Krzychu M - walczymy z dychami
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
12.06.2015
8,0 km - 38'53"(4'52"/km)
1,0 km - 3'25"
1,0 km - 5'16"
Razem: 10,0 km - 47'34" (4'45"/km)
Miały być dziś interwały,ale o 18-tej było 30st,straszna duchota,gorąc z nieba.
Do tego zmęczony jestem,dużo pracy,nabiegałem przez dwa tygodnie ponad 165 km a forma nie wzrośnie
od jednego treningu interwałowego.
Do przyszłej niedzieli najważniejszy jest teraz odpoczynek,lepiej za lekko niż za mocno.
W arsenale Mcmillana są dwa fajne treningi progresywne.Pierszy o nazwie DUSA,gdzie biegniemy 40-50 minut
spokojnie,potem 10-15 minut w tempie T10-T21 a ostatnie 400m na maksa.
Drugi tren to SFF (super fast finisz) czyli BS + 3-5 minut w trupa.
Wybrałem tę opcję i gdy byłem już mokry jak w saunie po 8km postanowiłem pobiec 1km na maksiora.
Oczywiście z biegu a nie z zatrzymania,taki jest cel tego treningu,aby nauczyć się mega szybkiego finiszu na zawodach.
Jest to ponoć ulubiony trening Paula Tergata.
Chciałem utrzymać tempo 3:30/km i do 750m mi się to udało a potem się jeszcze trochę przyspieszyło.
Fajna jednostka,nie eksploatująca a jednak nie to samo co zwykły BS z przebieżkami.
Płuca i nogi a w szczególności głowa mocno popracowały.
Przez kolejne 8 dni mam w planie nabiegać około 40km,więc totalne luzowanie po dwóch tygodniach solidnej pracy.
Jutro wyjazd z córką do Wawy,nie zabieram ciuchów biegowych,więc dwa dni bezbiegowe się szykują.
Jak ja to wytrzymam?No jak?
8,0 km - 38'53"(4'52"/km)
1,0 km - 3'25"
1,0 km - 5'16"
Razem: 10,0 km - 47'34" (4'45"/km)
Miały być dziś interwały,ale o 18-tej było 30st,straszna duchota,gorąc z nieba.
Do tego zmęczony jestem,dużo pracy,nabiegałem przez dwa tygodnie ponad 165 km a forma nie wzrośnie
od jednego treningu interwałowego.
Do przyszłej niedzieli najważniejszy jest teraz odpoczynek,lepiej za lekko niż za mocno.
W arsenale Mcmillana są dwa fajne treningi progresywne.Pierszy o nazwie DUSA,gdzie biegniemy 40-50 minut
spokojnie,potem 10-15 minut w tempie T10-T21 a ostatnie 400m na maksa.
Drugi tren to SFF (super fast finisz) czyli BS + 3-5 minut w trupa.
Wybrałem tę opcję i gdy byłem już mokry jak w saunie po 8km postanowiłem pobiec 1km na maksiora.
Oczywiście z biegu a nie z zatrzymania,taki jest cel tego treningu,aby nauczyć się mega szybkiego finiszu na zawodach.
Jest to ponoć ulubiony trening Paula Tergata.
Chciałem utrzymać tempo 3:30/km i do 750m mi się to udało a potem się jeszcze trochę przyspieszyło.
Fajna jednostka,nie eksploatująca a jednak nie to samo co zwykły BS z przebieżkami.
Płuca i nogi a w szczególności głowa mocno popracowały.
Przez kolejne 8 dni mam w planie nabiegać około 40km,więc totalne luzowanie po dwóch tygodniach solidnej pracy.
Jutro wyjazd z córką do Wawy,nie zabieram ciuchów biegowych,więc dwa dni bezbiegowe się szykują.
Jak ja to wytrzymam?No jak?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
16.06.2015
1,6 km (4'03"/km) + 1,6 km (3'55"/km) + 2x 400m (3'30"/km)
1,6 km - 6'28" (4'03"/km)
1,6 km - 6'15" (3'54"/km)
400m - 1'22" (3'25"/km)
400m - 1'23" (3'28"/km)
Razem: 10,5 km - 47'58" (4'34"/km)
Dziś Mcmillanowski set przedstartowy czyli mila progu,mila w tempie startowymi i dwa 400m rytmy.
Oczywiście przerwy do pełnego wypoczynku,u mnie było to 400-600m BS-a.Lekkie pobudzenie,tak nazwałbym to
dzisiejsze bieganie.
Przed Dębicą to latałem,było OK,to nie zmieniam schematu przedstartowego.
Pogoda fajna,słabe słońce,+16st i wiatr umiarkowany.Taki warun na niedzielę biorę w ciemno.
Choć przy rytmach ten wiatr trochę przeszkadzał to przy wolniejszym bieganiu był do przyjęcia.
Wszystko byłoby cacy,gdyby nie obtarcie na pięcie,które poczułem na rytmach.Jest spory bąbel.Zakleiłem plastrem,ale dalej
boli i pewnie skończy się na Compeedzie.
Plan na Bukowno:
1. +30st i żar z nieba ...... za wiele nie powalczę.
2. +20-24st i słońce ...... walczę o PB
3. przy pochmurnej pogodzie do 22-23st lub każdej do 18st ........ zaczynam po 3:55/km i urywam ile się da na ostatnich 2km.
Waga cały czas delikatnie,ale w dół.Biega mi się bardzo dobrze.
Jutro wolne,w czwartek 1h BS,w piątek 0,5h BS,sobota wolne a w niedzielę ogień.
Nie lubię tego okresu luzowania przed zawodami,zawsze mam wrażenie że powinienem coś więcej pobiegać.....
Następny wpis pewnie w poniedziałek,jak się pozbieram po Bukownie.
1,6 km (4'03"/km) + 1,6 km (3'55"/km) + 2x 400m (3'30"/km)
1,6 km - 6'28" (4'03"/km)
1,6 km - 6'15" (3'54"/km)
400m - 1'22" (3'25"/km)
400m - 1'23" (3'28"/km)
Razem: 10,5 km - 47'58" (4'34"/km)
Dziś Mcmillanowski set przedstartowy czyli mila progu,mila w tempie startowymi i dwa 400m rytmy.
Oczywiście przerwy do pełnego wypoczynku,u mnie było to 400-600m BS-a.Lekkie pobudzenie,tak nazwałbym to
dzisiejsze bieganie.
Przed Dębicą to latałem,było OK,to nie zmieniam schematu przedstartowego.
