mariuszbugajniak - 2015 - walczymy z dyszkami...
Moderator: infernal
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Jak obiecywałem podsumowanie mojej "Diety Kapuścianej"
viewtopic.php?f=20&t=37929
viewtopic.php?f=20&t=37929
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Już chyba wygrałem z przeziębienie, ale nie mówie "hop"... Dziś natomiast kolejny miły dzień z dobrym samopoczuciem, z brakiem odczuwania głodu, z normalnym żywieniem... Lubie to!
Po pracy rozgrzewka i rozciąganie i wychodze. Wziąłem plecak, ponieważ miałem od razu pobiec do apteki po leki dla Pauliny, potem do Biedronki po jakieś drobnostki. Dziś również puls niski, biegło się świetnie, choć czuć było temperature zbliżającą się do 0... Zimo, najgorzej w ręce, reszta ciała ok.
Na pierwszy ogień ponad 10km easy...
10,08 53min11s tempo 5,17
HRś 148
HRmax 160
Potem na Garminie ustawiłem 6 przebieżek po 100m z przerwą 100m w biegu... Najszybsza setka w 19 sekund co daje tempo 3,10...
1,21km 5min16s tempo 4,21
HRś 169
HRmax 180
Na koniec dobieg do domku... Schłodzenie...
1,02km 5min14s tempo 5,08
HRś 157
HRmax 165
Dzisiejsze menu:
Śniadanie: biały ser, mała łyżeczka dżemu, jogurt 175g
Drugie śniadanie: surówka (marchewka, jabłka, kukurydza, kapusta pekińska, czerwona cebula, 2 łyżki majonezu)
Obiad: kurczak + surówka (marchewka, jabłka, kukurydza, kapusta pekińska, czerwona cebula, 2 łyżki majonezu)
Kolacja: po bieganiu 2 małe jabłka, 10 fistaszków, 5 pistacji
Po pracy rozgrzewka i rozciąganie i wychodze. Wziąłem plecak, ponieważ miałem od razu pobiec do apteki po leki dla Pauliny, potem do Biedronki po jakieś drobnostki. Dziś również puls niski, biegło się świetnie, choć czuć było temperature zbliżającą się do 0... Zimo, najgorzej w ręce, reszta ciała ok.
Na pierwszy ogień ponad 10km easy...
10,08 53min11s tempo 5,17
HRś 148
HRmax 160
Potem na Garminie ustawiłem 6 przebieżek po 100m z przerwą 100m w biegu... Najszybsza setka w 19 sekund co daje tempo 3,10...
1,21km 5min16s tempo 4,21
HRś 169
HRmax 180
Na koniec dobieg do domku... Schłodzenie...
1,02km 5min14s tempo 5,08
HRś 157
HRmax 165
Dzisiejsze menu:
Śniadanie: biały ser, mała łyżeczka dżemu, jogurt 175g
Drugie śniadanie: surówka (marchewka, jabłka, kukurydza, kapusta pekińska, czerwona cebula, 2 łyżki majonezu)
Obiad: kurczak + surówka (marchewka, jabłka, kukurydza, kapusta pekińska, czerwona cebula, 2 łyżki majonezu)
Kolacja: po bieganiu 2 małe jabłka, 10 fistaszków, 5 pistacji
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Kolejny dzień z nową formułą żywieniową, bajka, cały czas energia, brak uczucia głodu, energia do życia, czysty umysł... Oby tak dalej. Dziś biegać poszedłem dopiero po 21, było sporo pracy gastronomicznej w domu. Jutro mała impreza domowa
12,12km 1h4min27s tempo 5,19
HRś 147
HRmax 158
Początek to easy, puls już wydaje się być w porządku, nie wariuje i jest jak na mnie niski. Fajnie, mimo 2 stopni było ciepło, jedynie palce cholernie mi skostniały, a małem rękawiczki. Po pierwszej części treningu przyszedł czas na przebieżki. Tak jak wczoraj 6x100m na przerwie 100m... Najszybsza setka poniżej 19 sekund weszła...
1,2km 5min9s tempo 4,18
HRś 167
HRmax 176
Dzisiejsza poranna waga: 66,2kg
A dziś jedzone było:
Śniadanie: 150g twarogu, łyżka dżemu, 2 szklanki maślanki truskawkowej
Drugie śniadanie: surówka (marchewka, jabłka, kukurydza, kapusta pekińska, czerwona cebula, 2 łyżki majonezu)
Obiad: jajecznica na maśle z 6 jajek z cebulą i czosnkiem
Kolacja: po bieganiu 80g serka homogenizowanego naturalnego, 5 nerkowców, 5 pistacji, 10 fistaszków
Z ciekawych rzeczy, dziś przez przypadek dowiedziałem się, że nominowano mnie do konkursu Plebiscyt Sportowy 2013. Wybiera się najpopularniejszych sportowców, trenerów i talenty powiatu włoszczowskiego.
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/ga ... s=Itemnr=1
Jeśli komuś nie szkoda 1,23zł na SMS, to będe wdzięczny. Można wysłać wiadomość o treści SWSWL.Mariusz Bugajniak na numer 71466. Oczywiście jestem leszczem, ale chciałbym utrzeć nosa piłkarzom, którym nawet nie chce się trenować... A na mnie jak kręce interwały na stadionie patrzą jak na kosmite...
Poza tym licze na solidarność biegaczy ![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
12,12km 1h4min27s tempo 5,19
HRś 147
HRmax 158
Początek to easy, puls już wydaje się być w porządku, nie wariuje i jest jak na mnie niski. Fajnie, mimo 2 stopni było ciepło, jedynie palce cholernie mi skostniały, a małem rękawiczki. Po pierwszej części treningu przyszedł czas na przebieżki. Tak jak wczoraj 6x100m na przerwie 100m... Najszybsza setka poniżej 19 sekund weszła...
1,2km 5min9s tempo 4,18
HRś 167
HRmax 176
Dzisiejsza poranna waga: 66,2kg
A dziś jedzone było:
Śniadanie: 150g twarogu, łyżka dżemu, 2 szklanki maślanki truskawkowej
Drugie śniadanie: surówka (marchewka, jabłka, kukurydza, kapusta pekińska, czerwona cebula, 2 łyżki majonezu)
Obiad: jajecznica na maśle z 6 jajek z cebulą i czosnkiem
Kolacja: po bieganiu 80g serka homogenizowanego naturalnego, 5 nerkowców, 5 pistacji, 10 fistaszków
Z ciekawych rzeczy, dziś przez przypadek dowiedziałem się, że nominowano mnie do konkursu Plebiscyt Sportowy 2013. Wybiera się najpopularniejszych sportowców, trenerów i talenty powiatu włoszczowskiego.
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/ga ... s=Itemnr=1
Jeśli komuś nie szkoda 1,23zł na SMS, to będe wdzięczny. Można wysłać wiadomość o treści SWSWL.Mariusz Bugajniak na numer 71466. Oczywiście jestem leszczem, ale chciałbym utrzeć nosa piłkarzom, którym nawet nie chce się trenować... A na mnie jak kręce interwały na stadionie patrzą jak na kosmite...
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Od ostatniego treningu sporo się wydarzyło... Ten wpis będzie długi, niestety przygotujcie się na to
Zacznijmy od tego, że w sobote mieliśmy spotkanie ze znajomymi. Bardzo przyjemne, siedzenie, gadanie, popijanie niskoprocentowych trunków, jedzenie smacznych i zdrowych dań
Ogólnie nie pije alkoholu, bo nie lubie, nie potrzebuje, ale niekiedy dobrym winkiem nie pogardze... I tak siedzieliśmy sobie, wypiłem 2 lampki półwytrawnego czerwonego greckiego wina, które dostałem od mamy z jej ostatniego wyjazdu. Gorzej było z jedzeniem, w sumie to lepiej, bo od kiedy stosuje sposób odżywnia LCHF moge jeść żywność, którą uwielbiam w nawet sporych ilościach... I tak było w sobotni wieczór, kurczaka zjadłem masakryczne ilości, do tego sałatki, coś pięknego
Żebyście wiedzieli o ilości pokarmu, jaki wciągnąłem napisze tylko, że w sobote rano ważyłem 66kg, a w niedziele rano 68,3kg
Jedyne odstępstwo od LCHF było zjedzenie małej ilości makaronu w zapiekance, ale z racji nastawienie na niedzielne zawody, pomyślałem, że nawet dobrze będzie. Oczywiście jestem początkującym fanem LCHF, także na pewno popełniam sporo błędów, chociaż nie jem wogóle chleba, ziemniaków, słodyczy, ogólnie z produktów przetworzonych zjadłem w tym miesiącu czarną czekolade, o której napisze potem oraz kawałek sernika awaryjnie ratując swoje życie
o czym też potem wspone... Co bardzo ważne w kwesti zrozumienia późniejszych wydarzeń musze napisać, że w sobote położyłem się spać o 3 nad ranem, w piątek o 1.30 w nocy, a w czwartek o 1... Dla mnie to masakra, ogólnie chodze spać o 22-23... Potem mój organizm się rozregulowuje i jest źle... Było źle...
Chyba rozumiem co czuł Gife, gdy miał zapaść w nocy... Ale po kolei...
