Licencja na zabieganie

Moderator: infernal

Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dobrze, że nie miałem dziś w planie biegania, bo u mnie wieje ponadstandardowo. Nawet jak na tutejsze standardy.

40 minut żelazowejWoli na podwójne cepsy tom razom.

Przeczytałem co ma do powiedzenia Rob Krar i fajnie ma. Broda, to była jest i będzie dla mnie zawsze porażka, ale ten brodacz w porządku jest. Oczywiście zdarzają się uzasadnione przypadki życiowe, które brodę obronią (Tom "FedEx" Hanks, John Lennon w łóżku z Yoko, Jezus na krzyżu), gdy człowiek nie ma w głowie maszynki do golenia, ale poza tym to lipa.
Ale Rob Krar się wybronił, motywacją. Żeńszczina. No i przede wszystkim jest też inny mocny argument - nie wyrosły ci włosy na klacie to zapuszczasz brodę i zostajesz górskim ultrasem. To mi się podoba, bo ma głęboki sens.

Teraz wiem przynajmniej dlaczego mnie górskie na razie nie pociąga. Może jak wypadną włosy z "na klacie", to wtedy się ogarnę i poczuję co to prawdziwe bieganie. Sam jestem ciekaw.

PazdrawlaYou!
Quentino
New Balance but biegowy
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Gdybym szykował się do biegu na piątkę, to mógłbym rzec, że nie jest źle. Więc nie mogę.

Chciałem pobiec jakiś ciągły, ale wiatr nie odpuszcza więc byłoby biegane po wypaczeniu.
Co innego Tałzeny - kmetr na czołówkę, powrotny w żagle.

PRZERWAŁY – TAŁZENY

1 km gra wstępna

4 x 1000 m – 3:39.
Brejki – 2:21 marszo-trucht.

2 x 313m - 3'15”/km


0,6km człapu

Od stóp do głów cały ubrany byłem w ZENki. Te same, które swego czasu pomogły nadwyrężyć mi achillesa, ale też te same w których biega mi się po prostu najlepiej. Papcie którym Yacool zostawił tylko podniebienie.

Niełatwe były te tysiące. Raptem 4 ale też i raptem 2 minutowe przerwy z sekundami. Drzewiej, gdy byłem jeszcze w onegdaju, to przerywałem po 4 minuty.
Gdybym jeszcze na plantacji bawełny był zarządcą z batem w ręku a nie hebanowym chłopcem, to biegowo byłbym teraz w innym miejscu.
Gdyby gdybanie mogło jeszcze za mnie robić ciągłe, to...

Do przeczytania się z Państwem.
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Taki ładny trening zrobiłem w poniedziałek, ale nie można się przecież wygłupiać tak codziennie.

Wtorek, środa, czwartek i piątek to czas na bliski kontakt z nowotworem. Niby nie swoim ale gdy takie cuś jest na odległość własnych genów i dotyku, to się robi osobiście. Nie jest dobrze, a było nawet tragicznie. Słabe to wszystko, ale dosyć o pierdołach, pora wrócić do biegania.

Formy już żadnej tego półrocza nie zbuduję to pewne. Świat się od tego chyba nie zawali, więc stresu nie uświadczam.

Dziś wybiegłem na krótki rozruch, bez zegarka, bez kondycji, bez ambicji. Deszcz mnie przy okazji opłukał z onkologicznych brudów ostatnich dni.

Najbliższych kilka dni chciałbym okrasić kilkoma świńskimi truchtami. ŻelazowejWoli raczej nie dam rady wcisnąć w chujozę dnia codziennego. A szkoda, bo mi dobrze wchodziła.

Nie padam ducham, ani dupam.

PazdrawlaYou!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Są ludzie, którzy w trudnych życiowo chwilach zatracają się w obżarstwie i alkoholu. Inni z kolei korzystają z dobrodziejstw zatracenia w momentach życiowych sukcesów.
Ja należę do tej trzeciej grupy, dla której każda okazja jest nadarzająca.