Pogoda fajna,słabe słońce,+16st i wiatr umiarkowany.Taki warun na niedzielę biorę w ciemno.
Choć przy rytmach ten wiatr trochę przeszkadzał to przy wolniejszym bieganiu był do przyjęcia.
Wszystko byłoby cacy,gdyby nie obtarcie na pięcie,które poczułem na rytmach.Jest spory bąbel.Zakleiłem plastrem,ale dalej
boli i pewnie skończy się na Compeedzie.
Plan na Bukowno:
1. +30st i żar z nieba ...... za wiele nie powalczę.
2. +20-24st i słońce ...... walczę o PB
3. przy pochmurnej pogodzie do 22-23st lub każdej do 18st ........ zaczynam po 3:55/km i urywam ile się da na ostatnich 2km.
Waga cały czas delikatnie,ale w dół.Biega mi się bardzo dobrze.
Jutro wolne,w czwartek 1h BS,w piątek 0,5h BS,sobota wolne a w niedzielę ogień.
Nie lubię tego okresu luzowania przed zawodami,zawsze mam wrażenie że powinienem coś więcej pobiegać.....
Następny wpis pewnie w poniedziałek,jak się pozbieram po Bukownie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
21.06.2015
Bieg Bukowno
10 km - 39'50" (3'58"/km)
Co tu wiele pisać,porażka.
Warunki prawie wyśmienite,+15st na początku lekki deszcz,od 2-3km słońce i spory wiatr.
Od początku nastawiłem się na łamanie 39 minut,jakoś sam atak na życiówkę wydawał się za łatwy.
Pełna kontrola tempa,Garmin się w ogóle się nie rozjeżdżał(dodał 8m na całej trasie)w stosunku do kilometrów orgów.
Pierwszy kilometr spokojnie w 3:58,potem tempo w okolicach 3:54,pełen luz.
Na półmetku zmęczenie niewielkie,zdecydowanie lepiej się czułem niż w tym samym momencie w Skawinie czy Dębicy.
Po 5km zaczynała się druga pętla i od razu dostałem w ryj wiatrem.(Po biegu Mariusz zauważył,że biegło się
około 2-2,5km pod wiatr a potem nie było z wiatrem,gdyż był las i nie wiało w plecy)
Dziwne było to,że nikt nie biegł koło mnie.
Miałem przed sobą bardzo daleko biegaczy a i za mną nie było nikogo.Tempo zaczęło siadać,intensywność wzrosła,próbowałem walczyć.
6km w 4:08,słabłem.Morale zaczęły siadać,głowa nie chciała współpracować i o to jestem najbardziej wkur......
Jak zobaczyłem na Garminie tempo 4:20/km to odechciało mi się wszystkiego.
Bardzo duży kryzys,lekka kolka,sapałem,słońce przygrzewało(choć niby chłodno było,ale nie mnie) i ten wiatr!
Tu wyprzedziły mnie 3 osoby,kilometr zamknąłem w 4:18.....kompletna klapa.
Niemniej za moment był punkt z wodą,polałem się dwoma kubkami wody i pomogło.
Zmobilizowałem się,wyprzedziłem tych co mnie minęli,kolejne kilometry po 4:00 i jakoś szło,acz wiedziałem,że
jest pozamiatane i z dobrego wyniku nic nie wyjdzie.
Toteż ostatni kilometr to finisz nie taki jak ostatnio,w trupa,ot ostatnie 100m przyspieszyłem,wyprzedziłem jeszcze dwóch
biegaczy i meta w 39:50.
Do życiówki zabrakło 17 sekund,ale szło o 38:59,takie podjąłem ryzyko.
Na 9km byłem równo w 36 minut i wiedziałem,że nie polecę ostatniego kilometra w 3:32,więc tym razem nie wyprułem się
na końcówce jak ostatnio.
Szósty i siódmy kilometr załatwił mi cały bieg.Nie jestem jeszcze gotowy na łamanie 39 minut a co najwyżej
na 39:30-39:40.
Moja waga przez ostatnie kilka dni to 76,5kg czyli 2kg mniej niż w Dębicy i aż 4 mniej od Skawiny.
Mariusz zauważył,że od Jędrzejowa jest mnie dużo mniej.(5kg)
Myślę,że jeszcze się organizm nie przyzwyczaił do tej miejszej wagi a i może być deko osłabiony zbyt szybkim spadkiem.
W sumie się nie odchudzam,nie liczę kalorii,staram się zdrowo odżywiać i sporo biegam.
Graty dla kolegów z forum,wszyscy oprócz mnie wracają z nowymi życiówkami.
Areq 35,5 minuty mega czas,Mariusz 37 z groszem a Glonson połamał 46 minut.
No nic,żyje się i trenuje dalej.
Forma ma być we wrześniu,choć myślałem,że teraz rozprawię się z 39 minutami a na jesień powalczę o jeszcze lepsze
czasy.
10km - 39'50" (3'58"/km)
1. 3'58"
2. 3'53"
3. 3'54"
4. 3'54"
5. 3'55" / 19'34"
6. 4'08"
7. 4'18" katastrofa
8. 4'01"
9. 4'00"
10. 3'49" / 20'16"
Bieg Bukowno
10 km - 39'50" (3'58"/km)
Co tu wiele pisać,porażka.
Warunki prawie wyśmienite,+15st na początku lekki deszcz,od 2-3km słońce i spory wiatr.
Od początku nastawiłem się na łamanie 39 minut,jakoś sam atak na życiówkę wydawał się za łatwy.
Pełna kontrola tempa,Garmin się w ogóle się nie rozjeżdżał(dodał 8m na całej trasie)w stosunku do kilometrów orgów.
Pierwszy kilometr spokojnie w 3:58,potem tempo w okolicach 3:54,pełen luz.
Na półmetku zmęczenie niewielkie,zdecydowanie lepiej się czułem niż w tym samym momencie w Skawinie czy Dębicy.
Po 5km zaczynała się druga pętla i od razu dostałem w ryj wiatrem.(Po biegu Mariusz zauważył,że biegło się
około 2-2,5km pod wiatr a potem nie było z wiatrem,gdyż był las i nie wiało w plecy)
Dziwne było to,że nikt nie biegł koło mnie.
Miałem przed sobą bardzo daleko biegaczy a i za mną nie było nikogo.Tempo zaczęło siadać,intensywność wzrosła,próbowałem walczyć.
6km w 4:08,słabłem.Morale zaczęły siadać,głowa nie chciała współpracować i o to jestem najbardziej wkur......
Jak zobaczyłem na Garminie tempo 4:20/km to odechciało mi się wszystkiego.