Nie wspominałem na blogu o tym, bo nie widziałem czy wypali. W tamtym roku zakończyłem sezon startem w Bełchatowie w 15km biegu. Bardzo, bardzo fajna impreza z zapleczem na hali Skry... Bardzo chciałem i w tym roku zakończyć udany 2013 rok właśnie w Bełchatowie. Trasa fajna, bardzo kręta, na pewno nie płaska, ogólnie mocno atrakcyjna. Da się również poczuć, że jednak bogata gmina organizuje bieg, wszystko na wypasie. Ale tak jak pisałem, nie wiedziałem, czy dam rade wystartować, nie lubie biegać zawodów nieprzygotowany, a ostatnio w sumie biegam tylko easy i ewentualnie przebieżki, w sumie już po sezonie. Do tego nie wiedziałem jak organizm zareaguje na wyścig po alkoholu, na mega pełny, objedzony brzuch, a najbardziej bałem się tego niewyspania... Postanowiłem o 3 nad ranem, że jak się obudze, podniose głowe i poczuje, że jest ok to pojade, specjalnie też nie opłacałem biegu wcześniej. W dniu startu było to 50zł, więc i tak nie było źle. Budzik nastawiłem na 8 rano. Bieg miał być o 12, do 11.30 musiałem być, żeby się zapisać. Do Bełchatowa jest ode mnie jakieś 100km.
Godzina 8. Wstałem. Jest decyzja. Jade. Poranna toaleta. Pompki, brzuszki. Ważenie, tak jak wspominałem 68,3kg, więcej o 2,3kg niż dzień wcześniej. Brzuch mega napęczniały. Po zmianie diety miałem ogólnie problemy z załatwieniem się. Od kilku dni chodziłem z dodatkowym balastem i bałem się, że balast będzie chciał się odmeldować dokładnie podczas biegu...
Z racji uczucia mega sytości i dobrego samopoczucia śniadanie wygładało tak: 2 szklanki słabiutkiej kawy z mlekiem, potem szklanka soku pomarańczowego. Z ciekawszych tematów to zacząłem łykać olej z wątroby rekina. Do tego od dawna jakiś zbiór witamin codziennie i witamina C przeciw wolnym rodnikom i ku pokrzepieniu odporności, ale to tak by the way
Kilka minut po 9 rano wsiadamy z Pauliną do auta i kierujemy się w stronę Bełchatowa. Spiesze się, nie jedziemy wolno... Nie wiem jak ale kilka minut po 10 jesteśmy w Bełchatowie, ogólnie jeżdze ostrożnie, nie jestem już młodym gnojem, pamiętam czasy, gdy przerzuciłem 7 sportowych motocykli i nie jeździłem wolno, dlatego tym bardziej dziwie się, jak tak szybko dostałem się do miasta PGE
Ale mniejsza o to. Dojechaliśmy do Hali Skry, Pan sprawnie pokierował nas na miejsce parkingu. Zabrałem swoje rzeczy. Kilka minut wcześniej zjadłem banana i popiłem sokiem pomarańczowym. Na płycie hali znajdowało się biuro zawodów. Sprawnie, bez kolejki zapłaciłem za bieg, odebrałem numer startowy i pakiet. Nie wiem, czy osoby, które opłacały bieg wcześniej miały bogatszy pakiet, ale w moim, oprócz ulotek był Powerade, latarka Led z funkcją czołówki!
i to nie chinol tylko Panasonic, jakiś brelok odblaskowy. Byłem miło zaskoczony! Następnie udaliśmy się na trybuny, pocykaliśmy kilka fotek. Gdy nadszedł czas poszedłem się przebrać.
Nadszedł czas na rozciąganie i rozgrzewke. Zrobiłem to bardzo solidnie. Zdecydowałem się biec w moich starych wyklepanych Faas 500 z przebiegiem już ponad 2500km... Fajne, wyklepane startówki się z nich zrobiły, są mega dynamiczne! Po rozgrzece założyłem kurtke i poszedłem potruchtać. Zrobiłem na koniec kilka przebieżek.
1,6km 7min27s tempo 4,39
HRś 150
HRmax 172
Oczekiwanie na start. 50m od hali. Dlatego czekałem w środku, aż do 11.57
Po co tracić energie i marznąć. Tm bardziej, że byłem ubran na bojowo, no może nie na krótko, bo w długich spodniach. Na górze bluza termoaktywna i 2 warstwa, czyli zwykła bluza do biegania. Do tego czapka z daszkiem i rękawiczki. Ale temperatura wahała się między 1 a 2 stopniami C. Wreszcie, czas wyjść na start. Przy lini startu o dziwno nie ma tłoku, więc bez kozery ustawiam się w pierwszej lini. Ustawiam Virtual Partnera na 4,15min/km, myślałem, że ciężko będzie o takie tempo w tej części sezonu, chciałem przebiec te 15km w TM docelowego na wiosne. Reszte funkcji Garmina zredukowałem. Trasa składała się z 3 pętli po 5km. Atestowana jest przez PZLA. Świetnie oznaczona. Zostawiłem sobie tylko średnie tempo całego wyścigu. Tyle miało mi wystarczyć! Przed samym startem ktoś mnie zaczepia. W drugiej lini, stoi mój kolega z pobliskiej miejscowości. Kilka biegów biegaliśmy wspólnie. Jak się okazało,pokonał wczorajsze 15km w tempie 3,37min/km zajmując 12 miesce OPEN i 2 miejsce w kategori M20. Kozak
Mieszka 25km od mojej miejscowości.
Start! Ruszam! Jak to zwykle ja, niespokojny duch zaczynam szybko, patrze na tempo 3,30... Zwalniam, 3.40, zwalniam, 3.50, cały czas zmuszam się do zwolnienia. Wiem, że znowu zapłace za głupote jak tego nie zrobie. W końcu Garmin pokazuje 3.59... Czuje, że to naprawde wolno, puls jak na mnie nisko 170... Tak sobie myśle, chyba LCHF daje rade... Ciekawe co będzie później... Nabijam kolejne km... Po 4km widze, że tempo jest mocne, postanawiam przycisnąć, żeby na pomiarze 5km na końcu pierwszej pętli mieć czas poniżej 20 minut. Zabrakło 1s. Pierwsze 5km 20,01min. Ale troche spuchłem na tym km. Potem trzeźwo odpuściłem 6km, co zaowocowało ustabilizowaniem tempa na poziomie średniem 4,01... I tak było to bardzo szybko, najlepsze było to, że czułem się bardzo dobrze i zmuszałem się do zwalniania. Puls też nie był za wysoki. Myśle, dobra przelece 2 pętle i na 3 przycisne. Ogólnie te zawody pobiegłem jak na mnie mega mądrze, na podbiegach odpuszczałem, konkurenci mi uciekali, 200m za szczytem to już ja byłem przed nimi, a nie zgrzewałem się na podbiegu. Do tego odpoczywałem na zbiegach. Szanowałem organizm ogólnie. Nie byłem cały czas pewny biegu co by nie było bez węglowodanów... No w sumie na ich minimalnej ilości... Nie wiedziałem co będzie później wraz z upływem km. Dieta bardzo mi służy. Nie jestem ospały, mam energie, chce mi się żyć, pracować, trenować! I to bez węglowodanów! Wcześniej bym w to nie uwierzył! I jeszcze te zawody. Biegne tak szybko i czuje, że to 90%, cały czas musze się pilnować, niski puls! No rewelacja! 10km mijam w czasie dokładnie 40,57 minuty. Zaczyna się ostatnia piątka! Dwa razy po okrążeniu brałem kubek z wodą, w sumie nie z pragnienia, chciałem przełknąć coś, miałem suche gardło. Początek tygodnia to przeziębienie, katar, leki i w sumie cały czas jakieś pozostałości są po tym. Nawet podczas tego biegu smarkałem pneumatycznie
niezliczoną ilość razy, ile flegmy wyplułem to też tylko ja wiem... Ale ogólnie jest dobrze. Ja gluta będe miał do wiosny już. Wracam do biegu. Średnie tempo na Garminie spadło mi do 4,03. Ostatni podbieg, który odpuszczam. Do mety 2,5km przyspieszam, doganim tych, którzy wyprzedzili mnie na podbiegu. Już ich mam. Wyprzedzenia. Lece dalej. Ostatnie 2km. Cały czas przyspieszam. Zwykle mój finisz to ostatni km. Tutaj zachowałem mase sił i finisz to 2,5km... 14km pobiegłem w 3,52min... Czas na ostatni km. Lecimy, kilka osób w grupie, wbiegamy na ostatatnią prosta jakieś 300m, ciśniemy, zwykle w takim momencie puchne i odpuszczam... Wczoraj było inaczej, przyczaiłem się do gości i to ja ich zgrzałem, na końcu jeszcze oderwałem się kilka metrów! Finisz w tempie poniżej 3,30min/km!
Meta! Medal! Piękny, w tamtym roku był śliczny kryształowy medal, niestety potłukłem go po 10 minutach, ale dali mi drugi, a w tym roku, standardowy metalowy... Ale śliczny! Paulina daje mi Powerade, uzupełniam płyny, ale nie czuje ani odwodnienia, ani zmęczenia. Idziemy na trybuny. Spotykam się jeszcze z Jakubem. Pamiątkowa fotka. Na trybunach rozmawiam z Narzeczoną, jak to jest, że 3 dni z ograniczonym snem, wczoraj to praktycznie bez snu, do tego alkohol, mega sytość, żeby nie powiedzieć przejedzenie, zaparcie uzupełniające obraz nędzy i rozpaczy... i co? I wychodzą mi najlepsze zawody! Do tego nie jestem zmęczony, czuje, że była rezerwa! Czyli tak naprawde człowiek spina się, przygotowuje, przejmuje i wychodzi klapa tak jak mój start w Maratonie Warszawskim. Wtedy przekombinowałem, mimo, że plan minimum został wykonany i czas też bardzo dobry z tego wyszedł! A tu co? Bez przygotowania z treningu easy? Bez węglowodanów na diecie LCHF? Jak to jest? I puls też nie kosmiczny jak na mnie! I to maksymalna wartość osiągnięta na końcu biegu, nie tak jak w innych wyścigach na początku, w środku, wszędzie, tylko nie na końcu. Nie rozumiałem tego! Ale dziękuje sobie za to, że postanowiłem spróbować tego systemu odżywania! Dla mnie bomba!
