenia Wrocław i Poznań
3. Ściśle związany z punktem pierwszym - zejść z obecnych 74kg do 68kg, zachowując jednocześnie wzrost 178cm. Da mi to BMI 21,5 i poprawi wydolność.
4. Debiut w ultra - 10 sierpnia Chudy Wawrzyniec, jeszcze nie zdecydowałem czy opcja 50 czy 80km
5. Poprawa wyniku w Półmaratonie Jurajskim
2011 - 1:54:36
2012 - 1:45:51
2013 - ???
6. Próba poprawy wyniku na dychę - jedno podejście w Cracovia Interrun. Presji nie ma, szybko się męczę na krótkich dystansach, więc tutaj sobie za wiele nie obiecuję
Update ad 6. Cracovia Interrun - 46:06, wynik lepszy od poprzedniego o 1:38, chociaż nie osiągnąłem planowanych 45 minut. Ze sprintami daję sobie w tym roku spokój.
I to by było na tyle. Żadnych występów na stadionie w tym roku nie przewiduję - za dużo zachodu, przygotowań a efekt nie proporcjonalny - błysk i po wszystkim.
PS Z okazji dzisiejszych urodzin zafundowałem sobie dwa razy kilometrowy podbieg, 50 metrów różnicy w pionie - przyda się na Półmaraton Jurajski. Mina gościa, którego mijałem lecąc z góry na łeb na szyję - bezcenne!
Ostatnio zmieniony 08 paź 2013, 12:54 przez wiking1234, łącznie zmieniany 15 razy.
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Niedziela. Pobudka 5:55. Zimno, brrr!
12km + 10x100m rytmu, powrót o 7:10. Normalni ludzie jeszcze śpią. Szybka kąpiel, śniadanie (ach jak smakuje po biegu) i na 8 do pracy.
68 km w tym tygodniu - nieźle.
12km + 10x100m rytmu, powrót o 7:10. Normalni ludzie jeszcze śpią. Szybka kąpiel, śniadanie (ach jak smakuje po biegu) i na 8 do pracy.
68 km w tym tygodniu - nieźle.
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Nadal biegam i to tyle dobrego mogę chyba powiedzieć. A teraz miniony tydzień - przechlapane w pracy, 3 dni na wymyślenie tematu i zrobienie półgodzinnej prezentacji, spanie po trzy godziny i ZERO biegania!
Sobota: Skawina 10k. Warunki idealne, płasko i ... brak siły. Był plan na <45, który musiałem odpuścić po 3km i cieszyć się że dobiegnę. Wynik 47:44 (liczę czas netto, bo 30 sek. truptania w miejscu przed przekroczeniem startu się nie liczy), grubo poniżej oczekiwań. Na treningach 2 tyg. temu spokojnie dawałem radę na 46. Aż takie przekłamania GPS w HTC sensation XE na Cardiotrainerze???
Niedziela -(dzień po słynnym skadinąd biegu w Skawinie) za wszelką cenę pobiec! Ruszyłem po deszczu, temp 13, bluza długi rękaw, bidon i dwa batoniki, plan na 20km. Po 7km tempa 5.25 walka z natrętną myślą " a może by już wrócić?". Wytrzymałem do 17km, po którym zgarnęła mnie hipoglikemia - z tego wszystkiego zapomniałem zjeść drugiego batona po 15km.
Wniosek - totalna zmiana planu na ten rok ( w oparciu o bieżącą kondycję):
Rudawa<2h (w zeszłym roku było 1:52)
Poznań -ukończyć
Parę drobnych biegów po drodze
Sobota: Skawina 10k. Warunki idealne, płasko i ... brak siły. Był plan na <45, który musiałem odpuścić po 3km i cieszyć się że dobiegnę. Wynik 47:44 (liczę czas netto, bo 30 sek. truptania w miejscu przed przekroczeniem startu się nie liczy), grubo poniżej oczekiwań. Na treningach 2 tyg. temu spokojnie dawałem radę na 46. Aż takie przekłamania GPS w HTC sensation XE na Cardiotrainerze???
Niedziela -(dzień po słynnym skadinąd biegu w Skawinie) za wszelką cenę pobiec! Ruszyłem po deszczu, temp 13, bluza długi rękaw, bidon i dwa batoniki, plan na 20km. Po 7km tempa 5.25 walka z natrętną myślą " a może by już wrócić?". Wytrzymałem do 17km, po którym zgarnęła mnie hipoglikemia - z tego wszystkiego zapomniałem zjeść drugiego batona po 15km.