Bardzo duży kryzys,lekka kolka,sapałem,słońce przygrzewało(choć niby chłodno było,ale nie mnie) i ten wiatr!
Tu wyprzedziły mnie 3 osoby,kilometr zamknąłem w 4:18.....kompletna klapa.
Niemniej za moment był punkt z wodą,polałem się dwoma kubkami wody i pomogło.
Zmobilizowałem się,wyprzedziłem tych co mnie minęli,kolejne kilometry po 4:00 i jakoś szło,acz wiedziałem,że
jest pozamiatane i z dobrego wyniku nic nie wyjdzie.
Toteż ostatni kilometr to finisz nie taki jak ostatnio,w trupa,ot ostatnie 100m przyspieszyłem,wyprzedziłem jeszcze dwóch
biegaczy i meta w 39:50.
Do życiówki zabrakło 17 sekund,ale szło o 38:59,takie podjąłem ryzyko.
Na 9km byłem równo w 36 minut i wiedziałem,że nie polecę ostatniego kilometra w 3:32,więc tym razem nie wyprułem się
na końcówce jak ostatnio.
Szósty i siódmy kilometr załatwił mi cały bieg.Nie jestem jeszcze gotowy na łamanie 39 minut a co najwyżej
na 39:30-39:40.
Moja waga przez ostatnie kilka dni to 76,5kg czyli 2kg mniej niż w Dębicy i aż 4 mniej od Skawiny.
Mariusz zauważył,że od Jędrzejowa jest mnie dużo mniej.(5kg)
Myślę,że jeszcze się organizm nie przyzwyczaił do tej miejszej wagi a i może być deko osłabiony zbyt szybkim spadkiem.
W sumie się nie odchudzam,nie liczę kalorii,staram się zdrowo odżywiać i sporo biegam.
Graty dla kolegów z forum,wszyscy oprócz mnie wracają z nowymi życiówkami.
Areq 35,5 minuty mega czas,Mariusz 37 z groszem a Glonson połamał 46 minut.
No nic,żyje się i trenuje dalej.
Forma ma być we wrześniu,choć myślałem,że teraz rozprawię się z 39 minutami a na jesień powalczę o jeszcze lepsze
czasy.
10km - 39'50" (3'58"/km)
1. 3'58"
2. 3'53"
3. 3'54"
4. 3'54"
5. 3'55" / 19'34"
6. 4'08"
7. 4'18" katastrofa
8. 4'01"
9. 4'00"
10. 3'49" / 20'16"
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
22.06.2015
12,3 km - 1:01'09" (4'58"/km)
Rozbieganie zawodów.Na początku nogi ciężkie i tempo w okolicach 5:30/km,później samoistnie się przyspieszyło.
Na rolce czuć dość mocno czwórki i lekko dwójki.W ogóle nie zmęczyłem łydek.
W Skawinie 6 tygodni temu pobiegłem dyszkę równiutko z końcowym finiszem a później w Dębicy i w Bukownie
miałem identycznie "dziwne" szósty i siódmy kilometr.W Dębicy było gorąco i na to zwaliłem te słabsze kilometry,ale
przedwczoraj było chłodno.
10km - 39'59" Dębica , 10km - 39'50" Bukowno
1. 3'57" ........... 3'58"
2. 3'58" ........... 3'53"
3. 3'59" .......... 3'54"
4. 4'00" .......... 3'54"
5. 3'57" ........ 3'55"
6. 4'10" ........ 4'08" - ???
7. 4'12" ......... 4'18" - ???
8. 3'59" ........ 4'01"
9. 3'58" ........ 4'00"
10. 3'49" ........ 3'49"
Prawie identyczne biegi.Na razie oprócz zawodów nie biegam ciągłych,najdłuższe odcinki
to 3km w T10.Czyżby to było przyczyną odcięcia prądu po półmetku.Dlaczego później
odzyskuję siły?Czy ma ktoś jakieś spostrzeżenia.Będę wdzięczny za każdą opinię.
12,3 km - 1:01'09" (4'58"/km)
Rozbieganie zawodów.Na początku nogi ciężkie i tempo w okolicach 5:30/km,później samoistnie się przyspieszyło.
Na rolce czuć dość mocno czwórki i lekko dwójki.W ogóle nie zmęczyłem łydek.
W Skawinie 6 tygodni temu pobiegłem dyszkę równiutko z końcowym finiszem a później w Dębicy i w Bukownie
miałem identycznie "dziwne" szósty i siódmy kilometr.W Dębicy było gorąco i na to zwaliłem te słabsze kilometry,ale
przedwczoraj było chłodno.
10km - 39'59" Dębica , 10km - 39'50" Bukowno
1. 3'57" ........... 3'58"
2. 3'58" ........... 3'53"
3. 3'59" .......... 3'54"
4. 4'00" .......... 3'54"
5. 3'57" ........ 3'55"
6. 4'10" ........ 4'08" - ???
7. 4'12" ......... 4'18" - ???
8. 3'59" ........ 4'01"
9. 3'58" ........ 4'00"
10. 3'49" ........ 3'49"
Prawie identyczne biegi.Na razie oprócz zawodów nie biegam ciągłych,najdłuższe odcinki
to 3km w T10.Czyżby to było przyczyną odcięcia prądu po półmetku.Dlaczego później
odzyskuję siły?Czy ma ktoś jakieś spostrzeżenia.Będę wdzięczny za każdą opinię.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
25.06.2015
9,2 km - 46'09" (5'01"/km)
2,6 km - 10'37" (4'05"/km)
400m - 1'12" (3'01"/km)
2,0 km - 10'26" (5'13"/km)
Razem: 14,2 km - 1:08'24" (4'49"/km)
Ten trening Mcmillan nazwał DUSA.Wg. niego jeden ze skuteczniejszych biegów progresywnych jakie stosował u
swoich zawodników.Czyli 40 do nawet 90 minut u maratończyków BS-a,potem 15-20% tego dystansu w tempie
T10 do T21 i na końcu bardzo szybki finisz 400m.
Dziś mija czwarty dzień od zawodów i miałem zamiar zrobić jakiś akcent,ale regeneracja przebiega wolno jak nigdy.
Dalej czuję lekkie "zakwasy" na czwórkach i ogólne zmęczenie.Co prawda w każdy dzień biegałem godzinnego BS-a,ale
czynię tak od dawna i nigdy nawet po maratonie w czwartek nie czułem czwórasów.
Dlatego postanowiłem zrobić coś pomiędzy akcentem a BS-em a tu przyszedł mi na myśl już wcześniej wspomniany
wynalazek Mcm.
