Krzychu M - walczymy z dychami
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
09.03.2015
7,1 km - 36'47" (5'11"/km)
Nogi ciężkie po sobotnim krosie i wczorajszym BNP,więc wolno,w słońcu,pełen komfort.
Jutro chciałbym interwały albo WT.W każdym razie aby móc to wybiegać będę musiał wstać o 5-tej.
Przełożyłbym to chętnie na środę,ale po wizycie u fizjo pewnie ze 2-3 dni będę chodził obolały.
7,1 km - 36'47" (5'11"/km)
Nogi ciężkie po sobotnim krosie i wczorajszym BNP,więc wolno,w słońcu,pełen komfort.
Jutro chciałbym interwały albo WT.W każdym razie aby móc to wybiegać będę musiał wstać o 5-tej.
Przełożyłbym to chętnie na środę,ale po wizycie u fizjo pewnie ze 2-3 dni będę chodził obolały.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
10.03.2015
3 km + 2 km + 1km (3'55"/km) / p.4'30"/3'
1. 11'41" (3'57" , 3'55" , 3'49") 3'53"/km
2. 7'28" (3'52" , 3'36" - 920m) 3'53"/km
Razem: 7,2 km - 30'14" (4'12"/km)
Miałem w głowie plan na wiosnę.W niedzielę miała być treningowa dyszka w Myślenicach,na CM start kontrolny
na 10km a Skawina to start docelowy.
Ale wszystko poszło się ......
Na 8.30 wizyta u fizjo,więc podubka o 5-tej,o 5.40 zaczynam rozgrzewkę nad zalewem.
Zimno -2st,bez wiatru.Wziąłem krótkie spodenki,bo nie specjalnie lubię w dresach tempa pomykać.
Rozgrzewka w 3 warstwach,potem zdjąłem bluzę i zostałem w dwóch.
Wszystko dobrze,nic nie boli,nic tylko biegać.
Założyłem sobie piramidkę 3,2,1 km w tempie "życzeniowym" na dychę,tak jakbym chciał rozpocząć start
kontrolny 17 kwietnia.
Pierwszy kilometr bardzo ciężki,nie mogłem się wbić w odpowiedni rytm.Pobiegłem go ciut wolniej,drugi już dobrze
a na trzecim się tak rozgrzałem,że zamknąłem go w 3:49.
Już czułem trochę spięcie w lewej łydce co mnie trochę zaniepokoiło.Wydolnościowo bajka,mógłbym po 3:49
sobie dalej biec,zero rzeźbienia.
Przerwę doczekałem do 4,5 minuty,choć nosiło mnie by zacząć wcześniej.
Pierwszy kilometr za szybko,zwolniłem,oddechowo bardzo dobrze,jak nigdy przy tym tempie,ale łydka się
"rozkręcała".
Na zakręcie poczułem ukłucie i prawie się wywróciłem,stanąłem w miejscu.... truchtać się nie dało.... musiałem
wolno iść do samochodu.
Wkurw na maksa.
Do tego jak naprawdę poczułem formę,tak dobrze nie biegło mi się WT jeszcze nigdy,na sporym zapasie.
Wizyta u fizjo,zdałem relację,co i jak.On się trochę powyżywał na łydkach,były momenty,że nie mogłem nic mówić
tylko kwiczałem z bólu.
Skwitował to krótko:za dużo i intensywnie biegałem,niepotrzebne szybkie podbiegi i szybkość na bieżni,i za szybko
wróciłem do biegania temp.
Trochę się zdziwił,że łydka nie była "betonowa" a lekko spięta,problem
jest głębiej.Jest takie jedno miejsce deko poniżej brzuchatego gdzie najbardziej boli.
Do tego zauważył,że prawa łydka ma inną budowę(miałem na squashu 6 lat temu poważne naderwanie mięśnia,gips) i przez to może lewa wykonywać większą pracę podczas biegania,zwłaszcza temp.
Trzeba byłoby sprawdzić na dwóch wagach.Stanąć i zrobić przysiad.Prawidłowo lewa strona powinna "ważyć" tyle
co prawa,znaczy się ciężar powinien równomiernie się rozkładać.
Zalecenie:jutro wolne,jak będę mógł normalnie chodzić,to do końca tygodnia 45-60 minut wolno.
Następny tydzień 2x BC2,oczywiście jak nic nie będzie bolało a dopiero w kolejnym BC3.
Podbiegi mam sobie darować,zakaz biegania temp szybszych jak T3-T5 i plan pod 800m raczej też nie wchodzi w grę.
Sam sobie jestem winny,chciałem jak najmniej stracić i wracając za szybko do gry wpędziłem się w kolejne
problemy.Od jutro dalej rolujemy i rozciągamy.....biegamy? oby tak.
Jak 3 dni nie będę mógł biegać to kolejna wizyta u fizjo. oby nie.
3 km + 2 km + 1km (3'55"/km) / p.4'30"/3'
1. 11'41" (3'57" , 3'55" , 3'49") 3'53"/km
2. 7'28" (3'52" , 3'36" - 920m) 3'53"/km
Razem: 7,2 km - 30'14" (4'12"/km)
Miałem w głowie plan na wiosnę.W niedzielę miała być treningowa dyszka w Myślenicach,na CM start kontrolny
na 10km a Skawina to start docelowy.
Ale wszystko poszło się ......
Na 8.30 wizyta u fizjo,więc podubka o 5-tej,o 5.40 zaczynam rozgrzewkę nad zalewem.
