Niedziela ( 15.05.2015 9:00 )
Zawody - 15 Cracovia Maraton
Wstałem ok 4:45. Szybki prysznic, ok piątej śniadanie: kawa + 2 kajzerki z miodem. Pół godziny później spodziewany kibelek

. Za oknem pochmurno i mocno wieje. Cóż wolę tak niż 20 stopni w cieniu i 30 w słońcu. Przygotowane wczoraj rzeczy spakowałem do plecaka. Kipruny do worka, a pumy na nogi, jako "zmniejszania ryzyka niepowodzenia startu" czyli zamienniki jakby się z kiprunami coś na rozgrzewce stało. Ok 7 ruszam na tramwaj. Na przystanku znajomy z widzenia kolega, z którym spotykam się regularnie co roku przed Cracovią. W trakcie jazdy porozmawialiśmy trochę, dzięki czemu szybciej czas minął. Po wysiadce z tramwaju robię spacerek na Rynek. Cały czas jestem bardzo spokojny. Lekka trema może i jest, ale dużo mniejsza niż przed wcześniejszymi zawodami. Przed 8 docieram do szatni. Zdzwaniam się z Wieśkiem (Acer). Jakieś 10 minut później również i on się melduje. Chwila rozmowy w czasie przebierania się. Potem każdy rusza w swoją stronę. Przed rozgrzewką zjadłem żela z kofeiną. Na samą rozgrzewkę wziąłem folię, ale okazała się niepotrzebna, bo wyszło słońce i zrobiło się ciepło.Wiatr nie przestawał wiać.
Sama rozgrzewka standardowa, czyli 10 minut truchtanka z wymachami, skipami itp. Potem delikatne rozciąganie i kilka 50 metrowych przyspieszeń.
Punkt 9 ruszamy. Słońce świeci, wiatr wieje. Na początku trochę ciasno, ale szybko się to przerzedza. Tak jak sobie planowałem chciałem zrobić pierwsze 3 km w 13 minut. Wg oznaczeń wyszło to trochę szybciej, ale niedużo. Gdy mijałem 5 kilometr i zobaczyłem na zegarku 21:45 to powziąłem wątpliwość do oznaczenia tego 3 km. No nic, 25 sekund straty do czasu jakbym to miał równo przebiec, więc jest ok - miało być wolniej. Biorę 1 kubek do picia i 2 wylewam na głowę i plecy. Tak już robię do 35 km na każdym pitstopie. Następna piątka jest z wiatrem jednak jeszcze dobrze nie wszedłem w ten bieg więc nie przyspieszałem na siłę. Jestem 20 sekund 'w plecy' na tym pomiarze. Tu biorę pierwszego żela. Trzecia piątka dalej z wiatrem. Ja powoli się rozkręcam, odrabiam 17 sekund i na 15 km mam tylko 3 sekundy straty do wirtualnego zająca. Tu zjadam drugiego żela i dochodzę małą grupkę ludzi. To chłopaki z
http://www.vegerunners.pl/. Z tego miejsca gorąco ich pozdrawiam, bo robili mi za osłonę od wiatru między 15, a 23 km czyli powrotu spod Areny Kraków i pierwszej wizyty na bulwarach po stronie Wawelu. Trochę szarpali tempem, ale w granicach normy i u mnie to powodowało, że raz byłem na końcu grupy, a raz bliżej czoła. Dzięki nim na 4 piątce straciłem tylko 10 sekund i byłem 13 w plecy. Połówka wg organizatorów wyszła w czasie 1:30:07, ja miałem na zegarku 2 sekundy więcej, ale nie będę się sprzeczał. Na 20 km wszamałem 3 żela ( te 3 były bezkofeinowe ). Na 24 km, jak skręcaliśmy na ścieżkę wzdłuż Rudawy zacząłem wyprzedzać kolegów z Vege.