Oficjalny wynik atestowanej trasy: 15km 1h01min12s tempo 4,04
Miejce OPEN - 74
Miejce M20 - 19
Miejce M - 66
Zawody ukończyło 725 osób. Stawke zamykała Pani Janina! To 77 letnia kobieta z Pabianic! Ogromny szacunek!
A teraz czas na dane z Garmina:
15,16km 1h01min14s tempo 4,02
HRś 178
HRmax 190
Poszczególne km:
1 4:00
2 3:59
3 4:04
4 3:54
5 3:57
6 4:19
7 4:09
8 4:10
9 3:57
10 4:05
11 4:14
12 4:03
13 4:08
14 3:52
15 3:50
160m 3:27
Chwile posiedziałem i poszedłem na rozbieganie, które było tak miłe, że nie chciało się go kończyć. Stare dobre Faas 500 spisały się świetnie!
2,04km 11min22s tempo 5,34
HRś 147
HRmax 157
Potem dokładne rozciąganie, przebrałem się i udałem się do Pauliny na trybuny. Zapomniałem o posiłku, więc zakręciłem się do bufetu po grochówke. Bez chleba i ziemniaków. Da się? Da! Ale jednak mogłem uzupełnić ten stracony glikogen mięśniowy, nie byłoby jaj potem... Jednak Powerade nie uzupełnie węgli
Wiadomo, człowiek głupi, na błędach się uczy. Na trybunach czekaliśmy na dekoracje. Zwycięzca miał czas 45 minut z małymi grosikami. Ukrainiec. Było wielu młodych zawodników, ogronam ilość sędziwych ludzi była też nagradzana! Miło widzieć, gdy zwycięzcy z kategori M60 biegają w moim tempie. Pozwala mi to myśleć o bieganiu, jako o sposobie życia na... całe życie! Na koniec losowanie nagród wśród wszystkich uczestników! Wszystko na bogato! A całość na ciepłej i pięknej Hali Skry! Bełchatowska Piętnastka to prawdopodobnie nr 1 jeśli chodzi o zawody, w których startowałem! W 2011 roku biegał tutaj Henryk Szost, oczywiście wygrał
Czas odjeżdzać! Idziemy do auta, sprawnie opuszczamy parking. Po drodze w oczy rzuca się centrum handlowe, mamy reszte dnia dla siebie, dlatego postanawiamy wstąpić. Lubie łazić po sklepach. Oglądać, nie kupować
Chodzimy, oglądamy, wszędzie już reklamują święta... Widać, że nieuchronnie się zbiżają
W pewnym momecie czuje, że moje zaparcie, które trwało już od kilku dni postanowiło skapitulować, szukam łazienki. Co się okazuje, spędzam tam 20 minut, przezywam katusze jak kobieta w ciąży podczas porodu. Próbuje coś urodzić, ale średnio się da... Ciśnienie miałem pewnie zajebiste
Nie jest ciekawie, uczucie w brzuchu tragiczne. Zbieram sie, łazimy dalej. W pewnej chwili czuje, że coś się dzieje, jakbym zaczynał tracić przytomność... Mówie o tym Paulinie, siadam... Przechodzi! Sprawdzam puls. Nie ma skoków, wszystko książkowo. Po chwili odpoczynku idziemy w strone Tesco. Pomyśleliśmy, że można coś zjeśc w Bistro na płycie Tesco. Fajne i zdrowo wyglądające dania tam serwują. Dochodzimy do Bistro i czuje to samo, zaraz strace przytomność, do tego zaczyna drętwieć mi szczęka. Biore telefon do ręki, żeby szybko dzownić po pomoc jak nie przejdzie. Siadam. Jedyna myśl, mówie Paulinie, kup słodką Pepsi i ciastko, szybko... Zjadam kawałek sernika i wypiłem napój, siedze, odpoczywam. Luz. Potem kupuje sobie garść orzechów brazylijskich, szybko zjadam. Czuje, że wszystko wraca do normy. Przeanalizowałem tą sytuacje. Najadłem się bardzo kurczakiem i warzywami w sobotni wieczór, wiadomo, jakieć kcal z tego były, ale wiele też się nie przyswoiło. Przed zawodami,szczególnie w takim tempie i co by nie patrzeć na krótkim dystansie węgle są koniecznością. A ja zjadłem deczko makaronu w sobote i banana w dniu biegu. Powiedzmy, że troche WW dostarczyłem z soku pomarańczowego, ale to wszytko mało. Miałem klasyczną odcinke, zapasy energi były wypalone, ta sytuacja działa się jakieś 4-5 godzin po biegu! A ja nie zjadłem! A nie zjadłem bo miałem brzuch jak piłka przez zaparcie. I to wszystko się na siebie nałożyło. Brak snu, alkohol, przejedzenie, zawody, nieuzupełnienie węglowodanów, ani normalnego jedzenia w schemacie LCHF... Dobrze, że orła nie wywinąłem, narobiłbym Paulinie strachu. W sumie to i tak bała się nieźle.
Przed wyjazdem kupiłem jeszcze czekolade gorzką z Wedla. Pierwszy raz taką widziłem. 90% czarna czekolada. W cenie poniżej 5zł. Specjalnie wrzucam fotki. Mnie zainteresowało, bo ma prawie połowe tłuszczy, a bardzo ograniczoną zawartość węgli. Jak napisałem w dziale Dieta, smakuje jak masło
Serio, jakbym gryzł gorzkie masło. Sam tłuszcz. Ale dla mnie ok.
Bardzo wolno 70-80km/h jechaliśmy w strone domu. Gadaliśmy, pełny relaks. W domu wreszcie odpoczynek. I tak poszedłem spać późno bo o 22.30... Wstałem dziś jak nowy. Wszystko jest ok! I co by gówniany temat zakończyć, po powrocie wypiłem sporo mleka i zakończyłem kwestie zaparcia. I dziś rano waże 66,5kg... Jak to mówią... Shit happens
Jeszcze odnośnie mojego żywienia:
Sobota 66kg
Śniadanie: pomidor, mozzarella, 1 wafel ryżowy
Drugie śniadanie: 10 pistacji, 10 nerkowców, 20 fistaszków
Obiad + kolacja: zapiekanka makaron, kurczak, brokuły, mozzarella,
sałatka kurczak, kukurydza, seler, deczko majonezu
sałatka jajka, pieczarki, kukurydza, cebula, deczko majonezu
ciasto bez cukru, marchewka, mąka orkiszowa ilości minimalnej, migdały, żurawina, rodzynki, serek homogenizowany naturalny, 2 łyżeczki miodu
Niedziela 68,3kg
Śniadanie: 2 szklanki słabiutkie kawy, 1 szklanka soku pomarańczowego
Drugie śniadanie: przed biegiem banan i troche soku pomarańczowego
Pozostałe jedzenie:
po biegu porcja gorochówki bez ziemniaków i chleba
po osłabnięciu kawałek sernika i 200ml pepsi
100g orzechów brazylijskich
100g czekolady gorzkiej 90%
Na osłodzenie tego czytelniczego maratonu kilka fotek![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Zacznijmy od tego, że w sobote mieliśmy spotkanie ze znajomymi. Bardzo przyjemne, siedzenie, gadanie, popijanie niskoprocentowych trunków, jedzenie smacznych i zdrowych dań
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Nie wspominałem na blogu o tym, bo nie widziałem czy wypali. W tamtym roku zakończyłem sezon startem w Bełchatowie w 15km biegu. Bardzo, bardzo fajna impreza z zapleczem na hali Skry... Bardzo chciałem i w tym roku zakończyć udany 2013 rok właśnie w Bełchatowie. Trasa fajna, bardzo kręta, na pewno nie płaska, ogólnie mocno atrakcyjna. Da się również poczuć, że jednak bogata gmina organizuje bieg, wszystko na wypasie. Ale tak jak pisałem, nie wiedziałem, czy dam rade wystartować, nie lubie biegać zawodów nieprzygotowany, a ostatnio w sumie biegam tylko easy i ewentualnie przebieżki, w sumie już po sezonie. Do tego nie wiedziałem jak organizm zareaguje na wyścig po alkoholu, na mega pełny, objedzony brzuch, a najbardziej bałem się tego niewyspania... Postanowiłem o 3 nad ranem, że jak się obudze, podniose głowe i poczuje, że jest ok to pojade, specjalnie też nie opłacałem biegu wcześniej. W dniu startu było to 50zł, więc i tak nie było źle. Budzik nastawiłem na 8 rano. Bieg miał być o 12, do 11.30 musiałem być, żeby się zapisać. Do Bełchatowa jest ode mnie jakieś 100km.
Godzina 8. Wstałem. Jest decyzja. Jade. Poranna toaleta. Pompki, brzuszki. Ważenie, tak jak wspominałem 68,3kg, więcej o 2,3kg niż dzień wcześniej. Brzuch mega napęczniały. Po zmianie diety miałem ogólnie problemy z załatwieniem się. Od kilku dni chodziłem z dodatkowym balastem i bałem się, że balast będzie chciał się odmeldować dokładnie podczas biegu...
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Kilka minut po 9 rano wsiadamy z Pauliną do auta i kierujemy się w stronę Bełchatowa. Spiesze się, nie jedziemy wolno... Nie wiem jak ale kilka minut po 10 jesteśmy w Bełchatowie, ogólnie jeżdze ostrożnie, nie jestem już młodym gnojem, pamiętam czasy, gdy przerzuciłem 7 sportowych motocykli i nie jeździłem wolno, dlatego tym bardziej dziwie się, jak tak szybko dostałem się do miasta PGE
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Nadszedł czas na rozciąganie i rozgrzewke. Zrobiłem to bardzo solidnie. Zdecydowałem się biec w moich starych wyklepanych Faas 500 z przebiegiem już ponad 2500km... Fajne, wyklepane startówki się z nich zrobiły, są mega dynamiczne! Po rozgrzece założyłem kurtke i poszedłem potruchtać. Zrobiłem na koniec kilka przebieżek.