Wniosek - totalna zmiana planu na ten rok ( w oparciu o bieżącą kondycję):
Rudawa<2h (w zeszłym roku było 1:52)
Poznań -ukończyć
Parę drobnych biegów po drodze
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Kolejny test zaliczony - bieg w Skotnikach.
Najpierw dystans. Początkowo miało być 10k, byłaby więc okazja do poprawienia zyciówki. Z czasem urosło do 13k, a w trakcie biegu po przebiegnięciu linii z napisem 13 okazało się, ze stadionu wziąz nie widać... Czytając wieczorne komentarze ustaliłem, ze ostatecznie było ok. 13.3k. A zeby było ciekawiej, mój Cardiotrainer w HTC zawyzył dystans o ponad 10% i pokazał 15k. Przestałem mu zresztą wierzyć zaraz na początku jak usiłował mi wmówić, ze biegnę w tempie 3.20!
No a wynik? Zacząlem wolno, w tempie spacerowym, gdzieś pod koniec grupy. Zar lał się z nieba, wszyscy wypatrywali upragnionego cienia. Cudowne prysznice po drodze - co za ulga - dla takich chwil warto sobie pobiegać!
Wynik 1:09:54 w takich warunkach jest jak dla mnie przyzwoity. Co więcej tym razem straciłem do R. nieco ponad 5 min, w porównaniu ze stratą 6:20 na 10k w Skawinie.
Plan na Rudawę: zadnego szarzowania na początku, oszczędzać się pod górę i wykorzystać zbiegi, zapas wody do picia na drogę eby uniknąć kubeczków i ukończyć w minimum <1:50.
Najpierw dystans. Początkowo miało być 10k, byłaby więc okazja do poprawienia zyciówki. Z czasem urosło do 13k, a w trakcie biegu po przebiegnięciu linii z napisem 13 okazało się, ze stadionu wziąz nie widać... Czytając wieczorne komentarze ustaliłem, ze ostatecznie było ok. 13.3k. A zeby było ciekawiej, mój Cardiotrainer w HTC zawyzył dystans o ponad 10% i pokazał 15k. Przestałem mu zresztą wierzyć zaraz na początku jak usiłował mi wmówić, ze biegnę w tempie 3.20!
No a wynik? Zacząlem wolno, w tempie spacerowym, gdzieś pod koniec grupy. Zar lał się z nieba, wszyscy wypatrywali upragnionego cienia. Cudowne prysznice po drodze - co za ulga - dla takich chwil warto sobie pobiegać!
Wynik 1:09:54 w takich warunkach jest jak dla mnie przyzwoity. Co więcej tym razem straciłem do R. nieco ponad 5 min, w porównaniu ze stratą 6:20 na 10k w Skawinie.
Plan na Rudawę: zadnego szarzowania na początku, oszczędzać się pod górę i wykorzystać zbiegi, zapas wody do picia na drogę eby uniknąć kubeczków i ukończyć w minimum <1:50.
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Huśtawki ciąg dalszy...
Wczoraj miało być 8km OWB1 plus SB + trucht? Było, ale w jakim stylu. Blok złapał mnie po 2km, i trzymał do 4km, potem odpuścił, ale i tak musiałem przerwać. W sumie dociagnąłem, plan zrobiłem, o czasach (rzędu 5:30!) zapomniałem. Gdzie ta progresja?
Za to dzisiaj: biegłem jak na skrzydłach, oto dowód w postaci międzyczasów:
OWB1: 4:53, 4:42, 4:46, 4:47
WB2: 4:25, 4:30. 4:27, 4:30, 4:31, 4:25
"trucht" - az zal było zwalniać - 5:00, 4:52
Na razie ciągnę 1 i 2 tydzień planu, przerywany startami.
A moze by tak wpaść we wrześniu do Krynicy???
Wczoraj miało być 8km OWB1 plus SB + trucht? Było, ale w jakim stylu. Blok złapał mnie po 2km, i trzymał do 4km, potem odpuścił, ale i tak musiałem przerwać. W sumie dociagnąłem, plan zrobiłem, o czasach (rzędu 5:30!) zapomniałem. Gdzie ta progresja?
Za to dzisiaj: biegłem jak na skrzydłach, oto dowód w postaci międzyczasów:
OWB1: 4:53, 4:42, 4:46, 4:47
WB2: 4:25, 4:30. 4:27, 4:30, 4:31, 4:25
"trucht" - az zal było zwalniać - 5:00, 4:52
Na razie ciągnę 1 i 2 tydzień planu, przerywany startami.
