Na wstępie chciałem serdecznie wszystkich przywitać, gdyż dopiero co dołączyłem do forum.
Dlaczego? No cóż...
Zaczynam biegać!
Jutro, właściwie to już dziś, gdyż po godzinie 24tej mamy, rozpoczynam realizację planu PUMA!
Fakt, próbowałem już dwukrotnie rozpocząć bieganie z planem 10-cio tygodniowym (rok i dwa lata temu) jednak po 2, 3 dniach zaprzestawałem. Powód? A to buty nie te, a to ubranie nie pasuje, a to 10 tygodni za długo, a to brak zegarka, a to piszczele itp itd...
Tym razem jestem zdeterminowany! Bieganie to zresztą nie jedyna decyzja zdrowotna. Dochodzi rzucenie palenia oraz "pompkowanie" (1 pompka + 1 pompka każdego kolejnego dnia).
Na razie nie będę Was zadręczać pytaniami - zacznę po prostu robić! I nie interesuje mnie, że buty są do niczego, że bluza i spodnie to stare dresy z szafy przeznaczone do mycia okien!!!
Najważniejsze aby zacząć i przetrwać!
P.S. Na początku miałem nie zakładać nowego wątku. Później jednak podjąłem decyzję, iż nowy wątek, można powiedzieć "mój osobisty", będzie z jednej strony relacją moich postępów, z drugiej strony - jeszcze lepszą motywacją dla mnie do działania w temacie biegania.
Pozdrawiam.
Sebastian.
Zaczynam biegać PUMĄ - dziennik realizacji planu.
Moderator: infernal
- AsKierownicy.pl
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 06 maja 2010, 00:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Ostatnio zmieniony 06 maja 2010, 17:38 przez AsKierownicy.pl, łącznie zmieniany 1 raz.
Zapraszam na blog: AsKierownicy.pl
- AsKierownicy.pl
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 06 maja 2010, 00:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Słowo wstępu.
Mam na imię Sebastian i jestem instruktorem nauki jazdy. Kocham jazdę samochodami oraz komputery. Prowadzę blog-a tematycznego, więc cały wolny czas spędzam przy komputerze, wypalając paczkę fajek dziennie... Co się z tym wiąże? Oczywiście ZERO sportu i ZERO kondycji...
Jak pisałem wyżej - postanowiłem to zmienić!
Wzrost: 173 cm,
Waga: 71 kg,
Ciśnienie: nadciśnienie 190/140
Używki:
- papierosy: 30 dziennie
- Coca-cola: 2,3 l dziennie
Nawyki żywieniowe: bułki, ser żółty, szynka, cola.
Bieg: 0 cm,
Sport: 0 p/mm (potu na milimetr kwadratowy ciała)
Postanowiłem rozpocząć trening systemem PUMY bez żadnych zmian i udziwnień.
1. Rzucić palenie,
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw,
3. Zmienić nawyki żywieniowe,
Jak na razie zwykłe adidasy z tesco i stary dres używany przy "myciu okien".
Dziś pierwszy dzień...
Dziś zaczynam...
Właśnie wychodzę!
Pozdrawiam.
Mam na imię Sebastian i jestem instruktorem nauki jazdy. Kocham jazdę samochodami oraz komputery. Prowadzę blog-a tematycznego, więc cały wolny czas spędzam przy komputerze, wypalając paczkę fajek dziennie... Co się z tym wiąże? Oczywiście ZERO sportu i ZERO kondycji...
Jak pisałem wyżej - postanowiłem to zmienić!
Wzrost: 173 cm,
Waga: 71 kg,
Ciśnienie: nadciśnienie 190/140
Używki:
- papierosy: 30 dziennie
- Coca-cola: 2,3 l dziennie
Nawyki żywieniowe: bułki, ser żółty, szynka, cola.
Bieg: 0 cm,
Sport: 0 p/mm (potu na milimetr kwadratowy ciała)
Postanowiłem rozpocząć trening systemem PUMY bez żadnych zmian i udziwnień.
1. Rzucić palenie,
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw,
3. Zmienić nawyki żywieniowe,
Jak na razie zwykłe adidasy z tesco i stary dres używany przy "myciu okien".
Dziś pierwszy dzień...
Dziś zaczynam...
Właśnie wychodzę!
Pozdrawiam.
Zapraszam na blog: AsKierownicy.pl
- AsKierownicy.pl
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 06 maja 2010, 00:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Dzień 1:
06.V.20010 r. - czwartek.
Wróciłem!
Udało się, pierwszy dzień w systemie PUMA wykonany:
Wrażenia?
Po pierwsze jestem dumny z tego, iż zacząłem. Mimo planów, od rana wszystko szło źle.