Zimno -2st,bez wiatru.Wziąłem krótkie spodenki,bo nie specjalnie lubię w dresach tempa pomykać.
Rozgrzewka w 3 warstwach,potem zdjąłem bluzę i zostałem w dwóch.
Wszystko dobrze,nic nie boli,nic tylko biegać.
Założyłem sobie piramidkę 3,2,1 km w tempie "życzeniowym" na dychę,tak jakbym chciał rozpocząć start
kontrolny 17 kwietnia.
Pierwszy kilometr bardzo ciężki,nie mogłem się wbić w odpowiedni rytm.Pobiegłem go ciut wolniej,drugi już dobrze
a na trzecim się tak rozgrzałem,że zamknąłem go w 3:49.
Już czułem trochę spięcie w lewej łydce co mnie trochę zaniepokoiło.Wydolnościowo bajka,mógłbym po 3:49
sobie dalej biec,zero rzeźbienia.
Przerwę doczekałem do 4,5 minuty,choć nosiło mnie by zacząć wcześniej.
Pierwszy kilometr za szybko,zwolniłem,oddechowo bardzo dobrze,jak nigdy przy tym tempie,ale łydka się
"rozkręcała".
Na zakręcie poczułem ukłucie i prawie się wywróciłem,stanąłem w miejscu.... truchtać się nie dało.... musiałem
wolno iść do samochodu.
Wkurw na maksa.
Do tego jak naprawdę poczułem formę,tak dobrze nie biegło mi się WT jeszcze nigdy,na sporym zapasie.
Wizyta u fizjo,zdałem relację,co i jak.On się trochę powyżywał na łydkach,były momenty,że nie mogłem nic mówić
tylko kwiczałem z bólu.
Skwitował to krótko:za dużo i intensywnie biegałem,niepotrzebne szybkie podbiegi i szybkość na bieżni,i za szybko
wróciłem do biegania temp.
Trochę się zdziwił,że łydka nie była "betonowa" a lekko spięta,problem
jest głębiej.Jest takie jedno miejsce deko poniżej brzuchatego gdzie najbardziej boli.
Do tego zauważył,że prawa łydka ma inną budowę(miałem na squashu 6 lat temu poważne naderwanie mięśnia,gips) i przez to może lewa wykonywać większą pracę podczas biegania,zwłaszcza temp.
Trzeba byłoby sprawdzić na dwóch wagach.Stanąć i zrobić przysiad.Prawidłowo lewa strona powinna "ważyć" tyle
co prawa,znaczy się ciężar powinien równomiernie się rozkładać.
Zalecenie:jutro wolne,jak będę mógł normalnie chodzić,to do końca tygodnia 45-60 minut wolno.
Następny tydzień 2x BC2,oczywiście jak nic nie będzie bolało a dopiero w kolejnym BC3.
Podbiegi mam sobie darować,zakaz biegania temp szybszych jak T3-T5 i plan pod 800m raczej też nie wchodzi w grę.
Sam sobie jestem winny,chciałem jak najmniej stracić i wracając za szybko do gry wpędziłem się w kolejne
problemy.Od jutro dalej rolujemy i rozciągamy.....biegamy? oby tak.
Jak 3 dni nie będę mógł biegać to kolejna wizyta u fizjo. oby nie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
13.03.2015 - 2,0 km 10'36" (5'18"/km)
Po wtorkowej wizycie u fizjo jeszcze przez 2 dni coś tam czułem w łydce przy chodzeniu.W piątek wlazłem
na bieżnię,wszystko oki ale dałem sobie spokój po 10 minutach.
15.03.2015 - 6,2 km 34'32" (5'34"/km)
Minęło 5 dni od nieszczęsnego akcentu i niedzielny rozruch na kacu po mega obżarstwie.
Ciężkie nogi i oddech,samopoczucie do d...
Tydzień 22,5 km
16.03.2015 - 10,6 km 52'05" (4'55"/km)
Nic nie boli,jednak cały czas towarzyszy uczucie strachu.
Na wagę nie włażę,po 3 dniach objadania się zalany jestem wodą.
17.03.2015
11,0 km - 54'50" (4'59"/km)
Nowa trasa po pagórach.Ponad 130m w górę na 11km a mnie biegło się znakomicie.Trochę ciężkie łydki,cały
czas roluję,rozciągam.
Oddechowo bajka,tak jak myślałem że wydolność nie ucierpi acz ostatni akcent był równo tydzień temu
a przez niewielki kilometraż nabrałem świeżości.
Jutro wolne a w czwartek spróbuję BC2.
Jeśli na szybszych akcentach będzie nie halo to nastąpi zmiana planów i będzie krótki 6 tygodniowy BPS
pod Maraton Lubelski.
Na tej trasie życiówka to będzie niezłe wyzwanie.Ale to może i dobrze,później na korzystniejszym profilu
łatwiej będzie o kolejne PB.
Po wtorkowej wizycie u fizjo jeszcze przez 2 dni coś tam czułem w łydce przy chodzeniu.W piątek wlazłem
na bieżnię,wszystko oki ale dałem sobie spokój po 10 minutach.
15.03.2015 - 6,2 km 34'32" (5'34"/km)
Minęło 5 dni od nieszczęsnego akcentu i niedzielny rozruch na kacu po mega obżarstwie.
Ciężkie nogi i oddech,samopoczucie do d...