Na BS-ie było OK,ale jak zacząłem odcinek tempowy pod spory wiatr od razu nogi zrobiły się ciężkie a oddech znacznie
się przyspieszył.Postanowiłem,że nie będę szalał i wykonam ten odcinek w tempie progowym po 4:05.
Po półtora kilometra pod wiatr jak nawróciłem w przeciwnym kierunku zrobiło się w końcu komfortowo a nogi jakby się
odblokowały.
Cały czas pilnowałem tempa i jak minąłem znacznik,że 2,6km poza mną zacząłem 400m finisz.
Tu uda bardzo mi się spięły,uczucie jak z kamienia i miałem wrażenie,że biegnę góra po 3:20/km,ale ani razu nie
spojrzałem na zegarek.
Zdziwiłem się,że na końcu osiągnąłem czas tylko sekundę gorszy niż moja nieoficjalna życiówka na 400m a przyznam
szczerze nie pocisnąłem tego na maksa,znaczy są jakieś rezerwy.
Na schłodzniu dalej uczucie ciężkości,jutro wolne.
Plan od przyszłego tygodnia zakłada trochę takich biegów progresywnych,dojdą dawno nie biegane podbiegi a także
różniste tempo runy(Mcm zaleca jeden test na 5k,może się skuszę na Parkrun).
Za to z kalendarza na 5 tygodni wypadają interwały i tempo startowe.Ten zabieg ma spowodować pewien odpoczynek
od intensywnych jednostek na rzecz większego kilometrażu i deko dłuższych wybiegań.
9,2 km - 46'09" (5'01"/km)
2,6 km - 10'37" (4'05"/km)
400m - 1'12" (3'01"/km)
2,0 km - 10'26" (5'13"/km)
Razem: 14,2 km - 1:08'24" (4'49"/km)
Ten trening Mcmillan nazwał DUSA.Wg. niego jeden ze skuteczniejszych biegów progresywnych jakie stosował u
swoich zawodników.Czyli 40 do nawet 90 minut u maratończyków BS-a,potem 15-20% tego dystansu w tempie
T10 do T21 i na końcu bardzo szybki finisz 400m.
Dziś mija czwarty dzień od zawodów i miałem zamiar zrobić jakiś akcent,ale regeneracja przebiega wolno jak nigdy.
Dalej czuję lekkie "zakwasy" na czwórkach i ogólne zmęczenie.Co prawda w każdy dzień biegałem godzinnego BS-a,ale
czynię tak od dawna i nigdy nawet po maratonie w czwartek nie czułem czwórasów.
Dlatego postanowiłem zrobić coś pomiędzy akcentem a BS-em a tu przyszedł mi na myśl już wcześniej wspomniany
wynalazek Mcm.
Na BS-ie było OK,ale jak zacząłem odcinek tempowy pod spory wiatr od razu nogi zrobiły się ciężkie a oddech znacznie
się przyspieszył.Postanowiłem,że nie będę szalał i wykonam ten odcinek w tempie progowym po 4:05.
Po półtora kilometra pod wiatr jak nawróciłem w przeciwnym kierunku zrobiło się w końcu komfortowo a nogi jakby się
odblokowały.
Cały czas pilnowałem tempa i jak minąłem znacznik,że 2,6km poza mną zacząłem 400m finisz.
Tu uda bardzo mi się spięły,uczucie jak z kamienia i miałem wrażenie,że biegnę góra po 3:20/km,ale ani razu nie
spojrzałem na zegarek.
Zdziwiłem się,że na końcu osiągnąłem czas tylko sekundę gorszy niż moja nieoficjalna życiówka na 400m a przyznam
szczerze nie pocisnąłem tego na maksa,znaczy są jakieś rezerwy.
Na schłodzniu dalej uczucie ciężkości,jutro wolne.
Plan od przyszłego tygodnia zakłada trochę takich biegów progresywnych,dojdą dawno nie biegane podbiegi a także
różniste tempo runy(Mcm zaleca jeden test na 5k,może się skuszę na Parkrun).
Za to z kalendarza na 5 tygodni wypadają interwały i tempo startowe.Ten zabieg ma spowodować pewien odpoczynek
od intensywnych jednostek na rzecz większego kilometrażu i deko dłuższych wybiegań.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
29.06.2015
8 km (4'18" - 4'22"/km) ciągły
( 4'27" , 4'23" , 4'30" , 4'21" , 4'18" , 4'17" , 4'22" , 4'16" )
Razem: 10,1 km - 45'48" (4'32"/km)
Zalew Nowohucki był dziś zajęty i musiałem biegać tempa na przeciwko na tartanie.Nowa bieznia,super nawierzchnia i wstęp
dla wszystkich.Duchota przy 20 st i straszne niechciejstwo mnie dopadło.
Męczył mnie ten bieg psychicznie.Oddech cały czas 3-3 czyli lajtowo,ale nogi zasypiały i trzy pierwsze kilometry za wolno.
Lepiej tak niż za szybko,ale rozrzut tempa za duży.
Dobrze,że dziś miałem w planie tylko 8km (za tydzień 10,potem 11 i 12km),bo nie dałbym rady przebiec 10km.
To chlupało w żołądku,to pięta zabolała,ogólnie szukałem wymówki żeby się zatrzymać.No i to kręcenie w kółko
mnie dobijało.Szybsze bieganie mi nie przeszkadza na bieżni,ale taki drugi zakres już tak.
Cóż muszę popracować nad ciągłymi,ważne że tren zaliczony i mam tydzień przerwy do kolejnej tempówki.
Założyłem dziś dawno nie używane Fastwiche.Zdecydowanie gorsze czucie jak w boostach,ale w nich przynajmniej
nie czuję obtarcia achillesa.Bostony są wąskie i nie mogę w nich za dużo latać,bo mi obcierają lewą piętę.
8 km (4'18" - 4'22"/km) ciągły
( 4'27" , 4'23" , 4'30" , 4'21" , 4'18" , 4'17" , 4'22" , 4'16" )
Razem: 10,1 km - 45'48" (4'32"/km)
Zalew Nowohucki był dziś zajęty i musiałem biegać tempa na przeciwko na tartanie.Nowa bieznia,super nawierzchnia i wstęp
dla wszystkich.Duchota przy 20 st i straszne niechciejstwo mnie dopadło.
Męczył mnie ten bieg psychicznie.Oddech cały czas 3-3 czyli lajtowo,ale nogi zasypiały i trzy pierwsze kilometry za wolno.