Zamiast ładnej pogody - deszcz i zimno. To właśnie mógł być pierwszy powód wymówki - jednak powiedziałem sobie, że nie, deszcz mi w tym nie przeszkodzi, mając świadomość, iż jeśli deszcz by mi w tym przeszkodził to każda inna wymówka w przyszłości byłaby dobra.
Następnie zacząłem szukać mojego dresu używanego w pracach porządkowych... Niestety okazało się, iż został na działce - więc, brak stroju do biegania. Powód ten już dwukrotnie (dwa lata temu) mi przeszkodził, więc powiedziałem sobie - nie tym razem. Założyłem podkoszulkę bawełnianą, na górę rozpinaną bluzę dresową a na dół - zwykłe spodnie dżinsowe!
Na nogi oczywiście moje buty z wyprzedaży...
Wsiadłem do autka i pojechałem do zaplanowanego miejsca (parku) niedaleko domu (ok. 2 km). W między czasie, podczas jazdy, wypaliłem ostatniego papierosa z paczki - taki był plan. Czy będzie faktycznie ostatnim, zobaczymy, mam nadzieję, że tak.
Dojechałem, wysiadłem z autka i poszedłem w głąb parku. Ponieważ nie dysponuję zegarkiem - korzystałem z komórki, gdzie mam stoper z alarmem. Ustawiłem 00:35 sekund, schowałem komórkę do tylnej kieszeni i zacząłem biec. Biegłem spokojnie, swoim tempem, ale to nie był trucht, to był zwykły normalny bieg. Pojawiła się oczywiście kolejna przeszkoda... Deszcz rozmoczył ścieżki w parku i nie dość, iż musiałem na początku omijać kałuże, to dodatkowo było bardzo ślisko i w pewnym momencie omal się nie przewróciłem. Na szczęście dalsza część parku jest wyżej położona i nie była tak namoknięta. Komórka zadzwoniła po 35 sekundach. Nigdy nie myślałem, ze 35 sekund to tak mało. Nie zdążyłem nawet się rozpędzić, ominąłem kilka kałuż a tutaj już musi być marsz... Wyjąłem więc telefon z kieszeni, ustawiłem szybko (w 2 sekundy) 04:30 i rozpocząłem marsz. Marsz, nie spacerek, najlepszy wyraz opisujący marsz to "żwawość". Gdy telefon zadzwonił po określonym czasie, znów ustawiłem 00:30 sekund i ponownie zacząłem biec.
Ogólnie byłem zdziwiony, że w ogóle się nie męczę ani nie pocę. Fakt, bieg 30-sekundowy to nie jest żadna wielka rzecz do zmęczenia, aczkolwiek sądziłem, iż będzie naprawdę gorzej. Pierwsze odczucie fizyczne, że coś w ogóle robię z sobą, pojawiły się w trakcie 4-ego biegu. Nie, to nie było zmęczenie! To było przyjemne, że coś się dzieje pozytywnego ze mną Pojawiły się pierwsze poty - nie, to nie były poty w sensie lecenia wody z czoła. Po prostu zacząłem czuć i mam lekko wilgotną koszulkę - ale nigdzie nic nie płynęło! To było zarąbiste, tym bardziej, iż zawsze wcześniej pot lał się ze mnie całymi litrami.
Po zakończeniu całego treningu czuję się wspaniale! Dopiero pierwszy raz w życiu (a mam już 30 lat!) zrozumiałem co oznacza określenie - przyjemne zmęczenie! Chcę więcej i to już teraz. Mam jednak świadomość, iż muszę trzymać się planu, aby tego nie spieprzyć.
Czy chce mi się palić? Zaraz po biegu nie! Teraz powoli zaczynam czuć ssanie - ale się nie poddam! Aha, jeszcze jedno. Jak po treningu wsiadłem do samochodu - poczułem zapach papierosowy... Beeee
Podsumowanie:
1 dzień PUMA:
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
DONE
Pomyślimy wieczorkiem, ułożymy, zaplanujemy i może od jutra coś się zmieni
Pozdrawiam.
06.V.20010 r. - czwartek.
Wróciłem!
Udało się, pierwszy dzień w systemie PUMA wykonany:
Wrażenia?
Po pierwsze jestem dumny z tego, iż zacząłem. Mimo planów, od rana wszystko szło źle.
Zamiast ładnej pogody - deszcz i zimno. To właśnie mógł być pierwszy powód wymówki - jednak powiedziałem sobie, że nie, deszcz mi w tym nie przeszkodzi, mając świadomość, iż jeśli deszcz by mi w tym przeszkodził to każda inna wymówka w przyszłości byłaby dobra.
Następnie zacząłem szukać mojego dresu używanego w pracach porządkowych... Niestety okazało się, iż został na działce - więc, brak stroju do biegania. Powód ten już dwukrotnie (dwa lata temu) mi przeszkodził, więc powiedziałem sobie - nie tym razem. Założyłem podkoszulkę bawełnianą, na górę rozpinaną bluzę dresową a na dół - zwykłe spodnie dżinsowe!