A moze by tak wpaść we wrześniu do Krynicy???
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Plany na dziś - 20km OWB1 (musiałem przenieść z niedzieli)
Realizacja:
Start w samo południe, żar lajacy się z nieba. 0.5 litra izotoniku przed startem, litr płynów na trasę i poszło. Tym razem skutecznie ignorowałem komunikaty Cardiotrainera "4:54", "5:08", "6:20" - starałem się biec cały czas jednym tempem, najwolniejszym z możliwych. Siły zachowałem do końca i to mimo upału, dorzuciłem 2km na zakładkę (jako poprawka do dystansu zmierzonego GPS), płyny wypiłem i pierwszy raz w czasie tak długiego biegu nie potrzebowałem wszamki na trasie! Da się biegać 2h bez paliwa? Da się. Tętno zmiezone tuż po zakończeniu - 138.
Wskazania Cardiotarinera: 22.04 km w czasie 1:58:09 - tempo 5:21. Przykładowe splity: 2 kilometr- 4:53, 4 km-4:58, 8km-5:35, 15km-5:17, 21km-5:18, 22km-5:26. Podaję tylko z kronikarskiego obowiązku, bo już mu nie wierzę.
Zaczynam wyczekiwać Poznania...
Realizacja:
Start w samo południe, żar lajacy się z nieba. 0.5 litra izotoniku przed startem, litr płynów na trasę i poszło. Tym razem skutecznie ignorowałem komunikaty Cardiotrainera "4:54", "5:08", "6:20" - starałem się biec cały czas jednym tempem, najwolniejszym z możliwych. Siły zachowałem do końca i to mimo upału, dorzuciłem 2km na zakładkę (jako poprawka do dystansu zmierzonego GPS), płyny wypiłem i pierwszy raz w czasie tak długiego biegu nie potrzebowałem wszamki na trasie! Da się biegać 2h bez paliwa? Da się. Tętno zmiezone tuż po zakończeniu - 138.
Wskazania Cardiotarinera: 22.04 km w czasie 1:58:09 - tempo 5:21. Przykładowe splity: 2 kilometr- 4:53, 4 km-4:58, 8km-5:35, 15km-5:17, 21km-5:18, 22km-5:26. Podaję tylko z kronikarskiego obowiązku, bo już mu nie wierzę.
Zaczynam wyczekiwać Poznania...
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Miała być pobudka 5:20, było tylko przewrócenie się na drugi bok. Jednak o 5:45 gryzące sumienie zerwało mnie z łoża - jak nie rano, to wieczorem już nie dam rady i dzień będzie stracony, ruszyłem wiedząc, że nie zrobię planu w pełni.
OWB1 + skipy + wieloskoki + trucht, wyszło ok. 11km, czasów już nie notuję, bo to nie ma znaczenia.
Powrót o 6:50 - w samą porę, by budzić małe. Dzień zaczął się na dobre.
Przejrzałem wyniki z wiosny - uderza mnie różnica w marnych osiągach na średnich (10-13km) i lepszych wynikach na dłuższych dytansach. Czyżby brak szybkości?
12 DDR
OWB1 + skipy + wieloskoki + trucht, wyszło ok. 11km, czasów już nie notuję, bo to nie ma znaczenia.
Powrót o 6:50 - w samą porę, by budzić małe. Dzień zaczął się na dobre.
Przejrzałem wyniki z wiosny - uderza mnie różnica w marnych osiągach na średnich (10-13km) i lepszych wynikach na dłuższych dytansach. Czyżby brak szybkości?
12 DDR
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Pierwsze testy Endomondo.
Wkurzony na Cardiotrainera i jego przekłamania - na odcinku 5 km potrafił pokazywać czasami 5 a czasmi 6km, więc w żaden sposób nie dał się skalibrować, pomyślałem, że może to być problem hardwaru albo softwaru.
To pierwsze oznacza, że smartfony mają gorsze GPSy niż np. zegarki. Druga opcja - wystarczy znaleźć lepszą aplikację. Na pierwszy ogień poszedł Endomondo.
Dzisiejszy bieg: OWB1 10km + ćwiczenia
Wrażenia:
miły kobiecy głos lektora
lektorka tak sugestywna, że w pewnej chwili obejrzałem się za siebie, żeby zobaczyć kto do mnie mówi!
lektorka podaje oczekiwany czas przebiegnięcia danego dystansu.
