Plan: Próg 6.75 km, tempo 4:40/km
Wykonanie: T10 6.75 km 4:38/km HR 163, razem 11.52 km, 5:01/km, HR 155
Pogoda: 4C, w samo południe, silny wiatr
Opis:
Normalnie w tym miejscu by były interwały 3x2 km, ale z powodu silnego wiatru (a stadion jest mocno odkryty), nie było sensu się męczyć. Zamiast interwałów postawiłem na bieg ciągły progowy - 3 pętle po 2.25 km w tempie 4:40/km. Trudne było właściwie 400 metrów pod mocny wiatr, zaś reszta bez problemów. Podczas treningu chciałem również sprawdzić czy na samym końcu ostatniego odcinka jestem jeszcze w stanie przyspieszyć - z tempa 4:40 udało się zrobić 4:25 - lepiej niż było to miesiąc temu - wtedy nie byłem w stanie przyspieszyć bardziej niż 4:35 i to na ołowianych nogach. Odczucia podczas biegu: tempo średnio trudne, taki tempem mógłbym jeszcze pociągnąć przez kolejne 5 kilometrów. Na dzień dzisiejszy jednak pociągnięcie 10 km w tempie 4:30 jest jeszcze poza moim zasięgiem. Brakuje może 5-6 sekund/km.
Dane dla szybkich pętli 2.25 km wyglądały następująco:
Nr odcinka 2.25 km/tempo/tętno
1 / 4:39/ 160
2 / 4:38/ 165
3 / 4:36/ 164 Sobota 03.12
Plan: 11 km easy
Wykonanie: 65 min, 11.2 km, 5:32/km, HR 143
Pogoda: 0C, południe, szaro buro
Opis:
Kolejny BS w tygodniu - biegło się bardzo komfortowo. Nogi po piątkowym tempie progowym w ogóle nie dokuczały. Pamiętam jeszcze jak sponiewierały mnie wcześniejsze interwały - a teraz było super. Trening na zaliczenie - i to zaliczenie wyszło jak najbardziej w porządku. Oby tak dalej. Niedziela 04.12
Plan: 16 km BS HR easy tempo (HR <151), tempo ~5:43/km
Wykonanie: 16.1 km, 90 minut, średnie HR 143, tempo 5:34/km
Pogoda:południe, 2C, wietrznie
Opis:
Rano łaziliśmy za prezentami - całość na piechotę coby zażyć trochę ruchu, szczególnie żona i synek byli chętni na przechadzkę. Ja może niezupełnie, bo czekał mnie jeszcze dłuższy BS. Oczywiście gdybym wstał rano, to by nie było problemu, ale że dopadł mnie leń, to najpierw rano spacer (łącznie 6 km), a później planowe 16 km BSa.
Pogoda piękna - pochmurno i ostry zimny wiatr. Ubrałem się znowu nieco na mocno, ale nie było dramatu. Od samego początku biegło mi się źle - zupełny brak sił - słabe nogi. Nie wiem czy to kwestia porannego latania po sklepach, czy może zmęczenie z tygodnia się skumulowało, ale już po 5 km myślałem o powrocie. W sumie jakoś zmęczyłem 16 km, ale na końcu czułem się tak jakbym przebiegł drugie tyle - nie ma tu żadnej przesady. Dawno się tak słabo nie czułem i nie zaliczę tego dnia do udanych. Jedyny plus że zdążyłem na skoki narciarskie, a Polacy całkiem dobrze się spisali
