rubin - SOG-U 2019 < 24h

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

czwartek, 14 marca

ale nas dzisiaj było :) ze dwadzieścia parę sztuk jak nic;
tak więc razem dziś wyszło 16,86 km z czego 10 km, czyli 2 pętle po 6:00 wokół klasztoru ale za to w jakże miłym towarzystwie; to nic, że po lodzie i że lodowaty wiatr ciął po twarzy - i tak wróciłam mokra jak z kąpieli :)
tętno, cholewka, znowu było, ale jakoś tak nawet nie przeszkadzało dzisiaj :)
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

sobota, 16 marca

lubię wolne soboty, bo można wtedy za dnia pobiegać - a jeśli zdarzy się tak piękna pogoda jak dzisiaj - to już rozpusta, nie inaczej :)
za miasto dziś dobiegłam :) ; trafiły się, prócz chodników i dziurawego asfaltu polne błotniste drogi i kawałek łąki; po błocie biega się wiadomo jak, niby po asfalcie powinno być lepiej, ale widać u nas biegaczy chyba za dużo, bo mijające samochody sprawiały wrażenie znudzonych takim widokiem i tak jakby chciały mnie rozjechać; nic to, pobocze też z błotkiem, ważne, że do domu udało się wrócić :) ; razem dziś uciągnęłam 11 km z kawałkiem : 20 minut rozgrzewki po 5:55; 6 km po 5:36 :) ; 2 km dotruchtu do domu po 5:56
nawet się nie zmęczyłam, chociaż na podbiegach oddech trochę szalał
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

niedziela, 17 marca
ok. 14 km trailu po jurze krakowsko-częstochowskiej :)

dawno już nie miałam okazji wybrać się za miasto z rodziną - więc jak znalazł: nie dość, że wolne to jeszcze słonecznie :)
biegowo - miało być spokojnie, ok. 14 km, wymyśliłam sobie mąż odstawi mnie w jakimś miejscu na Jurze a potem odbierze, miejmy nadzieję, zupełnie gdzie indziej :) tak więc przy z lekka opóźnionym śniadaniu mapa na stół i którędy by tu ...
... padło na Olsztyn, średniowieczne niegdyś miasteczko, obecnie wieś z ruinami zamku, ale piękna przyrodniczo okolica: góry, skały wapienne, jaskinie, wąwozy, lasy ... sam Olsztyn - trochę mało, więc meta będzie w Złotym Potoku - trochę dlatego, że równie piękne, a może piękniejsze rejony /liczne stawy, ukryte pomiędzy górami, bijące źródła, rezerwat przyrody, trochę też dlatego, że w Złotym Potoku mieści się baza hotelowa instytucji, w której pracuję - więc będzie gdzie się przebrać, wziąć prysznic etc.
w domu znalazłam malutki plecaczek, akurat na taką wyprawę, spakowałam co trza, a więc napój, jakiś baton /tak myślałam, że jak się biega w terenie to trzeba żele i batony - pierwszy i ostatni raz, następnym razem wezmę kabanosa, podniebienie kleiło mi się od tych słodkości jeszcze dłuugo po tym jak to coś przepiłam/; kilka innych pierdół; w ręce - mapa i w drogę :)
wybrałam trasę dość oczywistą - czerwony szlak orlich gniazd; malowniczo, kręto, raz w górę, raz w dół; nie udało mi się cały czas biec - już na 2 kmie było tak ostro pod górę, w dodatku po zmrożonym i wyślizganym śniegu że ledwo tam się wdrapałam, nie mówiąc o biegu; fajnie się zapowiada - przeszło przez głowę, ale przecież nie dam nikomu satysfakcji rezygnując na przedbiegach; szczęśliwie później już nie było tak źle i mogłam biec dalej bez przechodzenia do marszu; znaczy się ze stromiznami nie było źle, bo z podłożem chwilami było tragicznie; na zmianę: gruba warstwa liści zmieszana ze zmarzniętym śniegiem, lodowisko, błoto pośniegowe, poprzewracane na drogę konary drzew, kamieniste kawałki - a te kamienie niczego sobie, żaden tam żwirek; trasa miejscami wychodziła z lasu i prowadziła przez np. polną miedzę, tam do dopiero było eleganckie bagienko, dobrze, że buty były mocno zawiązane :)
mniej więcej w połowie drogi zgubiłam się ... :lalala: szlak był nie bardzo oznakowany i straciłam orientację gdzie dokładnie jestem; na szczęście tylko na chwilę; biegłam przecież zgodnie z mapą /swoją drogą od dziś jeszcze bardziej podziwiam wszystkich od BNO, bo to nie takie proste orientować się w biegu, ja miałam niby proste ścieżki, ale wystarczyło, że śnieg je trochę zmienił i co?/ więc dość szybko zorientowałam się co i jak i gdzie :)
miałam jeszcze jedna krótką przerwę na piknik, czyli napoju izotonicznego łyków kilka + ten baton nieszczęsny, łee, no ale mus, bo obiadu nie było;
po drodze mijałam trochę ludzi, nie za wiele, ale trafili się Nordic Walkerzy; chwilę pogadałam z takim jednym od triathlonu; pod koniec to i GOPR się trafił wozem patrolowym; chcieli mnie podwieźć :hej: , nie skorzystałam, bo jechali w przeciwnym kierunku :echech: /przystojne chłopaki, ja to zawsze mam takiego pecha - niby szczęście, a jednak nie bardzo :nienie: /
po ok. 1,5 godziny takiej zabawy /teraz tak piszę, ale wtedy kilka razy solidnie mi się wyrwało, na szczęście sama byłam i nikt nie słyszał :hahaha: / dotarłam do celu; mąż zdziwiony, że jestem /chyba myślał, że nie trafię, albo co/; w ośrodku dostałam kluczyk do pokoju, gorący prysznic + herbata z cytryną + herbata z cytryną + jeszcze jedna herbata z cytryną; przebrałam się w to, co przezornie do samochodu spakowałam i ... dalej na wycieczkę, tym razem spacerem i w komplecie
na razie czuję się wyśmienicie, mam nadzieję, że jutro dam radę chodzić :)
uff, komu udało się przeczytać - współczuję, ale i podziwiam :)

