Moniś - w dobrym stylu przebiec jesienny maraton!
Moderator: infernal
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
Witam!
Popatrzyłam dzisiaj do mojego dziennika biegowego i z moich obliczeń wynika, że jutro na liczniku biegowym będę miała 1600 km. Trudno mi w to uwierzyć. Mam prawie czterdzieści lat, dwoje dzieci i psa i zamiast ustabilizowanego życia na kanapie biegam w obcisłych legginsach i w czapce z daszkiem -jestem biegaczką!
Czerwiec 1970 – pojawiłam się na świecie
Grudzień 2008 zaczęłam biegać / BMI 23
Moje biegi:
Marzec 2009 – Półmaraton Marzanny
Kwiecień 2009 – Cracovia Maraton
czerwiec 2009 – Półmaraton Jurajski
październik 2009 – Commerzbank Frankfurt Marathon
Cel :
wiosną 2010 Cracovia maraton – trójka z przodu
BMI - 20
Osiągnięcia :
Jedynie towarzyskie: nie biegam sama, dołączyło do mnie już 4 osoby.
Dwie z nich zadeklarowało udział w Cracovia Maraton
Trening:
Listopad i grudzień długie i wolne bieganie przewiduję około 60 km tygodniowo w tempie 6:15- 6:30 km.
Dzisiaj odpoczywam po wczorajszych 21 km.
Miejsca w których biegam:
Park Krowoderski, Park Witkowicki, Awf, Bulwary Wiślane, Błonia
Motto tego tygodnia:
Czas nauczy człowieka wszystkiego.
Przysł. tureckie :uuusmiech:
Popatrzyłam dzisiaj do mojego dziennika biegowego i z moich obliczeń wynika, że jutro na liczniku biegowym będę miała 1600 km. Trudno mi w to uwierzyć. Mam prawie czterdzieści lat, dwoje dzieci i psa i zamiast ustabilizowanego życia na kanapie biegam w obcisłych legginsach i w czapce z daszkiem -jestem biegaczką!
Czerwiec 1970 – pojawiłam się na świecie
Grudzień 2008 zaczęłam biegać / BMI 23
Moje biegi:
Marzec 2009 – Półmaraton Marzanny
Kwiecień 2009 – Cracovia Maraton
czerwiec 2009 – Półmaraton Jurajski
październik 2009 – Commerzbank Frankfurt Marathon
Cel :
wiosną 2010 Cracovia maraton – trójka z przodu
BMI - 20
Osiągnięcia :
Jedynie towarzyskie: nie biegam sama, dołączyło do mnie już 4 osoby.
Dwie z nich zadeklarowało udział w Cracovia Maraton
Trening:
Listopad i grudzień długie i wolne bieganie przewiduję około 60 km tygodniowo w tempie 6:15- 6:30 km.
Dzisiaj odpoczywam po wczorajszych 21 km.
Miejsca w których biegam:
Park Krowoderski, Park Witkowicki, Awf, Bulwary Wiślane, Błonia
Motto tego tygodnia:
Czas nauczy człowieka wszystkiego.
Przysł. tureckie :uuusmiech:
Ostatnio zmieniony 04 cze 2010, 09:36 przez Moniś, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
17 listopada 2009
Lubię biegać . Kiedy pokonam bunt mięśni, zbyt wysokie tętno do głosu dochodzą moje myśli, które przemieszczają się w głowie szybciej niż moje nogi. Kiedy biegam sama, mam czas aby posłuchać samej siebie.
Dzisiaj tylko 7,5 km.
Średnia prędkość 6:51 min/km
Średnie tętno – 67%
Od jutra zupa nigdy nie będzie za słona. Nawet wtedy gdy jej nie będzie!
Idę na siłownię!
Lubię biegać . Kiedy pokonam bunt mięśni, zbyt wysokie tętno do głosu dochodzą moje myśli, które przemieszczają się w głowie szybciej niż moje nogi. Kiedy biegam sama, mam czas aby posłuchać samej siebie.
Dzisiaj tylko 7,5 km.
Średnia prędkość 6:51 min/km
Średnie tętno – 67%
Od jutra zupa nigdy nie będzie za słona. Nawet wtedy gdy jej nie będzie!
Idę na siłownię!
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
19 listopada
Podobno po trzydziestce kiedy się obudzisz i nic cię nie boli to już nie żyjesz.
Dzisiaj cały dzień czuję, że żyję i to bardzo intensywnie. Na pewno ma to silny związek z wczorajszym treningiem siłowym i rozciągającym. Przez 90 minut tak się sponiewierałam, że boli mnie wszystko: brzuch ręce, nogi.
I po co wszystko? Żeby dzisiaj wybiegać 12 km / 71% HRmax. Oj bolało to bieganie. Ale przynajmniej w dobrym towarzystwie.
Od kilku dni uczę się używać „kijka”. Nie wiem czy pomaga ten masaż . Nie dość, że jestem obolała to jeszcze wyśmiana, bo kijek wygląda jak narzędzie szarlatana.
Kolejny problem, który rozwiązuję to jedzenie. Sportowy tryb życia wymusił zmianę nawyków żywieniowych. Przeszłam już przez etap ile i co. Teraz zostaje problem kiedy. Według moich obserwacji wynika, że obiad powinnam jeść na śniadanie, lekkie śniadanie w porze obiadu, bo w czasie kolacji biegam. A najbardziej komfortowo czuję się z pustym żołądkiem czyli 6 godzin po posiłku.
Zaginęły prawie wszystkie moje skarpetki biegowe. Inne są, tylko te przepadły. Jutro jadę na zakupy. Przecież skarpetki muszą być odpowiednie.
Podobno po trzydziestce kiedy się obudzisz i nic cię nie boli to już nie żyjesz.
Dzisiaj cały dzień czuję, że żyję i to bardzo intensywnie. Na pewno ma to silny związek z wczorajszym treningiem siłowym i rozciągającym. Przez 90 minut tak się sponiewierałam, że boli mnie wszystko: brzuch ręce, nogi.
