Londowanie w Normandii

Moderator: infernal

gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Wczoraj wolne od biegania. Dziś 15 km rozbiegania + rytmy. Ostatni kilometr pobiegłem trochę mocniej i wyszedł 3.35. W niedzielę wieczorem zjadłem ostatni normalny posiłek z węglowodanami. Teraz cierpię ;). Ale tylko do jutra wieczora.
New Balance but biegowy
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dyszka ciągłego rano - 40.30. Sprawdzam pogodę na niedziele - 16 stopni, słaby wiatr.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

10km rozruchu + 4 rytmy. Zaczyna się stres przedstartowy ;)
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

dziś potruchtam w Londynie - jak mi się będzie chciało ;) Pora zbierać się na lotnisko. Proszę też o typowanie mojego wyniku. Warto przed typem znać taktykę a taktyka jest taka, że biegnę połówkę w 1:25 i próbuje zrobić NS.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Potruchtałem po Greenwich, pochodziłem po expo, obejrzałem start, jutro obejrzę metę.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dzięki za kibicowanie. Ten rok jakiś dziwny jest. Maniacka 7 sekund do planu zabrakło, ZBN tak samo, tu w Londynie jestem jednak bardzo zadowolony. Mo stracił więcej niż planował. Trasa okazała się jednak bardzo wymagająca, pogoda nie londyńska a nogi jak trzeba było przyspieszać to zaczęły boleć. Impreza jednak niesamowita. Od startu do mety szpalery kibiców. Biegło się całą trasę w takim zgiełku jak w Polsce na finiszu. Trochę sił straciłem na pierwszych kilometrach przebijając się przez tłumy. Potem upał trochę dał się we znaki. Po 25 km praktycznie tylko wyprzedzałem. Zaczęło mi doskwierać prawe udo, przez to inaczej stawiałem stopę i zrobił mi się bolący odcisk. Oznaczenia w milach też nie pomagały ;) Na ostatnich kilometrach bardzo wiało i było pod górkę, ale niesamowity doping dodawał sił. Celowałem w 2:50 i pobiegłem 2:50. Następny maraton jak będę gotowy na 2:40
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Pora na podsumowanie moich przygotowań do Londynu. Plan był, żeby pobiec około 2:50 a najlepiej poniżej jak najmniejszym kosztem treningowym i jak największą utratą wagi. W dniu wylotu ważyłem 73 kg czyli około 8 mniej niż około nowego roku. Najdłuższy trening jaki zrobiłem to 26 km. Kilka ciągłych (najdłuższy 12km), kilka krosów, dużo wolnych rozbiegań, kilka startów (ZBN -5km, Bieg Górski Leszno Grzybowo 10km, Maniacka, Półmaraton Ostrowski ) - uzyskiwane tam czasy pozwalały mi realnie myśleć o planowanym wyniku. Po połówce w Ostrowie trochę doskwierał mi mięsień dwugłowy, czego przyczynę wykrył fizjoterapeuta, a okazał się nią mięsień czworogłowy, który w prawej nodze, która podobno u mnie przejmuję większe obciążenia od lewej. Ale jakoś udało się to ponaprawiać i tylko na 2 ostatnich kilometrach czułem ból. Przejdźmy do samego biegu. Nie lubię wielkich imprez ale wszystkiego w życiu trzeba spróbować. Wybór padł na Londyn, gdzie organizacja jest perfekcyjna. Nocowałem jakieś 400 metrów od startu gdzie praktycznie większość gości to zawodnicy i organizatorzy. Dzięki temu ominął mnie stres porannej podróży do Greenwich, które jest oddalone od centrum i podróż wymaga kilku przesiadek. Po śniadaniu przebrałem się, poszedłem do strefy zawodników oddać bagaż do depozytu, który będzie czekał na mecie i po upewnieniu się, że mnie wpuszczą do strefy drugi raz poszedłem do hotelu oglądać w TV relację :) Po starcie zawodników niepełnosprawnych i elity kobiet poszedłem na rozgrzewkę w kierunku mojej strefy startowej. Byłem spokojny, ponieważ w strefie niebieskiej miałem przydział do najszybszego sektora, do którego dostałem się bez problemu. W sektorze spory luz. Kilka minut przed startem okazało się, że ludzi z sektora czerwonego wpuszczono przed nas i dopiero po nich zaczęto wpuszczać nas w stronę linii startu. Krótka prezentacja elity, odliczanie od 10 i