Tydzień 22,5 km
16.03.2015 - 10,6 km 52'05" (4'55"/km)
Nic nie boli,jednak cały czas towarzyszy uczucie strachu.
Na wagę nie włażę,po 3 dniach objadania się zalany jestem wodą.
17.03.2015
11,0 km - 54'50" (4'59"/km)
Nowa trasa po pagórach.Ponad 130m w górę na 11km a mnie biegło się znakomicie.Trochę ciężkie łydki,cały
czas roluję,rozciągam.
Oddechowo bajka,tak jak myślałem że wydolność nie ucierpi acz ostatni akcent był równo tydzień temu
a przez niewielki kilometraż nabrałem świeżości.
Jutro wolne a w czwartek spróbuję BC2.
Jeśli na szybszych akcentach będzie nie halo to nastąpi zmiana planów i będzie krótki 6 tygodniowy BPS
pod Maraton Lubelski.
Na tej trasie życiówka to będzie niezłe wyzwanie.Ale to może i dobrze,później na korzystniejszym profilu
łatwiej będzie o kolejne PB.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
18.03.2015
6,0 km (4'25"/km) ciągły
(4'27" , 4'22" , 4'28" , 4'23" , 4'20" , 4'15")
Razem: 9,1 km - 42'14" (4'38"/km)
Nie jest ani źle ani dobrze.
Niby nic nie boli,ale łydy od ciągłego rolowania i rozciągania są jakby ważyły 5kg więcej każda.
Dziwnie się biegło,oddechowo fajnie,ale jak skończyłem to poczułem,że puls jest jednak na wyższym poziomie niż
gdybym w "gazie" biegał takie krótkie BC2.
Jutro wolne a w sobotę albo w niedzielę spróbuję pobiec dłuższy drugi zakres.
6,0 km (4'25"/km) ciągły
(4'27" , 4'22" , 4'28" , 4'23" , 4'20" , 4'15")
Razem: 9,1 km - 42'14" (4'38"/km)
Nie jest ani źle ani dobrze.
Niby nic nie boli,ale łydy od ciągłego rolowania i rozciągania są jakby ważyły 5kg więcej każda.
Dziwnie się biegło,oddechowo fajnie,ale jak skończyłem to poczułem,że puls jest jednak na wyższym poziomie niż
gdybym w "gazie" biegał takie krótkie BC2.
Jutro wolne a w sobotę albo w niedzielę spróbuję pobiec dłuższy drugi zakres.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
20.03.2015
7,6 km - 38'32" (5'04"/km)
Krótko,przed pracą tyle było czasu na pohasanie po pagórkach.Nogi fajnie złapały świeżość,za to oddechowo ciężko.
Pewnie to przez to,że ostatnie 4 dni na sporym deficycie kalorycznym.Nie to,żebym się głodził,po prostu przesadziłem
w tamten weekend z żarciem i teraz nie odczuwam takiej potrzeby.
Jutro obiecałem córce wycieczkę rowerową,czeka mnie też dużo prac na działce a nie wiem czy będzie mi się chciało
wcześnie wstać? Chciałbym w końcu jakieś 15-16 km machnąć,wplatając w to drugi zakres.
Jednak mam ostatnio taki deficyt snu,że posłucham organizmu co wybierze: sen czy bieganie?
7,6 km - 38'32" (5'04"/km)
Krótko,przed pracą tyle było czasu na pohasanie po pagórkach.Nogi fajnie złapały świeżość,za to oddechowo ciężko.
Pewnie to przez to,że ostatnie 4 dni na sporym deficycie kalorycznym.Nie to,żebym się głodził,po prostu przesadziłem
w tamten weekend z żarciem i teraz nie odczuwam takiej potrzeby.
Jutro obiecałem córce wycieczkę rowerową,czeka mnie też dużo prac na działce a nie wiem czy będzie mi się chciało
wcześnie wstać? Chciałbym w końcu jakieś 15-16 km machnąć,wplatając w to drugi zakres.
Jednak mam ostatnio taki deficyt snu,że posłucham organizmu co wybierze: sen czy bieganie?
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
21.03.2015
5,0 km (3'59"/km) ciągły
(3'58" , 3'59" ...... powtórka z wcześniejszych treningów czyli łydka nie odpuszcza )
Razem: 7,6 km
Dałbym sobie głowę uciąć,że problemy mam już za sobą.Od ponad tygodnia najmniejszych oznaków kłucia czy bólu.
Mało tego w środę bez problemów biegałem po 4:15-4:20/km.
Dziś pomimo ponad 5 km rozgrzewki po 5:05/km jak tylko zacząłem biec tempem poniżej 4:00/km szybko zaczął
się dyskomfort.Po kilometrze czułem już drobne spięcie a po 2km łydka jakby napuchła i pojawiło się znane mi spięcie
i kłucie.
Zatrzymałem się,chwilę posiedziałem i dotruchtałem do auta.
Tym razem nie cisnąłem na siłę i dzieki temu chodzę normalnie,lekko boli,bardziej przy dotyku palcem.
Dobrze,że mi nie odbiło i nie biegnę jutro Marzanny,choć rozmawiałem wczoraj z fizjo i dostałem zielone światło
na jutrzejszą dychę,choć odradzał bieg na maksa,raczej treningowo w formie przetarcia.
Sezon wiosenny mam już z głowy.Jeśli dalej będę mógł biegać bezboleśnie BS-y i drugie zakresy to robię bazę pod
jesień.Przecież się nie poddam.