I po co wszystko? Żeby dzisiaj wybiegać 12 km / 71% HRmax. Oj bolało to bieganie. Ale przynajmniej w dobrym towarzystwie.
Od kilku dni uczę się używać „kijka”. Nie wiem czy pomaga ten masaż . Nie dość, że jestem obolała to jeszcze wyśmiana, bo kijek wygląda jak narzędzie szarlatana.
Kolejny problem, który rozwiązuję to jedzenie. Sportowy tryb życia wymusił zmianę nawyków żywieniowych. Przeszłam już przez etap ile i co. Teraz zostaje problem kiedy. Według moich obserwacji wynika, że obiad powinnam jeść na śniadanie, lekkie śniadanie w porze obiadu, bo w czasie kolacji biegam. A najbardziej komfortowo czuję się z pustym żołądkiem czyli 6 godzin po posiłku.
Zaginęły prawie wszystkie moje skarpetki biegowe. Inne są, tylko te przepadły. Jutro jadę na zakupy. Przecież skarpetki muszą być odpowiednie.
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
21 listopada
Sobota czas na podsumowanie:
miało być 60 km tygodniowo w tempie 6:15- 6:30 km - jest 46 km średnio 6:45, tętno ~70% + siłownia 90 minut.
Ćwiczenia siłowe i rozciągające kosztowały mnie nadspodziewanie dużo. Jeszcze dzisiaj trzy dni po, czuję ból praktycznie w całym ciele. Sobotnie marne 5 km km truchtania to wciąż ciężkie nogi i brak radości z biegania. Myślę sobie, że poszłam na siłownię zdecydowanie za późno. Dlatego mimo, że nie zrealizowałam założeń czuję, że tego tygodnia nie zmarnowałam.
BMI – nie wiem śmiać się (stoi w miejscu) czy płakać ( mogło wzrosnąć)????
Kiedy w kwietniu zapisywałam się na Cracovia Maraton znalazłam na stronie maratonu artykuł, który dał mi dużo do myślenia. Wtedy dla mnie było za późno, aby zastosować się wskazówek autorów. Teraz do niego wróciłam i wciąż wydaje się aktualny. Bardzo pasuje do miejsca w którym znajduje się moje bieganie.(Zimowe ładowanie akumulatorów).
Krótko co znalazłam dla siebie w tym tekście:
biegam wolno, bardzo spokojnie i regularnie.
wprowadzam ćwiczenia ogólnorozwojowe
powoli zwiększam kilometraż
w niedzielę biegam dłużej (bo to pomogło mi w maratonie)
Miałam duże wątpliwości zakładając bloga. Ale w sumie zaczął pełnić w moim życiu rolę niemal terapeutyczną. Przestałam mówić o bieganiu. Zaczęłam o tym pisać i czytać historię innych podobnie jak ja opętanych...
Pozdrawiam
Moniś
Sobota czas na podsumowanie:
miało być 60 km tygodniowo w tempie 6:15- 6:30 km - jest 46 km średnio 6:45, tętno ~70% + siłownia 90 minut.
Ćwiczenia siłowe i rozciągające kosztowały mnie nadspodziewanie dużo. Jeszcze dzisiaj trzy dni po, czuję ból praktycznie w całym ciele. Sobotnie marne 5 km km truchtania to wciąż ciężkie nogi i brak radości z biegania. Myślę sobie, że poszłam na siłownię zdecydowanie za późno. Dlatego mimo, że nie zrealizowałam założeń czuję, że tego tygodnia nie zmarnowałam.
BMI – nie wiem śmiać się (stoi w miejscu) czy płakać ( mogło wzrosnąć)????
Kiedy w kwietniu zapisywałam się na Cracovia Maraton znalazłam na stronie maratonu artykuł, który dał mi dużo do myślenia. Wtedy dla mnie było za późno, aby zastosować się wskazówek autorów. Teraz do niego wróciłam i wciąż wydaje się aktualny. Bardzo pasuje do miejsca w którym znajduje się moje bieganie.(Zimowe ładowanie akumulatorów).
Krótko co znalazłam dla siebie w tym tekście:
biegam wolno, bardzo spokojnie i regularnie.
wprowadzam ćwiczenia ogólnorozwojowe
powoli zwiększam kilometraż
w niedzielę biegam dłużej (bo to pomogło mi w maratonie)
Miałam duże wątpliwości zakładając bloga. Ale w sumie zaczął pełnić w moim życiu rolę niemal terapeutyczną. Przestałam mówić o bieganiu. Zaczęłam o tym pisać i czytać historię innych podobnie jak ja opętanych...
Pozdrawiam
Moniś
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
22 listopada
niedziela - 19,5 km
średnio - 6,04 min/km
tętno - 82% HRmax
Za mało kilometrów i zdecydowanie za szybko. Ale taka jest cena biegania z kimś. I tak obstawiam tyły naszej grupy. Ale to jest właśnie kompromis i cena którą płaci się za biegowe towarzystwo. Albo samotność na trasie i wsłuchiwanie się w protesty swojego organizmu, albo średnia grupy, która jak sądzę niewielu zadowala.
Trudno znaleźć kogoś z biegowym rozwojem który przebiegałby dokładnie jak twój. Teraz wspólne bieganie zbyt często kończy się wyścigiem, kto dłużej i szybciej.
Kulinaria: sezon na ananasy rozpoczęty. Delicious! Dostaję ślinotoku na myśl o pachnącym i słodkim owocu, który będzie towarzyszył mi przez kilka zimowych miesięcy. Może ktoś wie dlaczego ananas z jednej strony jest bardziej słodki?
Dzisiaj w poniedziałek odpoczywam. Czekają mnie ciężkie trzy dni dużo biegania i siłownia.