A teraz międzyczasy:
5:48 ( z górki, powolna rozgrzewka)
5:31
5:28
5:54 (to pod górkę)
5:23 ( z górki)
5:34 ( z górki)
5:38
5:39
5:54 (pod górkę do domu)
Koljne plusy apki to wykresy na stronie, łącznie ze wzniesieniami (i pewnie tętnem). Z zachwytu nad Endo kupiłem zaraz wersję PRO za 12,37 zł. Muszę teraz się przeprosić z pulsometrem i poszukać zaginionego w praniu paska na klate. Moduł bluetooth już mam.
Kolejny szok - moja żona poprosiła mnie, żeby ją obudzić na poranne bieganie! Co to się porobiło na świecie...
Biegam, bo chcę!
Wkurzony na Cardiotrainera i jego przekłamania - na odcinku 5 km potrafił pokazywać czasami 5 a czasmi 6km, więc w żaden sposób nie dał się skalibrować, pomyślałem, że może to być problem hardwaru albo softwaru.
To pierwsze oznacza, że smartfony mają gorsze GPSy niż np. zegarki. Druga opcja - wystarczy znaleźć lepszą aplikację. Na pierwszy ogień poszedł Endomondo.
Dzisiejszy bieg: OWB1 10km + ćwiczenia
Wrażenia:
miły kobiecy głos lektora
lektorka tak sugestywna, że w pewnej chwili obejrzałem się za siebie, żeby zobaczyć kto do mnie mówi!
lektorka podaje oczekiwany czas przebiegnięcia danego dystansu.
A teraz międzyczasy:
5:48 ( z górki, powolna rozgrzewka)
5:31
5:28
5:54 (to pod górkę)
5:23 ( z górki)
5:34 ( z górki)
5:38
5:39
5:54 (pod górkę do domu)
Koljne plusy apki to wykresy na stronie, łącznie ze wzniesieniami (i pewnie tętnem). Z zachwytu nad Endo kupiłem zaraz wersję PRO za 12,37 zł. Muszę teraz się przeprosić z pulsometrem i poszukać zaginionego w praniu paska na klate. Moduł bluetooth już mam.
Kolejny szok - moja żona poprosiła mnie, żeby ją obudzić na poranne bieganie! Co to się porobiło na świecie...
Biegam, bo chcę!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony 05 cze 2012, 12:21 przez wiking1234, łącznie zmieniany 1 raz.
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Tydzień zakończony. Podsumowanie:
Z 5 planowanych treningów udało się zrobić 4 -realizacja 80% i obawiam się, że tak niestety będzie to często wyglądać.
Ot praca/dom/rodzina, a doba nie jest z gumy.
W weekend byłem w odwiedzinach u rodziców, wybrałem się na OWB1 po lesie, niejako na starych śmieciach. Z racji obecnego zamieszkiwania w terenie wybitnie rolniczym, odwykłem od tuptania po lesie. Co za uczucie! Nie musisz usuwać się rozpędzonym tirom, nie boisz się psów, które nagle wyskoczą z mijanej zagrody. Cisza, spokój, radość biegania. W takich warunkach można kręcić pętle, nawet i po 10x. Nikt nie będzie się gapił na ciebie myśląc "co on tak biega i biega?"
Oprócz zwierząt przemykających po krzakach, biegnąc sobie w głuszy, jakieś 3km od cywilizacji spotkałem biegnącego naprzeciw mnie gościa. Normalnie szok!
W niedzielę z kolei wyciągnąłem moje młodsze (9 i 12 lat) na start w Marszobiegu Jurajskim w Olsztynie. Fajna imprezka, ale mam parę uwag:
Po pierwsze długość trasy. Zapowiadane było 5km i z tego powodu odwazyłem się wyciągnąć młode, gdybym wcześniej wiedział że będzie 7km, to bym się chyba zastanowił. Tym razem mój HTC+ Endomondo były zadziwiająco zgodne z Garminiakami, które pokazały 6.97 i ok. 7km, przy moim 7.06km, ale kilka razy wracałem po opadającego z sił młodego, więc nieco nadrobiłem.
Po drugie koszulki. Wszyscy zawodnicy mieli dostać na mecie koszulki. OK, ale gdy my dotarliśmy do mety, pozostała już tylko cała góra koszulek w rozmiarach XL i XXL. Chyba komuś zabrakło wyobraźni. Śmiem postawić tezę, że w typowej masówce biegowo-marszowej (nie licząc biegu grubasów) 80% uczestników zmieści się w rozmiarach S/M, a osoby XXL można policzyć na palcach jednej ręki.