Na nogi oczywiście moje buty z wyprzedaży...
Wsiadłem do autka i pojechałem do zaplanowanego miejsca (parku) niedaleko domu (ok. 2 km). W między czasie, podczas jazdy, wypaliłem ostatniego papierosa z paczki - taki był plan. Czy będzie faktycznie ostatnim, zobaczymy, mam nadzieję, że tak.
Dojechałem, wysiadłem z autka i poszedłem w głąb parku. Ponieważ nie dysponuję zegarkiem - korzystałem z komórki, gdzie mam stoper z alarmem. Ustawiłem 00:35 sekund, schowałem komórkę do tylnej kieszeni i zacząłem biec. Biegłem spokojnie, swoim tempem, ale to nie był trucht, to był zwykły normalny bieg. Pojawiła się oczywiście kolejna przeszkoda... Deszcz rozmoczył ścieżki w parku i nie dość, iż musiałem na początku omijać kałuże, to dodatkowo było bardzo ślisko i w pewnym momencie omal się nie przewróciłem. Na szczęście dalsza część parku jest wyżej położona i nie była tak namoknięta. Komórka zadzwoniła po 35 sekundach. Nigdy nie myślałem, ze 35 sekund to tak mało. Nie zdążyłem nawet się rozpędzić, ominąłem kilka kałuż a tutaj już musi być marsz... Wyjąłem więc telefon z kieszeni, ustawiłem szybko (w 2 sekundy) 04:30 i rozpocząłem marsz. Marsz, nie spacerek, najlepszy wyraz opisujący marsz to "żwawość". Gdy telefon zadzwonił po określonym czasie, znów ustawiłem 00:30 sekund i ponownie zacząłem biec.
Ogólnie byłem zdziwiony, że w ogóle się nie męczę ani nie pocę. Fakt, bieg 30-sekundowy to nie jest żadna wielka rzecz do zmęczenia, aczkolwiek sądziłem, iż będzie naprawdę gorzej. Pierwsze odczucie fizyczne, że coś w ogóle robię z sobą, pojawiły się w trakcie 4-ego biegu. Nie, to nie było zmęczenie! To było przyjemne, że coś się dzieje pozytywnego ze mną Pojawiły się pierwsze poty - nie, to nie były poty w sensie lecenia wody z czoła. Po prostu zacząłem czuć i mam lekko wilgotną koszulkę - ale nigdzie nic nie płynęło! To było zarąbiste, tym bardziej, iż zawsze wcześniej pot lał się ze mnie całymi litrami.
Po zakończeniu całego treningu czuję się wspaniale! Dopiero pierwszy raz w życiu (a mam już 30 lat!) zrozumiałem co oznacza określenie - przyjemne zmęczenie! Chcę więcej i to już teraz. Mam jednak świadomość, iż muszę trzymać się planu, aby tego nie spieprzyć.
Czy chce mi się palić? Zaraz po biegu nie! Teraz powoli zaczynam czuć ssanie - ale się nie poddam! Aha, jeszcze jedno. Jak po treningu wsiadłem do samochodu - poczułem zapach papierosowy... Beeee
Podsumowanie:
1 dzień PUMA:
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
DONE
Pomyślimy wieczorkiem, ułożymy, zaplanujemy i może od jutra coś się zmieni
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 10 maja 2010, 13:31 przez AsKierownicy.pl, łącznie zmieniany 4 razy.
Zapraszam na blog: AsKierownicy.pl
- AsKierownicy.pl
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 06 maja 2010, 00:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Dzień 2:
08.V.20010 r. - sobota.
Na weekend wyjechałem na wieś, dlatego też wpis opisujący kwestię treningu sobotniego umieszczam dopiero dziś. Ogólnie można powiedzieć, iż udało się Większego problemu oczywiście nie było, chociaż warto wspomnieć o dwóch sprawach.
1. Pierwszy raz, zapewne nie jedyny, biegałem po polu i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ponieważ, jak wiecie, w drugim dniu treningu Pumy, więcej jest marszu niż biegu, nie miałem jakoś ochoty trenować (a właściwie chodzić) po ulicach wioski. Poszedłem więc na drugą stronę zabudowań, gdzie są pola uprawne. Tam właśnie na ścieżce, wzdłuż mojego pola, zacząłem trening. Musiałem jednak uważać, gdyż teren ten jest nieco pofałdowany - więc wybierałem momenty biegu, gdy było w miarę płasko a górki poświęcałem na marsz.