Monika
niedziela - 19,5 km
średnio - 6,04 min/km
tętno - 82% HRmax
Za mało kilometrów i zdecydowanie za szybko. Ale taka jest cena biegania z kimś. I tak obstawiam tyły naszej grupy. Ale to jest właśnie kompromis i cena którą płaci się za biegowe towarzystwo. Albo samotność na trasie i wsłuchiwanie się w protesty swojego organizmu, albo średnia grupy, która jak sądzę niewielu zadowala.
Trudno znaleźć kogoś z biegowym rozwojem który przebiegałby dokładnie jak twój. Teraz wspólne bieganie zbyt często kończy się wyścigiem, kto dłużej i szybciej.
Kulinaria: sezon na ananasy rozpoczęty. Delicious! Dostaję ślinotoku na myśl o pachnącym i słodkim owocu, który będzie towarzyszył mi przez kilka zimowych miesięcy. Może ktoś wie dlaczego ananas z jednej strony jest bardziej słodki?
Dzisiaj w poniedziałek odpoczywam. Czekają mnie ciężkie trzy dni dużo biegania i siłownia.
Monika
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
27 listopada
Plan wykonany, wtorek, środa, czwartek to na zmianę: bieganie, siłownia i szybkie bieganie. Powoli przyzwyczajam się do bólu mięśni, który co chwila pojawiają się w innych miejscach.
Ale po kolei.
Po niedzielnym długim bieganiu, na trasę wybrałam się dopiero we wtorek wieczorem. Wydawało się, że czasu na regenerację było dość sporo. Niestety tylko 7,5 km: 65%HRmax w tempie żółwia na wakacjach (7,17 min/km). Było ciężko, ponuro i w parku wszyscy biegali szybciej niż ja.
W środę planowane ćwiczenia siłowe 90 minut, nie było lekko, ale na szczęście łatwiej to zniosłam niż w ubiegłym tygodniu. Dokładna rozgrzewka, a potem kombinacja skipów, skoków, wyskoków w różnym tempie. Niestety moja koordynacja ruchowa jest nędzna, ale pracuję nad tym.
Kolejna godzina to ćwiczenia na ręce, brzuch i grzbiet. Lewą rękę mam zdecydowanie słabszą.
Od dzisiaj smycz mojego psa trzymam tylko w lewej ręce. Mam nadzieję, że trzymanie wyszarpujących się na wolność trzydziestu kilo pomoże wyrównać tą dysproporcję.
No i ostatni dzień tej trzydniówki to czwartek. Miało być miło i spokojnie, a tu góra zadecydowała najwyższa pora znaleźć prędkość, która zyska przydomek maratońska. Pognaliśmy naprzód robiąc swoje kilometrówki. Miało ich być pięć. Po kilkuset metrach przypomniałam sobie jak smakuje kwas mlekowy. Okazało się że kubki smakowe mam nawet w płucach, bo gdzieś w ich dolnej części poczułam słodko mdlący smak. Popatrzyłam dzisiaj na wyniki i wydaje się że tempo w okolicach 5, 30 -5,40 będzie moim maratońskim.
Dzisiaj w nocy tańce i hulanki z okazji Andrzejek, a jutro mam nadzieję na luźny 10 km kros w którym JA będę narzucać tempo. Zapowiada się ciekawy pojedynek tym razem w żyłach aldehyd mrówkowy kontra kwas mlekowy. Ciekawa jestem jak to przeżyję?
wtorek
7,5 km: 65%HRmax
środa
ćwiczenia siłowe 90 minut
czwartek
9 km, 76%HRmax
Plan wykonany, wtorek, środa, czwartek to na zmianę: bieganie, siłownia i szybkie bieganie. Powoli przyzwyczajam się do bólu mięśni, który co chwila pojawiają się w innych miejscach.
Ale po kolei.
Po niedzielnym długim bieganiu, na trasę wybrałam się dopiero we wtorek wieczorem. Wydawało się, że czasu na regenerację było dość sporo. Niestety tylko 7,5 km: 65%HRmax w tempie żółwia na wakacjach (7,17 min/km). Było ciężko, ponuro i w parku wszyscy biegali szybciej niż ja.
W środę planowane ćwiczenia siłowe 90 minut, nie było lekko, ale na szczęście łatwiej to zniosłam niż w ubiegłym tygodniu. Dokładna rozgrzewka, a potem kombinacja skipów, skoków, wyskoków w różnym tempie. Niestety moja koordynacja ruchowa jest nędzna, ale pracuję nad tym.
Kolejna godzina to ćwiczenia na ręce, brzuch i grzbiet. Lewą rękę mam zdecydowanie słabszą.
Od dzisiaj smycz mojego psa trzymam tylko w lewej ręce. Mam nadzieję, że trzymanie wyszarpujących się na wolność trzydziestu kilo pomoże wyrównać tą dysproporcję.
No i ostatni dzień tej trzydniówki to czwartek. Miało być miło i spokojnie, a tu góra zadecydowała najwyższa pora znaleźć prędkość, która zyska przydomek maratońska. Pognaliśmy naprzód robiąc swoje kilometrówki. Miało ich być pięć. Po kilkuset metrach przypomniałam sobie jak smakuje kwas mlekowy. Okazało się że kubki smakowe mam nawet w płucach, bo gdzieś w ich dolnej części poczułam słodko mdlący smak. Popatrzyłam dzisiaj na wyniki i wydaje się że tempo w okolicach 5, 30 -5,40 będzie moim maratońskim.
Dzisiaj w nocy tańce i hulanki z okazji Andrzejek, a jutro mam nadzieję na luźny 10 km kros w którym JA będę narzucać tempo. Zapowiada się ciekawy pojedynek tym razem w żyłach aldehyd mrówkowy kontra kwas mlekowy. Ciekawa jestem jak to przeżyję?
wtorek
7,5 km: 65%HRmax
środa
ćwiczenia siłowe 90 minut
czwartek
9 km, 76%HRmax
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
1 grudzień
Listopad za mną, przebiegłam 161 km na 13 treningach. Dodatkowo 2 wizyty na siłowni.