1,6km 7min27s tempo 4,39
HRś 150
HRmax 172
Oczekiwanie na start. 50m od hali. Dlatego czekałem w środku, aż do 11.57
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Start! Ruszam! Jak to zwykle ja, niespokojny duch zaczynam szybko, patrze na tempo 3,30... Zwalniam, 3.40, zwalniam, 3.50, cały czas zmuszam się do zwolnienia. Wiem, że znowu zapłace za głupote jak tego nie zrobie. W końcu Garmin pokazuje 3.59... Czuje, że to naprawde wolno, puls jak na mnie nisko 170... Tak sobie myśle, chyba LCHF daje rade... Ciekawe co będzie później... Nabijam kolejne km... Po 4km widze, że tempo jest mocne, postanawiam przycisnąć, żeby na pomiarze 5km na końcu pierwszej pętli mieć czas poniżej 20 minut. Zabrakło 1s. Pierwsze 5km 20,01min. Ale troche spuchłem na tym km. Potem trzeźwo odpuściłem 6km, co zaowocowało ustabilizowaniem tempa na poziomie średniem 4,01... I tak było to bardzo szybko, najlepsze było to, że czułem się bardzo dobrze i zmuszałem się do zwalniania. Puls też nie był za wysoki. Myśle, dobra przelece 2 pętle i na 3 przycisne. Ogólnie te zawody pobiegłem jak na mnie mega mądrze, na podbiegach odpuszczałem, konkurenci mi uciekali, 200m za szczytem to już ja byłem przed nimi, a nie zgrzewałem się na podbiegu. Do tego odpoczywałem na zbiegach. Szanowałem organizm ogólnie. Nie byłem cały czas pewny biegu co by nie było bez węglowodanów... No w sumie na ich minimalnej ilości... Nie wiedziałem co będzie później wraz z upływem km. Dieta bardzo mi służy. Nie jestem ospały, mam energie, chce mi się żyć, pracować, trenować! I to bez węglowodanów! Wcześniej bym w to nie uwierzył! I jeszcze te zawody. Biegne tak szybko i czuje, że to 90%, cały czas musze się pilnować, niski puls! No rewelacja! 10km mijam w czasie dokładnie 40,57 minuty. Zaczyna się ostatnia piątka! Dwa razy po okrążeniu brałem kubek z wodą, w sumie nie z pragnienia, chciałem przełknąć coś, miałem suche gardło. Początek tygodnia to przeziębienie, katar, leki i w sumie cały czas jakieś pozostałości są po tym. Nawet podczas tego biegu smarkałem pneumatycznie
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Meta! Medal! Piękny, w tamtym roku był śliczny kryształowy medal, niestety potłukłem go po 10 minutach, ale dali mi drugi, a w tym roku, standardowy metalowy... Ale śliczny! Paulina daje mi Powerade, uzupełniam płyny, ale nie czuje ani odwodnienia, ani zmęczenia. Idziemy na trybuny. Spotykam się jeszcze z Jakubem. Pamiątkowa fotka. Na trybunach rozmawiam z Narzeczoną, jak to jest, że 3 dni z ograniczonym snem, wczoraj to praktycznie bez snu, do tego alkohol, mega sytość, żeby nie powiedzieć przejedzenie, zaparcie uzupełniające obraz nędzy i rozpaczy... i co? I wychodzą mi najlepsze zawody! Do tego nie jestem zmęczony, czuje, że była rezerwa! Czyli tak naprawde człowiek spina się, przygotowuje, przejmuje i wychodzi klapa tak jak mój start w Maratonie Warszawskim. Wtedy przekombinowałem, mimo, że plan minimum został wykonany i czas też bardzo dobry z tego wyszedł! A tu co? Bez przygotowania z treningu easy? Bez węglowodanów na diecie LCHF? Jak to jest? I puls też nie kosmiczny jak na mnie! I to maksymalna wartość osiągnięta na końcu biegu, nie tak jak w innych wyścigach na początku, w środku, wszędzie, tylko nie na końcu. Nie rozumiałem tego! Ale dziękuje sobie za to, że postanowiłem spróbować tego systemu odżywania! Dla mnie bomba!
Oficjalny wynik atestowanej trasy: 15km 1h01min12s tempo 4,04
Miejce OPEN - 74
Miejce M20 - 19
Miejce M - 66
Zawody ukończyło 725 osób. Stawke zamykała Pani Janina! To 77 letnia kobieta z Pabianic! Ogromny szacunek!
A teraz czas na dane z Garmina:
15,16km 1h01min14s tempo 4,02
HRś 178
HRmax 190
Poszczególne km:
1 4:00
2 3:59
3 4:04
4 3:54
5 3:57
6 4:19
7 4:09
8 4:10
9 3:57
10 4:05
11 4:14
12 4:03
13 4:08
14 3:52
15 3:50
160m 3:27
Chwile posiedziałem i poszedłem na rozbieganie, które było tak miłe, że nie chciało się go kończyć. Stare dobre Faas 500 spisały się świetnie!
2,04km 11min22s tempo 5,34
HRś 147
HRmax 157
Potem dokładne rozciąganie, przebrałem się i udałem się do Pauliny na trybuny. Zapomniałem o posiłku, więc zakręciłem się do bufetu po grochówke. Bez chleba i ziemniaków. Da się? Da! Ale jednak mogłem uzupełnić ten stracony glikogen mięśniowy, nie byłoby jaj potem... Jednak Powerade nie uzupełnie węgli
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Czas odjeżdzać! Idziemy do auta, sprawnie opuszczamy parking. Po drodze w oczy rzuca się centrum handlowe, mamy reszte dnia dla siebie, dlatego postanawiamy wstąpić. Lubie łazić po sklepach. Oglądać, nie kupować
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Przed wyjazdem kupiłem jeszcze czekolade gorzką z Wedla. Pierwszy raz taką widziłem. 90% czarna czekolada. W cenie poniżej 5zł. Specjalnie wrzucam fotki. Mnie zainteresowało, bo ma prawie połowe tłuszczy, a bardzo ograniczoną zawartość węgli. Jak napisałem w dziale Dieta, smakuje jak masło
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Bardzo wolno 70-80km/h jechaliśmy w strone domu. Gadaliśmy, pełny relaks. W domu wreszcie odpoczynek. I tak poszedłem spać późno bo o 22.30... Wstałem dziś jak nowy. Wszystko jest ok! I co by gówniany temat zakończyć, po powrocie wypiłem sporo mleka i zakończyłem kwestie zaparcia. I dziś rano waże 66,5kg... Jak to mówią... Shit happens
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Jeszcze odnośnie mojego żywienia:
Sobota 66kg
Śniadanie: pomidor, mozzarella, 1 wafel ryżowy
Drugie śniadanie: 10 pistacji, 10 nerkowców, 20 fistaszków
Obiad + kolacja: zapiekanka makaron, kurczak, brokuły, mozzarella,
sałatka kurczak, kukurydza, seler, deczko majonezu
sałatka jajka, pieczarki, kukurydza, cebula, deczko majonezu
ciasto bez cukru, marchewka, mąka orkiszowa ilości minimalnej, migdały, żurawina, rodzynki, serek homogenizowany naturalny, 2 łyżeczki miodu
Niedziela 68,3kg
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Śniadanie: 2 szklanki słabiutkie kawy, 1 szklanka soku pomarańczowego
Drugie śniadanie: przed biegiem banan i troche soku pomarańczowego
Pozostałe jedzenie:
po biegu porcja gorochówki bez ziemniaków i chleba
po osłabnięciu kawałek sernika i 200ml pepsi
100g orzechów brazylijskich
100g czekolady gorzkiej 90%
Na osłodzenie tego czytelniczego maratonu kilka fotek
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Człowiek wyspany to człowiek szczęśliwy... Wstałem już z normalną wagą 66,5kg. A po pracy bieg regeneracyjny, z nastawieniem na pilnowanie pulsu. I było bardzo pozytywnie, pod koniec miałem chęć przedłużyć i przyspieszyć, ale na wszystko będzie czas. Dziś miało być regeneracyjnie
8,14km 48,01min tempo 5,54
HRś 139
HRmax 149
Dzisiejsze żarełko:
Śniadanie: kostka sera białego, 2 łyżki dżemu
Drugie śniadanie: sałatka kukurydza , seler, deczko majonezu oraz sałatka jajka, pieczarki, kukurydza, cebula, deczko majonezu
Obiad: kurczak, bigos oraz 10 orzechów laskowych, 10 nerkowców, 10 pistacji, 20 fistaszków
Kolacja: po bieganiu jabłko
Jedzenie można zagryźć medalem w razie głodu...![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
8,14km 48,01min tempo 5,54
HRś 139
HRmax 149
Dzisiejsze żarełko:
Śniadanie: kostka sera białego, 2 łyżki dżemu
Drugie śniadanie: sałatka kukurydza , seler, deczko majonezu oraz sałatka jajka, pieczarki, kukurydza, cebula, deczko majonezu
Obiad: kurczak, bigos oraz 10 orzechów laskowych, 10 nerkowców, 10 pistacji, 20 fistaszków
Kolacja: po bieganiu jabłko
Jedzenie można zagryźć medalem w razie głodu...
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
W środe Narzeczona idzie na aerobik, mam więc 1,5h czasu na spokojny trening. I tak też było wczoraj. Cieszyłem się na popołudniowe bieganie, ale o dziwno z każdą godziną byłem bardziej senny i przymęczony. Gdy wróciłem do domu po pracy totalnie nie miałem siły iść na trening. Z doświadczenia wiem jednak, że gdy się zmusze i wyjde to zmęczenie szybko mija, a po treningu wiadomo... czuć moc cały wieczór... W planie było 15km, wolno, bez przebieżek całość w granicach 5,20min/km...
