madeysky – 10K i HM z córeczką w listopadzie 2019 r.

[madeysky]

Czerwiec 2010r.



Dni biegowe: 7
Total Time: 8:19:13
Average HR: 155
Kcal: 7247
Total Distance: ~81,7km
Waga: ~85kg

Wakacje od biegania w środku sezonu.

[madeysky]

Czwartek, 8. lipca 2010r.



Start Time: 19:41
Total Time: 49:28
Average HR: 133
Highest HR: 169
Kcal: 557
Distance: ~7km

Stara dobra pętelka leśna, wieczorem, po mału.



Piątek, 9. lipca 2010r.



Start Time: 07:39
Total Time: 42:25
Average HR: 154
Highest HR: 183
Kcal: 626
Distance: ~7km

Ta sama pętla j.w., ale rano i trochę szybciej.

[madeysky]

Niedziela, 11. lipca 2010r.



Start Time: 9:04
Total Time: 40:16
Average HR: 157
Highest HR: 182
Kcal: 617
Distance: ~7km

Wypad przez łąki i lasy. Na przywitanie wystartował przede mną zając - duża sztuka. 9. godzina, słońce zdążyło się rozpalić. Zgubiłem wiadro wody.

[madeysky]

Tydzień 5 - 11. lipca 2010r.



Dni biegowe: 3
Total Time: 2:12:09
Average HR: 148
Kcal: 1800
Distance: ~21km
Waga: ~85kg

[madeysky]

Poniedziałek, 12. lipca 2010r.



Start Time: 8:42
Total Time: 42:07
Average HR: 148
Highest HR: 176
Kcal: 591
Distance: ~7km

Wypad do lasu i z powrotem, na spokojnie. Butelka wody okazała się niezastąpiona.

[madeysky]

Wtorek, 13. lipca 2010r.



Start Time: 7:53
Total Time: 42:38
Average HR: 144
Highest HR: 179
Kcal: 568
Distance: ~7km

Wyskok na traskę. Sporo cienia się jeszcze znalazło i lekki wietrzyk. Przyjemnie.

[madeysky]

Czwartek, 15. lipca 2010r.



Start Time: 8:19
Total Time: 42:00
Average HR: 141
Highest HR: 173
Kcal: 540
Distance: ~7km

Siódemka przez łąkę i las. Pogoda rano znacznie zelżała, było czym oddychać.

[madeysky]

Piątek, 16. lipca 2010r.



Start Time: 8:37
Total Time: 42:25
Average HR: 144
Highest HR: 161
Kcal: 565
Distance: ~7km

Poranne wyjście. Nie za duszno. Bieg rytmiczny z małym stopem na zawiązanie sznurówki, a później drugim na jej poluzowanie.

[madeysky]

Niedziela, 18. lipca 2010r.



Start Time: 12:09
Total Time: 1:26:24
Average HR: 143
Highest HR: 173
Kcal: 1103
Distance: ~15,5km

Na dworze w niedzielę rześko i przyjemnie. Las podlany deszczem - super. Na zaplanowanym wcześniej nawrocie nogi rwały się, żeby biec dalej. Odmówiłem sobie i zawróciłem. Bieg na spokojnie.



Tydzień 12 - 18. lipca 2010r.



Dni biegowe: 5
Total Time: 4:15:34
Average HR: 144
Kcal: 3367
Distance: ~43,5km
Waga: ~85kg

Dobry, regularny tydzień.

[madeysky]

Poniedziałek, 19. lipca 2010r.



Start Time: 8:48
Total Time: 0:42:18
Average HR: 133
Highest HR: 162
Kcal: 493
Distance: ~7km

Dawka biegania przyjęta. Niższe tętno przy tempie zbliżonym do ostatnich.

[madeysky]

Wtorek, 20. lipca 2010r.



Start Time: 7:58
Total Time: 0:40:40
Average HR: 137
Highest HR: 170
Kcal: 498
Distance: ~7km

Siedem kilometrów po stałej trasie. Na początku bardzo wolno, później trochę szybciej.

[madeysky]

Czwartek, 22. lipca 2010r.



Start Time: 21:19
Total Time: 0:41:34
Average HR: 142
Highest HR: 164
Kcal: 543
Distance: ~7km

Lekcje odrobione, przełożone na wieczór. Od rana w powietrzu można było zawieszać siekierę.
Na trasie, w tunelach z drzew ciemno. Na otwartej przestrzeni widoczny księżyc - bliski pełni, świecił na żółto.

[madeysky]

Piątek, 23. lipca 2010r.



Start Time: 20:16
Total Time: 0:41:36
Average HR: 139
Highest HR: 171
Kcal: 520
Distance: ~7,5km

7,5 km w konfiguracji: droga nad jeziorko, 5 razy wokół niego i powrót do domu.

[madeysky]

Niedziela, 25. lipca 2010r.



Start Time: 17:14
Total Time: ~1:07:00
Average HR: ?
Highest HR: ?
Kcal: ?
Distance: ~11,7km

Niedzielny bieg na spokojnie, wydreptane ponad 10 km. Pulsometr zbuntował się i przeszedł w stan czuwania na początku wyjścia, a zorientowałem się pod koniec. Chłodno i przyjemnie.



Tydzień 19 -25. lipca 2010r.



Dni biegowe: 5
Total Time: 3:53:08
Average HR: 138 (bez niedzieli)
Kcal: 2054 (bez niedzieli)
Distance: ~40,2km
Waga: ~85kg

Regularność zachowana.

[madeysky]

Poniedziałek, 26. lipca 2010r.



Start Time: 21:02
Total Time: 00:47:18
Average HR: 138
Highest HR: 177
Kcal: 581
Distance: ~7,9km

Wyjście wieczorne. Na przywitanie: piękne czerwono - fioletowe niebo. Od samego początku hamowałem szybkość, żeby miło spędzić wieczór. Dobiegłem na stałą trasę, a tam błoto i poślizgi. Jak się skończyły, mogłem się wyłączyć. Nogi w pewnym momencie zboczyły i minimalnie powiększyły mi leśną pętlę. Powrót też trochę inną drogą. Jak dotarłem na metę myślałem, że było wiele dłużej, a tu 47 minut.