Nie był to łatwy miesiąc do biegania. Temperatura zdradliwa z tendencjami do zbyt dużych skoków w górę powodowała, że pot mocno szczypał oczy. Rozumiem ciepło latem, ubieram 1 warstwę i walczę z przegrzaniem. Ale w listopadzie, kiedy wychodzę rano przy +3, a wracam przy+15 stopniach czuję się oszukana. Gdzie się podział jesienny chłód?
Buty biegowe przykleiły się do mnie na dobre. Na andrzejkach w piątek znajomi pytali gdzie mój biegowy sprzęt. A ja na obcasach, dzielnie walczyłam o równowagę ducha i ciała. Obyło się bez ran deptanych, ale obcasy to jest przekleństwo. Moje stopy przywykły do innego traktowania.
W sobotę byłam tak obolała, a raczej moje nogi, że z godnością odpoczywałam.
Dopiero w niedzielę wyruszyłam na biegową wycieczkę.
17 km w dobrym tempie(dla mnie) 6 km/min
Tempo niestety nawet nie stałe tylko mocno malejące.
Dzisiaj idę znowu powalczyć z moim BMI, które stoi w miejscu jak zaczarowane, a przecież święta tuż, tuż.
Pozdrawiam
Monika
Listopad za mną, przebiegłam 161 km na 13 treningach. Dodatkowo 2 wizyty na siłowni.
Nie był to łatwy miesiąc do biegania. Temperatura zdradliwa z tendencjami do zbyt dużych skoków w górę powodowała, że pot mocno szczypał oczy. Rozumiem ciepło latem, ubieram 1 warstwę i walczę z przegrzaniem. Ale w listopadzie, kiedy wychodzę rano przy +3, a wracam przy+15 stopniach czuję się oszukana. Gdzie się podział jesienny chłód?
Buty biegowe przykleiły się do mnie na dobre. Na andrzejkach w piątek znajomi pytali gdzie mój biegowy sprzęt. A ja na obcasach, dzielnie walczyłam o równowagę ducha i ciała. Obyło się bez ran deptanych, ale obcasy to jest przekleństwo. Moje stopy przywykły do innego traktowania.
W sobotę byłam tak obolała, a raczej moje nogi, że z godnością odpoczywałam.
Dopiero w niedzielę wyruszyłam na biegową wycieczkę.
17 km w dobrym tempie(dla mnie) 6 km/min
Tempo niestety nawet nie stałe tylko mocno malejące.
Dzisiaj idę znowu powalczyć z moim BMI, które stoi w miejscu jak zaczarowane, a przecież święta tuż, tuż.
Pozdrawiam
Monika
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
4 grudnia
Za mną kolejne trzy dni biegowej pracy.
Wtorek 15 km 6,10 min/km, 76% HRmax + 30minut siła biegowa skipy, wieloskoki.
Środa 90 minut siłownia.
Czwartek 6,72 km po 5,36min/km 79% HRmax. W tym 5 pętli jednokilometrowych.
Zaskoczyły mnie dane, które odczytałam wieczorem z zegarka. najwyższe tętno jakie miałam podczas biegania to zaledwie 89%HRmax. A ja pod koniec piątego szybkiego kilometra miałam wrażenie, że umieram. A zegarek mówi, że była jeszcze rezerwa.
Już drugi tydzień z rzędu, wykonuję podobny trening. I widzę różnicę w samopoczuciu, oczywiście jest dużo lepiej. Towarzyszy mi ból mięśni i jestem zakwaszona, ale regeneracja po tym wysiłku przebiega dużo szybciej.
Regularnie używam kijka, mimo że nie opanowałam jeszcze całej techniki masowania. Są problemy z rozmasowaniem pleców i okolic barków. Ale uda i łydki mają swojego nowego przyjaciela.
Coraz częściej biegam bez muzyki. Szukam swojego rytmu oddychania. Wydaje się że najlepiej wychodzi mi na 3 czyli wdech w trakcie trzech kroków, wydech w trakcie trzech następnych. Coraz bardziej lubię biegać sama. Dostosowywanie się do tempa innych zbyt dużo mnie kosztuje. Najczęściej wygląda to tak, przybiegamy grupą do parku, a potem pętle biegamy swoim tempem.
Ponieważ bieganie było jednym z moich noworocznych (2009) postanowień trzeba godnie podsumować mój pierwszy sezon biegowy. Pewnie pobiegnę w Krakowskim Biegu Sylwestrowym. Teraz myślę o przebraniu, a moje dzieci mają nadzieję że nie na poważnie i nie pod własnym czyli też ich nazwiskiem. Absolutny brak poczucia humoru.
Z ciekawostek to w środę wyszłam na spacer ze smyczą. Psa zapomniałam. Takie są skutki, kiedy za dużo myślisz o bieganiu.
I jeszcze jedno. Znalazłam czynność związaną z bieganiem, której nienawidzę! To bieganie po sklepach. Zwłaszcza kiedy nastoletnie dziecko? zażyczyło sobie od Mikołaja prezentu niespodzianki!
Pozdrawiam
Monika
Za mną kolejne trzy dni biegowej pracy.
Wtorek 15 km 6,10 min/km, 76% HRmax + 30minut siła biegowa skipy, wieloskoki.
Środa 90 minut siłownia.
Czwartek 6,72 km po 5,36min/km 79% HRmax. W tym 5 pętli jednokilometrowych.
Zaskoczyły mnie dane, które odczytałam wieczorem z zegarka. najwyższe tętno jakie miałam podczas biegania to zaledwie 89%HRmax. A ja pod koniec piątego szybkiego kilometra miałam wrażenie, że umieram. A zegarek mówi, że była jeszcze rezerwa.
Już drugi tydzień z rzędu, wykonuję podobny trening. I widzę różnicę w samopoczuciu, oczywiście jest dużo lepiej. Towarzyszy mi ból mięśni i jestem zakwaszona, ale regeneracja po tym wysiłku przebiega dużo szybciej.