Zrobiłem rozgrzewke i wyszedłem. Było ciepło jak na końcówke listopada, nawet można powiedzieć, że troche za ciepło się ubrałem. Pierwsze 5km bardzo ciężko mi sie biegło, naprawde średnio. Potem jak to zawsze po 5km włączył mi się 2 bieg i było już dobrze. Ale prawdziwe jaja działy się po 11-12km, kiedy poprostu dopłynęła do moich mieśni i całego ciała totalna fala energi, nie wiem z czego to się wzięło. Jeśli chodzi o diete, 3h przed treningiem zjadłem udko z kurczaka z całym znajdującym się na nim tłuszczem... Uczucie w każdym razie przednie... Dobiegłem do mojego bloku, wybił 15km, skręciłem i dołożyłem kolejne 5km... To był naprawde udany trening... Do tego pozytywnie zaskoczyło mnie tętno, które nawet spadało w końcowej fazie treningu, np 158, nie zmniejszam prędkości, a tutaj 154, 151... Wcześniej nie do pomyślenia...
20,09km 1h45min56s tempo 5,16
HRś 154
HRmax 166
I jeszcze kwestia żywieniowa:
Wtorek 67,1kg
Śniadanie: parówka, jajko, sałatka kukurydza , seler, deczko majonezu oraz sałatka jajka, pieczarki, kukurydza, cebula, deczko majonezu
Drugie śniadanie: kawałek sernika domowego z minimalną zawartością cukru
Obiad: parówka, jajko, cebula, czosnek, bigos, wszystko smażone na maśle
Kolacja: 10 nerkowców, 10 pisacji, 10 migdałów, 10 laskowych, 20 fistaszków
Środa 67,2kg
Śniadanie: ogórek, jogurt naturalny, 2 listki chleba żytniego pełnoziarnistego, pasztet drobiowy
Drugie śniadanie: 2 jabłka, 2 opakowania makreli w sosie pomidorowym
Obiad: udko z kurczaka, sałatka kapusta biała, marchewka, ogórek, seler, kukurydza, majonez, 1 krakers
Kolacja: 1/2 granata, 1 mandarynka, 1/2 jabłka, 1/2 kaki sharon, 5 rodzynek, 5 żurawin
Czwartek 66,6kg
Śniadanie: 3 wafle ryżowe z almette i pasztetem drobiowym
Drugie śniadanie: 200g sera białego polanego 125g serka homogenizowanego
Obiad: 3 parówki, 4 jajka, a to podsmażone na maśle z cebulą, posypane czosnkiem
Kolacja: nic, bo jakoś nie byłem głodny
Trzy fotki świetnej, szybkiej, prostej i niskowęglowodanowej potrawy... Serduszko na śniadanie od Paulinki, skład to 1 parówka i 1 jajko... To bardziej nieforemne to mój obiad 1 parówka podsmażana na maśle z cebulką, potem na wszystko wbijam jajko i dodaje na koniec drobno posiekanego czosnku...
I ostatnia wersja, to obiad z dziś, placek parówkowo - jajeczny, 3 parówki, 4 jajka, cebula, dużo czosnku... ![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Zrobiłem rozgrzewke i wyszedłem. Było ciepło jak na końcówke listopada, nawet można powiedzieć, że troche za ciepło się ubrałem. Pierwsze 5km bardzo ciężko mi sie biegło, naprawde średnio. Potem jak to zawsze po 5km włączył mi się 2 bieg i było już dobrze. Ale prawdziwe jaja działy się po 11-12km, kiedy poprostu dopłynęła do moich mieśni i całego ciała totalna fala energi, nie wiem z czego to się wzięło. Jeśli chodzi o diete, 3h przed treningiem zjadłem udko z kurczaka z całym znajdującym się na nim tłuszczem... Uczucie w każdym razie przednie... Dobiegłem do mojego bloku, wybił 15km, skręciłem i dołożyłem kolejne 5km... To był naprawde udany trening... Do tego pozytywnie zaskoczyło mnie tętno, które nawet spadało w końcowej fazie treningu, np 158, nie zmniejszam prędkości, a tutaj 154, 151... Wcześniej nie do pomyślenia...
20,09km 1h45min56s tempo 5,16
HRś 154
HRmax 166
I jeszcze kwestia żywieniowa:
Wtorek 67,1kg
Śniadanie: parówka, jajko, sałatka kukurydza , seler, deczko majonezu oraz sałatka jajka, pieczarki, kukurydza, cebula, deczko majonezu
Drugie śniadanie: kawałek sernika domowego z minimalną zawartością cukru
Obiad: parówka, jajko, cebula, czosnek, bigos, wszystko smażone na maśle
Kolacja: 10 nerkowców, 10 pisacji, 10 migdałów, 10 laskowych, 20 fistaszków
Środa 67,2kg
Śniadanie: ogórek, jogurt naturalny, 2 listki chleba żytniego pełnoziarnistego, pasztet drobiowy
Drugie śniadanie: 2 jabłka, 2 opakowania makreli w sosie pomidorowym
Obiad: udko z kurczaka, sałatka kapusta biała, marchewka, ogórek, seler, kukurydza, majonez, 1 krakers
Kolacja: 1/2 granata, 1 mandarynka, 1/2 jabłka, 1/2 kaki sharon, 5 rodzynek, 5 żurawin
Czwartek 66,6kg
Śniadanie: 3 wafle ryżowe z almette i pasztetem drobiowym
Drugie śniadanie: 200g sera białego polanego 125g serka homogenizowanego
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Obiad: 3 parówki, 4 jajka, a to podsmażone na maśle z cebulą, posypane czosnkiem
Kolacja: nic, bo jakoś nie byłem głodny
Trzy fotki świetnej, szybkiej, prostej i niskowęglowodanowej potrawy... Serduszko na śniadanie od Paulinki, skład to 1 parówka i 1 jajko... To bardziej nieforemne to mój obiad 1 parówka podsmażana na maśle z cebulką, potem na wszystko wbijam jajko i dodaje na koniec drobno posiekanego czosnku...
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Miałem dziś zrobić coś krótkiego, potem przebieżki, krótkiego, ponieważ będe biegał jutro, w niedziele i w poniedziałek, do tego czasu w weekend będe miał sporo, więc km też będą niemałe...
Jednak po pierwszym km, który okazał się rozgrzewkowym postanowiłem przyspieszyć. I tak z każdym następnym km przyspieszałem... Mocno przyspieszałem, fajny trening wszedł bo zupełnie nieplanowany, do tego niski puls jak na tak wysokie tempo... Jest świetne! Da się biegać na wysokiej intensywności bez węglowodanów? Da się!
7km 30min47s tempo 4,24
HRś 163
HRmax 188
1km 5:17 - rozgrzewka
2km 4:30
3km 4:29
4km 4:02
5km 3:53
6km 3:45
7km 4:50 - schłodzenie
Dzisiejsza waga 66,7kg i jedzonko:
Śniadanie: 1 kaki szaron, 1 jabłko
Drugie śniadanie: 275g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: filet z dorsza, brokuł
Kolacja: po bieganiu 1 jabłko, 1 mandarynka
Jednak po pierwszym km, który okazał się rozgrzewkowym postanowiłem przyspieszyć. I tak z każdym następnym km przyspieszałem... Mocno przyspieszałem, fajny trening wszedł bo zupełnie nieplanowany, do tego niski puls jak na tak wysokie tempo... Jest świetne! Da się biegać na wysokiej intensywności bez węglowodanów? Da się!
7km 30min47s tempo 4,24
HRś 163
HRmax 188
1km 5:17 - rozgrzewka
2km 4:30
3km 4:29
4km 4:02
5km 3:53
6km 3:45
7km 4:50 - schłodzenie
Dzisiejsza waga 66,7kg i jedzonko:
Śniadanie: 1 kaki szaron, 1 jabłko
Drugie śniadanie: 275g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: filet z dorsza, brokuł
Kolacja: po bieganiu 1 jabłko, 1 mandarynka
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Dziś bieganie w planach było od razu po pracy, więc gdy tylko wróciłem, to od razu przebrałem się w rajtuzy
i poleciałem. Łącznie trening miał 14km, ale podzielony był na 3 etapy.
10,01km 55min27s tempo 5,32
HRś 140
HRmax 157
Potem dobiegłem do stadionu i postanowiłem pokręcić na bieżni jakieś przebieżki, ale jakoś tak wpadło mi do głowy, żeby sprawdzić się na 1km... Wiedziałem, że 10km już za mną, ale w sumie tempo spacerowe, więc jakoś powinno to wyjść. Wyszło tak, że poleciałem na odcince od początku i przy 600m postanowiłem, że nie ma sensu, głowa nie wytrzymała
Nie ma co się dziwić, jak pierwsze 200m poniżej 3min/km poleciałem...
Spróbuje jeszcze, ale już zaczne z głową
600m 2min tempo 3,20
HRś 170
HRmax 180
Potem jeszcze około 1km do domku, ale wydłużyłem, bo po takim mocnym odcinku biegło mi się świetnie.
3,41km 17min8s tempo 5,01
HRś 153
HRmax 169
Jutro oczywiście na biegowo, ale pewnie nie tyle ile bym chciał bo nowe Faas'y troche odcisków powodują na moich stopach, jeszcze nie rozbite...