5,0 km (3'59"/km) ciągły
(3'58" , 3'59" ...... powtórka z wcześniejszych treningów czyli łydka nie odpuszcza )
Razem: 7,6 km
Dałbym sobie głowę uciąć,że problemy mam już za sobą.Od ponad tygodnia najmniejszych oznaków kłucia czy bólu.
Mało tego w środę bez problemów biegałem po 4:15-4:20/km.
Dziś pomimo ponad 5 km rozgrzewki po 5:05/km jak tylko zacząłem biec tempem poniżej 4:00/km szybko zaczął
się dyskomfort.Po kilometrze czułem już drobne spięcie a po 2km łydka jakby napuchła i pojawiło się znane mi spięcie
i kłucie.
Zatrzymałem się,chwilę posiedziałem i dotruchtałem do auta.
Tym razem nie cisnąłem na siłę i dzieki temu chodzę normalnie,lekko boli,bardziej przy dotyku palcem.
Dobrze,że mi nie odbiło i nie biegnę jutro Marzanny,choć rozmawiałem wczoraj z fizjo i dostałem zielone światło
na jutrzejszą dychę,choć odradzał bieg na maksa,raczej treningowo w formie przetarcia.
Sezon wiosenny mam już z głowy.Jeśli dalej będę mógł biegać bezboleśnie BS-y i drugie zakresy to robię bazę pod
jesień.Przecież się nie poddam.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Muszę zrobić przerwę,nie wiem jeszcze jak długą ale minimum 10-12 dni.
Do problemów z łydką doszła jeszcze kaletka.
Po sobotnim nieudanym ciągłym bolała pięta.Wczoraj i dziś też pobolewa.
Achilles przy ucisku zdrów,ale miejsce 1-2 cm od podłoża jest bolesne.Dopiero jak rozchodzę jest lepiej.
Jutro wizyta u fizjo,może będzie miał na to jakiś patent.
W sumie ostatnie moje roztrenowanie było w październiku,gdzie całe cztery dni nie biegałem.
Potem jeden tydzień z 40km i jazda na całego.Organizm ma prawo domagać się przerwy.
Od jutra zapisuję się na siłkę.Zacznę od obwodów.
Pewnie nabiorę trochę masy,nie chciałbym jednak aby to było więcej jak 2-3kg,potem będzie ciężko znów to zrzucić.
Nie wiem czy wytrzymam,ale docelowo chciałbym biegać 4x w tygodniu i 2x siłka.
Takie bieganie 6x tygodniowo nic mi nie daje,a tylko niepotrzebnie eksploatuje aparat ruchu.
Niestety za bardzo lubię biegać i to założenie może okazać się tylko założeniem.
Do problemów z łydką doszła jeszcze kaletka.
Po sobotnim nieudanym ciągłym bolała pięta.Wczoraj i dziś też pobolewa.
Achilles przy ucisku zdrów,ale miejsce 1-2 cm od podłoża jest bolesne.Dopiero jak rozchodzę jest lepiej.
Jutro wizyta u fizjo,może będzie miał na to jakiś patent.
W sumie ostatnie moje roztrenowanie było w październiku,gdzie całe cztery dni nie biegałem.
Potem jeden tydzień z 40km i jazda na całego.Organizm ma prawo domagać się przerwy.
Od jutra zapisuję się na siłkę.Zacznę od obwodów.
Pewnie nabiorę trochę masy,nie chciałbym jednak aby to było więcej jak 2-3kg,potem będzie ciężko znów to zrzucić.
Nie wiem czy wytrzymam,ale docelowo chciałbym biegać 4x w tygodniu i 2x siłka.
Takie bieganie 6x tygodniowo nic mi nie daje,a tylko niepotrzebnie eksploatuje aparat ruchu.
Niestety za bardzo lubię biegać i to założenie może okazać się tylko założeniem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Dziś wizyta u fizjo.Potraktował mnie falą uderzeniową.O dziwo było miejsce gdzie bolało i w lewej i w prawej łydzie.
Oczywiście ta lewa bardziej,ale że zdrowa tkanka nie boli,wniosek nasunął się sam,że obie sobie nadwyrężyłem.
Fizjo twierdzi,że mocne podbiegi tylko postawiły kropkę na "i" a najgorsze były szybkie treningi na tartanie w okolicach
3'/km i szybciej plus dużo innych akcentów.
Na szczęście achilles zdrów,na kaletkę nie ma rady,jest głęboko usadowiona,więc kompresy z maści na noc.
I konik mojego fizjo czyli obwodówka na siłce,którą mam do powrotu wykonywać 3x w tyg(dziś już zaliczyłem przed
wizytą,było fajnie),jak zacznę biegać to 2x w tygodniu.
Na razie pauza,ile to się okaże.Tłumaczył,że przy BC2 widocznie moja stopa wykonuje mniejszy zakres ruchu
i biegałem nie czując bólu a jak tylko dochodziłem do tempa T10 to bardziej przechodziłem na śródstopie i nie zagojona tkanka zaczynała znów pękać.
W czwartek czeka mnie "suche" igłowanie,dość nie przyjemny zabieg.
Łydki mam na siłce oszczędzać,ale też ćwiczyć,aby po powrocie do biegania to one nie były moją piętą achillesową.
Oczywiście ta lewa bardziej,ale że zdrowa tkanka nie boli,wniosek nasunął się sam,że obie sobie nadwyrężyłem.