Za tydzień Rudawa - mam cichą nadzieję, że nie będzie to kolejny Marszobieg Jurajski!
Z 5 planowanych treningów udało się zrobić 4 -realizacja 80% i obawiam się, że tak niestety będzie to często wyglądać.
Ot praca/dom/rodzina, a doba nie jest z gumy.
W weekend byłem w odwiedzinach u rodziców, wybrałem się na OWB1 po lesie, niejako na starych śmieciach. Z racji obecnego zamieszkiwania w terenie wybitnie rolniczym, odwykłem od tuptania po lesie. Co za uczucie! Nie musisz usuwać się rozpędzonym tirom, nie boisz się psów, które nagle wyskoczą z mijanej zagrody. Cisza, spokój, radość biegania. W takich warunkach można kręcić pętle, nawet i po 10x. Nikt nie będzie się gapił na ciebie myśląc "co on tak biega i biega?"
Oprócz zwierząt przemykających po krzakach, biegnąc sobie w głuszy, jakieś 3km od cywilizacji spotkałem biegnącego naprzeciw mnie gościa. Normalnie szok!
W niedzielę z kolei wyciągnąłem moje młodsze (9 i 12 lat) na start w Marszobiegu Jurajskim w Olsztynie. Fajna imprezka, ale mam parę uwag:
Po pierwsze długość trasy. Zapowiadane było 5km i z tego powodu odwazyłem się wyciągnąć młode, gdybym wcześniej wiedział że będzie 7km, to bym się chyba zastanowił. Tym razem mój HTC+ Endomondo były zadziwiająco zgodne z Garminiakami, które pokazały 6.97 i ok. 7km, przy moim 7.06km, ale kilka razy wracałem po opadającego z sił młodego, więc nieco nadrobiłem.
Po drugie koszulki. Wszyscy zawodnicy mieli dostać na mecie koszulki. OK, ale gdy my dotarliśmy do mety, pozostała już tylko cała góra koszulek w rozmiarach XL i XXL. Chyba komuś zabrakło wyobraźni. Śmiem postawić tezę, że w typowej masówce biegowo-marszowej (nie licząc biegu grubasów) 80% uczestników zmieści się w rozmiarach S/M, a osoby XXL można policzyć na palcach jednej ręki.
Za tydzień Rudawa - mam cichą nadzieję, że nie będzie to kolejny Marszobieg Jurajski!
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
I znów przestawienie z wieczornego biegania na poranne, trudno się zerwać o 5:30. Wstaję i za oknem deszcz, który sobie sam zamówiłem. Otóż kilka dni temu biegnąc w Lunarglide Shield pomyślałem sobie, że szkoda zużywać takie fajne świecące wodoodporne buty na suchym asfalcie, więc dziś miałem co chciałem. Ale i tak było przyjemnie, nawet nie skorzystałem z nakrycia głowy. Trochę jeszcze pobolewały uda po sobotnich żabkach. Oto przebieg: 10km OWB1 + 10x100 rytmy + OWB1
Międzyczasy:
5:16
5:18
5:20
5:29
3:16??? (tu mi Endomondo mocno podpadł, jako że nie zmieniałem tempa)
5:33
5:26
5:28
5:25
5:26
4:54 -rytmy
5:02 -rytmy
5:13
Nie sugeruję się już tempami, biegam na wyczucie i dobrze mi z tem.
Waga aktualna - chwila nieuwagi i dziś rano było 77kg - przybyło 2 w ciągu trzech tygodni! Muszę się wziąć w garść, jeśli planuję zejście do 72-73kg.
Biegam, bo muszę!
Międzyczasy:
5:16
5:18
5:20
5:29
3:16??? (tu mi Endomondo mocno podpadł, jako że nie zmieniałem tempa)
5:33
5:26
5:28
5:25
5:26
4:54 -rytmy
5:02 -rytmy
5:13
Nie sugeruję się już tempami, biegam na wyczucie i dobrze mi z tem.
Waga aktualna - chwila nieuwagi i dziś rano było 77kg - przybyło 2 w ciągu trzech tygodni! Muszę się wziąć w garść, jeśli planuję zejście do 72-73kg.
Biegam, bo muszę!
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
To było dokładnie rok temu. Piątek, dzień bezmięsny w moim domu. Będąc osobą lubiącą od czasu do czasu nieco poszaleć
kulinarnie postanowiłem zamiast tradycyjnej ryby zjeść coś innego. Tym razem padło na krewetki. Przyrządziłem je zgodnie z przepisem z opakowania i kiedy danie było gotowe zaproponowałem je żonie i dzieciom. Ku mojemu żalowi, nikt się nie skusił, więc na placu boju zostałem sam.