2. Zauważyłem, iż zaraz po treningu jak i cały wieczór, bolały mnie nogi. Nie był ból męczący czy dokuczliwy - określiłbym go jako ból, mówiący, iż "coś" robiłem z moimi nogami. Odczucie to nie przeszkadzało mi zbytnio w działaniu, jednak jak tylko o nim pomyślałem, od razu wiedziałem, że trening został odbyty. Ból dotyczył całych nóg, nie tylko stóp i był najprawdopodobniej spowodowany, iż mięśnie faktycznie zaczęły zauważać z wielkim zdziwieniem, że zaczynam biegać...
Podsumowanie:
2 dzień PUMA:
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
DONE
Godz. 17:00
Słonecznie.
Temperatura: 18°C
Jak to u teściowej, lepiej niż w domu
Były i ziemniaczki, i kotlecik, i kurczaczek
Ogólny plan diety już mam prawie dopracowany, i zapewne wkrótce zacznę go wdrażać.
1. Rzucić palenie - walczę. Od pierwszego dnia treningu (czwartek) do piątku popołudniu nie paliłem. Potem niestety kontynuowałem nawyk... Usprawiedliwiając się, jak to każdy palacz robi, zauważyłem, iż przy tym stopniu treningu palenie jeszcze mi nie przeszkadza i daję radę. Liczę na to, iż przy biegach 2-minutowych płuca mogą zacząć się odzywać i wtedy trzeba będzie bardziej skupić się również na aspekcie realizacji owego celu.
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw - 2 dzień treningu zgodnie z planem.
3. Zmienić nawyki żywieniowe - dieta wstępnie ułożona, można powoli ją wdrażać.
Pozdrawiam.
08.V.20010 r. - sobota.
Na weekend wyjechałem na wieś, dlatego też wpis opisujący kwestię treningu sobotniego umieszczam dopiero dziś. Ogólnie można powiedzieć, iż udało się Większego problemu oczywiście nie było, chociaż warto wspomnieć o dwóch sprawach.
1. Pierwszy raz, zapewne nie jedyny, biegałem po polu i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ponieważ, jak wiecie, w drugim dniu treningu Pumy, więcej jest marszu niż biegu, nie miałem jakoś ochoty trenować (a właściwie chodzić) po ulicach wioski. Poszedłem więc na drugą stronę zabudowań, gdzie są pola uprawne. Tam właśnie na ścieżce, wzdłuż mojego pola, zacząłem trening. Musiałem jednak uważać, gdyż teren ten jest nieco pofałdowany - więc wybierałem momenty biegu, gdy było w miarę płasko a górki poświęcałem na marsz.
2. Zauważyłem, iż zaraz po treningu jak i cały wieczór, bolały mnie nogi. Nie był ból męczący czy dokuczliwy - określiłbym go jako ból, mówiący, iż "coś" robiłem z moimi nogami. Odczucie to nie przeszkadzało mi zbytnio w działaniu, jednak jak tylko o nim pomyślałem, od razu wiedziałem, że trening został odbyty. Ból dotyczył całych nóg, nie tylko stóp i był najprawdopodobniej spowodowany, iż mięśnie faktycznie zaczęły zauważać z wielkim zdziwieniem, że zaczynam biegać...
Podsumowanie:
2 dzień PUMA:
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
DONE
Godz. 17:00
Słonecznie.
Temperatura: 18°C
Jak to u teściowej, lepiej niż w domu
Były i ziemniaczki, i kotlecik, i kurczaczek
Ogólny plan diety już mam prawie dopracowany, i zapewne wkrótce zacznę go wdrażać.
1. Rzucić palenie - walczę. Od pierwszego dnia treningu (czwartek) do piątku popołudniu nie paliłem. Potem niestety kontynuowałem nawyk... Usprawiedliwiając się, jak to każdy palacz robi, zauważyłem, iż przy tym stopniu treningu palenie jeszcze mi nie przeszkadza i daję radę. Liczę na to, iż przy biegach 2-minutowych płuca mogą zacząć się odzywać i wtedy trzeba będzie bardziej skupić się również na aspekcie realizacji owego celu.
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw - 2 dzień treningu zgodnie z planem.
3. Zmienić nawyki żywieniowe - dieta wstępnie ułożona, można powoli ją wdrażać.
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 10 maja 2010, 17:13 przez AsKierownicy.pl, łącznie zmieniany 1 raz.
Zapraszam na blog: AsKierownicy.pl
- AsKierownicy.pl
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 06 maja 2010, 00:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Dzień 3:
10.V.20010 r. - poniedziałek.
Dzisiejsze bieganie znów w parku na Młynku. Ponieważ dziś miałem za zadanie baczniej obserwować swój organizm, co też zrobiłem, zauważyłem kilka dosyć istotnych spraw.
1. Podczas dwóch pierwszych biegów odczuwałem lekki ból piszczeli. Na szczęście przy następnych biegach ból ustał i nie było już z nimi problemów.