Fizjo twierdzi,że mocne podbiegi tylko postawiły kropkę na "i" a najgorsze były szybkie treningi na tartanie w okolicach
3'/km i szybciej plus dużo innych akcentów.
Na szczęście achilles zdrów,na kaletkę nie ma rady,jest głęboko usadowiona,więc kompresy z maści na noc.
I konik mojego fizjo czyli obwodówka na siłce,którą mam do powrotu wykonywać 3x w tyg(dziś już zaliczyłem przed
wizytą,było fajnie),jak zacznę biegać to 2x w tygodniu.
Na razie pauza,ile to się okaże.Tłumaczył,że przy BC2 widocznie moja stopa wykonuje mniejszy zakres ruchu
i biegałem nie czując bólu a jak tylko dochodziłem do tempa T10 to bardziej przechodziłem na śródstopie i nie zagojona tkanka zaczynała znów pękać.
W czwartek czeka mnie "suche" igłowanie,dość nie przyjemny zabieg.
Łydki mam na siłce oszczędzać,ale też ćwiczyć,aby po powrocie do biegania to one nie były moją piętą achillesową.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Aktualnie nie mogę normalnie chodzić,kuśtykam.
Podobno tak ma być,jestem po igłach.
Na zabiegu nie bolało aż tak jak rok temu gdy kolanu leczyłem,ale teraz jest masakra.
Fizjo znalazł miejce,które się zrosło a wokół niego wylała się krew i powstały skrzepy w łydce.
Powiedział,że jestem najlżejszym przypadkiem z jakim miał do czynienia w sprawach łydkowych.
Najczęściej zawodnicy nie odpuszczali i kończyło się dużo gorzej.
Pochwalił za rolowanie,ćwiczenia,jest duża poprawa,nie mam pospinanych mięśni,duży zakres ruchów.
Na pytanie czy za 5-6 dni mógłbym coś potruchtać,odpowiedział że pośpiech nie jest wskazany i mam robić
intensywne obwody,które ponoć mają spowodować że forma nie spadnie a może i wzrośnie.
W takie bajki to ja nie wierzę,choć on upiera się,że na takich obwodach można zakwasić się na 6-8 mmoli czyli
jak po dobrych interwałach.
Ja jednak nie dochodzę do dużej intensywości,nie mam do tego serca,po prostu jak trza to trza,ale ciągnie mnie
do biegania jak cholera.
Jedyny plus to brak apetytu,ważne że nie tyję.
Trochę roweruję,dziś 20km i to chyba mój maks,tyłek nie przyzwyczajony do takiego wysiłku.
We wtorek ostatni zabieg,prawdopodobnie fala i kłucie "tego" miejsca i wtedy ma zapaść decyjza kiedy wrócę do ukochanych treningów biegowych.
Jakbym miał sobie truchtać 3x w tyg po 12km to mógłbym już wrócić,ale mnie to nie zadawala,chciałbym
wrócić do swoich standardowych intensywności i przyjemności w trenowaniu.
Póki co zazdroszczę wszystkim biegającym.
Podobno tak ma być,jestem po igłach.
Na zabiegu nie bolało aż tak jak rok temu gdy kolanu leczyłem,ale teraz jest masakra.
Fizjo znalazł miejce,które się zrosło a wokół niego wylała się krew i powstały skrzepy w łydce.
Powiedział,że jestem najlżejszym przypadkiem z jakim miał do czynienia w sprawach łydkowych.
Najczęściej zawodnicy nie odpuszczali i kończyło się dużo gorzej.
Pochwalił za rolowanie,ćwiczenia,jest duża poprawa,nie mam pospinanych mięśni,duży zakres ruchów.
Na pytanie czy za 5-6 dni mógłbym coś potruchtać,odpowiedział że pośpiech nie jest wskazany i mam robić
intensywne obwody,które ponoć mają spowodować że forma nie spadnie a może i wzrośnie.
W takie bajki to ja nie wierzę,choć on upiera się,że na takich obwodach można zakwasić się na 6-8 mmoli czyli
jak po dobrych interwałach.
Ja jednak nie dochodzę do dużej intensywości,nie mam do tego serca,po prostu jak trza to trza,ale ciągnie mnie
do biegania jak cholera.
Jedyny plus to brak apetytu,ważne że nie tyję.
Trochę roweruję,dziś 20km i to chyba mój maks,tyłek nie przyzwyczajony do takiego wysiłku.
We wtorek ostatni zabieg,prawdopodobnie fala i kłucie "tego" miejsca i wtedy ma zapaść decyjza kiedy wrócę do ukochanych treningów biegowych.
Jakbym miał sobie truchtać 3x w tyg po 12km to mógłbym już wrócić,ale mnie to nie zadawala,chciałbym
wrócić do swoich standardowych intensywności i przyjemności w trenowaniu.
Póki co zazdroszczę wszystkim biegającym.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Wiem,że to blog biegowy,ale postanowiłem napisać o dzisiejszym obwodzie.
Postawiłem na intensywny odwód. 3 serie po 10 ćwiczeń.45 sekund wykonania i 15 sekund przerwy,po serii minuta odpoczynku.
Przez tamten tydzień odwody były w miarę lekkie,żeby przyzwyczaić organizm do takiego wysiłku a dziś taki tren
jaki zaleca mój fizjo i wziąć pulsometr,to się nieźle zdziwię.
Powiedzieć,że było intensywnie,to nic nie powiedzieć.Coś pomiędzy interwałami a zawodami na dychę.