http://www.endomondo.com/workouts/167849846/7291043
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

wtorek, 19 marca
4km rozgrzewki + 2x3km z 4min. przerwą

warunki pod nogami denne; straszna walka, by w ogóle wyjść z domu; rozgrzewka też nie zapowiadała, że dam radę cokolwiek szybciej pobiec; po 4 km rozgrzewkowego truchtu 6:21 z przymusowymi skipami /głęboki śnieg/ kilka minut rozciągania /czyt.: analizy - wracać do domu, czy jednak próbować :spoko: /;
...
się spróbowało, a wyszło tak: pierwsze 3km śr. po 5:34, 4 min. spacer, kolejne 3km po 5:35;
wszystko po zmrożonej brei, trochę mnie to zmęczyło, zwłaszcza stopy - bo było bardzo niestabilnie ...

tak sobie kombinuję, żeby w weekend za dwa tygodnie pobiec znów do Złotego Potoka szlakiem Orlich Gniazd, tyle, że tym razem z Bobolic :) ; napisałam to, bo jak znam życie - w taki sposób łatwiej będzie mi się z tego nie wymiksować :)
Ostatnio zmieniony 23 mar 2013, 23:35 przez rubin, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

czwartek, 21 marca

10,85 km śr. po 6:03
miałam sobie odpuścić, bo paskudna pogoda, ale jak zajrzałam na biegajznami.pl i zobaczyłam, że grupa się jednak zbiera i że wiosny mamy szukać i w ogóle - jakoś się zebrałam :) ; i dobrze, bo bardzo polubiłam zabieganych; poza tym - opłaciło mi się, bo oto co dostałam w wiosenno-świątecznym prezencie:
biegnąca ja :)
CIMG4167.JPG
no i z tym jajkiem w kieszeni biegałam sobie ostrożnie, ale dziś tylko jedną pętlę, bo jednak strasznie śliskie to dzisiejsze błoto; wszystko mam totalnie przemoczone :) :) :)
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