Regularnie używam kijka, mimo że nie opanowałam jeszcze całej techniki masowania. Są problemy z rozmasowaniem pleców i okolic barków. Ale uda i łydki mają swojego nowego przyjaciela.
Coraz częściej biegam bez muzyki. Szukam swojego rytmu oddychania. Wydaje się że najlepiej wychodzi mi na 3 czyli wdech w trakcie trzech kroków, wydech w trakcie trzech następnych. Coraz bardziej lubię biegać sama. Dostosowywanie się do tempa innych zbyt dużo mnie kosztuje. Najczęściej wygląda to tak, przybiegamy grupą do parku, a potem pętle biegamy swoim tempem.
Ponieważ bieganie było jednym z moich noworocznych (2009) postanowień trzeba godnie podsumować mój pierwszy sezon biegowy. Pewnie pobiegnę w Krakowskim Biegu Sylwestrowym. Teraz myślę o przebraniu, a moje dzieci mają nadzieję że nie na poważnie i nie pod własnym czyli też ich nazwiskiem. Absolutny brak poczucia humoru.
Z ciekawostek to w środę wyszłam na spacer ze smyczą. Psa zapomniałam. Takie są skutki, kiedy za dużo myślisz o bieganiu.
I jeszcze jedno. Znalazłam czynność związaną z bieganiem, której nienawidzę! To bieganie po sklepach. Zwłaszcza kiedy nastoletnie dziecko? zażyczyło sobie od Mikołaja prezentu niespodzianki!
Pozdrawiam
Monika
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
6 grudnia
Dzisiaj w ramach prezentu mikołajkowego zrobiłam sobie prezent, trening z którego jestem zadowolona. Był długi 27 km i dość szybki jak dla mnie bo cały w tempie 5,58 min/km.
Pierwsze 6km wolne 6,21min/km 74%HRmax
potem 16 km - 5,46min/km przy 79% HRmax
i schłodzenie 5 km - 6,09 min/km 79% HRmax
Pogoda w Krakowie idealna do biegania, co prawda była mgła, ale ona w niczym nie przeszkadzała. Bezwietrznie, bez słońca po prostu ideał.
Cieszę się, że moja praca daje wyniki. Ot tak, w niedzielny poranek mogę przebiec 27km i wciąż czuję rezerwę sił. Niespełna rok temu kiedy przebiegłam 6km, wróciłam do domu w stanie niemal agonalnym!
Dzisiaj i jutro odpoczywam od biegania.
Pozdrawiam
Monika
Dzisiaj w ramach prezentu mikołajkowego zrobiłam sobie prezent, trening z którego jestem zadowolona. Był długi 27 km i dość szybki jak dla mnie bo cały w tempie 5,58 min/km.
Pierwsze 6km wolne 6,21min/km 74%HRmax
potem 16 km - 5,46min/km przy 79% HRmax
i schłodzenie 5 km - 6,09 min/km 79% HRmax
Pogoda w Krakowie idealna do biegania, co prawda była mgła, ale ona w niczym nie przeszkadzała. Bezwietrznie, bez słońca po prostu ideał.
Cieszę się, że moja praca daje wyniki. Ot tak, w niedzielny poranek mogę przebiec 27km i wciąż czuję rezerwę sił. Niespełna rok temu kiedy przebiegłam 6km, wróciłam do domu w stanie niemal agonalnym!
Dzisiaj i jutro odpoczywam od biegania.
Pozdrawiam
Monika
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
9 grudnia
Wtorek wieczorem
14,7 km w średnim tempie 5,96 min/km 75% HRmax.
30 minut gimnastyki rozciągającej i siłowej.
Wczoraj co prawda padał deszcz, ale podobno nie ma złej pogody na bieganie tylko nieodpowiednie ubranie. Wciąż czuję w mięśniach moja biegową wycieczkę dlatego wczoraj zrobiłam więcej rozciągania.
BMI powoli maleje- 22
Dzisiaj odpoczywam od biegania. W planach mam 90 minut siłowni i przygotowanie psychiczne na szybkie kilometry w narastającym tempie jutro wieczorem.
Tylko po co ja to robię? (dyżurne pytanie które zwykle pojawia się po 30 kilometrze)
Pozdrawiam i życzę dobrego dnia
Monika
Wtorek wieczorem
14,7 km w średnim tempie 5,96 min/km 75% HRmax.
30 minut gimnastyki rozciągającej i siłowej.
Wczoraj co prawda padał deszcz, ale podobno nie ma złej pogody na bieganie tylko nieodpowiednie ubranie. Wciąż czuję w mięśniach moja biegową wycieczkę dlatego wczoraj zrobiłam więcej rozciągania.
BMI powoli maleje- 22
Dzisiaj odpoczywam od biegania. W planach mam 90 minut siłowni i przygotowanie psychiczne na szybkie kilometry w narastającym tempie jutro wieczorem.
Tylko po co ja to robię? (dyżurne pytanie które zwykle pojawia się po 30 kilometrze)
Pozdrawiam i życzę dobrego dnia
Monika
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
12 grudnia
Od ostatniego wpisu, w środowy ranek wiele zdarzyło się w moim biegowym życiu.
W czwartek 24 godziny po ćwiczeniach siłowych poznałam co oznacza prawdziwe zakwaszenie mięśni. Ranek nie był jeszcze zły, ale wieczorem miałam wrażenie, że czuję każde włókno mięśniowe. Bolało mnie wszystko, a do tego dołączyły się wyrzuty sumienia, że zamiast biegać szybko tak jak zaplanowałam, leżę w łóżĸu i właśnie co? Regeneruję się ? Odpoczywam? Po czym po 90 minutach zajęć? Długo nie mogłam tego zrozumieć.