Dzisiejsza waga 65,9kg
Śniadanie: 120g biszkoptów moczonych w szklance ciepłego mleka (biszkopy zalegały więc postanowiłem w końcu zjeść)
Drugie śniadanie: 200g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: po bieganiu 250g kurczaka, 3 małe ogóki kiszone (120g)
Kolacja: 10 pistacji, 10 nerkowców, 10 migdałów, 10 laskowych, 1 włoski, 20 fistaszków, 10 rodzynek, 10 żurawin
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
10,01km 55min27s tempo 5,32
HRś 140
HRmax 157
Potem dobiegłem do stadionu i postanowiłem pokręcić na bieżni jakieś przebieżki, ale jakoś tak wpadło mi do głowy, żeby sprawdzić się na 1km... Wiedziałem, że 10km już za mną, ale w sumie tempo spacerowe, więc jakoś powinno to wyjść. Wyszło tak, że poleciałem na odcince od początku i przy 600m postanowiłem, że nie ma sensu, głowa nie wytrzymała
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
600m 2min tempo 3,20
HRś 170
HRmax 180
Potem jeszcze około 1km do domku, ale wydłużyłem, bo po takim mocnym odcinku biegło mi się świetnie.
3,41km 17min8s tempo 5,01
HRś 153
HRmax 169
Jutro oczywiście na biegowo, ale pewnie nie tyle ile bym chciał bo nowe Faas'y troche odcisków powodują na moich stopach, jeszcze nie rozbite...
Dzisiejsza waga 65,9kg
Śniadanie: 120g biszkoptów moczonych w szklance ciepłego mleka (biszkopy zalegały więc postanowiłem w końcu zjeść)
Drugie śniadanie: 200g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: po bieganiu 250g kurczaka, 3 małe ogóki kiszone (120g)
Kolacja: 10 pistacji, 10 nerkowców, 10 migdałów, 10 laskowych, 1 włoski, 20 fistaszków, 10 rodzynek, 10 żurawin
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Wstałem rano, zjadłem śniadanie, poszperałem w papierkach, rozgrzewka i już gotowy na niedzielny trening. Zmieniłem buty na SpeedCrossy i postanowiłem pobiegać troszke po lasach, chciałem dać odpocząć stopom od nierozbitych jeszcze Faas'ów...
Fajny bieg mi wyszedł, piękne krajobrazy w lesie, świetna pogoda, ciepło 8-9 stopni, wilgotno ale bez opadów. Puls też na znośnym poziomie, w sumie to i tak deczko zawyżony, bo dzisiejszy trening to był bardziej kross
Do tego w lesie blisko mnie padła seria strzałów, zapewne myśliwi, ale oczywiście człowiek z natury woli żyć niż nie, więc tempo w góre i spierdzielamy, wiadomo, czy nie trafi się na niedowidzącego i starawego myśliwego
Na sam koniec zaatakował mnie mały pies, odganiając go trąciłem do w nos, a właściciel tylko krzyknął "chodź tu gnoju, zaraz ci przyjebie"
Co za ludzie...
16,09km 1h27min15s tempo 5,25
HRś 153
HRmax 169
Zaraz zbieram się na saune, do tego jakiś masaż strumieniami wody trzeba uskutecznić, a na koniec wanna bąblująca
Waga znowu w dół... 65,7kg
Śniadanie: mozzarella, pomidor, 1 wafel ryżowy z almette, szklanka kakao
Drugie śniadanie: po bieganiu 1 kaki sharon, 1 mandarynka, 1 jabłko
Obiad: 150g kurczaka smażonego na maśle
, 1/2 brokuła
Kolacja: kebab, oczywiście bez frytek, podwójne mięsko i warzywa...
Już wróciłem z basenu. Masażu było ponad 30 minut, bardzo dokładnie, mieśnie super rozluźnione. Sauna też wypas, dziś grzała jak potrzeba. Łącznie 20 minut z przerwami na zimny prysznic w fińskiej i 10 minut w parowej...
Jutro kolejny trening, tydzień zakończony ponad 65km... Biegam od kilku tygodni sporo więcej niż do wrześniowego maratonu... Żal, że teraz nie ma fajnej imprezy...
Fajny bieg mi wyszedł, piękne krajobrazy w lesie, świetna pogoda, ciepło 8-9 stopni, wilgotno ale bez opadów. Puls też na znośnym poziomie, w sumie to i tak deczko zawyżony, bo dzisiejszy trening to był bardziej kross
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
16,09km 1h27min15s tempo 5,25
HRś 153
HRmax 169
Zaraz zbieram się na saune, do tego jakiś masaż strumieniami wody trzeba uskutecznić, a na koniec wanna bąblująca
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Waga znowu w dół... 65,7kg
Śniadanie: mozzarella, pomidor, 1 wafel ryżowy z almette, szklanka kakao
Drugie śniadanie: po bieganiu 1 kaki sharon, 1 mandarynka, 1 jabłko
Obiad: 150g kurczaka smażonego na maśle
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Kolacja: kebab, oczywiście bez frytek, podwójne mięsko i warzywa...
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Już wróciłem z basenu. Masażu było ponad 30 minut, bardzo dokładnie, mieśnie super rozluźnione. Sauna też wypas, dziś grzała jak potrzeba. Łącznie 20 minut z przerwami na zimny prysznic w fińskiej i 10 minut w parowej...
Jutro kolejny trening, tydzień zakończony ponad 65km... Biegam od kilku tygodni sporo więcej niż do wrześniowego maratonu... Żal, że teraz nie ma fajnej imprezy...
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Jest dobrze. Jest bardzo dobrze. Dziś miałem takiego lenia, tak mi się nie chciało, zganiałem na niską temperature, ale wstałem, ubrałem się i wyszedłem... Pierwsze kroki, a tu zdziwienie straszne, 4 dzień z kolei biegam, jak na mnie to już coś, a tutaj nogi niosą nieziemsko, jak nowe, coś tu śmierdzi myśle. Ale nic, lecimy... Kolejne zdziwnie to puls... 5km ze średnim tempem 5,25min/km i HRś 132...
Normalnie przy tym tempie miałbym 146-150... No bez jaj! Potem w sumie do 11km dokręciłem i średnie wyszło 134... Jakby tego było mało dziś mierzyłem ciśnienie u mamy i wyszło coś w okolicy 95/68 ale puls 39... Chyba wolne bieganie daje wymierne efekty! Widze, to gdy wychodze na trening po rozgrzewce jak łape za klamke i wychodze mam HR 70-75, wcześniej to było 90-95... Ale wracając do dzisiejszego treningu nogi niosły jak szalone, po 11km postanowiłem zakończyć pierwszą część.
11,01km 1h2min20s tempo 5,40
HRś 134
HRmax 144
Potem miałem zrobić kilka przebieżek, ale postanowiłem zamienić to na pełnym odcinek 1km, tak nie na maxa, powiedzmy, że 1km BNP z mocną końcówką. Wyszło bardzo dobrze, trzeba pamiętać, że miałem już w nogach ponad godzine treningu. Do tego niby dieta niskowęglowodanowa nie sprzyja wysokiej intensywności wysiłku. A tu niespodzianka. Zacząłem tą kilometrówke spokojnie, nie tak jak niedzielny nieudany kilometr na stadionie, starałem się równomiernie przyspieszać. Wyszło super, bo 1km w 3,32 minuty. I do tego niski HR! Potem troszkę ponad 200m wyciszenia.
1,21km 4min41s tempo 3,52
HRś 168
HRmax 178
Ogólnie dziś to czułem petardę w nogach...
Wagowo dziś 65,6kg... Spada cały czas, a wczoraj przecież pojadłem, oj pojadłem...
Śniadanie: 250g sera białego, 125g serka homogenizowanego, 10 migdałów, 10 pistacji
Drugie śniadanie: 250g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: 260g pierogów (zostały mi, trzeba zjeść)
Kolacja: po bieganiu 1 kaki szaron, 2 małe jabłka
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
11,01km 1h2min20s tempo 5,40
HRś 134
HRmax 144
Potem miałem zrobić kilka przebieżek, ale postanowiłem zamienić to na pełnym odcinek 1km, tak nie na maxa, powiedzmy, że 1km BNP z mocną końcówką. Wyszło bardzo dobrze, trzeba pamiętać, że miałem już w nogach ponad godzine treningu. Do tego niby dieta niskowęglowodanowa nie sprzyja wysokiej intensywności wysiłku. A tu niespodzianka. Zacząłem tą kilometrówke spokojnie, nie tak jak niedzielny nieudany kilometr na stadionie, starałem się równomiernie przyspieszać. Wyszło super, bo 1km w 3,32 minuty. I do tego niski HR! Potem troszkę ponad 200m wyciszenia.
1,21km 4min41s tempo 3,52
HRś 168
HRmax 178
Ogólnie dziś to czułem petardę w nogach...
Wagowo dziś 65,6kg... Spada cały czas, a wczoraj przecież pojadłem, oj pojadłem...
Śniadanie: 250g sera białego, 125g serka homogenizowanego, 10 migdałów, 10 pistacji
Drugie śniadanie: 250g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: 260g pierogów (zostały mi, trzeba zjeść)
Kolacja: po bieganiu 1 kaki szaron, 2 małe jabłka
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Wtorek to planowany odpoczynek. Dzień i wieczór szybko zleciał. Siedziałem od 19 godziny przy przepysznym obiedzie, który zrobiła nam Paulinka. Bawiłem się z tym kurczakiem przez 1,5h... Nasycenie było masakryczne... Wyglądał mega aptetycznie, nadziewany pieczarkami, dla potomnych zdjęcie na końcu posta.
Środa... Od początku byłem nastawiony na fajne bieganie, martwiło mnie jedynie, że temperatura jest trzy kreski na minusie, ale to tylko urojony strach, siedzi to w główce, ogólnie najlepsze bieganie w moim przypadku, takie sprawiające najwięcej przyjemności zaczyna się od zero stopni w dół
Paulina miała aerobik, więc miałem sporo czasu na trening. Śniadania w sumie nie było, kurczak cały czas działał, drugie śniadanie dopiero jakieś wciągnąłem. Obiad zabrałem do pracy, żeby nie jeść przed bieganiem. Sernik domowy, może nie jest z zasady LCHF, ale żal było go nie wykorzystać przed treningiem, tym bardziej, że dostaliśmy i w sumie domowy. Od razu po powrocie z pracy, rozgrzewka, wskoczyłem w ciuchy i wyszedłem.