Znaczy się chyba znów chwyciłem lekką nadbudowę.

Poszurałem dziś kilka kmetrów przeplatanych krótkimi Przerwałami. Fałdy z brzucha wskakiwały mi na klatkę piersiową. No i zasapałem się srogo. Taka uroda.

Jutro rano spróbuję cosik bardziej wymagającego. Choć dziś to nawet przerwy między przerwałami lekkie nie były.

PazdrawlaYou!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Nie dane mi było, nie dane mi jest. W piątek zaczęło się "drapaniem" w gardle i się tak powoli zdradziecko radziecko zrobiło. A tej nocy to już podupadłem. Rano masakra po całości i do tego mutacja w gardzieli. Słowem dupowato.
Plan był ambitny - zawalczyć w najbliższy czwartek na dychę w widełkach 41-42 minuty. Ale czuję się jakby mi ktoś widły w dupsko wbił.
Drugie zawody w tym roku i drugi zawód. Że o opłacie startowej nie wspomnę.

Najgorsze jest jednak co innego - kolega się będzie ze mnie nabijał, że spękałem przed jego podopieczną co to miała mnie złoić na trasie.
Ja się złojenia nie boję, ale faktycznie głupio, że znowu wszyscy pobiegną a ja polegnę.

Teoretycznie jeszcze mogę spróbować jutro rano wyjść na jakieś ostatnie kuszenie chytrusa, ale...zobaczymy.

Zasiedziałem się ostatnio więc wszystko co mogłem dać od siebie to 45 minut prasowania mięśni żelazkiem.
Za każdym razem gdy będę w Poznaniu muszę poprzerzucać tego żelastwa, bo mi powoli zaczyna wyrastać gruczoł sentymentu do tego sprzętu.
Formalnie zajął go kilka tygodni temu komornik, ale, że nie udźwignął to jeszcze się mogę trochę powyściskiwać.
Taka karma jaki pies.

A klasyk o Karmie tako rzecze i ja temu nie przeczę:

http://www.youtube.com/watch?v=UVFJnAFJWfo

PazdrawlaYou!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Jak napisałem dziś znajomej - wirusowi, który zagnieździł się w moim gardle chyba wykluły się młode. O bieganiu mowy nie ma, bo moje bieganie jest niemową.
Gardło leczę lodami i zimnym piwem, ale jestem cierpliwy, każda porządna kuracja wymaga czasu.

Nie od razu Kraków zbudowano, nie od razu Jarzyńską zdublowano.

Myślę nad zmianą swojego bloga, bo to już naprawdę zakrawa na królika z rękawa.

Zacznę od nazwy. Pierwsze propozycje:
Licencja na zaniechanie...na zaniżanie...na zapijanie...na zacipianie...

Łotrever, bendem jak Guardiola z popiołów, co sobie nimi wczoraj wieczorem głowę posypał. Posypał się jak jego niemiecka niezniszczalna maszyna co to ruszyła po torach ospale...z mozołem...

Wczoraj byłem jak Putin w NRD - podsłuchiwałem. U fryzjera a dokładnie u fryzjerki. Fryzjerka i klientka:
- Dupsko mnie boli.
- A co się stało?
- Wczoraj pierwszy raz poszłam pobiegać. 4 kilometry i chodzić nie mogę.
- A mój syn to maratony biega. Nawet po 10 kilometrów. I nigdy go nic nie boli.

Łezka mi się zakręciła we własnym oku proroka, bo ostatni raz 10 km przebiegłem w październiku, na poznańskim maratonie. 4 razy. Taki to był maraton po 10 kilometrów.

Co ważne, głodny jestem i to głodny biegania. Sam wyczuwam, że picie jest najważniejsze w życiu, ale bieganie to też nie głupi sposób na dziur łatanie.