Jakieś trzy godziny później zaczęło się. Najpierw dziwny ból brzucha, potem dołączyły się nudności, a w końcu zacząłem regularnie wymiotować. Tak potwornego zatrucia nie pamiętam w swoim życiu! Koszmarne targające całym ciałem torsje, nawet kiedy żołądek był już całkiem pusty. Wreszcie w nocy objawy zaczęły stopniowo ustępować. Cały następny dzień - sobotę spędziłem na rekonwalescencji, a po południu zjadłem wreszcie normalny posiłek. Wreszcie niedziela. Poranne wstawanie, musli z mlekiem i wyjazd do Rudawy - to był mój debiut w półmaratonie, który ukończyłem z czasem 1:54:57...
Dziś znów mam zamrożoną paczkę krewetek w lodówce (z datą ważności do 10 2012), tym razem jej nie otworzyłem i jakoś nikt w domu się o nie nie upomina. A jutro znowu biegnę w półmaraton w Rudawie...
kulinarnie postanowiłem zamiast tradycyjnej ryby zjeść coś innego. Tym razem padło na krewetki. Przyrządziłem je zgodnie z przepisem z opakowania i kiedy danie było gotowe zaproponowałem je żonie i dzieciom. Ku mojemu żalowi, nikt się nie skusił, więc na placu boju zostałem sam.
Jakieś trzy godziny później zaczęło się. Najpierw dziwny ból brzucha, potem dołączyły się nudności, a w końcu zacząłem regularnie wymiotować. Tak potwornego zatrucia nie pamiętam w swoim życiu! Koszmarne targające całym ciałem torsje, nawet kiedy żołądek był już całkiem pusty. Wreszcie w nocy objawy zaczęły stopniowo ustępować. Cały następny dzień - sobotę spędziłem na rekonwalescencji, a po południu zjadłem wreszcie normalny posiłek. Wreszcie niedziela. Poranne wstawanie, musli z mlekiem i wyjazd do Rudawy - to był mój debiut w półmaratonie, który ukończyłem z czasem 1:54:57...
Dziś znów mam zamrożoną paczkę krewetek w lodówce (z datą ważności do 10 2012), tym razem jej nie otworzyłem i jakoś nikt w domu się o nie nie upomina. A jutro znowu biegnę w półmaraton w Rudawie...
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Dziennik biegowy 11.06.2012 - dzień po Rudawie.
Podsumowanie wiosny 2012- nie takiego sezonu się spodziewałem biegając po 60-70km tygodniowo. Po jako takiej marzannie, rozczarowującym CM i kompromitacji w Skawinie miałem wielką ochotę rzucić to całe bieganie. Bicie rekordów nie dla mnie, ilość włożonego wysiłku nie przekładająca się żadną miarą na końcowy wynik, opad z sił na 20km, siadająca psychika i komentarze w domu, w stylu "Ty chyba już przesadzasz!". Na szczęście dla mnie zacząłem pisać tego bloga i parę mądrzejszych ode mnie osób słusznie zauważyło, że coś nie tak z moimi treningami. Za ich radą postanowiłem nieco zwolnić.
A teraz moje wrażenia z Rudawy. Biegłem tu już drugi raz, start potraktowałem lajtowo, bez walki o życiówkę. Postanowiłem przebiec trasę w tempie 5:00, czyli ok. 1:45, trzymając stałe tempo przez cały dystans. Przestudiowałem dokładnie profil trasy, żeby wiedzieć w którym miejscu nadrobić stratę z podbiegów. Na drogę zabrałem pół litra izotoniku, żel i batonik.
Przed biegiem spotkałem Raula, który wprawił mnie w lekkie osłupienie zapowiadając, że też będzie biegł w tempie 5:00. Okazało się, że dla niego priorytetem jest dycha i start w Rudawie traktuje jako wybieganie.