2. Bardzo ciężko mi się biegało - dosłownie ciężko - miałem wrażenie jakbym ważył z 10 kg więcej. Najprawdopodobniej wynikało to z faktu, iż pól godziny przed biegiem zjadłem obfitą jajecznicę z 3 wiejskich jaj, kiełbaską, pomidorkiem, cebulką i szczypiorkiem. Jajecznica byłą SUPER, ale nigdy więcej tak blisko treningu... Przynajmniej się czegoś nauczyłem
3. Po zakończonym treningu zaczynam odczuwać (ale to tylko odczuwanie a nie ból) lewą kostkę. Może to być spowodowane jednym z czterech czynników (lub z wszystkich połączonych):
- złe, kiczowate buty,
- nierówny teren,
- niegdyś naciągnięta owa kostka (staw skokowy???), który przy złym stąpnięciu, średnio raz na rok, mi się "odradza",
- lekceważenie długości marszu pomiędzy biegami i skracanie go do 3 minut.
No właśnie... Dziś lekceważyłem ostro przerwy międzybiegowe polegające na marszu. Po prostu nie chciało mi się chodzić... Zobaczymy jutro, jaki będzie to miało efekt.
Jeśli chodzi o ogólne zmęczenie to spoko. Ilość potu wydawała się mniejsza, natomiast zaczęło się ze mnie troszkę lać (ale nie wiele) dopiero gdy usiadłem za kółkiem.
Zastanawiam się, czy zanim nie kupię butów, nie zmienić terenu na bardziej równy, bez tych małych drobnych nierówności.
Podsumowanie:
3 dzień PUMA:
bieg: 00:30
marsz: 04:00
bieg: 00:30
marsz: 04:00
bieg: 00:30
marsz: 03:30
bieg: 00:30
marsz: 03:30
bieg: 00:30
marsz: 03:00
bieg: 00:30
marsz: 01:30
DONE
Godz. 16:00
Pochmurno, z przejaśnieniami, po dużej burzy.
Temperatura: 16°C
Wiatr: płd. z szybkością 11 km/h
Wilgotność: 64%
Ciśnienie: 1005.0 hPa
Na początku była jeszcze bardzo lekka mżawka, potem przebijało słońce.
Powoli wdrażana. Dziś od rana tylko jajecznica z 3 wiejskich jaj, z cebulką, pomidorem, kiełbasą i szczypiorkiem. Do tego 2 suche kromki chleba.
1. Rzucić palenie - bez zmian
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw - 3 dzień treningu zgodnie z planem.
3. Zmienić nawyki żywieniowe - Powolne wdrażanie diety.
Pozdrawiam.
10.V.20010 r. - poniedziałek.
Dzisiejsze bieganie znów w parku na Młynku. Ponieważ dziś miałem za zadanie baczniej obserwować swój organizm, co też zrobiłem, zauważyłem kilka dosyć istotnych spraw.
1. Podczas dwóch pierwszych biegów odczuwałem lekki ból piszczeli. Na szczęście przy następnych biegach ból ustał i nie było już z nimi problemów.
2. Bardzo ciężko mi się biegało - dosłownie ciężko - miałem wrażenie jakbym ważył z 10 kg więcej. Najprawdopodobniej wynikało to z faktu, iż pól godziny przed biegiem zjadłem obfitą jajecznicę z 3 wiejskich jaj, kiełbaską, pomidorkiem, cebulką i szczypiorkiem. Jajecznica byłą SUPER, ale nigdy więcej tak blisko treningu... Przynajmniej się czegoś nauczyłem
3. Po zakończonym treningu zaczynam odczuwać (ale to tylko odczuwanie a nie ból) lewą kostkę. Może to być spowodowane jednym z czterech czynników (lub z wszystkich połączonych):
- złe, kiczowate buty,
- nierówny teren,
- niegdyś naciągnięta owa kostka (staw skokowy???), który przy złym stąpnięciu, średnio raz na rok, mi się "odradza",
- lekceważenie długości marszu pomiędzy biegami i skracanie go do 3 minut.
No właśnie... Dziś lekceważyłem ostro przerwy międzybiegowe polegające na marszu. Po prostu nie chciało mi się chodzić... Zobaczymy jutro, jaki będzie to miało efekt.
Jeśli chodzi o ogólne zmęczenie to spoko. Ilość potu wydawała się mniejsza, natomiast zaczęło się ze mnie troszkę lać (ale nie wiele) dopiero gdy usiadłem za kółkiem.
Zastanawiam się, czy zanim nie kupię butów, nie zmienić terenu na bardziej równy, bez tych małych drobnych nierówności.