Do roboty wracam w piątek, a to oznacza nowe rozdanie, cokolwiek się po tym stanie.

PazdrawlaYou ja Was!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Od poniedziałku do piątku przerwa wirusowa, ale w sobotę pomimo ciągłego osłabienia, wyruszyłem w dobrze znane.
Regularnie od paru miesięcy, co 2-3 tygodnie zaczynam swoje bieganie od nowa, a zaraz potem jest odnowa.

Sobota

1km gry wstępnej
2 km – 3'58”/km
2 x 313m - 3'25”/km

0,6km wleczone

Niedziela

1km gry wstępnej
2,5 km – 3'54”/km
3 x 313m - 3'20”/km

0,6km człapem

Waga mi się ostatnio ustabilizowała - 87 kg. Wiem, że przy wzroście 190 cm to jeszcze o parę kilo za mało, ale to się z czasem nadrobi.

Z cyklu anormalia przyrodnicze, zrobiłem kilka fotek jak przybijam z synem zamiast tradycyjnej piątki, jedynkę.
PrzybicieJedynki-1.jpg
Plus jest taki, że nawet testów DNA nie trzeba z dziećmi wykonywać, wystarczy przybić jedynkę.
PrzybicieJedynki-2.jpg
PazdrawlaYou!
Quentino
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dziś było coś czego nie cierpię - długie i wolne wybieganie. Długie i wolne jak na mnie.
Długie - 4 km jednym ciągiem (sic!). Wolne - tempo 4'09"/km.

Strasznie się przy tym namęczyłem i ujechałem. Tak słaby to nawet nie byłem gdy nie biegałem.
Może to od tego całego biegania...

1km gry wstępnej

4 km – 4'09”/km
4 x 313m - 3'30”/km


0,6km człapu

Czytam ostatnio jak to kilku blogowiczów nabiegało dychy tysiąclecia. Pierwsza reakcja - Cuś pięknego!
A potem z deszczu pod prysznic, jak śliwka w kompot - orgowie trasę mierzyli stopami, łokciami, kolanami...po pijaku czy jak.... Się tak teraz porobiło, że każdy popapraniec marzy o zrealizowaniu biegu. Najgorsze jest to, że większość z nich spełnia te marzenia.

Widzę, że najlepiej zmierzoną trasę mam ja - 313 metrów.

Na horyzoncie już widać początek końca czerwca, więc nadal uprawiam swoje ulubione hobby -zapisuję się na zawody w których nie pobiegnę, bo "zawsze coś"...

I tym optymistycznym...PazdrawlaYou!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Cudowne ozdrowienie...wczoraj czułem się fatalnie, ale już dziś rano wstałem jak młody bóg (są w ogóle takie dziwactwa w przyrodzie...?).
Cudów nie ma. 4 nocki pod rząd w zamrażarce to miesiąc pracy za biurkiem. Bez przerwy. Taki mam przelicznik na podstawie własnych dodupy doświadczeń.

Łotrever, dziś nogi jakieś inne, ręce też jakby nie moje. Git.

Siłaczka:
SYZYFY + VAT


1 km gra wstępna

8 Syzyfów (150/5m) - po 3'25”/km

1 x 313 m – tempo 3'/km.
1 x 203 m – tempo 2'50”/km.


0,6 km wleczonego

Lekko mi jest, więc lekko mnie nosi - może jeszcze dziś z pół godzinki żelazkiem poprasuję.
Jutro już czas na ustwową żelazowąWolę, a i chodzi mi po głowie aby pobiegać po rowie - jakieś garbate pagórki.
Zobaczymy, którą z trzech nóg jutro wstanę.