start. Pierwsze 400-500 metrów w tempie około 6 minut, trzeba było przebijać się między ludźmi do przodu. Na nieszczęście pierwsze kilometry były z górki i wszyscy biegli dość szybko. Po 4 km jak już się zrobiło luźniej zacząłem hamować, bo po przeliczeniu w głowie czasów na poszczególnych milach wychodziło mi, że biegnę za szybko. Na szczęście co 5km było oznaczenie w kilometrach a nie milach. Pierwsza piątka zdecydowanie poniżej 20 minut i to z przygodami na pierwszych kilometrach więc za szybko. Zwalniam ale kibice nie pomagają w tym ;) Do połowy dystansu mam dotrzeć w okolicy 1:25 - jestem ciut szybciej. Postanawiam kolejną piątkę jeszcze trzymać w zakładanym tempie, choć przy tym dopingu hamować się jest trudno. Od startu po obu stronach ulicy jest niesamowita wrzawa i doping. Czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Zespoły muzyczne, bębniarze, dzieci - skąd Oni wzięli tylu ludzi ;) Jest gorąco, słońce grzeje, wiatr chłodzi i hamuje. Na 25 kilometrze zaczynam przyspieszać i wyprzedzać. Biegłem po 4 minuty a obok mnie tłumy innych biegaczy. Po 30 km mijam coraz więcej zawodników, którzy przesadzili z tempem na początku. Od 35 km staram się przyspieszyć i myślałem, że przyspieszyłem jednak tak mi się tylko wydawało ;) Zaczynam czuć lekki ból prawego uda, ale doping niesie więc się tym nie przejmuję. Na 40 kilometrze chcę zacząć finisz, nogi mniej. W tym momencie dochodzi też do dziwnej sytuacji, jakieś 50 metrów przede mną wszyscy skręcają w prawo gdy od tego mementu stewardzi następnym zawodnikom nakazują biec prosto. 800 metrów przed metą zaczynają się oznaczenia co 200 metrów. Biegnę i wiem, że nie tak miały wyglądać 2 ostatnie kilometry. Nogi coraz sztywniejsze, w dodatku czuję, że stopy mam nieźle otarte. Cieszę się jednak, że to już ostatnie metry i że kryzys już nie zdąży mnie dopaść ;) Mijam metę i widzę na zegarze 2:50:xx. Za metą organizacja perfekcyjna, ładna Pani zawiesza mi medal i pyta czy wszytko ok, przechodzę przez bramki, na których obsługa zdejmuje mi chip z buta. I idę odebrać bagaż. Tir z moimi rzeczami był pod koniec długiego rzędu ciężarówek. Gdy sie zbliżam obsługa wykrzykuje mój numer i gdy jestem przy samochodzie torba już na mnie czeka. Wszyscy oczywiście spotkani ludzie gratulują ukończenia maratonu i pytają jak się czuję. Dostaje sms od kolegi, że zająłem 577 miejsce i byłem 3 Polakiem na mecie i na na finiszowych 7,2 km wyprzedziłem 111 osób a 7 wyprzedziło mnie. Drugą połówkę przebiegłem kilkadziesiąt sekund wolniej od pierwszej. Teraz trochę o odżywianiu na trasie. Ogromnym plusem były punkty odżywcze, ich ilość a przede wszystkim jakość. Woda i izotonik podawane były w butelkach co pozwalało bez stresu zabrać butelkę i napić się kilkadziesiąt metrów za punktem a także korzystać z niej do następnego punktu. W 2 punktach dawano żele energetyczne, których na całej trasie zjadłem 3 sztuki. Były 3 lub 4 kurtyny wodne - pod ostatnią miałem ochotę się zatrzymać. Oprócz oficjalnych punktów organizatora były też nieoficjalne - ludzie serwowali pomarańcza, żelki, cukierki, wodę praktycznie co kilkaset metrów. W pakiecie na mecie było jabłko, izotonik, batonik, koszulka i dezodorant - no tak, nie było prysznicy ale pomyśleli i o tym ;). Jeśli chodzi o organizację to tak powinien wyglądać każdy bieg. Ela się postarała. Ja też ;)
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Kilka dni odpoczynku powoli dobiega końca. Jutro wyjdę potruchtać i tym samym zacząć przygotowania do nowego wyzwania, które czeka mnie na koniec maja. Szczegóły jutro.....
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dziś 10 km rozbiegania - na oko po 5 minut.
A na koniec maja czeka mnie Tour du Pays de Caux - 90 km ścigania, bólu, potu, krwi i łez ;) Bieg to 6 biegów w 4 dni.
Doudeville : 13,82 km
Allouville Bellefosse : 20,8 km
Le Trait : 10 km
Auzebosc : 8,4 km
Caudebec en Caux : 13,66 km
Yvetot : 21,050 km