Podsumowanie:
3 dzień PUMA:
bieg: 00:30
marsz: 04:00
bieg: 00:30
marsz: 04:00
bieg: 00:30
marsz: 03:30
bieg: 00:30
marsz: 03:30
bieg: 00:30
marsz: 03:00
bieg: 00:30
marsz: 01:30
DONE
Godz. 16:00
Pochmurno, z przejaśnieniami, po dużej burzy.
Temperatura: 16°C
Wiatr: płd. z szybkością 11 km/h
Wilgotność: 64%
Ciśnienie: 1005.0 hPa
Na początku była jeszcze bardzo lekka mżawka, potem przebijało słońce.
Powoli wdrażana. Dziś od rana tylko jajecznica z 3 wiejskich jaj, z cebulką, pomidorem, kiełbasą i szczypiorkiem. Do tego 2 suche kromki chleba.
1. Rzucić palenie - bez zmian
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw - 3 dzień treningu zgodnie z planem.
3. Zmienić nawyki żywieniowe - Powolne wdrażanie diety.
Pozdrawiam.
Zapraszam na blog: AsKierownicy.pl
- AsKierownicy.pl
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 06 maja 2010, 00:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Dzień 4:
11.V.20010 r. - wtorek.
Dziś przez cały dzień nie mogłem się zebrać na trening. A to rano mi się nie chciało, a to potem praca, a to potem po córeczkę jechać, to znów na pizzę... Godziny mijały bardzo szybko aż nastał wieczór i przyszło ogólne zmęczenie połączone ze zmęczeniem nóg - nieźle się dziś nałaziłem ogólnie.
Jednak w umyśle miałem cały czas dzisiejszy trening, więc w końcu się zebrałem. Można powiedzieć, iż w ostatniej chwili, gdyż była godzina 23:20.
Ponieważ było już ciemno, stwierdziłem, iż na park to może nie jest odpowiednia pora. Wybrałem się więc pierwszy raz na bieżnię. Wiedziałem, iż ze starego boiska porobili eleganckie orliki, nie wiedziałem natomiast co porobili z bieżnią, na której 20 lat temu biegało się ze szkoły. Niestety rozczarowałem się - nie zrobili nic. Niegdyś był tam żużel, aktualnie ubita ziemia miejscami porozjeżdżana ciężkimi samochodami, zapewne przy budowie orlika. No nic. Ustawiłem mój wspaniały czasomierz w komórce i rozpocząłem trening.
Tutaj się bardzo mocno zdziwiłem. Całe zmęczenie z dnia, które męczyło mnie przez ostatnie 2 godziny - uciekło jakby palcem odjąć! Mało tego, biegło mi się najlepiej ze wszystkich dotychczasowych biegów! Zero zmęczenia, potu prawie wcale - istny relaks! Zastanawiam się więc czy wpływ na to miało to, iż to już 4 dzień treningu, czy późna pora (ogólnie jestem nocnym Markiem i największy power mam właśnie wieczorami i nocą) czy może właśnie bieżnia i "bezpośredni" widok na trasę, którą biegnę - nie wiem.
Dziś, zgodnie z uwagami forumowiczów, nie lekceważyłem marszu. Wprawdzie po bieżni marsz, mimo, iż konkretny i intensywny, wydawał mi się jeszcze bardziej nudny... Mimo to, każdy marsz to 04:30 W momencie, gdy po treningu wsiadłem do auta i spojrzałem na zegarek - wybiła właśnie godzina 00:00 - więc zdążyłem jeśli chodzi o datę treningu
Teraz dzień odpoczynku i w końcu biegi 1 minutowe. Może w końcu lekko się zmęczę... bo jak na razie to zawiedziony jestem, hehehe
Podsumowanie:
4 dzień PUMA:
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 01:30
DONE
Godz. 23:30
Częściowe zachmurzenie.
Temperatura: 15°C
Wiatr: wschodni. z szybkością 17 km/h z mocniejszymi porywami.
Wilgotność: 77%
Ciśnienie: 1010.0 hPa
Powoli wdrażana. To, co dziś jadłem nie ma nic wspólnego z wdrażaną dietą
1 śniadanie: gryz banana,
2 śniadanie: 3 bułki z jajkiem
obiad: zupa ogórkowa, ziemniaki, kotlet z piersi kurczaka,
kolacja: pizza.
1. Rzucić palenie - bez zmian
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw - 4 dzień treningu zgodnie z planem.
3. Zmienić nawyki żywieniowe - Powolne wdrażanie diety.
Pozdrawiam.
11.V.20010 r. - wtorek.
Dziś przez cały dzień nie mogłem się zebrać na trening. A to rano mi się nie chciało, a to potem praca, a to potem po córeczkę jechać, to znów na pizzę... Godziny mijały bardzo szybko aż nastał wieczór i przyszło ogólne zmęczenie połączone ze zmęczeniem nóg - nieźle się dziś nałaziłem ogólnie.