Ustawiłem się w środku stawki, żeby nie dać się ponieść na starcie, włączyłem Endomondo (wpisałem dystans półmaratonu do przebiegnięcia - w trakcie biegu lektorka mówiła mi w jakim orientacyjnie czasie ukończę dystans -niezły bajer) oraz stoper na rękę i poszło. Tym razem nie było zbyt gorąco, a kurtyny wodne robiły swoje (w tym miejscu wielkie dzięki dla strażaków i innych polewaczy!). Gdzieś około 12 km wyprzedził mnie Raul. Podbiegi - dwa razy prawie przechodziłem w marsz, za to na zbiegach lecąc na łeb na szyję slalomem wyprzedzałem innych (Czy zna ktoś może dobre startówki do zbiegania z góry?). Z wodopojów na trasie nie musiałem korzystać, mój zapas płynu mi wystarczył, nie jadłem też nic po drodze. A teraz najważniejsze: Końcówka biegu, mijam 17, 18, 19km i ciągle czuję się świeżo, z zapasem mocy, żadnej hipoglikemii, żadnych bloków/arytmii/myśli niegodnych biegacza. Wręcz przeciwnie - endorfiny hulały po głowie. Sił starczyło na finisz i był to chyba mój najlepszy finisz w tym roku! Ostateczny wynik 1:45:51 - bez rewelacji, ale o 9 minut lepszy niż przed rokiem. (Niniejszym gratuluję życiówek Panucciemu i Pulchniakowi!).
No trudno, Heńka Sz. nie dogonię.
A teraz plany przedwakacyjne - Bukowno - próba poprawienia wyniku na 10km, Niepołomice i Jarosławiec, a potem zaczynam przygotowania pod Poznań (3:30 jednak realne?).
Biegam, bo tak trzeba!
Podsumowanie wiosny 2012- nie takiego sezonu się spodziewałem biegając po 60-70km tygodniowo. Po jako takiej marzannie, rozczarowującym CM i kompromitacji w Skawinie miałem wielką ochotę rzucić to całe bieganie. Bicie rekordów nie dla mnie, ilość włożonego wysiłku nie przekładająca się żadną miarą na końcowy wynik, opad z sił na 20km, siadająca psychika i komentarze w domu, w stylu "Ty chyba już przesadzasz!". Na szczęście dla mnie zacząłem pisać tego bloga i parę mądrzejszych ode mnie osób słusznie zauważyło, że coś nie tak z moimi treningami. Za ich radą postanowiłem nieco zwolnić.
A teraz moje wrażenia z Rudawy. Biegłem tu już drugi raz, start potraktowałem lajtowo, bez walki o życiówkę. Postanowiłem przebiec trasę w tempie 5:00, czyli ok. 1:45, trzymając stałe tempo przez cały dystans. Przestudiowałem dokładnie profil trasy, żeby wiedzieć w którym miejscu nadrobić stratę z podbiegów. Na drogę zabrałem pół litra izotoniku, żel i batonik.
Przed biegiem spotkałem Raula, który wprawił mnie w lekkie osłupienie zapowiadając, że też będzie biegł w tempie 5:00. Okazało się, że dla niego priorytetem jest dycha i start w Rudawie traktuje jako wybieganie.
Ustawiłem się w środku stawki, żeby nie dać się ponieść na starcie, włączyłem Endomondo (wpisałem dystans półmaratonu do przebiegnięcia - w trakcie biegu lektorka mówiła mi w jakim orientacyjnie czasie ukończę dystans -niezły bajer) oraz stoper na rękę i poszło. Tym razem nie było zbyt gorąco, a kurtyny wodne robiły swoje (w tym miejscu wielkie dzięki dla strażaków i innych polewaczy!). Gdzieś około 12 km wyprzedził mnie Raul. Podbiegi - dwa razy prawie przechodziłem w marsz, za to na zbiegach lecąc na łeb na szyję slalomem wyprzedzałem innych (Czy zna ktoś może dobre startówki do zbiegania z góry?). Z wodopojów na trasie nie musiałem korzystać, mój zapas płynu mi wystarczył, nie jadłem też nic po drodze. A teraz najważniejsze: Końcówka biegu, mijam 17, 18, 19km i ciągle czuję się świeżo, z zapasem mocy, żadnej hipoglikemii, żadnych bloków/arytmii/myśli niegodnych biegacza. Wręcz przeciwnie - endorfiny hulały po głowie. Sił starczyło na finisz i był to chyba mój najlepszy finisz w tym roku! Ostateczny wynik 1:45:51 - bez rewelacji, ale o 9 minut lepszy niż przed rokiem. (Niniejszym gratuluję życiówek Panucciemu i Pulchniakowi!).
No trudno, Heńka Sz. nie dogonię.
A teraz plany przedwakacyjne - Bukowno - próba poprawienia wyniku na 10km, Niepołomice i Jarosławiec, a potem zaczynam przygotowania pod Poznań (3:30 jednak realne?).
Biegam, bo tak trzeba!