Plan jest taki, żeby pobiec to szybciej niz za pierwszym razem. Bazę z maratonu już mam, teraz odpocząć i przez 3 tygodnie podszlifować, trochę schuść i można lecieć ;)
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

artykuł o jednej z poprzednich edycji http://www.bieganie.pl/?cat=224&id=2862&show=1
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Wczoraj po kilku dniach luźnych 15km po lesie - maraton chyba zaczął oddawać bo wyszło jakoś tak po 4.30. Teraz pora trochę się pokatować siłą, interwałami i odpoczynkiem ;) Wytrzymałość po Londynie jest, a we Francji najważniejsza jest zdolność regeneracji. Startując 2 razy dziennie, dzień po dniu nie liczy się szybkość i wytrzymałość ale umiejętność doprowadzenia organizmu w ciągu kilku godzin do dyspozycji startowej. Można to osiągnąć treningiem, odnową, dietą i głową. Dużo też daje doświadczenie - 3 lata temu byłem debiutantem i nie wiedziałem czego można się spodziewać - teraz jak wiem, że to można znieść postaram się to zrobić lepiej.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Po maratonie jakoś mi odporność spadła i chodziłem parę dni przeziębiony, nie biegałem za wiele a wczoraj wystartowałem na 10km. Do 5 km biegło się dosyć dobrze - około 17.30. Potem już było gorzej łamane na źle. Skończyło się na 36.16 a to dzięki rywalom z M40, którzy nie naciskali i ostatni kilometr miałem najwolniejszy . W czwartek poprawka na kolejnej dyszce - powinno być lepiej.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

1 maja - bieg na 10km w Przeźmierowie - na trójkę open nie było szans to przypilnowałem kategorii i się udało - czas 37:12 - wolniej niż podczas połówki. Dziś 5km w Zbąszynku - ewidentnie nie miałem dnia - 17:28 to znacznie poniżej możliwości. Takie porażki motywują mnie do rozpoczęcia treningów :) Koniec żartów - ile można się zbierać po maratonie? ;)
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Ostatnio trochę się rozleniwiłem ale dziś już było całkiem konkretnie - najpierw o 10.30 10 km w Swarzędzu - założenie było pobiec w 36 i pobiegłem w 36. Większość trasy biegłem z IB ale trochę mnie na jednym zbiegu poniosło i tak już zostało do mety ;) Przy okazji byłem 3 w M40. O 16.00 startowałem w Dusznikach w przełaju na 6 km - czas dokładnie taki jak 3 lata temu z tym, że wtedy biegłem świeży- 20:49 i 3 Open. Wytrzymałość 3 tyg przed startem mam ok więc pora popracować nad szlifem i wagą, która się zepsuła ;)
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

w poniedziałek po 2 startach w niedzielę zrobiłem sobie wolne. We wtorek 12 km rozbiegania po 5.30 + kilka rytmów. Dziś rano 10km lekkiego truchtu. Od jutra 4 dni mocnego treningu w górach.
ODPOWIEDZ