Jednak w umyśle miałem cały czas dzisiejszy trening, więc w końcu się zebrałem. Można powiedzieć, iż w ostatniej chwili, gdyż była godzina 23:20.
Ponieważ było już ciemno, stwierdziłem, iż na park to może nie jest odpowiednia pora. Wybrałem się więc pierwszy raz na bieżnię. Wiedziałem, iż ze starego boiska porobili eleganckie orliki, nie wiedziałem natomiast co porobili z bieżnią, na której 20 lat temu biegało się ze szkoły. Niestety rozczarowałem się - nie zrobili nic. Niegdyś był tam żużel, aktualnie ubita ziemia miejscami porozjeżdżana ciężkimi samochodami, zapewne przy budowie orlika. No nic. Ustawiłem mój wspaniały czasomierz w komórce i rozpocząłem trening.
Tutaj się bardzo mocno zdziwiłem. Całe zmęczenie z dnia, które męczyło mnie przez ostatnie 2 godziny - uciekło jakby palcem odjąć! Mało tego, biegło mi się najlepiej ze wszystkich dotychczasowych biegów! Zero zmęczenia, potu prawie wcale - istny relaks! Zastanawiam się więc czy wpływ na to miało to, iż to już 4 dzień treningu, czy późna pora (ogólnie jestem nocnym Markiem i największy power mam właśnie wieczorami i nocą) czy może właśnie bieżnia i "bezpośredni" widok na trasę, którą biegnę - nie wiem.
Dziś, zgodnie z uwagami forumowiczów, nie lekceważyłem marszu. Wprawdzie po bieżni marsz, mimo, iż konkretny i intensywny, wydawał mi się jeszcze bardziej nudny... Mimo to, każdy marsz to 04:30 W momencie, gdy po treningu wsiadłem do auta i spojrzałem na zegarek - wybiła właśnie godzina 00:00 - więc zdążyłem jeśli chodzi o datę treningu
Teraz dzień odpoczynku i w końcu biegi 1 minutowe. Może w końcu lekko się zmęczę... bo jak na razie to zawiedziony jestem, hehehe
Podsumowanie:
4 dzień PUMA:
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 04:30
bieg: 00:30
marsz: 01:30
DONE
Godz. 23:30
Częściowe zachmurzenie.
Temperatura: 15°C
Wiatr: wschodni. z szybkością 17 km/h z mocniejszymi porywami.
Wilgotność: 77%
Ciśnienie: 1010.0 hPa
Powoli wdrażana. To, co dziś jadłem nie ma nic wspólnego z wdrażaną dietą
1 śniadanie: gryz banana,
2 śniadanie: 3 bułki z jajkiem
obiad: zupa ogórkowa, ziemniaki, kotlet z piersi kurczaka,
kolacja: pizza.
1. Rzucić palenie - bez zmian
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw - 4 dzień treningu zgodnie z planem.
3. Zmienić nawyki żywieniowe - Powolne wdrażanie diety.
Pozdrawiam.
Zapraszam na blog: AsKierownicy.pl
- AsKierownicy.pl
- Rozgrzewający Się
- Posty: 16
- Rejestracja: 06 maja 2010, 00:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Dzień 5:
14.V.20010 r. - czwartek.
Dziś, jak to prawie codziennie bywa - cały dzień zawalony. Mało tego, dostałem wiadomość, iż jutro rozpoczynam jazdy bardzo wcześnie rano i muszę być pod auto szkołą już o 05:50... Dlatego też zaplanowałem sobie trening na wieczór, aby po treningu od razu położyć się spać. Sądziłem, iż uda mi się tego dokonać około godziny 20-tej niestety przeliczyłem się. Na bieżnię wyszedłem dopiero około godziny 22:00. Miałem nawet moment zwątpienia czy nie odpuścić i nie przełożyć na kolejny dzień - ale dałem radę.
Ponieważ trening dzisiejszy był następnym etapem w realizacji planu PUMA, czyli bieg 1 minuta, marsz 4 minuty, toteż muszę się przyznać bez bicia, pierwszy raz zrobiłem rozgrzewkę. Po prostu nieco się bałem, iż bez rozgrzewki dam plamę. Popodnosiłem trochę nogi, poskakałem, porozciągałem się i już.
Miałem dodatkowy problem, gdyż zapomniałem naładować baterii w telefonie, a jak pisałem, to mój na razie jedyny zegar pomiarowy, i cały czas mi pikał, że się zaraz wyłączy...