Lepiej tak niż za szybko,ale rozrzut tempa za duży.
Dobrze,że dziś miałem w planie tylko 8km (za tydzień 10,potem 11 i 12km),bo nie dałbym rady przebiec 10km.
To chlupało w żołądku,to pięta zabolała,ogólnie szukałem wymówki żeby się zatrzymać.No i to kręcenie w kółko
mnie dobijało.Szybsze bieganie mi nie przeszkadza na bieżni,ale taki drugi zakres już tak.
Cóż muszę popracować nad ciągłymi,ważne że tren zaliczony i mam tydzień przerwy do kolejnej tempówki.
Założyłem dziś dawno nie używane Fastwiche.Zdecydowanie gorsze czucie jak w boostach,ale w nich przynajmniej
nie czuję obtarcia achillesa.Bostony są wąskie i nie mogę w nich za dużo latać,bo mi obcierają lewą piętę.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
30.06.2015
12,05 km - 59'58" (4'59"/km)
1000m - 3'28" :pierwsze 400m - 1'30" potem 600m - 1'58" (3'16"/km)
1,95 km - 10'07" (5'11"/km)
Razem: 15,0 km - 1:13'35" (4'54"/km)
Dziasiaj znowu Mcm bieg progresywny z szybkim finiszem bez zatrzymania po BS-ie.
Po prawie godzince wybiegania nad Zalewem przebiegłem przez ulicę na bieżnię tartanową.
Tam jedno kółko i 1000m na maksa,no prawie maksa.
Pierwsze koło po 3:45/km.......straaaasznie wolno,jednak tego nie czułem a kolejne 600m bez kalkulowania
przycisnąłem...... i wyszło tempo mojej zyciówki z tysiaka czyli nie najgorzej.
Jedynym mankamentem było obtacie pięty,które w Pumach czy Sauconach kompletnie nie przeszkadza a w Bostonach
po 9-10km zacząłem coś tam czuć.Na schłodzeniu ból stawał się mocniejszy.
Widocznie pianka boosta mocniej się zgniata i przy tym pięta trochę się rusza,co przy wielu krokach powoduje obtarcie.
Później cały dzień w butach wyjściowych w pracy też czułem dyskomfort a jak założyłem Saucony na wieczorny rozruch
już było oki.Dziwne.
Na schłodzeniu po tym kilosie zagadała do mnie biegaczka.Miałem koszulkę na ramiączka z Biegu Skawińskiego i pytała
jak tam poszło.....potem się pochwaliła,że zajęła 3msc open w kobitach z czasem 37,5 minuty.
Za długo nie pogadaliśmy,musiałem kończyć trening a ona zaczynała biegać drugi zakres.
Jej życiówka(Paulina Golec) to 36,5 minuty na 10k i z zainteresowaniem słuchała o Danielsie,gdyż mówi że
dopiero się uczy biegać.
Czerwiec .......351 km czyli nie najgorzej,ale znowu żadna życiówka nie pobita,więc miesiąc taki se.
W planie na drugie półrocze to 38:XX na 10k i PB w połówce......kusi też Rzeszowski z początkiem października.....ale
nie wiem czy to dobry pomysł.......zobaczę jak pójdą starty we wrześniu.
12,05 km - 59'58" (4'59"/km)
1000m - 3'28" :pierwsze 400m - 1'30" potem 600m - 1'58" (3'16"/km)
1,95 km - 10'07" (5'11"/km)
Razem: 15,0 km - 1:13'35" (4'54"/km)
Dziasiaj znowu Mcm bieg progresywny z szybkim finiszem bez zatrzymania po BS-ie.
Po prawie godzince wybiegania nad Zalewem przebiegłem przez ulicę na bieżnię tartanową.
Tam jedno kółko i 1000m na maksa,no prawie maksa.
Pierwsze koło po 3:45/km.......straaaasznie wolno,jednak tego nie czułem a kolejne 600m bez kalkulowania
przycisnąłem...... i wyszło tempo mojej zyciówki z tysiaka czyli nie najgorzej.
Jedynym mankamentem było obtacie pięty,które w Pumach czy Sauconach kompletnie nie przeszkadza a w Bostonach
po 9-10km zacząłem coś tam czuć.Na schłodzeniu ból stawał się mocniejszy.
Widocznie pianka boosta mocniej się zgniata i przy tym pięta trochę się rusza,co przy wielu krokach powoduje obtarcie.
Później cały dzień w butach wyjściowych w pracy też czułem dyskomfort a jak założyłem Saucony na wieczorny rozruch
już było oki.Dziwne.
Na schłodzeniu po tym kilosie zagadała do mnie biegaczka.Miałem koszulkę na ramiączka z Biegu Skawińskiego i pytała
jak tam poszło.....potem się pochwaliła,że zajęła 3msc open w kobitach z czasem 37,5 minuty.
Za długo nie pogadaliśmy,musiałem kończyć trening a ona zaczynała biegać drugi zakres.
Jej życiówka(Paulina Golec) to 36,5 minuty na 10k i z zainteresowaniem słuchała o Danielsie,gdyż mówi że
dopiero się uczy biegać.
Czerwiec .......351 km czyli nie najgorzej,ale znowu żadna życiówka nie pobita,więc miesiąc taki se.
W planie na drugie półrocze to 38:XX na 10k i PB w połówce......kusi też Rzeszowski z początkiem października.....ale
nie wiem czy to dobry pomysł.......zobaczę jak pójdą starty we wrześniu.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
02.07.2015
12,6 km - 1:04'52" (5'09"/km)
8 BPG x 140m (3'28" - 3'41"/km)
Z samego rana czyli o 5.40 tren biegowy.BS i osiem 140m podbiegów.Wg. Mcm powinny być w tempie T3-T5 czyli ciut
za szybko je biegałem,ale w ogóle tego nie czułem,acz w zimie na tej samej górce machałem podbiegi po 2:55-3:10/km.
Z tym,że wtedy było za szybko a teraz jakby za wolno.
Skupiłem się na technice,bo ani nogi ani płuca nie dostały w kość.
Potem dziecko do żłobka(córka na obozie) a ja wziąłem wolne i z żoną wybraliśmy się na wycieczkę rowerową do Ojcowa.
Wpadło 45km z tego aż 600m up,straszne pagóry,co na miejskich rowerach jest większym hardcorem niż bieganie.
Na tej samej trasie osiągałem w tamtym roku lepszą prędkość biegnąc na nogach niż dziś z żoną.
Jeszcze dziś mnie czeka jazda na rowerze do Krakowa a powrót.....na nogach.