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Pobyt w kraju, gdzie Pardita Garminuje.
Korzystając z okazji wyjazdu i braku balastu tydzien postanowiłem wykorzystać na nabicie km - wczoraj 16, dziś 16, jutro 16 (a tak w ogóle to niepostrzezenie przeszedłem do 4-5 dni biegowych w tygodniu - więcej biegam niz nie biegam). Dziś była próba szybkości przed 10 w Bukownie. Niestety nie wypadła za dobrze. 6km WB2 - tempo 4:30 mnie zabija. Jeśli <45 min nie uda się w Bukownie, pomyślę o Krynicy.
Korzystając z okazji wyjazdu i braku balastu tydzien postanowiłem wykorzystać na nabicie km - wczoraj 16, dziś 16, jutro 16 (a tak w ogóle to niepostrzezenie przeszedłem do 4-5 dni biegowych w tygodniu - więcej biegam niz nie biegam). Dziś była próba szybkości przed 10 w Bukownie. Niestety nie wypadła za dobrze. 6km WB2 - tempo 4:30 mnie zabija. Jeśli <45 min nie uda się w Bukownie, pomyślę o Krynicy.
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Z pamiętnika małego frustrata:
12.05.2012 Skawina, bieg na 10km. Postanowiłem sprawdzić się na dychę, niejako z marszu, bo tego dystansu jeszcze nie miałem w swoim portfolio. Całą zimę i wiosnę ostro trenowałem, więc byłem chyba nieźle przygotowany. Tuż przed biegiem podszedł do mnie gostek, który jak się okazało mieszka w mojej wsi i mnie zna, jest ode mnie o 10 lat starszy. Powiedział, że też startuje i chciałby zmieścić się w 60 minut, a zapytany gdzie trenuje (bo jakoś go nigdy nie przyuważyłem) powiedział że "lata se naokoło stodoły". No to ja Ci pokażę jak biegają zawodowcy!
No i pokazałem - w 47 minut z hakiem, gostek przybiegł 2 minuty po mnie. No przecież szlak człowieka może trafić na taką niesprawiedliwość...
12.05.2012 Skawina, bieg na 10km. Postanowiłem sprawdzić się na dychę, niejako z marszu, bo tego dystansu jeszcze nie miałem w swoim portfolio. Całą zimę i wiosnę ostro trenowałem, więc byłem chyba nieźle przygotowany. Tuż przed biegiem podszedł do mnie gostek, który jak się okazało mieszka w mojej wsi i mnie zna, jest ode mnie o 10 lat starszy. Powiedział, że też startuje i chciałby zmieścić się w 60 minut, a zapytany gdzie trenuje (bo jakoś go nigdy nie przyuważyłem) powiedział że "lata se naokoło stodoły". No to ja Ci pokażę jak biegają zawodowcy!
No i pokazałem - w 47 minut z hakiem, gostek przybiegł 2 minuty po mnie. No przecież szlak człowieka może trafić na taką niesprawiedliwość...
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
-
- Stary Wyga
- Posty: 239
- Rejestracja: 06 paź 2011, 22:55
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: 4:43:20
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Czwarty dzień biegania pod rząd, wczoraj zrobiłem wieloskoki (bo podbiegów miałem dość w niedzielę), więc zawiasy trochę czułem. W uszach Cocteau Twins i Treasure. Wyszedłem w przerwie między jednym deszczem a kolejnym, przez chwilę zastanawiałem się nad zabraniem jakiejś kurtki, ale odpuściłem i dobrze zrobiłem. Na 12 km złapał mnie prysznic, który trzymał mnie przez jakieś 15 min, więc pranie koszulki miałem z głowy, a potem słońce i bieg pod wiatr, więc suszenie też załatwiłem przy okazji. Dziś wytuptałem 22km (2 godz. bez wszamki i picia po drodze!), a w ciągu 6 dni wyszło 91km. Oby tak dalej
Z tematów niebiegowych - właśnie nabyłem bilety na Lacrimosę!
A oto Mister Mokrego Podkoszulka na mecie (i nic mu nie podwiewa)!
Z tematów niebiegowych - właśnie nabyłem bilety na Lacrimosę!
A oto Mister Mokrego Podkoszulka na mecie (i nic mu nie podwiewa)!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
you got to lose to know how to win
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)
Moje wypociny...
... i wasz odzew.
10 km 44:56 (Liverpool Spring 10k 2016) półmaraton 1:40:41 maraton 3:32:53 (Dębno 2013) Ultra 100+ 16:08:02 (B7D 2014)