Miałem nastawienie na dłuższy trening, raczej spokojny, no nie wyszło wszystko jak planowałem...
Pierwszy km rozgrzewkowo, potem przyspieszałem, 3km poleciałem w 3,56min. I wtedy postanowiłem zrobić trening o jakim nigdy nie myslałem, a mianowicie interwały 1km narastającą prędkością bez przerw. Zaczynałem km poniżej 5min/km i tak przez około 200m, potem przyspieszałem i ostatnie 400m poniżej 3,30min/km już leciałem. Tak, że średnie tempo poszczególnych kilometrów wychodziło deczko powyżej 4 minut. Ogólnie było mocno, ale zupełnie nie nadgryzał mnie ten typ treningu. Po osiągnięciu pełnego km 200m zwolnienia i dalej gaz. Puls też był niski, ogólnie HR spoczynkowe mam bardzo niskie teraz, w ciągu dnia niekiedy mam 40... Naprawde czuje forme i petarde. Bieganie 4min/km praktycznie bez spinania... Wolne treningi przyniosły efekt... Tylko jedna kwestia jest warta poruszenia, przy prędkościach poniżej 3,30min/km nie czułem braku energii, a można spojrzeć do tego co jadłem tego dnia, prawie nic, do tego na diecie niskowęglowodanowej nie było problemu z wysiłkiem o wysokiej intensywności, nie czułem zakwaszenia mięśni... Naprawde szczerze powiem, po wczorajszym treningu bardzo się podbudowałem, na papierze wyglądał mocno, a w rzeczywistości był lajtowy... Jakby ktoś mi rozpiske pokazał, to bym powiedział, że na bank dla mnie nie do wykonania... A tu niespodzianka! Takich odcinków narastających interwałów zrobiłem łącznie 10km, w sumie to 12, bo jeszcze pod koniec w wolniejszej części treningu dwa odcinki pocisnąłem mocniej. Czułem się tak dobrze, że leciałem sobie potem wolniej, ale cały czas poniżej 5min/km, aż doleciałem do dystansu półmaratonu. Akurat wyszło pod blokiem
I najlepsze! Średni puls całego treningu 160... Wcześniej takie tempo to puls 180... Jest postęp! I myśle poważnie o jakimś maratonie w bliskiej odległości czasowej, bo szkoda takiej zwyżki formy nie zainwestować w jakieś zawody, tylko troszke imprez brak. Bydgoszcz jedynie, ale taka trasa nie na życiówki jak napisał Bartek. Zobaczymy.
21,12km 1h34min59s tempo 4,30
HRś 160
HRmax 182
Wrzucam rozpisane poszczególne kilometry bo pokazują fajnie przekrój treningu. Ten 3km poniżej 4min, to też lajt do połowy, a potem gaz i nadganianie. I to jeszcze ostatnie 400m na podbiegu...
1 5:03
2 4:17
3 4:31
4 3:56
5 4:31
6 4:19
7 4:14
8 4:05
9 4:09
10 4:01
11 4:18
12 4:58
13 4:53
14 4:49
15 4:44
16 4:15
17 4:54
18 4:45
19 4:39
20 4:46
21 4:23
120m 0:29
Wtorek 66,1kg
Śniadanie: jajecznica z 4 jajek, na maśle z małą czerwoną cebulą, 2 pazurkami czosnku, wrzucona do tego 1 pokrojona parówka
Drugie śniadanie: 280g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: 2/3 kurczaka nadziewanego pieczarkami roboty własnej, totalna wyżerka![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Kolacja: brak z powodu obiadu![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Środa 67,2kg (wina kurczaka
)
Śniadanie: 180g gratki do picia, nic więcej, kurczak cały czas sycił układ pokarmowy
Drugie śniadanie: 250g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: 210g sernika domowego
Kolacja: po bieganiu 100g sernika domowego, 3 malutkie jabłka
Dziś rano waga już startowa
65,7kg...
I na koniec perełka! Wiadomość, która ucieszyła mnie totalnie! Moja Narzeczona sama z siebie, wczoraj wróciła z aerobiku, ubrała się i poszła pobiegać! Niby co w tym dziwnego...? Otóż to, że od operacji kolana nie biegła, jesienią próbowała, ale ból pojawiał się od razu, a wczoraj wszystko było ok! Moja krew!![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Środa... Od początku byłem nastawiony na fajne bieganie, martwiło mnie jedynie, że temperatura jest trzy kreski na minusie, ale to tylko urojony strach, siedzi to w główce, ogólnie najlepsze bieganie w moim przypadku, takie sprawiające najwięcej przyjemności zaczyna się od zero stopni w dół
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Miałem nastawienie na dłuższy trening, raczej spokojny, no nie wyszło wszystko jak planowałem...
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
21,12km 1h34min59s tempo 4,30
HRś 160
HRmax 182
Wrzucam rozpisane poszczególne kilometry bo pokazują fajnie przekrój treningu. Ten 3km poniżej 4min, to też lajt do połowy, a potem gaz i nadganianie. I to jeszcze ostatnie 400m na podbiegu...
1 5:03
2 4:17
3 4:31
4 3:56
5 4:31
6 4:19
7 4:14
8 4:05
9 4:09
10 4:01
11 4:18
12 4:58
13 4:53
14 4:49
15 4:44
16 4:15
17 4:54
18 4:45
19 4:39
20 4:46
21 4:23
120m 0:29
Wtorek 66,1kg
Śniadanie: jajecznica z 4 jajek, na maśle z małą czerwoną cebulą, 2 pazurkami czosnku, wrzucona do tego 1 pokrojona parówka
Drugie śniadanie: 280g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: 2/3 kurczaka nadziewanego pieczarkami roboty własnej, totalna wyżerka
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Kolacja: brak z powodu obiadu
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Środa 67,2kg (wina kurczaka
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
Śniadanie: 180g gratki do picia, nic więcej, kurczak cały czas sycił układ pokarmowy
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Drugie śniadanie: 250g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: 210g sernika domowego
Kolacja: po bieganiu 100g sernika domowego, 3 malutkie jabłka
Dziś rano waga już startowa
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
I na koniec perełka! Wiadomość, która ucieszyła mnie totalnie! Moja Narzeczona sama z siebie, wczoraj wróciła z aerobiku, ubrała się i poszła pobiegać! Niby co w tym dziwnego...? Otóż to, że od operacji kolana nie biegła, jesienią próbowała, ale ból pojawiał się od razu, a wczoraj wszystko było ok! Moja krew!
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Czwartek, dzień rozpusty i obżarstwa...
Rano waga po długim środowym treningu 65,7kg...
Prawdopodobnie zbyt mało zjadłem po bieganiu w środe i do obiadu w czwartek, bo organizm domagał się jedzenia, nie był to głód, ale czułem, że musze zjeść, zjeść i to dużo. Co jest bardzo pozytywne nie ciągnie mnie do słodkiego. Dlatego padło na orzechy i domowy pasztet... Mięso jest w podświadomości i czuć, że właśnie tego organizm się domaga...
Troszke na przekór chciałem sprawdzić jak zareaguje na dużą dawke glukozy, padło na 3 gratki do picia i serek homogenizowany, do zagryzienia wafel ryżowy i listki zbożowe. Minęło koło godzinki i już czułem się ospale, rano ciężko było mi się zwlec z łóżka... Do pracy 1,5km też nie szło mi się zbyt fajnie, brak siły, a jedzenia od cholery. Test wypadł pozytywnie, LCHF jest dla mnie idealna...
Menu z czwartku:
Śniadanie: 205g pierogów
Drugie śniadanie: 250g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: dorsz smażony na maśle, brokuł
Kolacja: no tutaj to po prostu rozpusta, nie było to podyktowane głodem, po prostu chciałem pojeść, no to pojadłem, niezliczoną ilość fistaszków, pistacji, orzechów włoskich i laskowych, do tego bardzo, bardzo dużo pasztetu domowego, a na koniec 3 gratki do picia 180g i 125g serka homogenizowanego, wafel ryżowy i 3 wafle zbożowe pełnoziarniste
I dzisiejsza poranna waga 67,2kg... 1,5kg kolacji
Żeby wpis, miał z bieganiem cokolwiek wspólnego to opisze troszkę moich planów. Otóż olałem Orlen Warsaw Maraton, troszkę nudzi mi się bieganie maratonów tylko w stolicy. A mam sentyment do Maratonu Warszawskiego i w 2014 roku na jesień właśnie bieg Fundacji wybiore, bez sensu byłoby biec wiosenny maraton również w Warszawie... Dlatego głównym startem wiosny będzie Łódź Maraton. Opłaciłem już 80zł za bieg, przyznano mi numer 533. Do Łodzi mam 120km, do stolicy 220km, dlatego logistycznie też lepiej. Także, to tak ogólnie by wyglądało. Startem kontrolnym będzie 9 Półmaraton Warszawski, będe chciał mocno pobiec, a trasa warszawska sprzyja temu mocno. I to właśnie połówka też przyczyniała się do odrzucenia Orlenu. W maju będe chciał pobiec razem z kolegą, który będzie debiutował na królewskim dystansie Crakovia Maraton, a potem u siebie XXII Półmaraton Świętokrzyski, na pięknej i trudnej, bogatej w przewyższenia trasie. I to by było na tyle. Wiadomo, na drugą część sezonu plany obiore później. Wiosną dojdą pewnie jakieś krótsze biegi. Szczególnie chciałbym pare dyszek szybkich polecieć. Ale to już wyjdzie w trakcie.
Podsumowując połówka w stolicy, łamanie trójki w Łodzi.
No a dziś po pracy kolejny trening...![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
Rano waga po długim środowym treningu 65,7kg...