12,6 km - 1:04'52" (5'09"/km)
8 BPG x 140m (3'28" - 3'41"/km)
Z samego rana czyli o 5.40 tren biegowy.BS i osiem 140m podbiegów.Wg. Mcm powinny być w tempie T3-T5 czyli ciut
za szybko je biegałem,ale w ogóle tego nie czułem,acz w zimie na tej samej górce machałem podbiegi po 2:55-3:10/km.
Z tym,że wtedy było za szybko a teraz jakby za wolno.
Skupiłem się na technice,bo ani nogi ani płuca nie dostały w kość.
Potem dziecko do żłobka(córka na obozie) a ja wziąłem wolne i z żoną wybraliśmy się na wycieczkę rowerową do Ojcowa.
Wpadło 45km z tego aż 600m up,straszne pagóry,co na miejskich rowerach jest większym hardcorem niż bieganie.
Na tej samej trasie osiągałem w tamtym roku lepszą prędkość biegnąc na nogach niż dziś z żoną.
Jeszcze dziś mnie czeka jazda na rowerze do Krakowa a powrót.....na nogach.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
06.07.2015
11,3 km - 50'26" (4'28"/km) ciągły
Razem: 13,6 km - 1:02'25" (4'35"/km)
Wczoraj córka wróciła z obozu a żona przygotowała dużo smakołyków.Zjadłem taką górę żarcia:oprócz normalnego jedzenia,kilka gofrów z bitą śmietaną,ponad litr lodów poziomkowych.......wszystko wyrób własny mojej żony.
Do tego przyssałem się do nutelli.....poszedł prawie cały słoik.
Najdziwniejsze,że nie czułem sytości,po prostu wszystko szło do żołądka.
Budzik nastawiony na 4-tą rano......potem przestawiony na 5-tą a ...... wyszedłem z domu przed 6-tą.......ponad 3kg cięższy niż zwykle.
Czułem się mega ociężały i zastanawiałem się czy jest sens biec dzisiaj ciągły?
Po ponad kilometrowej rozgrzewce postanowiłem,że spróbuję.Tempo założyłem wolniejsze ze względu na mniejsze
VDOT spowodowane wzrostem wagi,do tego +22st i duszno......no i teren lekko pagórkowaty (+45m up na 10km).
Biegłem po 4:30/km i o dziwo nogi kręciły dobrze,nie męczyłem się ani fizycznie (oddech cały czas 3-3) ani psychicznie.
Założeniem było 10km drugiego zakresu,ale tak dobrze i luźno mi się biegło,że dołożyłem jeszcze 1300m i była to dobra
decyzja.Jak wróciłem to nie miałem na ochoty ani na jedzenie ani na picie.
Jedynym pozytywem wczorajszego obżarstwa to duże naciągnięcie wodą i na trenie nie odwodniłem się,ba nie czułem nawet
najmniejszego pragnienia a wypociłem się za wszystkie czasy.
Liczyłem sobie kadencję dla zabicia czasu i przy tempie 4:30 wynosiła 180 +/- 2-3 kroki.
Natomiast przy BS-ach jest zdecydowanie mniejsza około 172-174.Ciekawe dlaczego?
11,3 km - 50'26" (4'28"/km) ciągły
Razem: 13,6 km - 1:02'25" (4'35"/km)
Wczoraj córka wróciła z obozu a żona przygotowała dużo smakołyków.Zjadłem taką górę żarcia:oprócz normalnego jedzenia,kilka gofrów z bitą śmietaną,ponad litr lodów poziomkowych.......wszystko wyrób własny mojej żony.
Do tego przyssałem się do nutelli.....poszedł prawie cały słoik.
Najdziwniejsze,że nie czułem sytości,po prostu wszystko szło do żołądka.
Budzik nastawiony na 4-tą rano......potem przestawiony na 5-tą a ...... wyszedłem z domu przed 6-tą.......ponad 3kg cięższy niż zwykle.
Czułem się mega ociężały i zastanawiałem się czy jest sens biec dzisiaj ciągły?
Po ponad kilometrowej rozgrzewce postanowiłem,że spróbuję.Tempo założyłem wolniejsze ze względu na mniejsze
VDOT spowodowane wzrostem wagi,do tego +22st i duszno......no i teren lekko pagórkowaty (+45m up na 10km).
Biegłem po 4:30/km i o dziwo nogi kręciły dobrze,nie męczyłem się ani fizycznie (oddech cały czas 3-3) ani psychicznie.
Założeniem było 10km drugiego zakresu,ale tak dobrze i luźno mi się biegło,że dołożyłem jeszcze 1300m i była to dobra
decyzja.Jak wróciłem to nie miałem na ochoty ani na jedzenie ani na picie.
Jedynym pozytywem wczorajszego obżarstwa to duże naciągnięcie wodą i na trenie nie odwodniłem się,ba nie czułem nawet
najmniejszego pragnienia a wypociłem się za wszystkie czasy.
Liczyłem sobie kadencję dla zabicia czasu i przy tempie 4:30 wynosiła 180 +/- 2-3 kroki.
Natomiast przy BS-ach jest zdecydowanie mniejsza około 172-174.Ciekawe dlaczego?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
07.07.2015
8,0 km - 40'57" (5'07"/km): pierwsza część BS-u
7,1 km - 35'24" (4'59"/km)
2,5 km - 10'23" (4'09"/km)
250m - 46" (3'04"/km)
250m - 1'25" (5'40"/km)
Razem: 18,1 km - 1:28'55" (4'55"/km)
W planie była długa DUSA czyli 13-15km BS-a,potem około 10 minut tempa progowego/półmaratońskiego i finisz.
Niestety musiałem coś pilnie załatwić,więc po 40 minutach powrót do domu,szybki prysznic i za mniej więcej godzinę
byłem gotowy kontynuować trening,tym razem nie u siebie a nad zalewem Nowohuckim.
Od razu spotkałem Paulinę i jedno kółko razem,potem ona na drugą stronę ulicy na tartan biegać 600-setki a ja
biegałem wokół zalewu.
Gorąco jak cholera,25st i pełne słońce,dobrze że trochę wiatru,który dawał ulgę.
Bardzo nie chciało mi się przyspieszyć,biłem się z myślami a może odpuścić?
Jednak 10 minut tym tempem mnie nie zabiło a i jakieś przyspieszenie udało się zrobić na 250m,niby miało być 400,ale
ni jak tego bym nie odmierzył,znakowanie co 250m a 500m nie chciało mi się w tych warunkach finiszować.