Na 25 km mam tylko 7 sekund straty. Postanowiłem podkręcić lekko tempo i tym razem wykorzystać część bieganą z wiatrem. Następne 10 km weszło w 41:45, trochę byłem już zmęczony, ale szło to świetnie. Na 27,5 km biorę ostatni żel, ten jest z kofeiną. Trzydziesty kilometr, rzut oka na zegarek, jestem 23 sekundy przed 'kreską'. Na 35 kilometrze już 48 sekund! Tu uwierzyłem, że może się to udać, mimo że teraz będzie najgorsze 7 kilometrów: pod wiatr i pod górę. Niestety stawka jest mocno przerzedzona i nie mam się za kim chować, ale napieram. Mimo wiatru tempo oscyluje wokół 4'10"/km. Powoli zaczynam czuć mrowienie w czwórkach. "Oby wytrzymały", powtarzam sobie w duchu, wyprzedzając kolejne osoby. To dodaje dodatkowej motywacji. Gdy zza zakrętu wyłoniła się chorągiew z 40 km wiedziałem, że cel jest blisko. Odpuszczam pit stop ( na 37,5 km tylko głowę polałem, nie piłem już, aby nie zaksztusić się na zmęczeniu ) patrzę na zegarek mam 67 sekund zapasu. Mrowienie na czwórkach co raz większe i delikatny stan przed kolkowy. Kalkuluję, że wystarczy to po 4'40" zrobić, a tyle dam radę z kolką biec. Postanawiam nie odpuszczać i powalczyć o wynik. Na podbiegu przy Wawelu niedużo zwalniam i 'łykam' kilka osób. Potem skręt w prawo, tempo cały czas < 4'15"/km mimo, że jest po bruku, a potem pod lekką górkę. Mijam 41 kilometr, jest szansa powalczyć o wynik < 2:59. W duchu powtarzam sobie: "Tylko 1200 metrów, raptem 2 Twoje pętelki" i napieram. 42 kilometr, a tempo cały czas 4'15", wiem, że złamię 2:59. Morda mi się cieszy i tak wpadam na metę, krzycząc "JEEEESSSSTTTT!"
Potem standardowo:, medaj, izo, woda, reklamówka z jedzeniem. Idę po rzeczy i do szatni. Tam spotykam Pulchniaka. Chciał 3:10 łamać, ale problemy żołądkowe mu nie pozwoliły. Przebrałem się i ruszyłem w drogę na przystanek. W trakcie spotykam Wieśka, który odpuścił po 8 km. Wsiadam do tramwaju. Ludzie dziwnie na mnie patrzą, bo wsiada jak kaleka, a morda mu się cieszy
Cyferki wg zegarka i oznaczeń na trasie:
Dł. odcinka / Czas odcinka / Tempo odcinka / Czas / Miejsce
3,00 12:53 04:18 00:12:53
2,00 08:51 04:26 00:21:45 293
5,00 21:15 04:15 00:43:00 271
5,00 21:03 04:13 01:04:03 226
5,00 21:29 04:18 01:25:33 217
5,00 21:13 04:15 01:46:47 193
5,00 20:50 04:10 02:07:37 165
5,00 20:55 04:11 02:28:32 135
5,00 21:00 04:12 02:49:33 108
2,20 09:17 04:14 02:58:50 99
Całość:
42,2 2:58:50 4:14
Połówki: 1:30:07 i 1:28:43 czyli NS na poziomie 1'24" - Brawo JA!
Waga: 83 -> 77,8 kg - wychodzi 5,2 kg czyli jak na mnie to nie najgorzej. Na Marzannie straciłem 3 kg mimo niższej temperatury. Jednak tam nic nie piłem, a tu grzecznie od 5 do 35 km.
Plany: Jutro jak wyjdę pobiegać, to 5-7 km po 5'30"/km popołudniu w celu rozbiegania. Po Rzeszowie dobre efekty takie coś dało.
Pewnie w tygodniu skrobnę małe podsumowanie cyklu treningowego i postaram się podać plany do października. Tu pewnie tylko połówka w Krakowie, gdzie chciałbym 1:24 złamać.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za doping, relację na żywo w komentarzach ( już ponad 200 tys. odsłon - Brawo WY! ), każde dobre słowo również to krytyczne. Dzięki Wam staję się lepszym biegaczem (amatorem)
meta_01.jpg
Pierwsze fotki z mety

( dzięki datasport.pl )
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.