Zdrvaś!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Wczoraj miałem pobiec a dziś nie, wiec w rzeczywistości wyszło dokładnie odwrotnie.
Za to zarówno wczoraj jak i przed, uczciwie posiłowałem się z żelastwem. Kobieta się ze mnie śmieje, że "rzeźbię klatę" na komunię, bo się właśnie na taką pogańską imprezę wybieramy niedługo. Uwielbiam te wyścigi laptopów z tabletami.
Ale...nie o tym tutaj, bo przecież biegam pełną parą. W tym tygodniu stuknąłem już 19 kmetrów. Żarty się skończyły.

DYWIZJONY

1km gry wstępnej

10 x 313m – 3'20”/km
Brejki - 57”


0,6km człapu

Ostatnio w pracy, o przepraszam, w robocie, jeden koleś blisko 20 lat młodszy ode mnie, który na codzień ćwiczy wszystko co można wyćwiczyć, stwierdził, że gdyby trochę potrenował to by mnie w bieganiu przegonił...
A ja na to - Potrenuj sobie nawet rok i założę się z Tobą, że nie miałbyś szans.

O dziwo nie przyjął zakładu, a przecież blefem pachniało jak konwalią na straganie.

Te młode pokolenia jakieś takie pękające. Jakieś takie same słitfocie.

PazdrawlaYou!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Wiatry, jakby się Bogowie grochówką przejedli.

Dwa dni niebiegowe niestety. Albo skończę z tą robotą albo ona mnie wykończy.

Dziś mocna piramidka, niech będzie że Faraon.

PRZERWAŁY - FARAONY

1km gry wstępnej

203 – 313 – 500 – 1000 – 500 – 313 – 203 m

203 m – po 2'50”/km
313 m – po 3'10”/km
500 m – po 3'15”/km
1000 m – 3'37”/km

Brejki – w sam raz

0,6km człapu

Można się takim czymś zmęczyć, więc nie omieszkałem.

Jeszcze tylko ta nocka i się zurlopuję na moment, może dwa.

Zdrovaśki!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Ostatnie dwa tygodnie wyglądały jakby to były naprawdę moje ostatnie dwa tygodnie...

1 tydzień:
- 2 "treningi"
- kilometraż - 12 km.

2 tydzień:
- 2 "treningi"
- kilometraż - 10 km.

Coś mi się mocno wydaje, że do końca czerwca nigdzie nie wystartuję, skoro mam problemy z wystartowaniem na trening.
Inna sprawa, to kusi mnie aby po(d)biec tą nocną połówkę we Wrocławiu.
Z tego kilometrażu i niebiegania to mi wygląda na 1:39:xx na mecie.
Sensu taki start większego nie ma, za wyjątkiem aspektu towarzyskiego.

Kilka dni temu waga pokazała rekordowe 90,2 kg.
I powiem szczerze, że stać mnie na więcej.

PazdrawlaYou!
Quentino
Quentino
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1168
Rejestracja: 07 lut 2011, 13:26
Życiówka na 10k: 41:27
Życiówka w maratonie: 3:24:39
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Sytuacja tak fajnie lub mniej fajnie dojrzała do zawieszenia tego bloga.

Po pierwsze - nie biegam. Łydka się mnie naderwała. Do tego stopnia, że miałem problemy z chodzeniem, za to żadnych z kuśtykaniem.

Po drugie - życie osobiste/zawodowe/chujowe wymaga ode mnie więcej zaangażowania.

Po trzecie - najbliżsi mi podupadli na zdrowiu i to na potęgę entą. A niektórzy to nawet w podróż z Charonem nurtami Styksu na drugą stronę się wybierają. Na krzywkę, bez obola. Za to z obolałościami.

Łotrever, taka karma, że ciągle głodny chodzę.

Konkurs - przepraszam zainteresowanych, ale takiej opcji nie wziałem pod uwagę. Dlatego też proszę o przesuniecie terminu - do końca świata, czyli października. Napiszę do Was na priva.

Dziękuję Państwu za uwagę, a państwu za nic nie dziekuję.

PazdrawlaYou!
Quentino
ODPOWIEDZ