sobota, 23 marca

4 km rozgrz. po 6:09, potem ZB 2x 3min/2min/2min/1min/1min na 5 min. przerwy w truchcie śr. po 5:44;
...
z tą zabawą: nie chciało mi się po chodnikach biegać choć wyglądały przyzwoicie, wybrałam się więc w pola; plenery cudne, zwłaszcza w dzisiejszym słońcu, ale tylko na fotografię; pod nogami masakra - rozjeżdżone zamarznięte błoto pośniegowe, wielkie na wpół roztopniałe od słońca kałuże, gliniaste koleiny jak z obrazów Witkacego; w sumie: jak na zabawę nie było nudno :) (zające, sarny) ale o szybkość to ciężko było zawalczyć;
...
na koniec 3,76 km luźnym truchtem do domu i tu niespodzianka - śr. po 5:44 :) ; pewnie dlatego, że do domu lekko z górki było :) ; tak lekko i fajnie że postanowiłam olać czerwone na skrzyżowaniu :spoko:
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

niedziela, 24 marca

15,9 km śr. po 6:12
miedzą, zimowa sceneria, piękna otwarta przestrzeń, żadnych domów, kominów, ludzi; w zamian za to - wielkie stado saren, kilkadziesiąt :) ; dzięki quadom było gdzie stopy stawiać, wąziutkie koleiny po oponach - ale i tak to lepsze od lekko podmarzniętej pokrywy śnieżnej w której zapadałam się prawie po kolana :)
nie biegłam cały czas; w sumie ok. 5 minut przerwy na podziwianie okoliczności /ach te sarny/ i trochę na porozglądanie się po wsi do której dziś dobiegłam :)
...
parę dni temu wgrałam sobie na zegarek muzykę z płyty Tune , świetnie pasowało do okoliczności, ten kawałek też świetny zresztą jak cała płyta :)
...
sielanka się skończyła, bo wróciłam do domu i tu wykład nt. konieczności/zbędności mojego biegania; mam w domu tyle spokoju, że posta niniejszego piszę od ponad godziny, i to już drugi raz, bo w międzyczasie mnie wylogowało; ale jak znam życie nikomu by nie przeszkadzało jak bym dziś w robocie siedziała do 18stej a nie 13stej; nic to, za chwilę zamknę się w łazience, bo trzeba znów odczyścić buty /tym razem błoto przesiąkło nawet do środka/ ...
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

wtorek, 26 marca
4 km rozgrzewki; 4x1,2 km na 3min. przerwy (śr. po 5:15) + 1,2 km ledwo-truchtem do domu
mam zastrzeżenia co do dzisiejszych wskazań gps w czasie rozrzewki, wyszło na to, że chwilami się czołgałam, ale niech tam, rozgrzewka nie była tu najważniejsza :)
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

czwartek, 28 marca

z kla.zabieganymi :); dzień ogólnie zabiegany od rana, więc teoretycznie co-czwartkowe zabieganie można było by sobie odpuścić ... :);
w domu przyspałam trochę i spóźniłam się na pierwszą pętlę; w pośpiechu sprawdziłam w necie, czy w ogóle ktoś biega i raz dwa w drogę; nie doczytałam, że dzisiaj jakaś akcja ma być; okazało się, że klub bierze udział w projekcie "honorowy dawca energii fortum" - stawili się prawie wszyscy członkowie /50? 60?/; do tego była z nami jakaś kamera, na tę okoliczność całość grupy dostała tzw. kopa motywacyjnego;
najprawdopodobniej obluzował mi się pasek od pulsometra /bo jak inaczej wytłumaczyć, że biegnąc 5 km z podbiegami po 5:21 miałam śr.hr 168, a 3 km powrotnym dotruchtem po 6:14 śr.hr 177?; no, chyba, że suplementacja żelaza w końcu pomogła :) /; a więc jak patrzałam na wskazania zegarka - lżej na sercu się robiło :hahaha: to i bez stresa dociskałam; ; (dotrucht do domu to też przecież 3 km podbiegu :oczko: )
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

sobota, 30 marca

razem 10,77 km w tym: rozgrzewka 4,27 km po 6:05; 3x8 min. po 5:24, 5:25 i 5:23 na 2 min. przerwach i do domu 2 km po 5:49;
skromnie napiszę, że przerwy były bo były; w sumie to nawet nie wiem po co, bo ani oddechu nie trzeba było łapać ani nogi nie zmęczone; no ale skoro taki plan to co ja na to :)
...
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