Maksymalny puls to 196!!! a od 3 minuty poniżej 160 nie schodziłem.
Najbardziej w kość dawało 45 sekund burpees na maksa,przez 15 sekund złapałem trochę powietrza i 45 sekund skipów
w bardzo szybkim tempie i miałem symulację finiszu na zawodach .... i tak 3 razy.
Całość zajęła 32 minuty a dojechany byłem okrutnie.Nie wyobrażam sobie takiego treningu 3x w tygodniu albo 2x i normalny trening biegowy,choć z drugiej strony organizm do wszystkiego jest się w wstanie przyzwyczaić.
Jest dobrze,nie brakuje mi tak biegania jak na początku przerwy.Właściwie jak patrzę na zewnątrz na pogodę to nie
chce mi się biegać.
Jutro ostatnia wizyta u fizjo.
Postawiłem na intensywny odwód. 3 serie po 10 ćwiczeń.45 sekund wykonania i 15 sekund przerwy,po serii minuta odpoczynku.
Przez tamten tydzień odwody były w miarę lekkie,żeby przyzwyczaić organizm do takiego wysiłku a dziś taki tren
jaki zaleca mój fizjo i wziąć pulsometr,to się nieźle zdziwię.
Powiedzieć,że było intensywnie,to nic nie powiedzieć.Coś pomiędzy interwałami a zawodami na dychę.
Maksymalny puls to 196!!! a od 3 minuty poniżej 160 nie schodziłem.
Najbardziej w kość dawało 45 sekund burpees na maksa,przez 15 sekund złapałem trochę powietrza i 45 sekund skipów
w bardzo szybkim tempie i miałem symulację finiszu na zawodach .... i tak 3 razy.
Całość zajęła 32 minuty a dojechany byłem okrutnie.Nie wyobrażam sobie takiego treningu 3x w tygodniu albo 2x i normalny trening biegowy,choć z drugiej strony organizm do wszystkiego jest się w wstanie przyzwyczaić.
Jest dobrze,nie brakuje mi tak biegania jak na początku przerwy.Właściwie jak patrzę na zewnątrz na pogodę to nie
chce mi się biegać.
Jutro ostatnia wizyta u fizjo.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
Jestem po wizycie u fizjo.Żadnego bólu podczas zabiegu falą.Postęp ogromy,tydzień temu bardzo bolało uszkodzone
miejsce.Tkanka zdrowa nie boli.Po czwartkowych igłach czuję trochę łydkę,ale w innym miejscu.Jest jeden siniak od przebitego naczynka,podobno noramlne.
Skończyło się na fali i masażu,więcej wizyt nie ma sensu.
Od pojutrza dostałem zgodę na truchtanko a najlepiej od przyszłego tygodnia.
Tak też zrobię,najpierw kilka BS-ów,potem mają być drugie zakresy.
Jak dobrze pójdzie to w drugiej połowie kwietnia wrócę do normalnych treningów.
W zapewnienia,że intensywne obwody lepiej budują formę od samych wybiegań nie wierzę.
Teraz priorytetem jest nie złapanie kontuzji a na resztę mam już niewielki wpływ.
Do końca jesieni chciałbym nabiegać życiówkę na 10k i 5k.Z tą drugą to nie będzie problemu,na debiucie zawsze
wpada PB :-)
miejsce.Tkanka zdrowa nie boli.Po czwartkowych igłach czuję trochę łydkę,ale w innym miejscu.Jest jeden siniak od przebitego naczynka,podobno noramlne.
Skończyło się na fali i masażu,więcej wizyt nie ma sensu.
Od pojutrza dostałem zgodę na truchtanko a najlepiej od przyszłego tygodnia.
Tak też zrobię,najpierw kilka BS-ów,potem mają być drugie zakresy.
Jak dobrze pójdzie to w drugiej połowie kwietnia wrócę do normalnych treningów.
W zapewnienia,że intensywne obwody lepiej budują formę od samych wybiegań nie wierzę.
Teraz priorytetem jest nie złapanie kontuzji a na resztę mam już niewielki wpływ.
Do końca jesieni chciałbym nabiegać życiówkę na 10k i 5k.Z tą drugą to nie będzie problemu,na debiucie zawsze
wpada PB :-)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
11.04.2015
3 km (3'57"/km) + 1,5 km (3'55"/km) + 1 km (3'54"/km) /p. 5'/3'
1. 11'50" (3'58" , 3'58" , 3'54") 3'57"/km
2. 5'48" (3'52"/km)
3. 3'52"
Razem 10,5 km - 47'10" (4'30"/km)
Miałem dwa tygodnie przerwy.W zeszły piątek 30 minut truchtu,sobota to 40min.W niedzielę biegło mi się świetnie
i zaliczyłem 4,5km po 4:25-4:27/km.
We wtorek 8km po 4:22-4:25/km przy dość silnym wietrze i po opadach.Biegłem w długiej bluzie i kurtce,zagotowałem się na maksa i było ciężko,zdecydowanie gorzej się czułem po tamtym treningu niż dzisiejszym.Wczoraj 10km BS-a a dziś pierwszy raz od 3 tygodni coś mocniejszego.
Najważniejsze,że nic nie boli!!!! .... a bałem się dziś to pobiec.
Ogólnie biega mi się dziwnie,BS-y wchodzą normalnie po około 5:00 a ja mam wrażenie,że wlokę się jak żółw.