W piątek czułam się trochę lepiej. Dlatego wybrałam się na rozbieganie. Pierwsze 2-3 kilometry były ciężkie. Drewniane łydki, sztywne uda, tak jakby ktoś podmienił moje mięśnie. Chwila rozciągania i znowu bieg .Zegarek pokazał,że przebiegłam
10,11 km- 6,13 min/km- 75%HRmax
Tygodniowy bilans to:
51,93 km
średnie tempo 6,04 min/km
3350spalonych kalorii.
Nabrałam więcej pokory. Znalazłam się w miejscu, z którego widać,że mam długą drogę przed sobą i niestety nie ma tutaj żadnych skrótów.
Z rzeczy zaskakujących to:
-nabiłam sobie kijkiem siniaka w takcie masowania uda- to jest niebezpieczne narzędzie.
-czytam po raz kolejny książkę "Płeć mózgu" i okazuje się ze wiele różnic w postrzeganiu świata ma początek w fizjologi i budowie naszych mózgów. Coś czego nie zmienimy.
- łatwo być matką dzieci mniejszych niż ty, ale jak tu przytulić syna na którego niedługo będę patrzyć do góry. Czas biegnie coraz szybciej..
Pozdrawiam wszystkich Biegaczy
Moniś
Od ostatniego wpisu, w środowy ranek wiele zdarzyło się w moim biegowym życiu.
W czwartek 24 godziny po ćwiczeniach siłowych poznałam co oznacza prawdziwe zakwaszenie mięśni. Ranek nie był jeszcze zły, ale wieczorem miałam wrażenie, że czuję każde włókno mięśniowe. Bolało mnie wszystko, a do tego dołączyły się wyrzuty sumienia, że zamiast biegać szybko tak jak zaplanowałam, leżę w łóżĸu i właśnie co? Regeneruję się ? Odpoczywam? Po czym po 90 minutach zajęć? Długo nie mogłam tego zrozumieć.
W piątek czułam się trochę lepiej. Dlatego wybrałam się na rozbieganie. Pierwsze 2-3 kilometry były ciężkie. Drewniane łydki, sztywne uda, tak jakby ktoś podmienił moje mięśnie. Chwila rozciągania i znowu bieg .Zegarek pokazał,że przebiegłam
10,11 km- 6,13 min/km- 75%HRmax
Tygodniowy bilans to:
51,93 km
średnie tempo 6,04 min/km
3350spalonych kalorii.
Nabrałam więcej pokory. Znalazłam się w miejscu, z którego widać,że mam długą drogę przed sobą i niestety nie ma tutaj żadnych skrótów.
Z rzeczy zaskakujących to:
-nabiłam sobie kijkiem siniaka w takcie masowania uda- to jest niebezpieczne narzędzie.
-czytam po raz kolejny książkę "Płeć mózgu" i okazuje się ze wiele różnic w postrzeganiu świata ma początek w fizjologi i budowie naszych mózgów. Coś czego nie zmienimy.
- łatwo być matką dzieci mniejszych niż ty, ale jak tu przytulić syna na którego niedługo będę patrzyć do góry. Czas biegnie coraz szybciej..
Pozdrawiam wszystkich Biegaczy
Moniś
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
13 grudnia
Dzisiaj rzeczywiście miałam biegową trzynastkę. W Krakowie rano termometr za oknem wskazywał -7 stopni. Ale nie w taką pogodę biegałam w ubiegłym roku. Ja tak, ale bez zegarka. Bo mój zegarek kapryśny jest i chyba nie lubi temperatury poniżej zera. Kiedy wyszłam z domu szalony pokazał 115% mojego HRmax. Sprawdziłam czy żyję, poprawiłam pasek, nawilżyłam, gdzie potrzeba i zaczeliśmy od początku. Bunt odrobinę zelżałał ale co chwila włączał się i wyłaczał. Dopiero jak schowałam go pod rękaw zaczął normalnie pracować. Potem już wszystko wróciło do normy. Muszę poszukać w necie czy 305 gorzej pracują w niskiej temperaturze, czy tylko mój egzemplarz wydziwia.
Dzisiaj rzeczywiście było zimno, odczuwalna temperatura na otwartym terenie dawała o sobie znać. Dlatego po raz pierwszy dzisiaj założyłam na głowę zimowego buffa (a raczej jego podróbkę). Sprawował się rewelacyjnie.
Dzisiejsze bieganie było krótsze, razem wyszło około 14 km. Wciąż dokuczają mi nogi, po ubiegłotygodniowych ekscesach. Muszę więcej czasu pościęcić na rozciąganie.
Lektura Waszych blogów zmienia nawyki żywieniowe. Do menu powrócił barszcz, i jogurt bez cukru. Z owocami nawet nieźle smakuje. Zresztą jestem pod wrażeniem dyscypliny żywieniowej, jaką niektórzy sobie narzucają. Ja mam wrażenie, że cały czas myślę o jedzeniu.
I na koniec tylko parę słów o najważniejszym czyli jak dzisiaj biegałam:
Dane podzielone na trzy części bo zegarek wariował.
Pierwsze 5 km to była rozgrzewka. Potem mocniejsze bieganie z elementami ćwiczeń siłowych (skipy) i biegania pod górkę. I dość szybki powrót do domu.
Dystans: 2.20 km
Czas: 00:11:50 godz
Średnie tempo: 05:22 min/km
Średnie tętno: 167 bpm (86% HRmax)
Dystans: 2.86 km
Czas: 00:17:04 godz
Średnie tempo: 05:57 min/km
Średnie tętno: 152 bpm (78% HRmax)
Dystans: 9.13 km
Czas: 00:54:54 godz
Średnie tempo: 06:00 min/km
Średnie tętno: 152 bpm (78% HRmax)
Pozdrawiam
Monika
Dzisiaj rzeczywiście miałam biegową trzynastkę. W Krakowie rano termometr za oknem wskazywał -7 stopni. Ale nie w taką pogodę biegałam w ubiegłym roku. Ja tak, ale bez zegarka. Bo mój zegarek kapryśny jest i chyba nie lubi temperatury poniżej zera. Kiedy wyszłam z domu szalony pokazał 115% mojego HRmax. Sprawdziłam czy żyję, poprawiłam pasek, nawilżyłam, gdzie potrzeba i zaczeliśmy od początku. Bunt odrobinę zelżałał ale co chwila włączał się i wyłaczał. Dopiero jak schowałam go pod rękaw zaczął normalnie pracować. Potem już wszystko wróciło do normy. Muszę poszukać w necie czy 305 gorzej pracują w niskiej temperaturze, czy tylko mój egzemplarz wydziwia.