Chwila podziwiania obuwia i potruchtałem na drugą stronę ulicy na bieżnię.Akurat Paulina skończyła 8x600m w 1:53-
1:54 każde.Przerwa 2 minuty w marszu.
Jak dla mnie trening nie do wykonania(Sosik by dał radę ) a w tych warunkach to już czysta abstrakcja.
Potem wspólne rozciąganie i rozmowa.
Trener układa Jej cały plan i to co biega i ile mnie nie zdziwiło,ogólnie standard oprócz tego,że biega 7 dni w tygodniu
bez jakiegokolwiek dnia wolnego od roztrenowania do roztrenowania.
Z tym,że ja nie biegam dychy w 36,5 minuty to nie muszę biegać codziennie.
8,0 km - 40'57" (5'07"/km): pierwsza część BS-u
7,1 km - 35'24" (4'59"/km)
2,5 km - 10'23" (4'09"/km)
250m - 46" (3'04"/km)
250m - 1'25" (5'40"/km)
Razem: 18,1 km - 1:28'55" (4'55"/km)
W planie była długa DUSA czyli 13-15km BS-a,potem około 10 minut tempa progowego/półmaratońskiego i finisz.
Niestety musiałem coś pilnie załatwić,więc po 40 minutach powrót do domu,szybki prysznic i za mniej więcej godzinę
byłem gotowy kontynuować trening,tym razem nie u siebie a nad zalewem Nowohuckim.
Od razu spotkałem Paulinę i jedno kółko razem,potem ona na drugą stronę ulicy na tartan biegać 600-setki a ja
biegałem wokół zalewu.
Gorąco jak cholera,25st i pełne słońce,dobrze że trochę wiatru,który dawał ulgę.
Bardzo nie chciało mi się przyspieszyć,biłem się z myślami a może odpuścić?
Jednak 10 minut tym tempem mnie nie zabiło a i jakieś przyspieszenie udało się zrobić na 250m,niby miało być 400,ale
ni jak tego bym nie odmierzył,znakowanie co 250m a 500m nie chciało mi się w tych warunkach finiszować.
Chwila podziwiania obuwia i potruchtałem na drugą stronę ulicy na bieżnię.Akurat Paulina skończyła 8x600m w 1:53-
1:54 każde.Przerwa 2 minuty w marszu.
Jak dla mnie trening nie do wykonania(Sosik by dał radę ) a w tych warunkach to już czysta abstrakcja.
Potem wspólne rozciąganie i rozmowa.
Trener układa Jej cały plan i to co biega i ile mnie nie zdziwiło,ogólnie standard oprócz tego,że biega 7 dni w tygodniu
bez jakiegokolwiek dnia wolnego od roztrenowania do roztrenowania.
Z tym,że ja nie biegam dychy w 36,5 minuty to nie muszę biegać codziennie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
09.07.2015
11,3 km - 54'34" (4'50"/km) 5 BPG x 200m (3'20" - 3'40"/km)
Po wczorajszej porannej nawałnicy,która złapała mnie w środku longa 8 km od domu nie miałem w domu prądu aż do 23-ciej.
Cywilizowany człowiek tak nie może żyć,muszę kupić generator prądotwórczy.
Dobrze,że 10 minut i było po wszystkim i mogłem w przyjemnym deszczyku kontunuować tren.
Dziś już zupełnie inna aura,chłodniej za to wietrznie.
Przy podbiegach dostawałem nieźle w twarz a pomimo tego tempo wychodziło nadzwyczaj dobre i w ogóle się
nie zmachałem.
Po raz pierwszy nie na "mojej" górce a w mieście,podbieg pod Plazę na Alei Pokoju.
200m górka,założyłem tylko pięć odcinków,może trochę mało.
Nie wiem co jest grane? Pomimo dość dużej ilości kilometrów(ostatnie 30 dni 384km) nogi świeże,tempo na
BS-ach żwawe,czuję jakbym się opierdzielał.
W sobotę długi long z Sosikiem a akcent dopiero w poniedziałek.
Znowu ciągły.....
Mam do wyboru 12km w II zakresie albo 25-30minut okołoprogowego czyli coś po 4:00-4:05/km.
Dla psychy lepszy drugi wariant a pierwszy lepszy dla leniwego biegacza.
11,3 km - 54'34" (4'50"/km) 5 BPG x 200m (3'20" - 3'40"/km)
Po wczorajszej porannej nawałnicy,która złapała mnie w środku longa 8 km od domu nie miałem w domu prądu aż do 23-ciej.
Cywilizowany człowiek tak nie może żyć,muszę kupić generator prądotwórczy.
Dobrze,że 10 minut i było po wszystkim i mogłem w przyjemnym deszczyku kontunuować tren.
Dziś już zupełnie inna aura,chłodniej za to wietrznie.
Przy podbiegach dostawałem nieźle w twarz a pomimo tego tempo wychodziło nadzwyczaj dobre i w ogóle się
nie zmachałem.
Po raz pierwszy nie na "mojej" górce a w mieście,podbieg pod Plazę na Alei Pokoju.
200m górka,założyłem tylko pięć odcinków,może trochę mało.
Nie wiem co jest grane? Pomimo dość dużej ilości kilometrów(ostatnie 30 dni 384km) nogi świeże,tempo na
BS-ach żwawe,czuję jakbym się opierdzielał.
W sobotę długi long z Sosikiem a akcent dopiero w poniedziałek.
Znowu ciągły.....
Mam do wyboru 12km w II zakresie albo 25-30minut okołoprogowego czyli coś po 4:00-4:05/km.
Dla psychy lepszy drugi wariant a pierwszy lepszy dla leniwego biegacza.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
11.07.2015
28,3 km - 2:23'51" (5'05"/km)
Ostatni tak długi long.Znowu Błonia i towarzystwo Pawła(Sosik).Początek o 4.40 i tylko 9st,jak kończyliśmy było
14st i słoneczko.Dla mnie to optymalna temperatura,choć przez pierwsze 7-8km łapy marzły.
Po sześciu kółeczkach postanowiliśmy pobiec delikatną szybszą wstawkę i od startu Parkrunowego do mety
wyszło dokładnie 1,42 km które pociągnęliśmy po 3:55/km.Zdziwiłem się,że tak lekko poszło na 23km.
Nogi przez pierwszą minutę lekko betonowe,potem już OK.
Paweł dzięki za wspólny tren,następnym razem coś szybszego na Twoim terenie.