Dziś też założyłem sobie któtkie WT i po porządnej 3km rozgrzewce tempo poniżej 4'/km było wolne.
Oczywiście nie dla płuc czy ud,które były jedynymi mięśniami ograniczjącymi dzisiejsze tempo(w czwartek siłka,widocznie za mocna na czwórasy).
Biegnę jakoś tak siłowo,nie naturanie,po prostu dziwnie.
Po akcencie i porządnej dawce rozciągania stwierdziłem,że prawa czyli ta zdrowa łydka jest bardziej spięta niż lewa.
Chyba podświadomie staram się lewą mniej obciążać.
Dziś było ciężko,ale nie przesadnie i chyba dobrze dobrałem długości i tempa,żeby się nie zajechać.
Plan jest taki,żeby powoli wchodzić na obroty.
Skawinę 9-tego maja potraktuję jako start kontrolny,wtedy będę wiedział na jakim poziomie jestem i wejdę na 18 tyg.
etap przygotowań pod start docelowy,Tesco Dzieciom.
Po drodze chciałbym zaliczyć jeszcze przynajmniej jeden start kontrolny,pewnie Bukowno.
Pomimo cały czas trzymania diety waga podskoczyła tylko 1-1,5kg z przed przerwy.
Spodziewałem,że więcej mięcha a raczej wody naciągnął mój organizm po powrocie do ćwiczeń siłowych.
Jestem wyraźnie bardziej "opuchnięty".Od przyszłego tygodnia wracam tylko do lekkich stabilizacji z elementami
siły w ilości 2x30min na tydzień,więc waga spadnie przynajmniej o 2kg.
3 km (3'57"/km) + 1,5 km (3'55"/km) + 1 km (3'54"/km) /p. 5'/3'
1. 11'50" (3'58" , 3'58" , 3'54") 3'57"/km
2. 5'48" (3'52"/km)
3. 3'52"
Razem 10,5 km - 47'10" (4'30"/km)
Miałem dwa tygodnie przerwy.W zeszły piątek 30 minut truchtu,sobota to 40min.W niedzielę biegło mi się świetnie
i zaliczyłem 4,5km po 4:25-4:27/km.
We wtorek 8km po 4:22-4:25/km przy dość silnym wietrze i po opadach.Biegłem w długiej bluzie i kurtce,zagotowałem się na maksa i było ciężko,zdecydowanie gorzej się czułem po tamtym treningu niż dzisiejszym.Wczoraj 10km BS-a a dziś pierwszy raz od 3 tygodni coś mocniejszego.
Najważniejsze,że nic nie boli!!!! .... a bałem się dziś to pobiec.
Ogólnie biega mi się dziwnie,BS-y wchodzą normalnie po około 5:00 a ja mam wrażenie,że wlokę się jak żółw.
Dziś też założyłem sobie któtkie WT i po porządnej 3km rozgrzewce tempo poniżej 4'/km było wolne.
Oczywiście nie dla płuc czy ud,które były jedynymi mięśniami ograniczjącymi dzisiejsze tempo(w czwartek siłka,widocznie za mocna na czwórasy).
Biegnę jakoś tak siłowo,nie naturanie,po prostu dziwnie.
Po akcencie i porządnej dawce rozciągania stwierdziłem,że prawa czyli ta zdrowa łydka jest bardziej spięta niż lewa.
Chyba podświadomie staram się lewą mniej obciążać.
Dziś było ciężko,ale nie przesadnie i chyba dobrze dobrałem długości i tempa,żeby się nie zajechać.
Plan jest taki,żeby powoli wchodzić na obroty.
Skawinę 9-tego maja potraktuję jako start kontrolny,wtedy będę wiedział na jakim poziomie jestem i wejdę na 18 tyg.
etap przygotowań pod start docelowy,Tesco Dzieciom.
Po drodze chciałbym zaliczyć jeszcze przynajmniej jeden start kontrolny,pewnie Bukowno.
Pomimo cały czas trzymania diety waga podskoczyła tylko 1-1,5kg z przed przerwy.
Spodziewałem,że więcej mięcha a raczej wody naciągnął mój organizm po powrocie do ćwiczeń siłowych.
Jestem wyraźnie bardziej "opuchnięty".Od przyszłego tygodnia wracam tylko do lekkich stabilizacji z elementami
siły w ilości 2x30min na tydzień,więc waga spadnie przynajmniej o 2kg.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
12.04.2014
11,4 km - 1:00'00" (5'16"/km)
Chyba pierwszy raz udało mi się zatrzymać stoper po równej godzinie biegu.
Regeneracja po wczorajszych tempach.Nie pamietam kiedy ostatnio piłem alko,a że wczoraj
wpadli znajomi i okazja sama się stworzyła to wypili my co nie co.
Człowiek nie trenuje to i słaby w tej materii,toteż biegło mi się wybitnie ciężko.
W dodatku wybrałem trasę ze 140m przewyższeniem,co w połączeniu z silnym wiatrem i kacem
odwodniło mnie okrutnie.Po wczorajszych tempach czułem się mniej wypompowany.
Jutro siła,bez biegania.Muszę dać odpocząć łydką,dziś lekko zakwaszona ta nie kontuzjowana.
Tydzień 56,7 km (4:40')
11,4 km - 1:00'00" (5'16"/km)
Chyba pierwszy raz udało mi się zatrzymać stoper po równej godzinie biegu.