Dzisiaj rzeczywiście było zimno, odczuwalna temperatura na otwartym terenie dawała o sobie znać. Dlatego po raz pierwszy dzisiaj założyłam na głowę zimowego buffa (a raczej jego podróbkę). Sprawował się rewelacyjnie.
Dzisiejsze bieganie było krótsze, razem wyszło około 14 km. Wciąż dokuczają mi nogi, po ubiegłotygodniowych ekscesach. Muszę więcej czasu pościęcić na rozciąganie.
Lektura Waszych blogów zmienia nawyki żywieniowe. Do menu powrócił barszcz, i jogurt bez cukru. Z owocami nawet nieźle smakuje. Zresztą jestem pod wrażeniem dyscypliny żywieniowej, jaką niektórzy sobie narzucają. Ja mam wrażenie, że cały czas myślę o jedzeniu.
I na koniec tylko parę słów o najważniejszym czyli jak dzisiaj biegałam:
Dane podzielone na trzy części bo zegarek wariował.
Pierwsze 5 km to była rozgrzewka. Potem mocniejsze bieganie z elementami ćwiczeń siłowych (skipy) i biegania pod górkę. I dość szybki powrót do domu.
Dystans: 2.20 km
Czas: 00:11:50 godz
Średnie tempo: 05:22 min/km
Średnie tętno: 167 bpm (86% HRmax)
Dystans: 2.86 km
Czas: 00:17:04 godz
Średnie tempo: 05:57 min/km
Średnie tętno: 152 bpm (78% HRmax)
Dystans: 9.13 km
Czas: 00:54:54 godz
Średnie tempo: 06:00 min/km
Średnie tętno: 152 bpm (78% HRmax)
Pozdrawiam
Monika
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
16 grudzień
Dwa dni wolne od biegania zrobiły swoje. Moje nogi są w lepszym stanie.
Dzisiaj zrobiłam 90 minut ćwiczeń siłowych - nogi brzuch i ręce.
Samopoczucie doskonałe. Te endorfiny chyba rzeczywiście znieczulają, bo znając życie jutro, nie będę mogła bez bólu podnieść. ręki.
Mam nadzieje jutro wrócić do biegania, a synoptycy zapowiadają w Krakowie prawdziwą zimę ze śniegiem i mrozem. Może być ciekawie.
Pozdrowienia
Monika
Dwa dni wolne od biegania zrobiły swoje. Moje nogi są w lepszym stanie.
Dzisiaj zrobiłam 90 minut ćwiczeń siłowych - nogi brzuch i ręce.
Samopoczucie doskonałe. Te endorfiny chyba rzeczywiście znieczulają, bo znając życie jutro, nie będę mogła bez bólu podnieść. ręki.
Mam nadzieje jutro wrócić do biegania, a synoptycy zapowiadają w Krakowie prawdziwą zimę ze śniegiem i mrozem. Może być ciekawie.
Pozdrowienia
Monika
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
17 grudzień
Dzisiaj biegałam wyjątkowo krótko. A wszystko przez pogodę. Ale po kolei:
Dystans: 6.42 km
Czas: 00:36:03 godz
Średnie tempo: 05:36 min/km
Średnie tętno: 164 bpm (84% HRmax)
Dzisiaj wybrałam się na bieganie nietypowo. Chciałam dojechać samochodem i to był błąd. Utknęłam w gigantycznym korku i pół godziny biegania diabli wzieli. Zamiast 60 minut było nieco ponad 30. Ale trochę wybiegałam. Pogoda dobra, mróz bez wiatru. Miałam na sobie trzy warstwy ubrania i wystarczyło na -12 stopni. Alejki w parku zaśnieżone, na szczęście nie ma jeszcze lodu i biega się w miarę bezpiecznie.
Po wczorajszych zajęciach czuję się wspaniale, żadnych zakwasów, sztywnych mięśni. A trzy dni bez biegania obudziły we mnie radość, której dawno nie czułam, kiedy ubierałam obcisłe gatki.
Mój pies po dzisiejszym spacerze dobitnie domagał się kąpieli. Stanął przy wannie i w żaden cywilizowany sposób nie dał sobie wyperswadować, że może innym razem. Najprawdopodobniej przyczyną była sól, której kilogramy leżą teraz na naszych chodnikach i drogach. Pieskie życie. Zazdroszczę wszystkim, którzy trasy polnymi i leśnymi drogami mają tuż obok siebie.
Pozdrawiam
Monika
Dzisiaj biegałam wyjątkowo krótko. A wszystko przez pogodę. Ale po kolei:
Dystans: 6.42 km
Czas: 00:36:03 godz
Średnie tempo: 05:36 min/km
Średnie tętno: 164 bpm (84% HRmax)
Dzisiaj wybrałam się na bieganie nietypowo. Chciałam dojechać samochodem i to był błąd. Utknęłam w gigantycznym korku i pół godziny biegania diabli wzieli. Zamiast 60 minut było nieco ponad 30. Ale trochę wybiegałam. Pogoda dobra, mróz bez wiatru. Miałam na sobie trzy warstwy ubrania i wystarczyło na -12 stopni. Alejki w parku zaśnieżone, na szczęście nie ma jeszcze lodu i biega się w miarę bezpiecznie.
Po wczorajszych zajęciach czuję się wspaniale, żadnych zakwasów, sztywnych mięśni. A trzy dni bez biegania obudziły we mnie radość, której dawno nie czułam, kiedy ubierałam obcisłe gatki.