Prawdopodobnie zbyt mało zjadłem po bieganiu w środe i do obiadu w czwartek, bo organizm domagał się jedzenia, nie był to głód, ale czułem, że musze zjeść, zjeść i to dużo. Co jest bardzo pozytywne nie ciągnie mnie do słodkiego. Dlatego padło na orzechy i domowy pasztet... Mięso jest w podświadomości i czuć, że właśnie tego organizm się domaga...
Troszke na przekór chciałem sprawdzić jak zareaguje na dużą dawke glukozy, padło na 3 gratki do picia i serek homogenizowany, do zagryzienia wafel ryżowy i listki zbożowe. Minęło koło godzinki i już czułem się ospale, rano ciężko było mi się zwlec z łóżka... Do pracy 1,5km też nie szło mi się zbyt fajnie, brak siły, a jedzenia od cholery. Test wypadł pozytywnie, LCHF jest dla mnie idealna...
Menu z czwartku:
Śniadanie: 205g pierogów
Drugie śniadanie: 250g sera białego, 125g serka homogenizowanego
Obiad: dorsz smażony na maśle, brokuł
Kolacja: no tutaj to po prostu rozpusta, nie było to podyktowane głodem, po prostu chciałem pojeść, no to pojadłem, niezliczoną ilość fistaszków, pistacji, orzechów włoskich i laskowych, do tego bardzo, bardzo dużo pasztetu domowego, a na koniec 3 gratki do picia 180g i 125g serka homogenizowanego, wafel ryżowy i 3 wafle zbożowe pełnoziarniste
I dzisiejsza poranna waga 67,2kg... 1,5kg kolacji
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Żeby wpis, miał z bieganiem cokolwiek wspólnego to opisze troszkę moich planów. Otóż olałem Orlen Warsaw Maraton, troszkę nudzi mi się bieganie maratonów tylko w stolicy. A mam sentyment do Maratonu Warszawskiego i w 2014 roku na jesień właśnie bieg Fundacji wybiore, bez sensu byłoby biec wiosenny maraton również w Warszawie... Dlatego głównym startem wiosny będzie Łódź Maraton. Opłaciłem już 80zł za bieg, przyznano mi numer 533. Do Łodzi mam 120km, do stolicy 220km, dlatego logistycznie też lepiej. Także, to tak ogólnie by wyglądało. Startem kontrolnym będzie 9 Półmaraton Warszawski, będe chciał mocno pobiec, a trasa warszawska sprzyja temu mocno. I to właśnie połówka też przyczyniała się do odrzucenia Orlenu. W maju będe chciał pobiec razem z kolegą, który będzie debiutował na królewskim dystansie Crakovia Maraton, a potem u siebie XXII Półmaraton Świętokrzyski, na pięknej i trudnej, bogatej w przewyższenia trasie. I to by było na tyle. Wiadomo, na drugą część sezonu plany obiore później. Wiosną dojdą pewnie jakieś krótsze biegi. Szczególnie chciałbym pare dyszek szybkich polecieć. Ale to już wyjdzie w trakcie.
Podsumowując połówka w stolicy, łamanie trójki w Łodzi.
No a dziś po pracy kolejny trening...
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Robie się chyba jak Krzychu M
, drugi z kolei trening powyżej 20km... I to z przyjemnością, mógłbym tak lecieć dziś i lecieć, tempo delikatne i komfortowe, brak urazów z poprzedniego mocnego treningu. Wszystko wypas ogólnie.
22,05km 2h3min9s tempo 5,35
HRś 141
HRmax 153
Myślałem o 15km, potem postanowiłem dociągnąć do 20, potem mówie półmaraton, a potem, że jednak dobije do 2 godzin, a na koniec, że do 22km...
Dzisiejszy trening zrealizowany na 150g pierogów - 7 sztuk, nic więcej dziś nie jadłem
Jedzonko z dziś:
Śniadanie: brak, nasycenie po kolacji
Drugie śniadanie: cały czas nasycenie
Obiad: 150g pierogów
Kolacja: po bieganiu 5 średnich jabłek
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
22,05km 2h3min9s tempo 5,35
HRś 141
HRmax 153
Myślałem o 15km, potem postanowiłem dociągnąć do 20, potem mówie półmaraton, a potem, że jednak dobije do 2 godzin, a na koniec, że do 22km...
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Dzisiejszy trening zrealizowany na 150g pierogów - 7 sztuk, nic więcej dziś nie jadłem
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Jedzonko z dziś:
Śniadanie: brak, nasycenie po kolacji
Drugie śniadanie: cały czas nasycenie
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Obiad: 150g pierogów
Kolacja: po bieganiu 5 średnich jabłek
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Dziś miało być bieganie, ale nie było. Niestety, stare odciski zdarły skóre z sąsiadujących palcy i dziś o bieganiu mowy być nie mogło. Jutro raczej będzie ok.
Za to dziś sesja masażu, jacuzzi, na koniec 30 minut sauny z kilkoma zimnymi prysznicami pomiędzy. Fajna regeneracja.
Jeśli o diete chodzi, to dziś było wysokowęglowodanowa, andrzejki, cokolwiek, ale coś było w powietrzu.
Śniadanie: 2 parówki, pół cebuli, 3 pazurki czosnku, 2 jajka, wszystko zrobione razem w formie jajecznicy
Drugie śniadanie: 80g pistacji
Potem w sumie różnych porach, nie można rozgraniczyć na obiad i kolacje: 30 orzechów włoskich, garstka migdałów w płatkach, 7 listów zbożowych z masłem, 1 wafel ryżowy z masłem, 90g macy czosnkowej do tego 150g sera żółtego, 100g gorzkiej czekolady 70% ze skórką pomarańczową, 3 ciastka belvita, 3 markizy, 100g białego nussbeissera, smażona pierś z kurczaka na maśle z ważywami na patelnie, kilka rodzynek, 130g czekolady tiramisu, 250g sera białego, 2 opakowania serka homogenizowanego 150g, 70g macy czosnkowej, 100g sera żółtego...
NO POPROSTU JAJA, OGÓLNIE DZIWNE BO NIE WYMIOTUJE...
Dziś rano waga 66,2kg... Jutro lepiej się nie ważyć...
Mam nadzieje, że stopy jutro pozwolą na bieganie bo dusza pragnie jesiennego lasu...
Za to dziś sesja masażu, jacuzzi, na koniec 30 minut sauny z kilkoma zimnymi prysznicami pomiędzy. Fajna regeneracja.
Jeśli o diete chodzi, to dziś było wysokowęglowodanowa, andrzejki, cokolwiek, ale coś było w powietrzu.
Śniadanie: 2 parówki, pół cebuli, 3 pazurki czosnku, 2 jajka, wszystko zrobione razem w formie jajecznicy
Drugie śniadanie: 80g pistacji
Potem w sumie różnych porach, nie można rozgraniczyć na obiad i kolacje: 30 orzechów włoskich, garstka migdałów w płatkach, 7 listów zbożowych z masłem, 1 wafel ryżowy z masłem, 90g macy czosnkowej do tego 150g sera żółtego, 100g gorzkiej czekolady 70% ze skórką pomarańczową, 3 ciastka belvita, 3 markizy, 100g białego nussbeissera, smażona pierś z kurczaka na maśle z ważywami na patelnie, kilka rodzynek, 130g czekolady tiramisu, 250g sera białego, 2 opakowania serka homogenizowanego 150g, 70g macy czosnkowej, 100g sera żółtego...
NO POPROSTU JAJA, OGÓLNIE DZIWNE BO NIE WYMIOTUJE...
Dziś rano waga 66,2kg... Jutro lepiej się nie ważyć...
![:bum:](./images/smilies/bum.gif)
Mam nadzieje, że stopy jutro pozwolą na bieganie bo dusza pragnie jesiennego lasu...
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Dziś rano po imprezie andrzejkowej wróciłem o 5 rana, snu praktycznie nie było. Miałem biegać do południa, ale tragicznie się czułem. Wypiłem symbolicznie dwa drinki, także kaca nie było, luzik. Do biegania zebrałem się dopiero o 20... Miało być krótko i wolno, było krótko, ale narastającą prędkością... Wcześniej zabezpieczyłem stopy opatrunkami... Było świetnie... Jak na noc bez snu to trening wszedł gładko ![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
6,76km 29min29s tempo 4,22
HRś 164
HRmax 184
1km 5:03
2 4:34
3 4:30
4 4:21
5 4:11
6 3:57
760m 3:47
Wagowo dziś rano 67,9kg, wiadomo dlaczego, widocznie organizm potrzebował jedzenia, bo nie miałem problemów żołądkowych, ani innych sensacji, nawet wzdętego brzucha brak, po takiej ilości pochłoniętego pokarmu to dziwne...
A dziś:
Śniadanie: malutkie jabłko
Drugie śniadanie: 1/2 granata, 4 malutkie jabłka
Obiad: warzywa podsmażane na maśle, pierś z kurczaka smażona na maśle, dwie takie porcje jak na zdjęciu
Kolacja: garść fistaszków prażonych w otoczce paprykowej, kilkanaście orzechów włoskich
![:taktak:](./images/smilies/taktak.gif)
6,76km 29min29s tempo 4,22
HRś 164
HRmax 184
1km 5:03
2 4:34
3 4:30
4 4:21
5 4:11
6 3:57
760m 3:47
Wagowo dziś rano 67,9kg, wiadomo dlaczego, widocznie organizm potrzebował jedzenia, bo nie miałem problemów żołądkowych, ani innych sensacji, nawet wzdętego brzucha brak, po takiej ilości pochłoniętego pokarmu to dziwne...
A dziś:
Śniadanie: malutkie jabłko
Drugie śniadanie: 1/2 granata, 4 malutkie jabłka
Obiad: warzywa podsmażane na maśle, pierś z kurczaka smażona na maśle, dwie takie porcje jak na zdjęciu
Kolacja: garść fistaszków prażonych w otoczce paprykowej, kilkanaście orzechów włoskich