Co do samego biegu. Ponownie byłem bardzo miło zaskoczony, iż cała zmęczenie z dnia odeszło mi automatycznie. Zawsze myślałem, że zmęczenie z dnia plus dodatkowo biegi wieczorne (czyli dodatkowe zmęczenie) to zabójstwo... Okazuje się wręcz odwrotnie. Biegi wieczorne to istny wypoczynek! OK - zacząłem biec. Dwa pierwsze biegi poszły bez problemowo. Co ciekawe nie zauważyłem żadnej różnicy przeskoku o 100% w długości biegu. Po trzecim biegu (czyli 3 minucie biegu) dostałem zgagę... Spowodowane to było zapewne zjedzoną 3 godziny temu tortillą z ostrym sosem. Całe szczęście, iż ta niedogodność szybko minęła i już przed końcem marszu było wszystko ok. W czwartej minucie biegu zacząłem odczuwać kwestię oddychania a właściwie chyba efekty palenia papierosów, gdyż ciężko mi się oddychało. I tak właściwie było już do końca, jeśli chodzi o oddech. Nie był on męczący ani nie można go określić, iż "trudno" mi się oddychało - po prostu ciężko. Co do samego zmęczenia biegowego - nie odczułem żadnego zmęczenie, mimo, iż przecież sam bieg trwał nie 3 minuty a 6 minut - czyli przeskok o 100%.
Ogólnie jestem bardzo zadowolony z owego treningu. Oby szło tak dalej
Podsumowanie:
4 dzień PUMA:
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 02:00
DONE
Godz. 22:15
Częściowe zachmurzenie.
Temperatura: 15°C
1. Rzucić palenie - bez zmian
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw - 5 dzień treningu zgodnie z planem.
3. Zmienić nawyki żywieniowe - Powolne wdrażanie diety.
Pozdrawiam.
14.V.20010 r. - czwartek.
Dziś, jak to prawie codziennie bywa - cały dzień zawalony. Mało tego, dostałem wiadomość, iż jutro rozpoczynam jazdy bardzo wcześnie rano i muszę być pod auto szkołą już o 05:50... Dlatego też zaplanowałem sobie trening na wieczór, aby po treningu od razu położyć się spać. Sądziłem, iż uda mi się tego dokonać około godziny 20-tej niestety przeliczyłem się. Na bieżnię wyszedłem dopiero około godziny 22:00. Miałem nawet moment zwątpienia czy nie odpuścić i nie przełożyć na kolejny dzień - ale dałem radę.
Ponieważ trening dzisiejszy był następnym etapem w realizacji planu PUMA, czyli bieg 1 minuta, marsz 4 minuty, toteż muszę się przyznać bez bicia, pierwszy raz zrobiłem rozgrzewkę. Po prostu nieco się bałem, iż bez rozgrzewki dam plamę. Popodnosiłem trochę nogi, poskakałem, porozciągałem się i już.
Miałem dodatkowy problem, gdyż zapomniałem naładować baterii w telefonie, a jak pisałem, to mój na razie jedyny zegar pomiarowy, i cały czas mi pikał, że się zaraz wyłączy...
Co do samego biegu. Ponownie byłem bardzo miło zaskoczony, iż cała zmęczenie z dnia odeszło mi automatycznie. Zawsze myślałem, że zmęczenie z dnia plus dodatkowo biegi wieczorne (czyli dodatkowe zmęczenie) to zabójstwo... Okazuje się wręcz odwrotnie. Biegi wieczorne to istny wypoczynek! OK - zacząłem biec. Dwa pierwsze biegi poszły bez problemowo. Co ciekawe nie zauważyłem żadnej różnicy przeskoku o 100% w długości biegu. Po trzecim biegu (czyli 3 minucie biegu) dostałem zgagę... Spowodowane to było zapewne zjedzoną 3 godziny temu tortillą z ostrym sosem. Całe szczęście, iż ta niedogodność szybko minęła i już przed końcem marszu było wszystko ok. W czwartej minucie biegu zacząłem odczuwać kwestię oddychania a właściwie chyba efekty palenia papierosów, gdyż ciężko mi się oddychało. I tak właściwie było już do końca, jeśli chodzi o oddech. Nie był on męczący ani nie można go określić, iż "trudno" mi się oddychało - po prostu ciężko. Co do samego zmęczenia biegowego - nie odczułem żadnego zmęczenie, mimo, iż przecież sam bieg trwał nie 3 minuty a 6 minut - czyli przeskok o 100%.
Ogólnie jestem bardzo zadowolony z owego treningu. Oby szło tak dalej
Podsumowanie:
4 dzień PUMA:
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 04:00
bieg: 01:00
marsz: 02:00
DONE
Godz. 22:15
Częściowe zachmurzenie.
Temperatura: 15°C
1. Rzucić palenie - bez zmian
2. Po 6 tygodniach przebiec 30 minut bez przerw - 5 dzień treningu zgodnie z planem.
3. Zmienić nawyki żywieniowe - Powolne wdrażanie diety.
Pozdrawiam.
Zapraszam na blog: AsKierownicy.pl