28,3 km - 2:23'51" (5'05"/km)
Ostatni tak długi long.Znowu Błonia i towarzystwo Pawła(Sosik).Początek o 4.40 i tylko 9st,jak kończyliśmy było
14st i słoneczko.Dla mnie to optymalna temperatura,choć przez pierwsze 7-8km łapy marzły.
Po sześciu kółeczkach postanowiliśmy pobiec delikatną szybszą wstawkę i od startu Parkrunowego do mety
wyszło dokładnie 1,42 km które pociągnęliśmy po 3:55/km.Zdziwiłem się,że tak lekko poszło na 23km.
Nogi przez pierwszą minutę lekko betonowe,potem już OK.
Paweł dzięki za wspólny tren,następnym razem coś szybszego na Twoim terenie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
13.07.2015
12 km (4'19" - 4'22"/km) ciągły
(4'21" , 4'19" , 4'19" , 4'20" , 4'21" , 4'19" , 4'21" , 4'20" , 4'19" , 4'22" , 4'17" , 4'17")
Razem: 13,8 km - 1:01'03" (4'25"/km)
Pogoda idealna,16st i pochmurno.Wiatr co prawda dość silny,ale zalew osłonięty drzewami i akurat mi nie specjalnie
przeszkadzał.
To najdłuższy ciągły w całym planie,wykonany zgodnie z założeniami.
W dodatku ten trening sprawił mi dużo frajdy,nie męczył,oddech cały czas 3-3,na ostatnim kaemie 3-2.
Kadencja 180-183,więc jest poprawa.
Ogólnie to czułem się jak na trochę szybszym BS-ie,co 250m patrzyłem na zegarek,co by zamykać ten odcinek
w 1:05 i tak sobie biegłem licząc oddechy i kroki.
Na końcu zaczynał papadywać deszcz i zdążyłem przed ulewą.
Jest to mój 17 dzień biegania z rzędu,ale wszystko w tlenie,żadnych mocnych akcentów.
To ostatni tydzień takiego "luźnego" biegania,które miało na celu podniesienia pułapu tlenowego a od
przyszłego tygodnia już konkretne rzeźbienie mocnych temp.
Co prawda kilometraż spadnie o 20-25%,ale wiem że będzie trudniej.
Cóż,zostanie 8 tygodni do docelowych startów i to będzie ostatni szlif,aby w końcu połamać te 39 minut.
12 km (4'19" - 4'22"/km) ciągły
(4'21" , 4'19" , 4'19" , 4'20" , 4'21" , 4'19" , 4'21" , 4'20" , 4'19" , 4'22" , 4'17" , 4'17")
Razem: 13,8 km - 1:01'03" (4'25"/km)
Pogoda idealna,16st i pochmurno.Wiatr co prawda dość silny,ale zalew osłonięty drzewami i akurat mi nie specjalnie
przeszkadzał.
To najdłuższy ciągły w całym planie,wykonany zgodnie z założeniami.
W dodatku ten trening sprawił mi dużo frajdy,nie męczył,oddech cały czas 3-3,na ostatnim kaemie 3-2.
Kadencja 180-183,więc jest poprawa.
Ogólnie to czułem się jak na trochę szybszym BS-ie,co 250m patrzyłem na zegarek,co by zamykać ten odcinek
w 1:05 i tak sobie biegłem licząc oddechy i kroki.
Na końcu zaczynał papadywać deszcz i zdążyłem przed ulewą.
Jest to mój 17 dzień biegania z rzędu,ale wszystko w tlenie,żadnych mocnych akcentów.
To ostatni tydzień takiego "luźnego" biegania,które miało na celu podniesienia pułapu tlenowego a od
przyszłego tygodnia już konkretne rzeźbienie mocnych temp.
Co prawda kilometraż spadnie o 20-25%,ale wiem że będzie trudniej.
Cóż,zostanie 8 tygodni do docelowych startów i to będzie ostatni szlif,aby w końcu połamać te 39 minut.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
16.07.2015
14,0 km - 1:08'08" (4'52"/km) 8Px100m
O 7-mej rano w słońcu 28st,za ciepło.Dziś krosowa pętla,wyszedł szybki BS.Na bardziej płaskich odcinkach
dorzucałem przebieżki.
Rano waga pokazała 75,6 kg,tak mało ważyłem półtora roku wstecz.
Po treningu było mnie tylko 74 kg,duże odwodnienie.
Wczoraj polatałem ostatni raz podbiegi,wieczorem regeneracyjny trucht.W poniedziałek też były dwa treny a
we wtorek 20km long.Dłuższych już nie będę biegał,dwa BD powyżej 26km mi wystarczą.
W połowie maja kupiłem Bostony boosty w których dziś przekroczyłem 500 km.Prawie nie widać śladu
użytkowania,w dwóch miejscach delikatnie puściło szycie i lekko przytarta lewa podeszwa na śródstopiu.
Muszę pomyśleć o nowej parze tych buciszy.W zasadzie całe moje biegowe obuwie jest już lekko dojechane.
W sobotę zawody w piekiełku. Będzie ponad 50st w słońcu.
Oczywiście potraktuję je treningowo,mocno ale z zapasem.
Moja żona się waha czy biec,cały czas ją motywuję,że się nie ugotuje,przecież nikt nie każe Jej cały czas biec.
14,0 km - 1:08'08" (4'52"/km) 8Px100m
O 7-mej rano w słońcu 28st,za ciepło.Dziś krosowa pętla,wyszedł szybki BS.Na bardziej płaskich odcinkach
dorzucałem przebieżki.
Rano waga pokazała 75,6 kg,tak mało ważyłem półtora roku wstecz.
Po treningu było mnie tylko 74 kg,duże odwodnienie.
Wczoraj polatałem ostatni raz podbiegi,wieczorem regeneracyjny trucht.W poniedziałek też były dwa treny a
we wtorek 20km long.Dłuższych już nie będę biegał,dwa BD powyżej 26km mi wystarczą.
W połowie maja kupiłem Bostony boosty w których dziś przekroczyłem 500 km.Prawie nie widać śladu
użytkowania,w dwóch miejscach delikatnie puściło szycie i lekko przytarta lewa podeszwa na śródstopiu.
Muszę pomyśleć o nowej parze tych buciszy.W zasadzie całe moje biegowe obuwie jest już lekko dojechane.
W sobotę zawody w piekiełku. Będzie ponad 50st w słońcu.
Oczywiście potraktuję je treningowo,mocno ale z zapasem.
Moja żona się waha czy biec,cały czas ją motywuję,że się nie ugotuje,przecież nikt nie każe Jej cały czas biec.
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Uważaj z tą wagą, bo demony się obudzą