Mój pies po dzisiejszym spacerze dobitnie domagał się kąpieli. Stanął przy wannie i w żaden cywilizowany sposób nie dał sobie wyperswadować, że może innym razem. Najprawdopodobniej przyczyną była sól, której kilogramy leżą teraz na naszych chodnikach i drogach. Pieskie życie. Zazdroszczę wszystkim, którzy trasy polnymi i leśnymi drogami mają tuż obok siebie.
Pozdrawiam
Monika
-
- Stary Wyga
- Posty: 243
- Rejestracja: 07 cze 2009, 08:22
Niedziela 20 grudzień
W ubiegłym tygodniu biegałam niewiele tylko dwa razy. Wiadomo gorący okres przedświąteczny, gromadzenie zapasów(czyt. zakupów) na święta i niestety zabrakło czasu. Ponadto pogoda wymroziła całą biegową energię.
Podsumowanie tygodnia marne:
Dystans: 20,56 km
Czas: 01:59:44 godz
Średnie tempo: 05:49 min/km
1327 cal
+jedno wyjście na siłownię
Ale dzisiaj zaczełam nadrabiać swoje biegowe zaległości. Całą noc padał śnieg. Kraków nieczęsto wygldąda tak świeżo. Niestety na moim termometrze -16 °C, na szczęście bez wiatru. W trzech warstwach ubrania zaczełam przedzierać się przez zaspy. Było ciężko. Nieodgarnięty śnieg, ślisko, zimno, ale satysfakcja ogromna. Dzisiejsze 16,5km zapamiętam na długo bo mocno dały mi w kość.
Tradycyjnie początek to rozgrzewka, potem bieganie +kilka przebieżek i powrót do domu. Tempo wyraźnie wolniejsze, ale to skutek śniegu.
Dystans: 4.38 km
Czas: 00:27:48 godz
Średnie tempo: 06:21 min/km
Średnie tętno: 155 bpm (79% HRmax)
Dystans: 7.50 km
Czas: 00:47:36 godz
Średnie tempo: 06:21 min/km
Średnie tętno: 154 bpm (79% Hrmax)
Dystans: 4.77 km
Czas: 00:31:14 godz
Średnie tempo: 06:32 min/km
Średnie tętno: 149 bpm (77% HRmax)
Dzisiaj piekłam czekoladowe ciastka, podobne do amerykańskich cooke'es. Moje dzieciaki je uwielbiają. A ja dzisiaj dokonałam odkrycia, że są to ciastka niezłe dla biegaczy ponieważ:
mają dużo czekolady (gorzkiej-Magnez)
oraz wapnia, sodu, potasu, ponownie magnezu ( ciemny nieoczyszczony cukier trzcinowy muscavado)
Dokładnie przeczytałam co ten cukier zawiera oprócz cukru oczywiście i okazuje się, żeby otrzymać elegancki biały kryształ (powszechnie stosowany) odrzucamy wartościowe składniki.
Plany na ten tydzień
Dobrze przeżyć święta, i nie przytyć. Jestem na dobrej drodze do BMI 20.
Biegać, biegać i biegać. W innym miejscu, zrobię kilka nowych tras i wrócić do Krakowa w dobrej formie i humorze.
Pozdrawiam
Monika
W ubiegłym tygodniu biegałam niewiele tylko dwa razy. Wiadomo gorący okres przedświąteczny, gromadzenie zapasów(czyt. zakupów) na święta i niestety zabrakło czasu. Ponadto pogoda wymroziła całą biegową energię.
Podsumowanie tygodnia marne:
Dystans: 20,56 km
Czas: 01:59:44 godz
Średnie tempo: 05:49 min/km
1327 cal
+jedno wyjście na siłownię
Ale dzisiaj zaczełam nadrabiać swoje biegowe zaległości. Całą noc padał śnieg. Kraków nieczęsto wygldąda tak świeżo. Niestety na moim termometrze -16 °C, na szczęście bez wiatru. W trzech warstwach ubrania zaczełam przedzierać się przez zaspy. Było ciężko. Nieodgarnięty śnieg, ślisko, zimno, ale satysfakcja ogromna. Dzisiejsze 16,5km zapamiętam na długo bo mocno dały mi w kość.
Tradycyjnie początek to rozgrzewka, potem bieganie +kilka przebieżek i powrót do domu. Tempo wyraźnie wolniejsze, ale to skutek śniegu.
Dystans: 4.38 km
Czas: 00:27:48 godz
Średnie tempo: 06:21 min/km
Średnie tętno: 155 bpm (79% HRmax)
Dystans: 7.50 km
Czas: 00:47:36 godz
Średnie tempo: 06:21 min/km
Średnie tętno: 154 bpm (79% Hrmax)
Dystans: 4.77 km
Czas: 00:31:14 godz
Średnie tempo: 06:32 min/km
Średnie tętno: 149 bpm (77% HRmax)
Dzisiaj piekłam czekoladowe ciastka, podobne do amerykańskich cooke'es. Moje dzieciaki je uwielbiają. A ja dzisiaj dokonałam odkrycia, że są to ciastka niezłe dla biegaczy ponieważ:
mają dużo czekolady (gorzkiej-Magnez)
oraz wapnia, sodu, potasu, ponownie magnezu ( ciemny nieoczyszczony cukier trzcinowy muscavado)
Dokładnie przeczytałam co ten cukier zawiera oprócz cukru oczywiście i okazuje się, żeby otrzymać elegancki biały kryształ (powszechnie stosowany) odrzucamy wartościowe składniki.
Plany na ten tydzień
Dobrze przeżyć święta, i nie przytyć. Jestem na dobrej drodze do BMI 20.
Biegać, biegać i biegać. W innym miejscu, zrobię kilka nowych tras i wrócić do Krakowa w dobrej formie i humorze.
Pozdrawiam
Monika