lany poniedziałek, 1 kwietnia

17,27 km masakry śniegowej ... 2 i pół godziny walki; jakby dodać piknik i czas na szukanie zgubionego szlaku - wyszło by ok. 3 godzin …

plan był taki, że z Bobolic pobiegnę sobie do Złotego Potoka, oczywiście szlakiem Orlich Gniazd; od rana zaczęło się wszystko sypać, wpierw konsternacja z powodu tego co za oknem ... jest sens wyjeżdżać? nie ma? samochodem trzeba najpier jakąś godzinę jechać w strefę zrzutu i czy okaże się, że było warto?
no więc zadzwoniłam do jurajskiego GOPRu zapytać się o przebieżność szlaku - ostatniej nocy nasypało 35 cm nowego, a stary jeszcze leży więc "bieg może być nieco utrudniony"; jeśli "nieco" to na co czekać? mężowi tylko nakłamałam, że opadu było 20 cm - czyli w drogę; po drodze odwiedziny u znajomych, zeszło do 15stej, więc lekko popołudniu znalazłam się u wlotu na trasę ...
... od samego początku było ostro; bo jak nie po górę to z kolei po nieprzetartym terenie, do tego szlaki tak oznakowane, że .. ehhh, ostatnio tyle po łacinie mówiłam na 1wszym roku studiów; a więc w Bobolicach szlak miał prowadzić przez teren zamku, tyle, że święta i bramy pozamykane, rzut okiem na mapę - jeśli okrążę zamek i obiegnę go od tyłu - powinnam trafić na szlak; wszystko fajnie, tylko to obieganie na skróty oznaczało wbijanie się w śnieg sięgający dosłownie po kolana; szok już na wstępie; kilkaset metrów i jest, czerwony, micha od razu się śmieje bo nie dość, że szlak to jeszcze jakieś ślady stóp, pojedyncze, bo pojedyncze ale od razu raźniej się człowiekowi robi :) ; w ten sposób po śladach ale i po niezłych skalistych wzniesieniach dobiłam do Mirowa; wtedy jeszcze wydawało mi się, że to trudny odcinek, było wąsko strasznie i te skały, skały, skały; nie dało się biec, trzeba było bardzo uważać; a więc Mirów, piękne ruiny średniowiecznego zamku; potem kawałek szosą w kierunku Niegowej – czerwony szlak miał prowadzić gdzieś bokiem, ale nie udało mi się od razu znaleźć, więc kawałek za Mirowem wbiłam się w niebieski – bo zgodnie z mapą miał się za jakiś czas łączyć z rzeczonym czerwonym ; tyle, że nie doczytałam na mapie, choć teraz widzę - jak wół stoi – najsampierw trzeba przeprawić się przez „Wielką Górę”, pikuś, ale jak dodam do tego, że jedyne ślady jakie tam były – to były moje ślady i jeszcze prawie zjechałam z tej Wielkiej Góry do pionowej jaskini – to pikuś już to nie był; przyszło mi do głowy, że chyba jestem jednak mało odpowiedzialna, przez moment zastanawiałam się jak będzie wyglądał mój pogrzeb, ale co tam, jak ginąć to godnie, więc dalej telepałam się przez śniegi; czerwony w końcu się odnalazł, ale był tak cudacznie naniesiony na pniu drzewa, że zastanawiałam się długo, którą stronę obrać; gdyby nie mapa i pojęcie o tym, z której strony drzewa porastają mchem – chyba do tej pory bym tam stała :trup: ;
jakoś do tej Niegowej dotarłam, trochę skipując, trochę spacerując; we wsi nawet kawałek asfaltu mi się trafił, dalej Niegówka, Moczydło – w którym okazało się, że jednak z powrotem do Niegówki trzeba :grr: a stamtąd do Trzebniowa; jestem w domu myślę sobie, bo z Trzebniowa wystarczy przebić się czarnym kawałek przez górki i las do Ostrężnika, dalej już tylko rzut beretem do mety;
ale od czego 1 kwiecień, prawda? oznaczenia szlaków tak do nie powiem przy święcie czego, że drogę którą powinnam pokonać w 15 minut próbowałam ogarnąć prawie godzinę; kluczyłam i kluczyłam a śnieg momentami pow. kolan; normalnie się zgubiłam … ; już miałam zadzwonić na nr alarmowy GOPRu bo w sumie ciemno zaczynało się robić, ale jest … czerwony :) :) :) nogi od razu poniosły; w międzyczasie mąż dzwoni i pyta gdzie po mnie podjechać, bo dzieci kota dostają – zaraz będę, oznajmiam z radością, O! już nawet szosę widzę :uuusmiech: ; cholera … wybiegłam dokładnie w tym samym miejscu, w którym wbiegałam godzinę temu … o mamo, ja chcę do domu … :trup: :trup: :trup:
Krótka kłótnia małżeńska przez telefon, ale w końcu ustalone – biegnę szosą w kierunku Ludwinowa a po drodze zgarnie mnie Jego Cierpliwość; nawet mnie znalazł, niechętnie ale wpuścił do auta i tak oto jednak żyję …
...
tyle siły biegowej to chyba jeszcze nie zrobiłam :tonieja:
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