Regeneracja po wczorajszych tempach.Nie pamietam kiedy ostatnio piłem alko,a że wczoraj
wpadli znajomi i okazja sama się stworzyła to wypili my co nie co.
Człowiek nie trenuje to i słaby w tej materii,toteż biegło mi się wybitnie ciężko.
W dodatku wybrałem trasę ze 140m przewyższeniem,co w połączeniu z silnym wiatrem i kacem
odwodniło mnie okrutnie.Po wczorajszych tempach czułem się mniej wypompowany.
Jutro siła,bez biegania.Muszę dać odpocząć łydką,dziś lekko zakwaszona ta nie kontuzjowana.
Tydzień 56,7 km (4:40')
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
14.04.2015
12,5 km - 59'45" (4'47"/km) 3x 250m (3'48" , 3'44" , 3'43")/km
Dziś powiniem być drugi zakres,ale przypomniałem sobie że w piątek biegnę Nocną Dychę w Krakowie.
Jako,że w sobotę był bardzo mocny trening tempowy(jak na pierwszy po przerwie) to z dzisiejszym tempem i zawodami byłyby 3 akcenty w 6 dni,co po kontuzji nie byłoby za mądre.
Pomimo wiatru biegło mi się dziś rewelacyjnie,oczywiście odpuściłem tempo i pobiegłem spokojnego BS-a.
Zamiast przebieżek,których się jeszcze trochę boję ze względu na uraz pobiegłem trzy 250m odcinki w tempie
nieznanym.
To tak dla sprawdzenia stanu mięśni łydek,test zaliczony.
Piątkowy start traktuję czysto treningowo,nie odpuściłem wczorajszej siłki,jutro też biegam.
Natomiast za tydzień w planie Bieg Lisa w Jędrzejowie i tamte zawody potraktuję jako start kontrolny ustalając
tempa treningowe do późniejszego planu.
Znowu wracam do planu amerykańskiego,tym razem do Mcmillana,który wydaje mi się bardziej dostosowany do
amatorów niż Daniels.
Drugi start kontrolny planuję 9 maja w Skawinie a później już trza będzie coś trenować a nie tylko szlajać
się po zawodach.
12,5 km - 59'45" (4'47"/km) 3x 250m (3'48" , 3'44" , 3'43")/km
Dziś powiniem być drugi zakres,ale przypomniałem sobie że w piątek biegnę Nocną Dychę w Krakowie.
Jako,że w sobotę był bardzo mocny trening tempowy(jak na pierwszy po przerwie) to z dzisiejszym tempem i zawodami byłyby 3 akcenty w 6 dni,co po kontuzji nie byłoby za mądre.
Pomimo wiatru biegło mi się dziś rewelacyjnie,oczywiście odpuściłem tempo i pobiegłem spokojnego BS-a.
Zamiast przebieżek,których się jeszcze trochę boję ze względu na uraz pobiegłem trzy 250m odcinki w tempie
nieznanym.
To tak dla sprawdzenia stanu mięśni łydek,test zaliczony.
Piątkowy start traktuję czysto treningowo,nie odpuściłem wczorajszej siłki,jutro też biegam.
Natomiast za tydzień w planie Bieg Lisa w Jędrzejowie i tamte zawody potraktuję jako start kontrolny ustalając
tempa treningowe do późniejszego planu.
Znowu wracam do planu amerykańskiego,tym razem do Mcmillana,który wydaje mi się bardziej dostosowany do
amatorów niż Daniels.
Drugi start kontrolny planuję 9 maja w Skawinie a później już trza będzie coś trenować a nie tylko szlajać
się po zawodach.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5220
- Rejestracja: 15 mar 2012, 11:32
- Lokalizacja: okolice Krakowa
15.04.2015
6,9 km - 34'32" (5'00"/km)
Jeszcze lekko sztywne czwórki po siłce,ale do piątku powinienem być bardziej świeży.
Jutro tylko rowerowanie z córką i w piątek pierwsze zawody po 7 miesiącach(nie liczę GP w styczniu,bo to była walka
o życie,bardziej wspinaczka niż bieg ).
Najgorsze,że mój Garmin nie ma stałego podświetlenia i jak pobiegnę na samopoczucie to po półmetku
mogę zaliczyć odcięcie prądu i zejście z trasy.
Chciałbym zacząć po 4:05 i po 5km delikatnie przyspieszać,takie BNP.
Okolice 40:15 - 40:30 uznaję za optymalne,nie chciałbym się zajechać na maksa,acz ważniejszy jest dla mnie start
za tydzień w Jędrzejowie.
Tam to już w trupa.
6,9 km - 34'32" (5'00"/km)
Jeszcze lekko sztywne czwórki po siłce,ale do piątku powinienem być bardziej świeży.
Jutro tylko rowerowanie z córką i w piątek pierwsze zawody po 7 miesiącach(nie liczę GP w styczniu,bo to była walka
o życie,bardziej wspinaczka niż bieg ).
Najgorsze,że mój Garmin nie ma stałego podświetlenia i jak pobiegnę na samopoczucie to po półmetku
mogę zaliczyć odcięcie prądu i zejście z trasy.
Chciałbym zacząć po 4:05 i po 5km delikatnie przyspieszać,takie BNP.
Okolice 40:15 - 40:30 uznaję za optymalne,nie chciałbym się zajechać na maksa,acz ważniejszy jest dla mnie start
za tydzień w Jędrzejowie.
Tam to już w trupa.