środa, 4 kwietnia

8,26 km śr. po 6:04; bez przygód
...
po poniedziałku lekutkie zakwasy w łydkach, poza tym żadnych strat :) ; że śnieg i wiatr - wiadomo :spoko:
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

czwartek, 4 kwietnia

z kla.zabiegani częstochowa, czyli pełna trasa VBC /10 km po 5:47/ + dotrucht do domu /2,8 km po 6:21/
...
pod nogami dzisiaj do woli co kto chciał z przewagą błota pośniegowego, większa część trasy śliska i nierówna z powodu zalegającego rozbabranego śniegu; tym bardziej cieszę się niezmiernie ponieważ na zmęczeniu po poniedziałkowym trailu + wczorajszym śniegowym zmaganiu udało mi się pokonać trasę i nie uciec już po pierwszej pętli : ))) ; tu należą się gorące podziękowania koledze-zabieganemu /dzięki, krzara/, który skutecznie mnie zagadywał przez całą drogę, zwłaszcza na wszystkich 6-sciu podbiegach :)
aa.JPG
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

sobota, 6 kwietnia

9,54 km, w tym: 2,36 km rozgrz. + 30 min. (5:34) + 1,78 do domu
...
po czwartkowym biegu czułam się nieco zmęczona, ale po dzisiejszym wieczornym - minęło i w zasadzie mogłabym jeszcze raz ; w planie miałam 30 minut w tempie 5:40-5:45; tylko 1 km tak przebiegłam, bo reszta troszeczkę szybciej wyszła i to bez łez a nawet zadziwiająco łatwo; musiałam się nawet kontrolować, bo na suchych odcinkach szybciej się chciało;
...
jeszcze jutro trochę się pomęczę, co od poniedziałku - trzeba pomyśleć, przede mną w sobotę za tydzień przecież moje pierwsze zawody; mam nadzieję, że do tego czasu przynajmniej te błotniste śniegi, co to we czwartek masakrowały stawy kolanowe, z trasy spłyną :)
Awatar użytkownika
rubin
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4232
Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

niedziela, 7 kwietnia

rozgrzewka 2,68 km po 6:17; 5x1km po: 4:56; 5:04, 5:03, 5:14, 5:02 (na 3min. przerwach); schłodzenie 1,73 km po 6:02

w planie miałam biegać te k-my po 5:35, ale skoro wczoraj 30 min. BC poszło bez problemu po 5:33 to wymyśliłam, że bez sensu biegać dziś to samo tempo na 3 min. przerwach; po treningu doczytałam, że jednak bez wiekszego sensu to było moje myślenie - niepotrzebne zwiększanie intensywności, nic nie da a może zaszkodzić :niewiem:
...
biegałam jak zwykle późnym wieczorem, bo mimo weekendu nie było czasu, szkoda; z przyjemnych doznań: piękny zapach ziemi : ))) ; dawno tego nie czułam :) , nie chciało się wracać do domu...
ODPOWIEDZ